W końcu udało mi się zmotać nowego Komesa. Przyznam,
że hajp na niego jest dosyć duży. Blogery
rzucają się na to piwo, niczym głodny gepard na kulawą gazelę. No więc ja też
nie chcę być gorszy ;) Wszak Komes to całkiem uznana marka, w sumie jak cały
Browar Fortuna. Potrafią zrobić dobre piwo za uczciwe piniondze.
Mamy tu Imperial
aj-pi-ej o ekstrakcie 18º Plato i siedmiu „voltach” mocy. Brzmi rozsądnie,
tak samo jak chmiel Azacca, Cascade i nasza polska nowofalowa Oktawia. Oczywiście
nie zapomniano tu o chmieleniu na zimno i płatkach owsianych.
Nie będę ukrywał, że kilka recenzji tego piwa już do
mnie dotarło. Większość ludzi stwierdza, że tak naprawdę nie jest to żadne
imperialne IPA, a raczej Vermont IPA,
bo jest soczyście mętne, a goryczki ze świecą w nim szukać. Cóż… sprawdźmy to.
Siup do szkła. Komes Imperial IPA faktycznie jest
totalnie mętny i błotnisty. Fakt, że mój egzemplarz jest prosto ze sklepu, więc
nie zdążył się ani odrobiny sklarować. Kolor piwa to taka przybrudzona
pomarańcza. Coś jak pomarańczowy milkshake.
Piana jest dosyć dziarska, w miarę drobna i puszysta, ale niezbyt długo cieszy
oczy.
Siup do mordki. Słodko, soczyście i bardzo owocowo.
No Vermont jak się patrzy. Sporo tu
białych i żółtych owoców. Jest też wyraźne mango z dodatkiem liczi oraz papai.
Cytrusy są mniej namacalne, ale gdzieś tam w oddali przyjemnie mruczy różowy
grejpfrut i skórki limonki. Całość jest gładka, puszysta i taka kremowa w
odczuciu. Tło wypełnia chlebowa słodowość, podbita lekkimi ziołami i subtelną
nutą żywicy oraz tradycyjnego chmielu. Jest też i chmielowa goryczka, jednak
nijak się ona ma do imperialnej ipy.
Zdecydowanie za mało jest tu IBU. To się czuje, choć piwo wyszło spoko. Nie
zamula i nie jest nazbyt słodkie od tych owoców. Bardzo smacznie i soczyście.
Tak właśnie to smakuje.
Nos też mówi mi, że to bardzo solidne i wielowątkowe
piwo. Pachnie po prostu super! Owoców tu nie brakuje. Jest papaja, mango,
liczi, brzoskwinia, morela, melon, białe winogrono i dojrzały grejpfrut. Na
drugim talerzu dostajemy solidną porcję słodu, chleba oraz zbóż. Zapach jest
bardzo wyrazisty i niebywale świeży. Hen, hen daleko z głębi możemy wyłuskać
nieśmiałe tony leśnej żywicy i kwiatów. Wśród nich wyraźnie wyczuwam jaśmin – nice! Naprawdę piwo pachnie rześko i
niebywale zachęcająco. Zupełnie zapomniałem o całkiem sporym przecież woltażu,
ale to tylko dlatego, że po prostu żadnego alko tu nie ma. Absolutnie nic.
Jakby to była Session IPA :)
Piwo jest dosyć gładkie, świetnie ułożone, treściwe
i ma całkiem sporą pełnię. Faktycznie czuć ten spory ekstrakt. Nie przeszkadza
to jednak w pijalności, która jest po prostu olbrzymia. Owszem, balans mógłby
być trochę lepszy, bo goryczka wyraźnie szwankuje biorąc pod uwagę styl tego
piwa. Jednakże, gdy nie będziemy czytać etykiety, to mamy przed sobą niezwykle
smaczne, złożone i niebagatelnie owocowe piwo. Ludziska mieli rację – Hazy IPA powinno się to zwać.
OCENA: 8/10
CENA: 6.49ZŁ (Z Innej Beczki)
ALK. 7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 10.03.2021
BROWAR FORTUNA
Komentarze
Prześlij komentarz