Przejdź do głównej zawartości

WIELKI TEST PIW ZIELONYCH


Tak! Stało się. Wielki Test Piw Zielonych (pierwszy w kraju jak sądzę) przeszedł do historii, a ja wciąż żyję, funkcjonuję, oddycham – cud! Zrobiłem to dla Was, abyście Wy już nie musieli tego robić. Aby Wasze żołądki wciąż pracowały w spokoju, a Wasze odruchy wymiotne były nadal uśpione. Wiem, wiem, jestem hardcorem, ale taki już się urodziłem ;p


Przyznam, że sporo się namęczyłem, aby zdobyć wszystkie piwa zielone w Polsce. Ponoć istnieje jeszcze (chyba) jakieś piwo zielone z Jabłonowa, ale występuje tylko w wersji beczkowej. Tu od razu należy Wam się małe wyjaśnienie: Bearnard Zielony od Czarnego Kota nie posiada zielonej barwy. Niestety dowiedziałem się tego dopiero po przelaniu piwa do szkła (zostałem bezczelnie wprowadzony w błąd!). Nigdy wcześniej go nie piłem, a papierowa owijka do samego końca utrzymywała wszystko w tajemnicy. Poza tym zmyliło mnie słowo „zielony” w nazwie... Tak, czy siak, ze względu na bardzo „oryginalny klimat” tego piwa, postanowiłem z niego nie rezygnować i ocenić je w taki sam sposób jak pozostałe. Czyli jak?
Przy tego typu wynalazkach postanowiłem nie robić z siebie idioty i darowałem sobie rozkładanie każdego piwa na czynniki pierwsze, bo rzeczą wiadomą jest, że chodzi tu przede wszystkim o pijalność. Jakąkolwiek pijalność. Z związku z tym każdy trunek oceniałem dość ogólnikowo, skupiając się w zasadzie tylko na smaku i aromacie. Krótka piłka. Najważniejszą dla mnie cechą była ogólnie pojęta pijalność oraz poziom sztuczności danego delikwenta. Innymi słowy, czy piwo wykręca gębę o 180°, czy tylko o 90° ;)
Aha, z obecnych sześciu piw wcześniej piłem tylko trzy, w tym najgorsze piwo w moim życiu i jako pierwsze oceniane pod kątem tego bloga – Lubuskie Zielone. Naprawdę jest się czego bać. Jako wzorzec barwy zaproponowałem Ludwika – bodajże najpopularniejszego w tym kraju płynu do mycia naczyń o intensywnie zielonej barwie. I jeszcze jedno – do degustacji celowo użyłem słoików, by nie kalać tymi zielonymi pseudopiwami moich wychuchanych i wymuskanych pokali ;> Potem jeszcze bym ich nie domył i na co mi to potrzebne?



RACIBORSKIE ZIELONE

Na pierwszy ogień poszło zielone z Raciborza, - browaru, którym każdy świadomy beer geek gardzi lub przynajmniej robi sobie z niego niezłe podśmiechujki.
Kolor tego wynalazku jest ciemno zielony, wyraźnie opalizujący. O dziwo piwo poniekąd pachnie chmielem. Dość wyraźnie „zielony” zapach kojarzy mi się z liśćmi i ogólnie z jakimiś roślinkami. W tle pojawiają się lekkie nuty kwiatowe i świeżo skoszonej trawy. W miarę naturalny to aromat, na pewno nie odrzuca.
W smaku Raciborskie Zielone jest nieco wodniste i puste. Ponownie czuć zielone klimaty, głównie trawę i świeże zielone liście. Całość wieńczy lekka, acz delikatnie mdła goryczka o minimalnie chemicznym zacięciu. Da się to pić, a to już coś, mimo że w składzie same literki E – 104, 132 i 110 (barwniki rzecz jasna).
ALK. 4,7%
OCENA: 5/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 3/10
TERMIN WAŻNOŚCI: 09.06.2016
BROWAR ZAMKOWY RACIBÓRZ


