Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2018

"P" jak Piwna Rewolucja w wykonaniu Browaru Tenczynek

Boże Ciało w maju? Why not . Ważne, że w pracy wolne :) Z procesji się wróciło, no to można już zatem jakieś piwko wychylić, a przy okazji napisać o nim ze dwa zdania (no dobra, ze sto zdań). Jako, że na blogu trwa „Tydzień z Browarem Tenczynek”, to mój wybór będzie oczywistością. Po trzech piwach z Kolekcji Klasycznej Browaru Tenczynek (w sumie jest ich pięć) sięgam po serię „P” jak Piwna Rewolucja. Są to autorskie wersje nowofalowych stylów wg piwowara Sebastiana Jabłońskiego. Tu również pojawią się trzy napitki, ale w tym wypadku więcej rodzajów piw po prostu browar jeszcze nie wyprodukował. Ponoć czwarte jest na etapie tworzenia. Piwną Rewolucję z Tenczynka zaczynam eksplorować od kraftowej klasyki, czyli stylu IPA (w domyśle American IPA rzecz jasna). Nazwa na etykiecie jest niejako myląca, by nie powiedzieć niefortunna. Można to bowiem odczytać jako PIPA, czyli Polish IPA. Tymczasem jak już wiemy użyto tutaj jankeskich odmian chmielu, no i niemieckiego Magnum dla

Jasny Lager na przykładzie Browaru Tenczynek

Tydzień z Browarem Tenczynek trwa w najlepsze. Po nadzwyczaj smacznym i udanym Pilsie oraz dosyć przeciętnym koźlaku , przyszedł czas na… Lagera. Oczywiście dwa poprzednie to też lagery, ale to piwo po prostu się tak nazywa. Chodzi tu oczywiście o zwykłego, jasnego lagera. Dokładnie takiego samego, co trzepią koncerny w setkach tysięcy hektolitrów miesięcznie/tygodniowo/dziennie (niepotrzebne skreślić). Tylko, że ten mam nadzieję będzie o niebo lepszy. Cóż taki beergeek jak ja może wymagać od takiego zwyczajnego i z pozoru mało ciekawego piwa? W sumie niewiele można od niego wymagać. Ma być pijalne, ma być rześkie, odpowiednio zbalansowane, odpowiednio wysycone, z lekką, ale przyjemną goryczką. Czy ja, aby przypadkiem w tym momencie zupełnie niechcący nie napisałem recenzji tego piwa?  W sumie napisałem. Wszystko powyższe się zgadza. Tenczynek Lager to nader wzorcowe piwo. Bardzo smaczne, przyjemnie rześkie, łagodne w odbiorze. Lekko chlebowa słodowość nad wyraz f

TENCZYNEK BOCK - dość wyjątkowy koźlak

Oj ciężki to będzie tydzień. Ciężki pod względem logistycznym, bo przecież cały czas chodzę do pracy (z wyjątkiem czwartku rzecz jasna) i nie zawsze mam czas na pisanie recenzji i degustację. No, ale czego się nie robi dla bloga prawda? ;) Drugim z kolei piwem z Browaru Tenczynek jest u mnie Bock, czyli tradycyjny koźlak, należący do Klasycznej Kolekcji. O stylu nie ma się co rozpisywać, bo jest to coś, co każdy piwosz zapewne dobrze zna, a przynajmniej powinien znać. Skupmy się zatem na opakowaniu. Etykiety Kolekcji Klasycznej nie są może jakieś rewelacyjne, ale z drugiej też strony nie są przesadnie brzydkie. Mamy tu całkiem sporo przydatnych informacji. Jest pełny skład, wartość IBU, obszerny opis tego co w butelce, info o food pairingu , a nawet imię i nazwisko piwowara. Szanuję. Osobiście koźlaki odbieram bardzo pozytywnie. Swego czasu, a było to jeszcze sporo przed erą piwnej rewolucji, były to piwa, którymi się wprost zachwycałem. Półciemna barwa, od groma melanoid

Tydzień z Browarem Tenczynek czas zacząć!

Jak wspominałem na fanpejdżu „Tydzień z Browarem Tenczynek” był tylko kwestią czasu. Tak się akurat stało, że dzięki uprzejmości nowych właścicieli Tenczynka stałem się szczęśliwym posiadaczem sześciu piw z tejże warzelni (wielkie dzięki). A co lepszego mogłem zrobić z tyloma piwerkami, jeśli nie odkurzyć trochę zaniedbany ostatnio cykl „Tydzień z….”? Od Marka Jakubiaka włości w Tenczynku odkupiła spółka Manufaktura Piwa, Wódki i Wina, która wiadomo jest w pewien sposób powiązana ze słynnym Januszem Palikotem. Tak więc z przymrużeniem oka można powiedzieć, że były poseł kupił browar od posła ;) Za nowych właścicieli zmienił się zarówno sam design etykiet, jak i portfolio, które zostało podzielone na Kolekcję Klasyczną i Piwną Rewolucję. W tej pierwszej serii mamy obecnie pięć pozycji, a w drugiej trzy. W planach jest też seria „sztosów” i to właśnie jej jestem najbardziej ciekaw. No, ale póki co muszę zadowolić się tym, co jest. Tydzień zaczynamy od tradycyjnego Pil

