Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2019

Komes Imperial IPA. Szacun, ale...

W końcu udało mi się zmotać nowego Komesa. Przyznam, że hajp na niego jest dosyć duży. Blogery rzucają się na to piwo, niczym głodny gepard na kulawą gazelę. No więc ja też nie chcę być gorszy ;) Wszak Komes to całkiem uznana marka, w sumie jak cały Browar Fortuna. Potrafią zrobić dobre piwo za uczciwe piniondze . Mamy tu Imperial aj-pi-ej o ekstrakcie 18º Plato i siedmiu „voltach” mocy. Brzmi rozsądnie, tak samo jak chmiel Azacca, Cascade i nasza polska nowofalowa Oktawia. Oczywiście nie zapomniano tu o chmieleniu na zimno i płatkach owsianych. Nie będę ukrywał, że kilka recenzji tego piwa już do mnie dotarło. Większość ludzi stwierdza, że tak naprawdę nie jest to żadne imperialne IPA, a raczej Vermont IPA, bo jest soczyście mętne, a goryczki ze świecą w nim szukać. Cóż… sprawdźmy to.  Siup do szkła. Komes Imperial IPA faktycznie jest totalnie mętny i błotnisty. Fakt, że mój egzemplarz jest prosto ze sklepu, więc nie zdążył się ani odrobiny sklarować. Kolor piwa to

OKO W OKO - Żywiec Premium vs Żywiec 0,0%

Porównywałem już chyba wszystkie bezalkoholowe wersje Żywca z wyjątkiem jednej – tej podstawowej. Mam tu na myśli rzecz jasna tego zwykłego Żywca (kiedyś opisywanego jako Full Light, dziś jako Premium) i jego wersję bezprocentową. Gwoli wyjaśnienia GŻ już dawno temu miała w swojej ofercie „Żywiec Piwo Niskoalkoholowe” o zawartości 1,1% alko. Testowałem je nawet na blogu o tutaj . Idąc z duchem czasu jednak, jakieś 2-3 lata temu zupełnie wykastrowano je z procentów, wszak hype na 0,0% jest od kilku lat bardzo wyraźny. Czy chociaż raz piwo bezalkoholowe przebije oryginał lub chociaż mu dorówna? Zapewne nie, ale przeczytajcie artykuł do końca. Postaram się nie przynudzać ;> Żywiec Premium Piwo ląduje w szkle. Wygląda ładnie, jest typowo złociste, idealnie klarowne. Biała piana jest średnio wysoka, dosyć rzadka i dziurawa. Szybko znika. Żywca cenię za to, że smakuje on jak takie typowe piwo. Niby nic specjalnego, ale taki właśnie zapamiętałem smak piwa, gdy pier

KWAS KAPPA. To robi wrażenie!

Jednym z najnowszych (jak go kupowałem był najnowszy) kwasów od Pinty jest Kwas Kappa. Tym razem Ziemek i spółka chyba nie mieli za bardzo pomysłu na coś ekstrawaganckiego, bo poszli w całkowitą prostotę. Tak zrodził się American Sour Lager . Wpierw brzeczkę zakwaszono bakteriami kwasu mlekowego, następnie zaszczepiono ją drożdżami dolnej fermentacji. Na koniec nachmielono to na zimno amerykańcami i australijskim Galaxy. Co ciekawe w zasypie znalazł się tylko jeden rodzaj słodu – pilzneński. Dodatków brak. Może być jednowymiarowo, ale nie uprzedzajmy faktów. Wszak jankeskie lupuliny sypnięte od serca potrafią zdziałać cuda. Ojcom polskiego piwowarstwa rzemieślniczego chyba zaczyna powoli brakować liter greckiego alfabetu do nazywania swoich kwachów. Tyle już przecież tego było… No, ale nie mój problem ;) Kwas Kappa ląduje w szkle. Wygląda apetycznie. Złota barwa, delikatnie zamglona. Do tego sowita porcja śnieżnobiałej piany, która sprawia wrażenie drobnej i zwartej. Je

Potencjalny sztos od Doctorów mocno zawiódł

Ja to zawsze muszę iść pod prąd. Chyba mam to już w genach. Gdy piszę te słowa jest koniec sierpnia i ponad trzydziestostopniowy skwar. Zapewne, gdy to czytacie jest już chłodniej, ale postawcie się w mojej sytuacji. Miast gasić pragnienie jakimś kwasem, grodziszem, czy innym cienkuszem, ja wybieram ciemnego mocarza, który rysa banie równie szybko, co dwie małpki czystej wypite na hejnał pod monopolką. Fakt, piwo niespecjalnie nadaje się na taką aurę, ale kto wie, czy się zimy dożyje? ;) A trunek od doktorków zapowiada się niezwykle ciekawie. Owszem, niby jest to zwykły RIS, ale z dodatkiem soku z malin, a jak wiadomo malinki z ciemnym piwem komponują się cholernie dobrze. Poza tym piwo leżakowało w beczce po Bourbonie , a to też zmienia postać rzeczy. Jest to jakaś edycja limitowana. Uwagę przyciąga stylowa czarna etykieta, lak oraz fikuśna butelka z „gęsią szyją”. Elegancja pełną gębą. Piwo u mnie już swoje odstało, w sklepie pewnie też, więc powinno być nad wyraz dobrze ułoż

NOWOŚĆ! Żywiec Belgijskie Ale

W gieżecie znowu coś wymyślili. Nowe piwo, o którym jednak dowiedziałem się stosunkowo późno. Może dlatego, że zbytnio nie śledzę tego segmentu rynku, poza tym w sklepach jeszcze dość rzadko można je spotkać. Oto nowość – Żywiec Belgijskie Ale. Dzieło mistrzów żywieckiej szkoły piwowarskiej. Bla, bla, bla. Mamy tu Belgian Pale Ale ze skórką gorzkiej pomarańczy w składzie i to mnie kuźwa zabolało najbardziej. Znowu poszli na skróty! Owszem, lekkie cytrusy w tym stylu powinny się pojawiać, ale w oryginale mają one wynikać z zastosowania odpowiednich szczepów drożdży oraz gatunków chmieli. Tymczasem w GŻ jak zwykle postanowiono pójść na skróty. „Dajmy skórkę, dobrze będzie. Głupi i tak nie poczuje różnicy.” To jest niestety smutna prawda. Nie mam pojęcia czy ta skórka wychodzi taniej, czy drożej, ale na pewno sypnąć dodatek do kotła jest łatwiej, niż uzyskać pożądany aromat/smak metodami naturalnymi. A zresztą, w dupie to wszystko mam. Cudów przecież nie ma co oczekiwać. Ważne

Co to się działo w tej Częstochowie?

Jeśli śledzicie mojego fejsbuka, to już zapewne wiecie co działo się w miniony weekend pod Jasną Górą. I nie mam tu wcale na myśli pewnej pielgrzymki, która szła z krzyżami i pieśniami religijnymi na ustach przez sam środek festiwalu. No właśnie. 4 Częstochowski Festiwal Piwa Rzemieślniczego i Food Trucków. Miejsce to samo co za pierwszym i drugim razem. III Aleja N.M.P, ścisłe centrum, reprezentatywny deptak przez który przechodzi każdy pielgrzym idący, czy to z Suwałk, czy z Wypizdowic Wielkich. Tuż obok Ratusz i Plac Biegańskiego, gdzie ów festiwal odbywał się rok temu.  BROWARY Może najpierw o samych browarach. Było ich naprawdę sporo jak na Częstochowę. Pośród nich powstawiane były foodtrucki z żarciem. Od burrito, po pizzę, kebsy i burgery. Każdy mógł wszamać to, co lubi najbardziej. Ja jednak nie stołowałem się na festiwalu, więc o jakości nie mogę nic powiedzieć.  Naliczyłem lekko ponad dwadzieścia stoisk z piwem. Naprawdę było w czym wybiera

SHORT TEST: APA z Browaru Maryensztadt

Prolog: Dość dawno nie było szort testu, a dzisiaj akurat nie mam za wiele czasu, więc voilà . Poza tym myślę, że piwo jakieś wymagające nie będzie, zatem oszczędzanie klawiatury jest jak najbardziej zasadne. O co kaman: Jest to APA z serii Maryensztadt Klasycznie. Niska cena, prosta etykieta, brak pełnego składu, do kupienia w sieciach handlowych. Budżetowe piwo. Wdzianko: W szkle widnieje ciemne złoto z domieszką bursztynu. Piana solidna, obfita, dość drobna i zwarta. Opada naprawdę powoli. Kichawa mówi: Fajniuśko to pachnie. Bardzo rześko, cholernie owocowo i świeżo. Są wyraźne tropiki, żywica, kwiaty, różowy grejpfrut i nieco igieł sosnowych. W tle pojawia się niewielka landrynkowa nuta oraz przyjemna, zbożowa słodowość. Zapach co prawda nie powala intensywnością, ale miło się wącha. Jadaczka mówi: Mniam, mniam. Proste, raczej nieskomplikowane piwo o fajnym owocowo-cytrusowym zacięciu. W tle niewielka słodowość, chlebek oraz subtelna żywica podbita kwiatami i sosno