Przejdź do głównej zawartości

MOJA PIWNICZKA: 4,5-LETNI PORTER WARMIŃSKI


"Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porządnie wyleżakowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiają się na blogu mniej więcej raz na miesiąc w okresie jesienno-zimowym.
 

Witam Was w Mojej Piwniczce – prawdopodobnie jedynym w Polsce regularnie ukazującym się cyklu, poświęconym długo leżakowanym piwom. Są to piwa minimum czteroletnie, a wpisy z tej serii ukazują się mniej więcej raz w miesiącu w okresach jesienno-zimowych.
To tak gwoli przypomnienia. Teraz czas na konkrety. Po Żywieckim Porterze przyszedł czas na niemal równie znanego i jeszcze bardziej poważanego polskiego portera bałtyckiego. Porter Warmiński jest bardzo popularnym i względnie dostępnym piwem. Przez smakoszy jest uważany za jeden z lepszych przedstawicieli tego stylu. Od wielu lat święci triumfy na polskich, a także zagranicznych konkursach piwnych (złoto oraz brąz na European Beer Star).
Mój egzemplarz pochodzi z 2012 roku i jest jeszcze odziany w stare szaty, a nawet podwójnie stare można rzec. Między tym co widzicie na zdjęciu, a najnowszą wersją, przez pewien czas funkcjonowała jeszcze jedna etykieta.
Dla mnie jest to jeden z najrzadziej pitych porterów, więc znam go bardzo słabo. Głównie dlatego, że jest jednym z najdroższych. Przy zakupie trzeba się liczyć z wydatkiem co najmniej 7 złociszy. To dość sporo, bo równie smacznego porterka możemy nabyć na przykład za 4.5zł :)
Ząb czasu trochę już nadgryzł kontretykietę oraz kapsel, na którym ruda tańczy już jak szalona. Data ważności jest nieczytelna, czy może raczej niekompletna, ale musicie mi uwierzyć na słowo, że był tam rok 2013. Jestem pewny na 110%! Mam bardzo dużą wilgotność w piwnicy, z którą nie radzi sobie niskiej jakości papier. Etykiety niektórych piw z biegiem lat po prostu rozpadają się przy najmniejszym dotknięciu. Wystarczy potrzeć je przez przypadek palcem, a papier się rozpada jak babka z piasku. Taka kurde sytuacja.

Producent
Browar Kormoran
Termin ważności
01.06.2013
Wiek (miesiące)
57
Zawartość alkoholu (%)
9
Ekstrakt (°Blg)
21

Ponad czteroletni Porter Warmiński prezentuje się naprawdę zacnie. Jest totalnie czarny jak RIS jakiś! Wyraźnie beżowa piana jest drobna, zwarta, niebywale puszysta i trwała jak niemieckie samochody, a na szkle zostawia liczne i wzorzyste firany. Naprawdę pięknie się na to patrzy. 


Smak to nektar i ambrozja w jednym. Piwo jest niesamowicie aksamitne, ułożone, gładkie i zaokrąglone jak pupa Kim Kardashian. Umiarkowanie palone słody łączą się tutaj z najwyższej klasy czekoladą deserową, wspieraną przez łagodną, świeżo parzoną kawę. Mniam! Jakież to gęste, jakie bogate, jakie pyszne! :D Drugi plan to popis słodkich pralinek i suszonych owoców spod znaku śliwek, rodzynek, fig oraz czarnych porzeczek. Totalny odlot. W tle dumnie pręży pierś lekka kawowo-czekoladowa goryczka. Pojawiają się także echa lukrecji, karmelu i cukru kandyzowanego. Jest raczej słodko, ale okrutnie przyjemnie. Super się to pije.
Aromat bucha ze szkła niczym para z lokomotywy parowej. Tu jest równie pięknie, a może nawet piękniej! Ludzie przecież to pachnie jak rasowy ruski stałt (przynajmniej jeśli chodzi i estry owocowe). Suszonych owoców jest tu w pytę, od cholery i ciut jeszcze. Wszędzie walają się suszone śliwki, wiśnie, porzeczki i rodzynki. Dalej mamy masę czekolady, przeważnie mlecznej, choć i tabliczka gorzkiej się znajdzie. Jest też sporo ciemnych palonych słodów oraz kawy. Paloność jednak jest dość lekka i zwiewna, w żadnym razie się nie narzuca. Kawka też jest dobrze posłodzona, może nie totalna lura, ale do typowej „siekiery” jej daleko. Tłem suną cienie cukru trzcinowego, karmelu i łagodnej melasy. Słodko to pachnie, słodko i mega owocowo. W to mi graj! :D

Wyleżakowany Porter Warmiński to typowo deserowe piwo, w którym balans jest wyraźnie przechylony w stronę słodowej słodyczy (niektórym może to przeszkadzać, ale nie mi). Dzięki temu trunek jest bardzo treściwy, poniekąd też gęsty, lepki, a nawet nieco oleisty. Alkohol ułożył się tutaj tak mocno, jak to tylko możliwe. W zasadzie w ogóle go nie czuć. Nie ma mowy o jakimkolwiek drapaniu, pieczeniu, czy choćby grzaniu w przełyku, co na pewno jest ewenementem przy tym woltażu. Piwo jest strasznie estrowe, owocowe, ale też wielowątkowe, gładkie i ułożone jak przysłowiowa przyzwoitka. Jego pijalność jest nad wyraz wysoka – bez przerwy sięgam po szkło. Chyba tylko kajdanki i kaloryfer mogłyby mnie przed tym powstrzymać.
Czas wyraźnie mu posłużył – jest jeszcze lepszy niż świeża wersja. Czas to sprzymierzeniec każdego porteru bałtyckiego (chyba, a przynajmniej mam taką nadzieję).

W przypadku tego porteru data ważności wynosi 9 miesięcy. Określając jego wiek dodałem również czas leżakowania w browarze, który wynosi (jak podaje producent) minimum 5 miesięcy. Gdy browar będzie publicznie informował ile dane piwo dojrzewało sobie in situ, to zawsze będę dodawał ten czas do jego ogólnego wieku. Ma to niebagatelne znaczenie szczególnie w przypadku naprawdę długo leżakowanych piw (np. porteru z Browaru Podgórz).
Przecież piwo jest już piwem (istnieje) od momentu zakończenia procesu fermentacji, a nie dopiero od chwili wlania go do butelki.

OCENA: 9/10

Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły na temat wyleżakowanych piw – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz