Tak! Stało się. Wielki Test Piw Zielonych (pierwszy w kraju
jak sądzę) przeszedł do historii, a ja wciąż żyję, funkcjonuję, oddycham – cud!
Zrobiłem to dla Was, abyście Wy już nie musieli tego robić. Aby Wasze żołądki
wciąż pracowały w spokoju, a Wasze odruchy wymiotne były nadal uśpione. Wiem,
wiem, jestem hardcorem, ale taki już się urodziłem ;p
Przyznam, że sporo się namęczyłem, aby zdobyć wszystkie piwa
zielone w Polsce. Ponoć istnieje jeszcze (chyba) jakieś piwo zielone z
Jabłonowa, ale występuje tylko w wersji beczkowej. Tu od razu należy Wam się
małe wyjaśnienie: Bearnard Zielony od Czarnego Kota nie posiada zielonej barwy.
Niestety dowiedziałem się tego dopiero po przelaniu piwa do szkła (zostałem
bezczelnie wprowadzony w błąd!). Nigdy wcześniej go nie piłem, a papierowa
owijka do samego końca utrzymywała wszystko w tajemnicy. Poza tym zmyliło mnie
słowo „zielony” w nazwie... Tak, czy siak, ze względu na bardzo „oryginalny
klimat” tego piwa, postanowiłem z niego nie rezygnować i ocenić je w taki sam sposób
jak pozostałe. Czyli jak?
Przy tego typu wynalazkach postanowiłem nie robić z siebie
idioty i darowałem sobie rozkładanie każdego piwa na czynniki pierwsze, bo
rzeczą wiadomą jest, że chodzi tu przede wszystkim o pijalność. Jakąkolwiek
pijalność. Z związku z tym każdy trunek oceniałem dość ogólnikowo, skupiając
się w zasadzie tylko na smaku i aromacie. Krótka piłka. Najważniejszą dla mnie
cechą była ogólnie pojęta pijalność oraz poziom sztuczności danego delikwenta.
Innymi słowy, czy piwo wykręca gębę o 180°, czy tylko o 90° ;)
Aha, z obecnych sześciu piw wcześniej piłem tylko trzy, w
tym najgorsze piwo w moim życiu i jako pierwsze oceniane pod kątem tego bloga –
Lubuskie Zielone. Naprawdę jest się czego bać. Jako wzorzec barwy
zaproponowałem Ludwika – bodajże najpopularniejszego w tym kraju płynu do mycia
naczyń o intensywnie zielonej barwie. I jeszcze jedno – do degustacji celowo
użyłem słoików, by nie kalać tymi zielonymi pseudopiwami moich wychuchanych i
wymuskanych pokali ;> Potem jeszcze bym ich nie domył i na co mi to
potrzebne?
RACIBORSKIE ZIELONE
Na pierwszy ogień poszło zielone z Raciborza, - browaru,
którym każdy świadomy beer geek gardzi lub przynajmniej robi sobie z
niego niezłe podśmiechujki.
Kolor tego wynalazku jest ciemno zielony, wyraźnie
opalizujący. O dziwo piwo poniekąd pachnie chmielem. Dość wyraźnie „zielony”
zapach kojarzy mi się z liśćmi i ogólnie z jakimiś roślinkami. W tle pojawiają
się lekkie nuty kwiatowe i świeżo skoszonej trawy. W miarę naturalny to aromat,
na pewno nie odrzuca.
W smaku Raciborskie Zielone jest nieco wodniste i puste.
Ponownie czuć zielone klimaty, głównie trawę i świeże zielone liście. Całość
wieńczy lekka, acz delikatnie mdła goryczka o minimalnie chemicznym zacięciu.
Da się to pić, a to już coś, mimo że w składzie same literki E – 104, 132 i 110
(barwniki rzecz jasna).
ALK. 4,7%
OCENA: 5/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 3/10
TERMIN WAŻNOŚCI: 09.06.2016
BROWAR ZAMKOWY RACIBÓRZ
BEARNARD ZIELONY
MIĘTA ENERGY
To jest właśnie to piwo, które mnie tak oszukało. W nazwie
pada słowo „zielony”, w składzie widnieje barwnik zieleń pistacjowa, a w
rzeczywistości piwo jest intensywnie żółte i do bólu klarowne (jaja sobie z nas
robią i tyle!). Coś jak mój poranny mocz, po pięciu Żywcach wypitych z gwinta
dzień wcześniej.
Aromat jest silny i zdecydowany, ale powiem w skrócie – piwo
pachnie jak jakiś podrzędny energy drink. W sumie wg producenta tak
właśnie ma pachnieć. Zero piwnych klimatów. Nic tylko tani energetyk, landrynki
i pseudooranżada z ‘biedry’ w dwólitrowej butelce (są takie).
W smaku jest bardzo słodko. Wyraźnie zalatuje tu jakimś
słodzikiem. Prym wiedzie oczywiście energy drink, a w posmaku podobnie
jak w aromacie kiepskiej jakości oranżada oraz tanie landrynki! O dziwo w tle
pojawia się delikatna słodowość. Całość de facto mocno owocowa, jednak
cholernie sztuczna. Nie, żebym płakał z tego powodu, ale nie czuć tu żadnej
mięty. Dziwne.
Smakuje to jak jakiś tani, słodki ulepek z lekką, chemiczną
i nieco mdłą goryczką na finiszu. To mój pierwszy kontakt z tym kontraktowcem i
jakoś niekoniecznie chcę następnego razu.
ALK.4%
OCENA: 3/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 8/10
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.08.2016
BROWAR CZARNY KOT
LUBUSKIE ZIELONE
Ludzie chowajcie się gdzie pieprz rośnie! W życiu nie
próbowałem gorszego piwa i chyba nigdy nie spróbuję, ponieważ taki wywar na
bank nie istnieje! Nie można już zrobić gorszego piwa (poniżej dna już nie
upadniesz).
Bardzo chemiczny zapach z wyraźną domieszką mydła – w
Witnicy to normalka. Zwyczajnie przypomina mi to jakieś mydło w płynie! Dalej
jest jeszcze gorzej – kanaliza, siarka, zgniłe jaja, merkaptany, siarkowodór!
Istna Tablica Mendelejewa. Jezusie Nazareński tego nie da się wąchać! Czy ktoś
zrobił tam kupę?
W smaku Lubuskie Zielone jest okropnie słodkie, wręcz
cukrowe. Mega sztuczny, chemiczny smak z mydlaną goryczką na finiszu. Nic
więcej tu nie ma. Sama chemia! Tego nie da się pić!
Kilka łyków i podziękowałem. Zdecydowanie najgorszy i
najmniej pijalny ‘zielony stwór’ w tym zestawieniu. Myślałem, że może zmieniło
się z biegiem lat, ale nic z tego. Jest tak samo chujowe jak było. Jeśli życie
Ci miłe, to omijaj je szerokim łukiem!
Co do barwy, tu również użyto barwnika - zieleni
pistacjowej. Efekt? Kolor jest najbardziej zbliżony do Ludwika. Brawo!
ALK.4,2%
OCENA: 1/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 10/10
TERMIN WAŻNOŚCI: 11.06.2016
BROWAR WITNICA
PIWO MIĘTOWE
Niepasteryzowane
Drugie piwo miętowe w mym zestawieniu wali miętą na
kilometr. Syrop miętowy oraz naturalny aromat miętowy zrobiły robotę. Cóż
jednak z tego, skoro wszystko jest cholernie sztuczne i chemiczne. Pachnie
płynem do naczyń (ponownie Ludwik się przydał) oraz pastą do zębów! Masakra jakaś.
Smak przez pierwsze sekundy jest strasznie słodki i cukrowy.
Po chwili dociera do nas solidna miętowość oraz bardzo wyraźna i szarpiąca
goryczka, która wydaje się być dziełem jakiegoś szalonego naukowca z
eksperymentalnego laboratorium. Gorycz długo zalega, jest mdła i tępa jak obuch
siekiery.
Piwo w barwie jest zgnito zielone i lekko opalizujące. Barwniki: E101, E131.