CHILL BEER Vermont Pale Ale od Kormorana

Uwaga! To nie jest żadne piwo z chili, jak myślą niektórzy. Chill , czyli skrót od chillout . Kapujecie? Browar Kormoran nieco namieszał swoim nazewnictwem, ale mam nadzieję, że tylko wybitnie nie kumaci byli w błędzie. Oto nowość prosto od Kormorana. Chill Beer Vermont Pale Ale. W skrócie – Vermont APA. Zapewne nie jest to pierwsze polskie piwo w tym stylu, ale z pewnością jedno z niewielu. Chodzi tu oczywiście o połączenie mętności, soczkowatości i gładkości vermonta z lekkością i sesyjnością apki . Kormoran tym samym chciał zadbać o to, by np. po ciężkim dniu pracy uzupełnić elektrolity zajebiście pachnącym i zajebiście pijalnym piwem (w ilości większej niż jedno). Z takim właśnie zamysłem powstała seria piw o nazwie Chill Beer. Tak, to jest na razie pierwsze piwo z całej serii. Wszystkie mają być w przedziale 10-12,5º Plato. Zaiste zacny to pomyślunek. Ciekawe tylko na ile wystarczy im pasji i zamiłowania, bo jakoś ostatnio z Podróżami Kormorana nie jest za różowo. Kiedy będ

OKO W OKO - Kasztelan Pszeniczne vs Leżajsk Pszeniczne

No to lecimy z kolejną odsłoną porównań „Oko w Oko”. Wpisy z tej serii pojawiają się ostatnio dosyć często, ale nie ukrywam, że klikacie to całkiem nieźle, a i pomysłów też mi nie brakuje. Choć z drugiej strony chciałbym też poznać i Wasze typy – jakie piwa mam ze sobą porównać?? Piszcie! Dziś jak widzicie w ringu stają dwa piwa pszeniczne. Obydwa klarowne, żeby było ciekawiej. Obydwa z koncernów, żeby było jeszcze ciekawiej. Kasztelan Pszeniczne versus Leżajsk Pszeniczne . Piwa oczywiście nie nowe, ale cóż lepiej ze sobą porównywać niż konkurencyjne napitki w tym samym stylu? I to bardzo rzadkim stylu trzeba dodać. Kristall Weizen się to zwie po fachowemu :) Piłem zarówno jedno, jak i drugie piwo. W ilościach więcej niż jedno, ale na pewno nie więcej niż… powiedzmy cztery. Za każdym razem daleko było do zbierania szczęki z podłogi, czy urywania czegokolwiek. Ot, piwa do wypicia i zapomnienia. Które z nich zatem okaże się lepsze w bezpośrednim starciu? BTW, piwo od Carlsbe

SHORT TEST: Rumpelszpunt od PiwoWarowni

Prolog: Rumpelszpunt już jakiś czas jest z nami na runku, a że lubię belgijską klasykę, to czemu miałbym mu odpuścić? Tym bardziej, że nasi rodzimi rzemieślnicy dosyć rzadko zgłębiają tajniki belgijskiej sztuki piwowarskiej, a szkoda. O co kaman: Mocarz z PiwoWarowni to poczciwy, tęgi Quadrupel . Nie ma to jak ‘stara szkoła’ w poczciwym wydaniu :) Wdzianko: Piwo brązowe i wyraźnie mętne. Takie wręcz błotniste. Piany brak (ktoś się nie bał i zaje…). Kichawa mówi: Podczas przelewania buchnęło mi w nozdrza, że mało się nie przewróciłem. Ze szkła natomiast aromat jest już dużo spokojniejszy, choć wciąż piękny. Od groma tu opiekanej słodowości, karmelu, miodu, suszonych śliwek, daktyli i rodzynek. Całkiem sporo nut ciasteczkowych, herbatników, przypieczonej skórki chleba oraz cukru kandyzowanego. W tle bardzo subtelna pieprzność oraz inne przyprawy. Alko delikatnie daje o sobie znać, wywołując skojarzenia z nalewką śliwkową. Genialnie się to wącha. Świetna rzecz :D Jadaczka

