Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2019

Dożynki po raz drugi. Czy Bourbon zdziałał cuda?

Po ostatnim niedosycie, który wywołany był stosunkowo słabą formą brażota od Pinty, postanowiłem jak najszybciej zmazać tą niewielką, ale jednak plamę z honoru ojców polskiego piwowarstwa rzemieślniczego. Na warsztat biorę dziś Dożynki BA, czyli słynne Multigrain Wine , które degustowałem na blogu pod koniec marca tego roku. Z tą różnicą, że jest to wersja leżakowana w dębowych beczkach po amerykańskim Bourbonie . I to ponoć ma robić różnicę. Bo jak wieść gminna niesie i prawie wszyscy blogerzy (i nie tylko), Dożynki w wersji podstawowej niczego nie urywały mówiąc delikatnie. Mam zatem nadzieję, że podrasowana wersja zrobi mi z dupy jesień średniowiecza. W tym pozytywnym sensie ma się rozumieć ;) Dożynki BA wyglądają cudnie! Piwo jest co prawda lekko zamglone, ale ten miedziano-rubinowy kolorek naprawdę świetnie się prezentuje (fotka tego nie oddaje). Zwłaszcza pod słońce. Iście krwista barwa :) Piana też niczego sobie, zwłaszcza jak na trunek leżakowany w drewnie. Jes

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża 0,0%

Dziś przygotowałem dla Was kolejną porcję piwnych porównań. Na fali wielkiej popularności piw bezalkoholowych postanowiłem sprawdzić jak bardzo różni się regularna Łomża od wersji bez procentów. Myślę, że marka ta ma swoich fanów, więc to będzie ukłon w ich stronę 😀 Ufff… zwykłej Łomży nie piłem już od wieków. Zresztą nie pamiętam kiedy ostatnio jakąkolwiek piłem. W początkach działalności bloga chlapnąłem kiedyś Łomżę Export i wydaje mi się, że to właśnie z tego piwa wywodzi się obecna Łomża Jasne. Być może nawet wciąż jest to to samo piwo. Łomża 0,0% to z pewnością piwo nowe. Podejrzewam, że bazuje na tym pierwszym piwie, więc grzechem byłoby ich nie porównać ze sobą. Zobaczmy czy i tym razem wersja bezalkoholowa będzie wyraźnie gorsza niż jej regularny odpowiednik. Łomża Jasne Nie ma co, piwko ładnie się prezentuje. Jest idealnie klarowne i intensywnie złociste. Takie z iskrą. Piana średnio obfita, ale wystarczająca. Jest śnieżnobiała, puszysta i dosyć drobn

Mors IPA. Czy warto się skusić?

Sesyjny Mors IPA jest piwem, które pierwszy raz ujrzałem w oszołomie . Obok niego stał jeszcze Mors APA. Wziąłem flaszkę do ręki i poczytałem sobie etykietę. Inne Beczki – okej mówię. Pewnie jakaś niskobudżetowa seria dla marketów. Sam nie wiem czemu, ale temat jakoś olałem. Nie zakupiłem, mimo atrakcyjnej ceny, bodajże pięć ziko bez grosza. Minęło ponad pół roku, a ja tego samego Morsa widzę w moim osiedlowym Lewiatanie. Cena rewelacyjna – 4,29zł!!! Co jest – se myślę? Pewnie data wychodzi. Ale nieeeee! Data ważności jest wporzo . No to biere . Wypiłem w zakamarkach moich czterech kątów i weszło dobrze. Fakt, że był upał jak cholera, to i pić się chciało. Na drugi dzień poszedłem i nabyłem kolejną sztukę, aby podzielić się z Wami opinią. W moim mniemaniu piwko z butów nie wyrywa, ale w tej cenie można brać na kartony. To znaczy obecnie w lewku Mors kosztuje już 6 goldów , ale za piątkę też pewnie gdzieś da się kupić. Oto moje wrażenia z degustacji :) Piwo jest oczywiśc

Potężny Braggot Bourbon Barrel Aged od Pinty

Pinta, Pinta, wszędzie ta Pinta! Otwieram lodówkę, a tam Pinta. Otwieram barek, a tam Pinta. Idę do sklepu – Pinta. Wchodzę na stację benzynową – znowu Pinta. Schodzę do piwnicy – to samo. I jak tu nie zwariować? Nie no, żartuję. Spoko jest. Browar Pinta rules ! :) Dzisiaj na ten przykład biorę się za Oh, Honey…! Nazwa może i dziwnie brzmi, ale koniec końców wszystko się zgadza, bo pod tym szyldem kryje się Braggot . Co ciekawe z dodatkiem miodu wrzosowego. Nie mam bladego pojęcia czym on się wyróżnia, bo nie dane mi było nigdy takowego próbować. Piwa z miodem wrzosowym również sobie nie przypominam. Poza tym Oh, Honey…! było leżakowane w beczkach po Bourbonie Woodford Reserve i powstało w kooperacji z amerykańską miodosytnią rzemieślniczą Ten brażocik to naprawdę solidny skurczybyk. Ponad 13% alko i potężne 27,5 ballinga czyni go prawdziwym zabójcą wśród piw. Pora chwycić diabła za rogi ;)  O dziwo piwo jest klarowne, a jego kolor chyba nikogo nie zdziwi – jest miod

Strong Ale z malinami leżakowany w beczce po Whisky

Dzisiaj otwieram jedno z tych piw, które w kolejce już swoje odstały. Ale od razu zaznaczę, że moje działanie było w pełni świadome. Bo cóż może się stać z tak mocnym napitkiem raptem w kilka miesięcy? Może być tylko lepsze (zazwyczaj). Rage Madness to wymysł Browaru Birbant. Przy okazji sprawdzę formę tego weterana, bo wydaje mi się, że już dosyć dawno nie degustowałem nic od Birbantów. Jak sama nazwa wskazuje jest to piwo specjalnie uwarzone na Beer Geek Madness. Wiadomo – jak BGM, to piwo musi być odjechane. Czy tak jest w rzeczywistości? Tego jeszcze nie wiem, ale pomysł, by do Strong Ale dodać malin, a potem całość leżakować w beczce po Whisky wydaje się mieć swój sens. A czy to wszystko ma ręce i nogi przekonam się już za chwilę. Niech no tylko znajdę ten otwieracz i coś do pstrykania fotek… Z wyglądu Rage Madness nie zaskakuje. Ciecz jest ciemno brunatna, w sumie to nawet błotnista bym rzekł. Pianka bez szału – niska i raczej nietrwała. Pierwszy łyk sprawił mi

DDH DIPA leżakowane w drewnie!

Kochani oto najnowsze piwo z serii Projekt Barrel Aged od Maryensztadtu! W końcu jestem na bieżąco. Dogoniłem peleton :) Pod czarno-żółtą etykietą kryje się Double Dry Hopped New Zealand IPA White Wine BA. Tak, wiem – brzmi groźnie. Język sobie można połamać, ale już wszystko wyjaśniam. Mamy tu modną ostatnio DDH ipkę na nowozelandzkich chmielach, dodatkowo leżakowaną w beczce po białym winie. Tak, to nie pomyłka. Jasne piwo (IPA) starzone w drewnie. Jak widać nasi piwowarzy są nader kreatywni. Zresztą to przecież nie pierwsze tego typu piwo, więc nie ma co, aż tak się jarać. 18º Plato świadczy o tym, że jest to w zasadzie Imperial IPA. No naprawdę bardzo jestem ciekawy jak zagrały akcenty białego wina oraz drewna w tak obficie chmielonym piwie. Koniec pierdół, pora przejść do konkretów.  Otwieram piwo, a tu gushing ! Szok. Nie jakiś ekstremalny, no ale jednak piwo wylata ;) Bardzo dawno mi się to nie przytrafiło. Przy okazji z dna poderwało cały ten osad, który

OKO W OKO - Żywiec Białe vs Żywiec Białe 0,0%

Mam wrażenie, że obecny wysyp piw bezalkoholowych jest jakimś szaleństwem. Mam tu na myśli głównie koncernowy wyścig szczurów, choć nie tylko. Niemal wszystkie browary dwoją się i troją, by tylko wypluć z siebie nowego bezalkusa . Toż to prawie bezprocentowa wojna! Grupa Żywiec zdaje się być tu liderem.   Z racji tego porównam sobie dzisiaj dwa Żywce Białe, które rzekomo mają uchodzić za Witbiera . Jeden klasyczny, obecny z nami już od 2014 roku. Drugi to tegoroczna nowość – w teorii to to samo piwo, tyle że pozbawione procentów. Kompletne 0,0%. Skład jest identyczny, więc podobieństwo powinno być duże. Żywiec Białe był już oceniany na blogu i przyznam, że przez jakiś czas do niego wracałem. Nawet mi smakował. Obecnie jednak już po niego nie sięgam. Sam nie wiem dlaczego. Żywiec Białe Zaczynamy od wersji regularnej. Piwo jest bardzo mętne i nieprzejrzyste. Jego kolor to mieszanka żółtego z pomarańczowym. Piana dosyć wysoka, drobna i puszysta. Niestety szybko zani

SatrAPA. Apka jak się patrzy :)

Browar Inne Beczki stale się rozwija. Zaczynał od warzenia za granicą, później tułał się po Polsce, następnie poszedł w crowdfunding , by w zeszłym roku otworzyć własny browar. W między czasie inwestował też w firmowe multitapy. Browar wciąż szuka nowych kanałów dystrybucji, bez problemu ich piwa znajdziemy w wielu sieciach handlowych i stacjach benzynowych. Duży Ben to jedna z takich sieci, tyle że jest to w zasadzie sieć marketów monopolowych (obecna tylko w zachodniej Polsce). I to właśnie specjalnie dla nich Browar Inne Beczki uwarzył dwa piwa, które nie są dostępne nigdzie indziej. Przy czym nazwy tych piw wybrali fani na fejsbuku. Taka sytuacja. Jednym z nich jest właśnie SatrAPA. Zwykła, klasyczna apka , której formę zamierzam właśnie sprawdzić. Trochę martwi mnie brak pełnego składu na etykiecie, bo przecież szanujący się beergeek chce wiedzieć na przykład jakich chmieli użyto. Jakoś będę musiał z tym żyć niestety. Leję do szkła. To znaczy piwo przelewam, żeby