BEARNARD ZIELONY MIĘTA ENERGY

To jest właśnie to piwo, które mnie tak oszukało. W nazwie pada słowo „zielony”, w składzie widnieje barwnik zieleń pistacjowa, a w rzeczywistości piwo jest intensywnie żółte i do bólu klarowne (jaja sobie z nas robią i tyle!). Coś jak mój poranny mocz, po pięciu Żywcach wypitych z gwinta dzień wcześniej.
Aromat jest silny i zdecydowany, ale powiem w skrócie – piwo pachnie jak jakiś podrzędny energy drink. W sumie wg producenta tak właśnie ma pachnieć. Zero piwnych klimatów. Nic tylko tani energetyk, landrynki i pseudooranżada z ‘biedry’ w dwólitrowej butelce (są takie).
W smaku jest bardzo słodko. Wyraźnie zalatuje tu jakimś słodzikiem. Prym wiedzie oczywiście energy drink, a w posmaku podobnie jak w aromacie kiepskiej jakości oranżada oraz tanie landrynki! O dziwo w tle pojawia się delikatna słodowość. Całość de facto mocno owocowa, jednak cholernie sztuczna. Nie, żebym płakał z tego powodu, ale nie czuć tu żadnej mięty. Dziwne.
Smakuje to jak jakiś tani, słodki ulepek z lekką, chemiczną i nieco mdłą goryczką na finiszu. To mój pierwszy kontakt z tym kontraktowcem i jakoś niekoniecznie chcę następnego razu.
ALK.4%
OCENA: 3/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 8/10
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.08.2016
BROWAR CZARNY KOT



LUBUSKIE ZIELONE

Ludzie chowajcie się gdzie pieprz rośnie! W życiu nie próbowałem gorszego piwa i chyba nigdy nie spróbuję, ponieważ taki wywar na bank nie istnieje! Nie można już zrobić gorszego piwa (poniżej dna już nie upadniesz).
Bardzo chemiczny zapach z wyraźną domieszką mydła – w Witnicy to normalka. Zwyczajnie przypomina mi to jakieś mydło w płynie! Dalej jest jeszcze gorzej – kanaliza, siarka, zgniłe jaja, merkaptany, siarkowodór! Istna Tablica Mendelejewa. Jezusie Nazareński tego nie da się wąchać! Czy ktoś zrobił tam kupę?
W smaku Lubuskie Zielone jest okropnie słodkie, wręcz cukrowe. Mega sztuczny, chemiczny smak z mydlaną goryczką na finiszu. Nic więcej tu nie ma. Sama chemia! Tego nie da się pić!
Kilka łyków i podziękowałem. Zdecydowanie najgorszy i najmniej pijalny ‘zielony stwór’ w tym zestawieniu. Myślałem, że może zmieniło się z biegiem lat, ale nic z tego. Jest tak samo chujowe jak było. Jeśli życie Ci miłe, to omijaj je szerokim łukiem!
Co do barwy, tu również użyto barwnika - zieleni pistacjowej. Efekt? Kolor jest najbardziej zbliżony do Ludwika. Brawo!
ALK.4,2%
OCENA: 1/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 10/10
TERMIN WAŻNOŚCI: 11.06.2016
BROWAR WITNICA


PIWO MIĘTOWE Niepasteryzowane

Uwaga! Okryty niesamowicie złą sławą Browar EDI na blogu! Tego jeszcze nie było!
Drugie piwo miętowe w mym zestawieniu wali miętą na kilometr. Syrop miętowy oraz naturalny aromat miętowy zrobiły robotę. Cóż jednak z tego, skoro wszystko jest cholernie sztuczne i chemiczne. Pachnie płynem do naczyń (ponownie Ludwik się przydał) oraz pastą do zębów! Masakra jakaś.
Smak przez pierwsze sekundy jest strasznie słodki i cukrowy. Po chwili dociera do nas solidna miętowość oraz bardzo wyraźna i szarpiąca goryczka, która wydaje się być dziełem jakiegoś szalonego naukowca z eksperymentalnego laboratorium. Gorycz długo zalega, jest mdła i tępa jak obuch siekiery.
Piwo w barwie jest zgnito zielone i lekko opalizujące. Barwniki: E101, E131.
Totalne dno. Co prawda wywar z Witnicy jest jeszcze gorszy, ale Piwo Miętowe z Browaru EDI z pewnością nie zasługuje na wyższą notę.
ALK.5,6%
OCENA: 1/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 9/10
TERMIN WAŻNOŚCI: nie podano (jak się truć, to na całego!)
                                                     BROWAR EDI