KWAŚNY MNISZEK, czyli słodko-kwaśno-gorzkie piwo z Zawiercia

Kwaśny Mniszek z Browaru Na Jurze. Moja historia związana z tym piwem jest następująca. Rzeczony twór pojawił się w sklepach jakoś we wrześniu zeszłego roku. Stoję sobie wówczas i widzę takie coś na półce. Myślę sobie – nie. Nie kupie tego dziadostwa. To na pewno jakiś kwasior z mniszkiem lekarskim, który jest mi oczywiście dobrze znany, ale niekoniecznie w jakichś dobrych konotacjach (pamiętam z dzieciństwa, że ten biały „klej” z mniszka jest wyraźnie gorzkawy). Sama etykieta również mnie nie zachęciła do zakupu. Po prostu nie zwiastowała niczego ciekawego w środku. Niestety to prawda, że zazwyczaj kupuje się oczami. Los jednak chciał, że w styczniu byłem w Zawierciu w Browarze Na Jurze i miałem okazję to piwo sobie zdegustować. Przekonany namową kolegi spróbowałem i… byłem oczarowany! :) Smakowało mi jak diabli. Nie mogło zatem tego piwa zabraknąć na blogu. Wiem, trochę to trwało, ale w końcu jest. Kwaśny Mniszek to przedziwny wynalazek. Tak naprawdę nigdzie nie jest napisan

GRYF POMORSKI, czyli napakowany RIS z miodem na pokładzie

W końcu przyszła pora i na niego. Oto Gryf Pomorski z Browaru Bytów. Trzymałem to piwo na jakąś specjalną okazję, ale już mi się odechciało czekać. Ileż razy otwierając szafkę można patrzeć na to cudo i wycierać ślinę z pyska? W polskim piwnym rzemiośle kartonik nie jest już żadnym novum , ale opakowanie Gryfa Pomorskiego po prostu niszczy system. Kartonik na planie piramidy, czy też ostrosłupa to po prostu mistrzostwo! Arcydzieło godne Leonarda da Vinci! Do tego dochodzą oczywiście jeszcze frontowe złocenia, info o półrocznym leżakowaniu oraz ręcznie ponumerowane egzemplarze, bo to rzecz jasna seria limitowana. W ten oto sposób mamy gotowy przepis na sukces, by ten specjał rozszedł się jak przysłowiowe ciepłe bułeczki lub jak prezerwatywy na Woodstocku. Podjarałem się opakowaniem, ale w środku też jest nie byle co. Mocarz taki, że ho ho! Olbrzymiaste 33º Blg oraz jebuckie 12% alko!!! Nigdzie nie jest napisane jaki to styl piwa, ale generalnie można uznać go chyba za RISa. Jego

OKO W OKO - Książęce IPA vs Żywiec Sesyjne IPA

Szanowni Czytacze! Na kanwie popularności (by nie rzec hajpu ) ostatniego wpisu z serii Oko w Oko, postanowiłem rzucić Wam kolejne mięcho na pożarcie ;) No nie mogłem się po prostu powstrzymać. Nie jestem oczywiście pierwszy, ale takiej okazji nie sposób nie wykonać. Cóż lepiej nadaje się do bezpośredniej konfrontacji niż dwa stosunkowo świeże jeszcze piwa, wypuszczone przez złe i podłe koncerny? Dwie niezbyt chwalone, nowofalowe IPY od dwóch największych graczy na polskim rynku. No przecież takie porównanie samo ciśnie się na usta, czy może raczej na język… Książęce IPA piłem już sporo razy (zarówno z kija, jak i z butelki) i zauważyłem trzy spostrzeżenia. Po primo piwo ma wahania formy (niby normalna rzecz, ale koncernom nie przystoi). Po drugie primo - każde, które piłem było lepsze niż dość wadliwy, testowany na blogu egzemplarz (prawdopodobnie z pierwszej warki). Po trzecie primo – to piwo naprawdę nie jest takie złe. Niby to ma być IPA, ale patrząc na parametry i gor

SHORT TEST: Eclipsed z Browaru Szpunt

Prolog: Dziś tak na szybko, bo czasu ni ma. Z roboty wróciłem, a jest kilka rzeczy do zrobienia. Krowę wydoić, kurom dać żryć, jajka zebrać, świnie na spacer wyprowadzić. Tak że tego, no… Roboty w pytę ;) O co kaman: Eclipsed (nie mylić z Mitsubishi Eclipse) to nielichy zawodnik o parametrach 26ºBlg i 10,5% alko. Jest to Peated Imperial Stout , czyli wiecie – torf, whisky , takie kurna klimaty. Czyli w sumie to, co takie tygryski jak ja lubią najbardziej :D Wdzianko: Ciecz czarna jak smoła, albo jak wnętrze dupy nosorożca. Piana znikoma, rachityczna. Kichawa mówi: Wow ! Poziom torfu jak i najlepszych przedstawicielu stylu. Asfalt, smoła, bakelit, podkłady kolejowe, spalona instalacja elektryczna, sadza, paląca się guma. Wszystko jest na miejscu :) Wszystko wyraziste, mocne i namacalne. Drugi plan to palone słody, gorzka czekolada, lekki dym i łagodna kawusia. W tle wędzona węgierka. W to mi graj! Jadaczka mówi: Mniam, mniam! Torf zrobił robotę – wyraźnie zalatuje mi