Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2016

YAM YAM z BROWARU DEER BEAR

Dziś na blogu ląduje piwo, które w czeluściach mojej piwnicy trochę już postało. Od września tam pokutuje z myszami, pająkami wielkości mojej pięści i szczurami wokół. Postanowiłem zatem się nad nim w końcu zlitować. Zanim więc udacie się na sylwestrowe szaleństwa, chlanie do upadłego i takie tam - to przeczytajcie ten tekst, bo piwo jest dość niezwykłe. Yam Yam od Deer Bear to White IPA jest. Białe IPA znaczy się. Białe, bo zawiera w składzie słód pszeniczny. Generalnie styl ten to hybryda, łącząca w sobie cechy belgijskiego Witbiera i hamerykańskiego IPA. Z witka , to tu raczej jest niewiele, bo nie ma kolendry, ani nawet skórek pomarańczy. Ale zostawmy to, bo piwo zadziwia czymś zupełnie innym – płatkami ryżowymi oraz liśćmi bambusa! Zaczynam się teraz zastanawiać, czy to piwo jest dla ludzi, czy może bardziej dla pandy wielkiej, co to łypie na mnie z etykiety. Swoje drogą bardzo pięknej i urodziwej etykiety. Już od samego patrzenia robi mi się dobrze, a co dopiero mówić ja

MIŁOSŁAW KLONOWY MILK STOUT

Browar Fortuna jaki jest każdy widzi. Głosy będą zapewne różne, ale moim zdaniem jest to jeden z najbardziej kreatywnych przybytków, jeśli o chodzi o tzw. segment browarów regionalnych. Oczywiście nie wszystko im zawsze wychodzi, ale przynajmniej coś próbują. Nie tak dawno pisałem nawet o nich artykuł z cyklu „Polskie Browary”, w którym to chwaliłem niektóre wyroby z Miłosławia. Ich najnowszym nabytkiem jest Miłosław Klonowy Milk Stout, który to jest drugim piwem opatrzonym szyldem „Miłosław warzy śmiało”. Śmiałym składnikiem jest tutaj oczywiście syrop klonowy, tak więc sama nazwa w zasadzie mówi nam już wszystko. Nawet nie trzeba czytać składu, by wiedzieć z czym mamy do czynienia. Miłosław Sosnowe APA nawet mi podeszło, a jak będzie z mlecznym stałtem ? Pisząc te słowa właśnie sobie popijam rzeczonego Milk Stouta . Piwo jest bardzo gładkie w smaku, aksamitne i dość słodkie. Ma trochę ciała, chociaż nie powiedziałbym, że jest tu aż 17,3 ballingi. Przeważa w nim mle

KONSTANCIN PORTER

Znacie mnie. Wiecie, że jestem zdrowo pieprznięty na punkcie porterów bałtyckich i ruskich stałtów . Ostatnio stanąłem dosłownie na głowie, aby być w posiadaniu nowości z Browaru Czarnków, tudzież Kamionki. Chodzi o piwo Konstancin Porter. O piwie napiszę za chwilę, bo wpierw muszę wyjaśnić zawiłości związane w producentem (zakładam, że nie każdy kuma tutaj czaczę). Otóż Browar Czarnków powstał w XIX wieku w miejscowości o wiadomej nazwie. W 2011 roku jego właścicielem została spółka „Browar Gontyniec”, która rozpoczęła też budowę własnego browaru w Kamionce. W między czasie firma ta zakupiła podwarszawski Browar Konstancin, w sumie tylko po to, by sprzęt tam zainstalowany wywieźć do Kamionki i tam zamontować w nowo wybudowanym browarze. Jakiś rok lub dwa lata temu firma ta zmieniła nazwę na „Browar Czarnków S.A.” (z siedzibą w Kamionce). Tak to w skrócie wyglądało. Obecnie z tego co mi wiadomo marki piwa Gniewosz oraz Noteckie powstają w Czarnkowie, a piwa Konstancin w Kamionce.

ZAWIERCIE TRIP cz.II - BROWAR NA JURZE

Jak już wiecie 14 grudnia byłem w gościach w Browarze Jana w Zawierciu. Pooglądałem, zdjęć napstrykałem, piwa popiłem. Jednak to nie koniec atrakcji, które czekały na mnie tamtego dnia. Tak się składa, że dzięki uprzejmości pani Anny Bugała udało mi upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Bowiem prosto z Browaru Jana udałem się do Browaru Na Jurze :) Rzutem na taśmę, dosłownie dzień przed wyjazdem dogadałem się mailowo z panią Anną, która od wielu lat pełni tam rolę głównego technologa/piwowara. Zwiedzanie zaczęliśmy od długiej rozmowy przy gorącej herbatce. Nasza pogawędka miała oczywiście miejsce w firmowej „Karczmie u Stacha”, na której skupię się jednak na koniec wpisu, bo na pewno warto temu lokalowi poświęcić kilka zdań.  Na początek krótki łyk historii. Browar Na Jurze to rodzinne przedsiębiorstwo Ewy i Stanisława Piątek, które powstało w 1997 roku na bazie dawnej mleczarni. Browar szczyci się własnym, głębinowym ujęciem wody oraz używaniem do produkcji tylko

YGGDRASIL z BROWARU WASZCZUKOWE

Ale se dziś piwo walnąłem. Przedziwne, cudaczne, fikuśne, pokręcone jak moje włosy na jajach, albo nawet włosy na jajach murzyna (oni mają jeszcze bardziej pokręcone). Jest to piwo z serii „nawet nie próbuj poprawnie wymówić jego nazwy, bo sobie jęzor połamiesz”. Gips murowany. Ja nawet nie próbowałem tego powiedzieć. Zapewne zabrzmiało by to, jak bełkot urżniętego w trupa obszczymurka albo jeszcze gorzej. Yggdrasil wg Browaru Waszczukowe to Malt Øl – takie wiejskie, norweskie piwo, poniekąd trochę spokrewnione z fińskim Sahti , co to Pinta ma w swojej ofercie. A dlaczego jest takie wyjątkowe? Co najmniej z kilku powodów. Poza groźnym wikingiem na etykiecie, który wygląda jakby za chwilę miał komuś spuścić łomot, piwo to zawiera w składzie jagody jałowca oraz ziele krwawnika. Nie pytajcie mnie co to jest ten krwawnik, zapytajcie wujka gugla , bo ja nie wiem. Prócz tego piwo było filtrowane przez te same gałązki jałowca, z których pochodziły jagody wrzucone do kadzi (ta sama met

MOJA PIWNICZKA: 4,5-LETNI PORTER WARMIŃSKI

"Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porz ą dnie wyle ż akowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiaj ą si ę na blogu mniej wi ę cej raz na miesi ą c w okresie jesienno-zimowym.   Witam Was w Mojej Piwniczce – prawdopodobnie jedynym w Polsce regularnie ukazującym się cyklu, poświęconym długo leżakowanym piwom. Są to piwa minimum czteroletnie, a wpisy z tej serii ukazują się mniej więcej raz w miesiącu w okresach jesienno-zimowych. To tak gwoli przypomnienia. Teraz czas na konkrety. Po Żywieckim Porterze przyszedł czas na niemal równie znanego i jeszcze bardziej poważanego polskiego portera bałtyckiego. Porter Warmiński jest bardzo popularnym i względnie dostępnym piwem. Przez smakoszy jest uważany za jeden z lepszych przedstawicieli tego stylu. Od wielu lat święci triumfy na polskich, a także zagranicznych konkursach piwnych (złoto oraz brąz na European Beer Star). Mój egzemplarz pochodzi z 2012 roku i jest jeszcze odziany w stare szaty, a nawet

LILITH z BROWARU GOLEM

Dzisiaj przytargałem na kwadrat choinkę. Sztuczną z marketu. Imitacja jodły kaukaskiej – ładne drzewko. Zjeździłem całą Częstochowę, by kupić to cudo. Wszystkie OBI, Castoramy i Praktikery. Nawet w Żabce byłem, ale choinek nie mieli. Tak mi pani powiedziała. Montaż trzech elementów i stojaka zajął mi dwie minuty, natomiast rozginanie oraz równomiernie układanie wszystkich gałązek (jest ich multum) dobre ponad pół godziny! Reszta już należy do mojej żony. Ja się do bombek i światełek nie wpierdzielam. Naprawdę się przy tym narobiłem, zmachałem się. W związku z czym zachciało mi się piwa. Wierzcie mi, nie planowałem dzisiaj moczyć gęby, no ale przecież nową choinkę koniecznie trzeba było oblać! Wszystko co nowe trzeba oblewać, aby długo nam służyło. Choinkę na przykład oblewa się, by nie zwiędła po trzech dniach, by chociaż do Trzech Króli wytrzymała. Chyba dobrze zrobiłem, co nie? ;p Świąteczne drzewko postanowiłem oblać ruskim stałtem z Browaru Golem. Do tej pory piłem od n

WHEATODON z FABRYKI PIWA

Dzisiaj postanowiłem na ruszt wrzucić mastodonta…, wróć – Wheatodon Piotrek, Wheatodon. To taki pszeniczny mastodont, przynajmniej według Fabryki Piwa. Mamy tu do czynienia z Imperial American Wheat . W sumie czemu by nie? Kto bogatemu zabroni? Przecież na rynku mamy już różne dziwne dziwactwa typu imperialne grodziskie, imperialnego pilsa, imperialną pszenicę, imperialne Gose , więc czemu by   miało zabraknąć imperialnej amerykańskiej pszenicy? Kto komu zabroni z typowo lekkiego piwa zrobić solidną „dziewiętnastkę” z 100 IBU na pokładzie? No nikt. W tym kraju wszystko jest dozwolone. Demokracja Panie, demokracja. Rządy ludu, strajki i inne manifestacje. Ostatnio gdzieś czytałem, że Radom żąda dostępu do morza! ;p Przelewam ci ja tego pszenicznego mastodonta do szkła. Pieni się to cholerstwa jak na pszenicę przystało. Pierzynka jest obfita, drobna i zwarta. Opada w żółwim tempie, pięknie przy tym krążkując. Lejsing jest trwały i bardzo cieszy źrenice. Piwko samo w sobie

ZAWIERCIE TRIP cz.I - BROWAR JANA

Pewnego pięknego dnia (a była to środa) wziąłem sobie wolne w pracy , wsiadłem w samochód i pojechałem w długą do Zawiercia odwiedzić Rzemieślniczy Browar Jana . No dobra, bez przesadyzmów, około 40 km to jeszcze nie „długa”. Choć podróż była niedaleka, to jednak wyjątkowo powolna. Tego dnia akurat od samiutkiego ranka sypało śniegiem jak jasna cholera – nawet drogi krajowe były białe! Nasi drogowcy jak zwykle zaspali , w związku z czym musiałem 150 kucyków   w mojej beemwicy trzymać mocno na wodzy ;) Na miejsce dotarłem jednak punktualnie, czyli o równej 10 a.m. Czekał tam na mnie Wiktor Saczuk – kierownik produkcji , czyli mówiąc inaczej główny piwowar. Oczywiście nie wlazłem tam wprost z ulicy jak wieśniak jakiś. Byłem wcześniej umówiony – tu podziękowania należą się Sylwii Madej-Ratajczak . Wiktor to naprawdę spoko gościu, bardzo sympatyczny i szczery młody człowiek. Rozmawiało mi się z nim nadzwyczaj swobodnie, miałem wrażenie, że znamy się kilka lat, a przecież chłopa

BLACK GOLD od KRAFTWERKA

Mój niedzielny poranek – ledwo, ledwo podnoszę się z wyra odrobinę po 9 rano (późno, ale jak się poszło spać o 3.30, no to sorry). Nie, kaca nie mam. W sobotni wieczór o dziwo nie było żadnych melanżów. Praca była, ale to raczej temat na oddzielny wpis. Jak już wstałem, to na szybko ogarniam siebie, a potem Nastkę (niecałe dwa i pół roku ma szkrab jeden). Poranne mleko (nie dla mnie, dla niej), zmiana pieluszki, odświętne ubranko i heyah …. jestem wolny. Lukam na cyferblat – już prawie dziesiąta. Ostatnia chwila, by na szybko napić się piwa, napisać reckę, potem chwilę odsapnąć i coś przekąsić, by ksiądz nie wyczuł alko ;) Piwko odpowiednio schłodzone czeka już na mnie za kanapą (zimą w kącie pokoju panuje idealna temperatura 14-16°C). Aha, zaraz po porannym szczaniu umyłem szkło, by chociaż troszkę obeschło. Ciepła woda, miękka gąbeczka i kropelka Fairy od Bieleninika zdają egzamin. Wychodzę na dwór lub na pole jak kto woli. Piździ jak diabli, pewnie jest koło zera. Przez pół

DOCTOR BREW - BARLEY WINE

Co zrobić, gdy za oknem plucha, zimno, a wiatr piździ niemiłosiernie? Oczywiście spożyć jakieś mocne i esencjonalne piwo ;) Łukasz i Marcin z Doctor Brew są mistrzami w robieniu mocarnych piw. Z pod ich sprytnych rączek wyszło już niejedno urywające pewną część ciała barli łajno , czy RIS. Często, gęsto leżakowane w beczce po-czymś-tam. Są też mistrzami w przeginaniu pały, jeśli chodzi o chmielenie na goryczkę, ale dzisiaj nie o tym. Dzisiaj będzie o jednym z wyżej wymienionych piw, gdzie jednak chmiel i goryczka nie są na pierwszym miejscu. W piwie tym goryczka nie ma za zadanie orać kubków smakowych jak nowy Zetor i wywracać ozor na lewą stronę. Choć oczywiście jakaś niemrawa to też ona nie jest. Rzeczone Barley Wine to 24° Plato i ponad dyszka alko , nigdzie nie leżakowało poza stalowymi tankami w browarze. Jedziem z koksem! Pisząc wstęp jeszcze przed spróbowaniem piwa zastanawiałem się, czy aby mam rację z tą goryczką. Teraz jestem już po kilku haustach, więc mogę

MR. HARD'S ROCKS

Są takie piwa w tym kraju, nad którymi nie można przejść obojętnie. Nie da się i już. Nawet gdybyś bardzo chciał, to nie sposób się im oprzeć. Chodzi mi o piwa ‘ must have’ , których po prostu musisz spróbować. Choć raz w życiu, ale musisz. Choćbyś miał wydać na nie ostatnie pieniądze, sprzedać auto, czy zastawić dom. To równie ważne jak pielgrzymka do Mekki dla każdego muzułmanina. Każdy Abdul choć raz w życiu musi tam być. Tak samo jest z niektórymi piwami, określanymi niekiedy jako legendy polskiego piwowarstwa rzemieślniczego. Jedną z takich legend piwnych jest niewątpliwie Mr Hard’s Rocks z Pracowni Piwa, którego jak dotąd nigdy jeszcze nie piłem. O zgrozo! Jak ja żem się uchował przez tyle lat? To cud, że mnie jeszcze nikt życia za to nie pozbawił. Cud, że nie nałożyli jeszcze na mnie ekskomuniki blogerskiej, albo nie wykastrowali! ;p Ale mam fart… Rzeczone ‘Skały Pana Twardowskiego’ to oczywiście RIS. Wiedzą to już nawet dzieci w przedszkolu. Pierwszaki natomiast wiedz

WIELKI TEST MÓZGOTRZEPÓW

W pewien chłodny listopadowy wieczór, ja i czterech moich ziomali, spotkaliśmy się u mnie na kwadracie celem spożycia alkoholu. Nie jakieś tam zwykłe żłopanie piwska do meczu kopanego, czy innego MMA. Otóż tego wieczoru miał miejsce Wielki Test Mózgotrzepów!!! 9% alko and more … A co? Jak się bawić, to się bawić. Drzwi wyje…, okno wstawić ;p Oficjalnie strong lagery , w żargonie żulerskim mózgotrzepy lub mózgojeby . Są to jasne i bardzo mocne piwa o wyraźnie narzucającym się charakterze słodowym i alkoholowym. Ich jedynym celem jest dostarczenie do organizmu procentów, z czego doskonale zdają sobie sprawę wszyscy stali bywalcy osiedlowych monopolek (pozdro Wiesiek). Walory smakowe są tutaj na ostatnim miejscu. Tak to przynajmniej wygląda w teorii. SPRAWY TECHNICZNE Tym razem ekipa Wielkiego Testu składała się z pięciu osób: ·          Damian – amator Żubra w puszce (w butelce zresztą też). Nigdy nie rusza się z domu bez swojego ulubionego czteropaka. ·       

SHEEP SZIT

Cóż ci Birbanci nawyprawiali?! Cóż oni uczynili? Na co pojechali do tego Londynu w 2015r? I przede wszystkim po co inspirowali się tam pewnym islandzkim piwem? Ja naprawdę już z niejednego Pol mosu wódkę piłem, wiele już w życiu widziałem. Piwo z czosnkiem na przykład widziałem i piwo ze śledziem , i piwo z burakiem , i z chrzanem , i ziemniakami, z pokrzywą, z ogórkiem, z grzybami, z ostrygami , zaloesem . O pieprzu , chili , czy soli nawet nie wspominając. No, ale żeby piwo z gównem zrobić? Yyyyy…..??? Minuta ciszy. No dobra, możecie czytać dalej. Sheep Szit to w rzeczy samej piwo gówniane i bynajmniej nie jest to przymiotnik opisujący jego jakość (pisząc te słowa jeszcze go nie piłem). Jest to FES, a dokładniej Smoked Extra Stout. Wędzenie słodu jednak nie odbyło się, jak to zazwyczaj dymem z jakiegoś drewna, lecz z owczego łajna! (Sanepid – jesteście tam? ;p). Birbanci przez okrągły miesiąc zbierali i suszyli owcze placki (czy może bobki?), kolejny zaś miesiąc wędzili słó

APA z Browaru Amber

IPY-sripy . Znacie je, prawda? Dzisiaj w ramach przerywnika zajmiemy się ich słabszą wersją, czyli równie popularną apą-srapą. Jakiś czas temu nadarzyła mi się okazja do zakupu piwa APA z Ambera w całkiem rozsądnych piniondzach . Nawet nie wiedziałem, że mają takie coś w ofercie. Niby czytam internety, ale widocznie wciąż za mało. Apka od Ambera to jedno z najtańszych tego typu piw na rynku - śmiało może konkurować z Corneliusem APA , czy Miłosł awem Sosno wym . C hoć oczywiście z dostę pn ości ą nie jest już ta k różowo. Rzeczona APA występuje już w nowej i spójnej dla całego portfolio szacie graficznej, którą to kilka miechów temu Browar Amber powołał do życia. Nie powiem, ładnie to wygląda. Zielone, żywe kolory, obowiązkowa szycha chmielu oraz dizajnerska czcionka. Te trzy literki są tak wielkie, że na półce w sklepie wypatrzy je nawet totalny ślepiec. Jeśli więc na co dzień na twarzy nosisz denka od słoików, ale akurat ich zapomniałeś założyć, to nie martw się – nie omini

NAMYSŁÓW CIEMNE TYPU IRLANDZKIEGO

Ktoś tu sobie normalnie jaja robi. Ktoś bez żenady pogrywa publiką. Owija nas wokół palca, robi w bambuko, wkręca wała, wpuszcza w maliny. Tak nie może być. Zgłaszam veto! Dzisiaj na wokandzie ląduje Namysłów Ciemne Typu Irlandzkiego… że co proszę? Że to niby Stout ma być?! W takim razie ja jestem Matka Teresa z Kalkuty ;) Za takimi zagrywkami to trzeba uważać. Co myśli w miarę świadomy spijacz napoju z pianką, gdy czyta taki tekst: „ piwo ciemne typu irlandzkiego”? No, a co ma kuźwa myśleć? Stout i już. Czarny jak smoła, lekki w odbiorze, ale mocno palony, kawowy, gorzki i wytrawny jak stuletnia Whisky . Niestety piwo z Namysłowa nie ma   żadnej z tych cech… OK – można się tłumaczyć, że nigdzie nie jest napisane, że to Stout. Zgadza się, ale dlaczego w takim razie nazwa tego piwa nie kończy się na słowie „ciemne”? Pomijając przynależność tegoż do jakiejkolwiek kategorii, napitek ten jest dość znośny, by nie powiedzieć smaczny. Piwo jest słodkawe, umiarkowanie pełn