Totalne dno. Co prawda wywar z Witnicy jest jeszcze gorszy,
ale Piwo Miętowe z Browaru EDI z pewnością nie zasługuje na wyższą notę.
ALK.5,6%
OCENA: 1/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 9/10
TERMIN WAŻNOŚCI: nie podano (jak się truć, to na całego!)
BROWAR EDI
IRLANDZKIE ZIELONE
Bodajże najpopularniejsze w Polsce piwo zielone, a ja go
nigdy wcześniej nie piłem. Czy jest czego żałować?
Zapach tego napitku jest ostry, przenikliwy i „typowo
zielony”. Wiecie – trawa, jakieś roślinki, świeże wiosenne liście, łodygi i
takie tam. W tle pojawia się nawet lekka chmielowość i odrobina słodu! Wow.
Całość pachnie umiarkowanie chemicznie, ale do ideału daleko mu jak mnie do
generała.
W smaku ponownie pojawiają się trawiasto-łodygowe klimaty z
niewielką domieszką chmielu. Piwo jest wyraźnie słodkie, cukrowe, choć na
finiszu majaczy lekka, łodygowa goryczka, która jest tylko nieznacznie
sztuczna. Niestety gorycz nie jest zbyt szlachetna, bo trochę zalega. Całość
dość znośna, ale nadal poniżej przeciętności.
Ciecz jest bardzo klarowna o ciemno zielonym odcieniu.
Barwnik E133.
ALK.5,5%
OCENA: 4/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 5/10
TERMIN WAŻNOŚCI: 04.10.2016
BROWAR KRAJAN
PILSWEIZER ALOES
& CURACAO
Cóż to za przedziwny wynalazek? Piwo z rośliną? Tak, a
dokładnie z naturalnym sokiem z aloesu. Oprócz niego do sporządzenia tego
zielonego eliksiru użyto naturalnego miodu wielokwiatowego i aromatu gorzkich
pomarańczy curacao.
Piwo lekko opalizuje i posiada typowo zieloną barwę. Rolę
barwnika pełni tu błękit brylantowy FCF. Choć jak sądzę sok z aloesu też zrobił
swoje.
W zapachu jest nieźle – wyraźnie czuć aloes i skórkę
pomarańczy, która wbrew pozorom nie zalatuje sztucznością. Aromat jest bardzo
intensywny, dość przyjemny i co najważniejsze w miarę naturalny. W tle
pobrzmiewają minimalne miodowe klimaty.
Łagodny, owocowo-roślinny smak oferuje niespotykane, ale
znośne połączenie aloesu i pomarańczy. Piwo jest bardzo nisko wysycone i to
jest chyba jego największa wada, bowiem całość jest tylko minimalnie chemiczna
w porównaniu do poprzedników.
Wcale nie czuć tutaj typowo piwnych aspektów, ale przecież
nie o to w tym chodzi. Przyznam, że całkiem nieźle się to pije. Piwo może i nie
zachwyca, ale też nie odrzuca. Z pewnością wyróżnia się na tle pozostałych.
ALK.4,5%
OCENA: 6/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 2/10
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.12.2016
BROWAR PILSWEISER
Uff, było ciężko, a chwilami naprawdę ciężko. Na szczęście
mój odruch wymiotny nie jest jakoś szczególnie wrażliwy, więc jakoś dałem radę
(wiadro na rzygi wciąż czeka na swój użytek). Ale nie myślcie sobie, że wypiłem
wszystkie cześć piw w całości. Wówczas poza oczywiście upojeniem alkoholowym,
miałbym podejrzewam jakieś dolegliwości gastryczne. Generalnie pół słoiczka w
zupełności wystarczało, by określić poszczególne cechy. W przypadku najgorszych
syfów (Witnica i EDI) miałem dość już po dwóch, trzech łykach.
Słowem podsumowania z czystym sercem poleciłbym tylko jedno
piwo o zielonej barwie. Chodzi oczywiście o wywar z Grybowa vel. Pilsweisera.
Poza bardzo oryginalnym i niespotykanym zestawieniem smaku i aromatu, piwo to
wydaje się być dosyć naturalne, a poziom sztuczności został ograniczony do
absolutnego minimum.
Raciborskie Zielone oraz Irlandzkie Zielone od biedy też
można by zmęczyć, pytanie tylko po co? Chyba tylko w sytuacji, gdyby byłyby to
ostatnie piwa na Ziemi, a ja umierałbym z pragnienia ;)
Jednakże w przypadku wytworów z Witnicy i EDIego nawet tak
ekstremalna sytuacja nie zmusiłaby mnie do ich konsumpcji. Wolałbym pić własny
mocz niż te okrutnie podłe, zielone badziewia! Lubuskie Zielone to wciąż
najgorszy syf jaki miałem w ustach i najgorzej pachnąca ciecz z napisem „piwo”.
Bearnard natomiast mnie wkur.... zdenerwował, bo wcale nie
był zielony, mimo zapewnień producenta! Poza tym miał być miętowy, a nie był.
Jedynie smak i zapach energetyka się zgadzał. Ale po co to komu w piwie, to nie
wiem...
Stay tuned! Trzymajcie się i nie pijcie zielonych piw,
no może z wyjątkiem tego z Pilsweisera.
Do następnego
Wielkiego Testu! :D
Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe Wielkie Testy – zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>
Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe Wielkie Testy – zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>
Piłem zarówno BROWAR EDI, i wcale nie zrobił na mnie złego wrażenia, chociaż zdecydowanie wolałem ten ciemniejszy wypust zalatujący nie co brzoskwinią.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o CZARNEGO KOTA, to smakował mi jedynie ten o smaku krzemionki (o ile dobrze pamiętam), był wyjątkowo smaczny i niezwykły :)
Dzięki za test!
Był taki film z Luisem de Funes - Udko czy Nóżka.
OdpowiedzUsuńNie obawiasz się, że wzorem głównego bohatera testowanie takich napitków spowoduje podobną reakcję?
Jeśli znasz i akceptujesz to ryzyko w imię wyższych celów to cześć i chwała!
A tak poważniej to z tych zielonych wynalazków to testowałem tylko Grybów (bo po sąsiedzku) i podobnie jak Ty byłem zdumiony odwagą w kreowaniu niecodziennych połączeń smakowych. Ale smakowało.
Daj znać kiedy przestaniesz sikać na zielono
Na szczęście kolor moczu się nie zmienił ;)
Usuńwielki szacun za takie poswięcenie.
OdpowiedzUsuńz tego arsenału próbowałem tylko raciborskie i lubuskie.
mimo według mojej oceny lekko przytepionych kubków smakowych doznania miałem identyczne.
to było jeszcze w tym czasie kiedy ilośc nowych piw na rynku nie była tak imponująca ,a niejako z obowiązku próbowałem wszystkiego co pojawiało się na rynku a nie było "koncerniakiem"
lubuskie po dwóch łykach wylałem do kanału.
taki los o ile mnie pamięć nie myli podzieliły jeszcze dwa piwa:lubuskie jagodowe i połczyńskie.
zastanawia mnie jak bardzo trzeba być pozbawionym zmysłu smaku aby wypuszczać coś takiego do sprzedaży.
kto może niech nie próbuje nawet .
życie jest zbyt krótkie ,żeby pic kiepskie piwo.
żeby było ciekawiej Witnica potrafiła wypuścic naprawdę dobrego portera.
Z tym Jagodowym to się zgadzam. Oceniałem na blogu - 2/10!
UsuńZaskoczyłeś mnie, bo byłem przekonany, że to piwo z Grybowa to będzie jakaś ultra sztuczna, niepijalna aberracja. Czyli chyba jednak trzeba się będzie przemódz :D
OdpowiedzUsuńSpokojnie daje się wypić, choć nie przypomina wcale zwykłego piwa.
UsuńPiłem ten Pilsweizerowy ALOES i mi smakowało. Nie jestem wielkim fanem "zielonych" piw, ale to jest całkiem niezłe.
OdpowiedzUsuńZielone Biłgorajskie:
OdpowiedzUsuńhttp://www.zielonebilgorajskie.pl/
Kolejne do testu.