IRLANDZKIE ZIELONE

Bodajże najpopularniejsze w Polsce piwo zielone, a ja go nigdy wcześniej nie piłem. Czy jest czego żałować?
Zapach tego napitku jest ostry, przenikliwy i „typowo zielony”. Wiecie – trawa, jakieś roślinki, świeże wiosenne liście, łodygi i takie tam. W tle pojawia się nawet lekka chmielowość i odrobina słodu! Wow. Całość pachnie umiarkowanie chemicznie, ale do ideału daleko mu jak mnie do generała.
W smaku ponownie pojawiają się trawiasto-łodygowe klimaty z niewielką domieszką chmielu. Piwo jest wyraźnie słodkie, cukrowe, choć na finiszu majaczy lekka, łodygowa goryczka, która jest tylko nieznacznie sztuczna. Niestety gorycz nie jest zbyt szlachetna, bo trochę zalega. Całość dość znośna, ale nadal poniżej przeciętności.
Ciecz jest bardzo klarowna o ciemno zielonym odcieniu. Barwnik E133.
ALK.5,5%
OCENA: 4/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 5/10
TERMIN WAŻNOŚCI: 04.10.2016
BROWAR KRAJAN


PILSWEIZER ALOES & CURACAO

Cóż to za przedziwny wynalazek? Piwo z rośliną? Tak, a dokładnie z naturalnym sokiem z aloesu. Oprócz niego do sporządzenia tego zielonego eliksiru użyto naturalnego miodu wielokwiatowego i aromatu gorzkich pomarańczy curacao.
Piwo lekko opalizuje i posiada typowo zieloną barwę. Rolę barwnika pełni tu błękit brylantowy FCF. Choć jak sądzę sok z aloesu też zrobił swoje.
W zapachu jest nieźle – wyraźnie czuć aloes i skórkę pomarańczy, która wbrew pozorom nie zalatuje sztucznością. Aromat jest bardzo intensywny, dość przyjemny i co najważniejsze w miarę naturalny. W tle pobrzmiewają minimalne miodowe klimaty.
Łagodny, owocowo-roślinny smak oferuje niespotykane, ale znośne połączenie aloesu i pomarańczy. Piwo jest bardzo nisko wysycone i to jest chyba jego największa wada, bowiem całość jest tylko minimalnie chemiczna w porównaniu do poprzedników.
Wcale nie czuć tutaj typowo piwnych aspektów, ale przecież nie o to w tym chodzi. Przyznam, że całkiem nieźle się to pije. Piwo może i nie zachwyca, ale też nie odrzuca. Z pewnością wyróżnia się na tle pozostałych.
ALK.4,5%
OCENA: 6/10
POZIOM SZTUCZNOŚCI: 2/10
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.12.2016
BROWAR PILSWEISER


Uff, było ciężko, a chwilami naprawdę ciężko. Na szczęście mój odruch wymiotny nie jest jakoś szczególnie wrażliwy, więc jakoś dałem radę (wiadro na rzygi wciąż czeka na swój użytek). Ale nie myślcie sobie, że wypiłem wszystkie cześć piw w całości. Wówczas poza oczywiście upojeniem alkoholowym, miałbym podejrzewam jakieś dolegliwości gastryczne. Generalnie pół słoiczka w zupełności wystarczało, by określić poszczególne cechy. W przypadku najgorszych syfów (Witnica i EDI) miałem dość już po dwóch, trzech łykach.

Słowem podsumowania z czystym sercem poleciłbym tylko jedno piwo o zielonej barwie. Chodzi oczywiście o wywar z Grybowa vel. Pilsweisera. Poza bardzo oryginalnym i niespotykanym zestawieniem smaku i aromatu, piwo to wydaje się być dosyć naturalne, a poziom sztuczności został ograniczony do absolutnego minimum.
Raciborskie Zielone oraz Irlandzkie Zielone od biedy też można by zmęczyć, pytanie tylko po co? Chyba tylko w sytuacji, gdyby byłyby to ostatnie piwa na Ziemi, a ja umierałbym z pragnienia ;)
Jednakże w przypadku wytworów z Witnicy i EDIego nawet tak ekstremalna sytuacja nie zmusiłaby mnie do ich konsumpcji. Wolałbym pić własny mocz niż te okrutnie podłe, zielone badziewia! Lubuskie Zielone to wciąż najgorszy syf jaki miałem w ustach i najgorzej pachnąca ciecz z napisem „piwo”.
Bearnard natomiast mnie wkur.... zdenerwował, bo wcale nie był zielony, mimo zapewnień producenta! Poza tym miał być miętowy, a nie był. Jedynie smak i zapach energetyka się zgadzał. Ale po co to komu w piwie, to nie wiem...

Stay tuned! Trzymajcie się i nie pijcie zielonych piw, no może z wyjątkiem tego z Pilsweisera.
Do następnego Wielkiego Testu! :D

 Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe Wielkie Testy – zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>

Komentarze

  1. Piłem zarówno BROWAR EDI, i wcale nie zrobił na mnie złego wrażenia, chociaż zdecydowanie wolałem ten ciemniejszy wypust zalatujący nie co brzoskwinią.

    Jeżeli chodzi o CZARNEGO KOTA, to smakował mi jedynie ten o smaku krzemionki (o ile dobrze pamiętam), był wyjątkowo smaczny i niezwykły :)

    Dzięki za test!

    OdpowiedzUsuń
  2. Był taki film z Luisem de Funes - Udko czy Nóżka.
    Nie obawiasz się, że wzorem głównego bohatera testowanie takich napitków spowoduje podobną reakcję?

    Jeśli znasz i akceptujesz to ryzyko w imię wyższych celów to cześć i chwała!

    A tak poważniej to z tych zielonych wynalazków to testowałem tylko Grybów (bo po sąsiedzku) i podobnie jak Ty byłem zdumiony odwagą w kreowaniu niecodziennych połączeń smakowych. Ale smakowało.
    Daj znać kiedy przestaniesz sikać na zielono

    OdpowiedzUsuń
  3. wielki szacun za takie poswięcenie.
    z tego arsenału próbowałem tylko raciborskie i lubuskie.
    mimo według mojej oceny lekko przytepionych kubków smakowych doznania miałem identyczne.
    to było jeszcze w tym czasie kiedy ilośc nowych piw na rynku nie była tak imponująca ,a niejako z obowiązku próbowałem wszystkiego co pojawiało się na rynku a nie było "koncerniakiem"
    lubuskie po dwóch łykach wylałem do kanału.
    taki los o ile mnie pamięć nie myli podzieliły jeszcze dwa piwa:lubuskie jagodowe i połczyńskie.
    zastanawia mnie jak bardzo trzeba być pozbawionym zmysłu smaku aby wypuszczać coś takiego do sprzedaży.
    kto może niech nie próbuje nawet .
    życie jest zbyt krótkie ,żeby pic kiepskie piwo.
    żeby było ciekawiej Witnica potrafiła wypuścic naprawdę dobrego portera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym Jagodowym to się zgadzam. Oceniałem na blogu - 2/10!

      Usuń
  4. Zaskoczyłeś mnie, bo byłem przekonany, że to piwo z Grybowa to będzie jakaś ultra sztuczna, niepijalna aberracja. Czyli chyba jednak trzeba się będzie przemódz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie daje się wypić, choć nie przypomina wcale zwykłego piwa.

      Usuń
  5. Piłem ten Pilsweizerowy ALOES i mi smakowało. Nie jestem wielkim fanem "zielonych" piw, ale to jest całkiem niezłe.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zielone Biłgorajskie:
    http://www.zielonebilgorajskie.pl/
    Kolejne do testu.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki