Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2016

RĘCE I CYCKI OPADAJĄ

Nie wiem co się dzieje, ale jest źle. Jest bardzo źle . Nie wiem, czy to wina moja, Wasza, czy po prostu otaczającego nas świata. Staram się jak mogę, ale mi nie wychodzi. Prowadzenie bloga mi nie wychodzi . Naprawdę się staram, poświęcam na pisanie sporo czasu, ale na nic się to zdaje. Przyrost polubień fanpejdża bloga systematycznie spada . Z miesiąca na miesiąc przybywa Was coraz mniej, co budzi we mnie spory niepokój oraz smutek. Liczba wyświetleń bloga też ostatnio spadła, choć na szczęście nie jakoś drastycznie. Nie będę tu nikogo owijał w bawełnę – dla każdego, kto pisze w sieci liczą się przede wszystkim statystyki . Dla jednego mniej, dla drugiego bardziej, ale się kuźwa liczą! Już nie wspomnę o zarobkowym blogowaniu, bo to zupełnie inna para kaloszy. Pitolenie, że ktoś pisze dla siebie, prowadzi bloga nie pod publikę, to zwykłe bajeczki , które można włożyć między Śpiąc ą Kr ólewnę, a K opciuszka. Bo prawda jest taka, że to te pierdolone „słupeczki” decydują o poziomie

WRCLW SCHÖPS

Ach, cóż to jest za piwo! Co za przedziwny wynalazek zgotował nam niedawno Browar Stu Mostów. Nazwa jest tak trudna, że nawet nie ma sensu próbować jej wymówić - WRCLW   Schöps. Nie chcecie chyba mieć języka w złamanego w trzech miejscach? Jest to pradawny wrocławski styl piwa, warzony co najmniej od połowy XVI stulecia! Przez niemal dwa wieki było to mocno cenione piwo również poza granicami Śląska. W tamtych czasach uznawane było za jedno z czołowych piw ówczesnej Europy. Taka sytuacja. Piwo przedziwne. Przepiwo! Jak czytamy na stronie browaru: „Zapomniana receptura powraca, dzięki zaangażowaniu historyków, piwowarów i browarników z całego świata. Jest to projekt odtworzenia piwa które zniknęło z dolnośląskich karczm na ponad 2 stulecia”. Ponad 80% zasypu stanowią tu słody pszeniczne. Ciecz została nachmielona starą polska odmianą chmielu Lomik, będącą bezpośrednią spuścizną po chmielu Nowotomyskim. Goryczka jednak - jak i same akcenty chmielowe - mają być tutaj niemal dos

DRY COOLA

W Polsce powstaje coraz więcej browarów. Obecnie jest ich tyle, że jeszcze kilka lat temu „fizjologom się nawet nie śniło”, że może ich być tak dużo ;) Jednym z nich jest na przykład Browars z Limanowej, który powstał zaledwie kilka miesięcy temu. Inicjatorem oraz piwowarem tego przedsięwzięcia jest Mariusz Marek (nie pytajcie mnie, które jest imieniem). Tak się składa, że będąc niedawno w Krakowie wpadło mi w łapska piwko z Browarsu, choć chyba bardziej pasuje tu określenie: przytuliłem z wielką ochotą. Może i bym go nie kupił, gdyby nie ekstra promocja w jednym ze sklepów. Z natury jestem łowcą okazji, no to żem się skusił. Piwo to zwie się Dry Coola i jest to American Dry Stout . Gry słowne w nazwie to ewidentnie coś, co mnie rajcuje, więc propsa mają już na wstępie. Druga rzecz to świetna obrazkowa/komiksowa etykieta, z tytułowym i przezabawnym draculą. Śliski, najwyższej jakości papier, dopracowane szczegóły oraz estetyczne wykonanie – widać, że nie śmierdzi to amatorszczyzn

WOJAŻE PO SZCZYRZYCU I KRAKOWIE Z PIWEM W TLE

O Bractwie Piwnym pisałem wiele razy, ale o wycieczkach z Bractwem chyba jeszcze nie. Czas to zmienić. Ludzie z Bractwa to wielcy sympatycy piwnego rzemiosła . Zrobimy wiele, by napić się dobrego piwa, pojechać na piwny festiwal, czy odwiedzić browar. Skrzykujemy wówczas ekipę, robimy zrzutę, wynajmujemy busa i heejaah ! Parafrazując słynną piosenkę, można powiedzieć, że jesteśmy „skazani na busa” ;) Nie o busie jednak miało być, a o wyjeździe. Wycieczce do Browaru Cysterskiego „Gryf” w Szczyrzycu w Beskidzie Wyspowym. Wypad do małopolskiego Szczyrzyca mieliśmy w planach już od dłuższego czasu, ale zawsze coś stało na przeszkodzie. W końcu w połowie listopada udało się wszystko pospinać i oto byliśmy w drodze. Ja plus trzynastu innych ‘piwnych braci’ (w tym dwie kobiety, żeby nie było). Już od samej Częstochowy siąpił nieprzyjemny deszczyk, który nam akurat latał koło…, no wiecie czego. Kierowca jednak miał zapewne trochę odmiennie zdanie na ten temat, choć nie dawał tego

DOCTOR BREW - RIS

Doctorzy Brew jacy są każdy widzi. Chmielą na potęgę, wypuszczając pińcet rodzajów AIPA na minutę. Jakieś single hopy , SMASHe i inne obco brzmiące nazwy. Testują coraz to nowsze i nikomu nieznane odmiany chmielu, sprawiając hop headom orgazm za orgazmem. Tak było kiedyś, bo od jakiegoś czasu Doctorki mają nowe hobby – mocarne i tęgie trunki, które nie biorą jeńców. Popularne RISy i inne barli łajna . Często, gęsto leżakowane w drewnianych beczkach po czym tylko się da (do kompletu brakuje tylko beczki po kiszonej kapuście i po ogórkach małosolnych). Ja już się w tym naprawdę pogubiłem. W pytę tego było w ostatnim roku. Wątpię, czy nawet Docent to jeszcze ogarnia. Drogie te piwa mają jak jasna cholera, ale raz postanowiłem się zabawić. Szarpnąłem się na któregoś tam z rzędu RISa, który uprawiał łomżing … znaczy się leżakował w beczce po brandy . Parametry miał spoko, więc biere – powiedziałem. Portfel stawiał spory opór, ale w końcu go przekonałem ;) Niech wie, kto tu rządzi.

PSZENICZNE KOSMICZNE

Dzisiaj przerwa w craftach , risach-srisach , porterach i innych barli łajnach (nie to, żebym jadł gówno, to takie piwo jest po prostu). Czasem przychodzi taki czas, gdy trzeba się zresetować. Czas, kiedy trzeba dać odpocząć kubkom smakowym, co by nie sfiksowały. Idealnie do tego nadaje się jakiś niezobowiązujący pilsik, czy inny jasny lagerek. Ja niestety obszukałem piwnicę wzdłuż i wszerz, ale nic takiego nie znalazłem. Znalazłem za to coś innego. Znalazłem piwo od Waszczuków! To bracia są, co to sobie browar założyli. Kontraktowy, ale to zawsze coś. Piwa warzą w różnych browarach, sam dokładnie nie wiem gdzie. Mateusz Waszczuk i Karol Waszczuk. Widziałem ich piwo w „ oszołomie” , więc wziąłem. Pszeniczne Kosmiczne się zwie. Zwykły, poczciwy Hefe-weizen bez udziwnień i specjalnych dodatków. Piwo to jednak ma szansę stać się moim ulubionym pszeniczniakiem, bowiem nie tak dawno wygrało naszą (czyli Bractwa Piwnego) XII Degustację Piw , rozpierdalając w drobny mak, aż szesnas

MOJA PIWNICZKA: 4-LETNI ŻYWIEC PORTER

"Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porz ą dnie wyle ż akowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiaj ą si ę na blogu mniej wi ę cej raz na miesi ą c w okresie jesienno-zimowym.   Nadeszła wiekopomna chwila. Lejdis end dżentelmens to już dziś! Niniejszym wpisem otwieram nowy dział na blogu – Moja Piwniczka. Stali czytelnicy zapewne już wiedzą o co kaman , ale dla formalności przypomnę. W dziale tym będ ę zajmował się porządnie wyleżakowanymi piwami , głównie porterami bałtyckimi i RISami, choć nie tylko. Będę je spożywał z największym skupieniem, będę mlaskał na prawo i lewo, wąchał z intensywnością nie mniejszą niż Wasz czworonożny przyjaciel. Wpisy będą pojawiać się głównie w miesiącach jesienno-zimowych, mniej więcej raz na miesiąc :) Przyjąłem sobie, że będą to piwa minimum czteroletnie! Dawno po terminie, którym wbrew pozorom czas zupełnie nie szkodzi . Wręcz odwrotnie - zegarki są ich sprzymierzeńcem! Jednakże cztery wiosenki to tylko p

PO GODZINACH - APPLE WHEAT

Browar Amber jaki jest każdy widzi. Mają w ofercie kilka niezłych piw, choć do typowego craftu im jeszcze daleko. Ja szczególnie wielbię ichniego porterka , pszenicę i koźlaka . Limitowana seria Po Godzinach także na propsie. Może nie jest to jakiś totalny odlot, ale szanuję ten zamysł. Zazwyczaj piwa z tej serii są dopracowane i w miarę ciekawe.  O ile dobrze liczę było ich już w sumie osiem! Mi jak na razie udało się chapnąć ledwie cztery. Marcowe oraz India Pale Lager ominąłem w sumie celowo, uznając je za typowych nudziarzy. Natomiast wyłem po nocach jak wilk z powodu braku możliwości skosztowania Red IPA. Jakimś cudem nigdy nie widziałem go w sklepach. Szkoda. No, ale nic to, bo oto mam przed sobą najnowszy wywar z całej serii – Apple Wheat. Już sama nazwa zdradza nam tyle, że w zasadzie jakiekolwiek wyjaśnienia są tu zbędne. Chyba tylko totalny kretyn nie wie, że chodzi tutaj o lekkie pszeniczne piwo z sokiem jabolowym na pokładzie ;) Tym razem odstawiam szab

POLSKIE BROWARY - Browar Fortuna

Minął niemal rok od mojego ostatniego wpisu z serii Browary Polskie, ale możecie spać spokojnie – nie zarzuciłem tematu . Nadal chcę promować i pisać o polskim piwowarstwie. Zgodnie jednak z moimi wcześniejszymi założeniami, aby móc w sensownym zakresie wyrobić sobie opinię o danym browarze, to siłą rzeczy muszę trochę wypić jego piw. Trzy, czy pięć pozycji nie załatwią tutaj sprawy. Ja przyjąłem sobie liczbę recenzji na poziomie równym 25. Uważam, że to dobra strategia. Browar Fortuna Rok założenia 1889 Właściciel IBG DWA Sp.z o.o. Moce produkcyjne 35 tys. hl/rok Lokalizacja Miłosław Prezes Krzysztof Panek Motto/hasło Warzymy specjalności Logo Krótka lekcja historii Może nie każdy wie, ale przybytek z Miłosławia to zabytkowy browar, który powstał pod koniec XIX wieku, dokładnie w 1889 roku pod nazwą Parowy Browar Eksportowy w Miłosławiu „FORTUNA”. Szybko, bo już d

ŻYWOT BARLEY'A

Kolejny smutny dzień chyli się ku końcowi. Jest szaro, buro, zimno i mokro. Deszcz, plucha i szaruga to znaki szczególne tegorocznej jesieni. Dlatego nie ma co owijać w sreberka - przysłowiowa złota polska jesień dała w tym roku dupy. Olała nas ciepłym moczem franca jedna. Ale to nic. Najważniejsze to się nie załamywać. Zawsze trzeba szukać tych pozytywnych stron. Ja na przykład je znalazłem – dzięki takiej pogodzie sezon na tęgie, rozgrzewające napitki zaczął się w tym roku wyjątkowo wcześnie ;D W zasadzie już od połowy września możesz bez żenady, w pełni legalnie, na tzw. lajcie popijać mocarne i wysoce ekstraktywne trunki, pokazując środkowy palec piwnym purystom. No bo wiecie, latem to tak trochę nie przystoi. Może nie wypada, bo wstyd, bo obciach, może nawet strach… No, chyba że jesteś taki ziom jak ja, który środkowy palec piwnym purystom pokazuje cały rok ;p Jak widzicie na fotce poniżej dziś na tapecie ląduje Żywot Barley’a z Browaru Maryensztadt. Tęgi, mocny i bezkom

STEAM TIME

Ponownie śląski Kraftwerk w akcji. Why not ? Nie za dużo piłem ich wyrobów, ale wiem, że piwa mają raczej dobre i można na nich liczyć. Są płodni jak stado szarańczy w środku sezonu, kreatywni niczym Leonardo da Vinci i sprytni jak stary doświadczony lis. Tym razem na tapecie ląduje Steam Time. Pod tą tajemniczą nazwą kryje się AIPA, ale nie taka zwyczajna ajpa . Takich to jest u nas na pęczki, na wiadra. Wiadrami mógłbyś je nosić, a i tak wszystkich nie uniesiesz. Mój dzisiejszy gość to chmielona po amerykańsku IPA z herbatą Earl Grey na pokładzie. Wiecie, pomarańcza bergamotka – takie klimaty. Ale to jeszcze nie wszystko, bo do piwa dorzucono także kwiaty hibiskusa, co to również niekiedy możemy w herbatkach owocowych znaleźć (że też im się chciało latać po łąkach i rwać płatki...). Brzmi to wszystko niezwykle interesująco. Na tyle interesująco, że kończę już to ględzenie i przechodzę do rzeczy, bo chce mi się piwa jak wielbłądowi wody po tygodniu marszu przez Saharę ;p

KOTWICZNE

Z reguły nie lubię poniedziałków, ale ostatni dzień października Anno Domini 2016 był dla mnie pięknym dniem. Kurier przywiózł mi paczkę. W środku piwo i kultowe szkło do piwa (Teku). Wiadomo – dary lasu każdy lubi i z chęcią przygarnie. Nadawcy, czyli Browarowi Spółdzielczemu z Pucka bardzo dziękuję za tą miłą niespodziankę. Agnieszko Dejna i Januszu Golisowicz niech Pan Bóg Wam to w dzieciach wynagrodzi, bo ja nie jestem w stanie ;) Wróćmy jednak do zawartości rzeczonej butelki. Kotwiczne się zwie i jest dziełem współpracy słynnych ‘Doctorków’ i Browaru Spółdzielczego. Nie wiem kto kogo namówił do tej kooperacji, ale cudo wyszło z tego nieliche: alkohol 12%, ekstrakt 30°Blg!!! Mój mały, aż podskoczył z wrażenia. Święty Janie w śmietanie! Toż to prawdziwy potwór jest, nie piwo. Ponoć warzenie trwało aż 72 godziny! Biedny piwowar koczował przy kadzi w namiocie i spał na karimacie przez całe pieprzone trzy dni, a żywił się tylko zupkami chińskimi! Seriously ;p Chwała mu za to,

ZŁOTY DENAR CHMIELOWY

Dawno już nie było na blogu nic z Namysłowa. Oj, bardzo dawno. W ciągu tych ponad trzech lat wiele wody w Wiśle upłynęło, wiele dziewic straciło cnotę i wiele łapówek przyjęli polscy politycy. Ale czas to zmienić. Mam w zanadrzu dwa piwka do obalenia z namysłowskiej warzelni. Na pierwszy ogień idzie budżetowy Złoty Denar Chmielowy. Jak zapewne wiecie Browar Namysłów w żadnym stopniu nie jest mokrym snem prawdziwego hop heada . Nie jest to może poziom koncernowych sikaczy, ale faktem jest, że nowa fala jeszcze do Namysłowa nie zawitała, a ich pseudo witek trzyma poziom co najwyżej Żywca Białego . Jedynym piwem z tego browaru, które pijam w miarę regularnie (tj. od czasu do czasu) jest Namysłów Pils . Piwo absolutnie niczego nie urywające, ale bardzo powtarzalne, rześkie, chmielowe i stosunkowo goryczkowe. Na głowę bije koncernowe ojrolagery. Złotego Denara piłem bodajże dwa razy i też nie był najgorszy. Dlatego właśnie postanowiłem go prześwietlić w blogowym realiach. Zobaczm