Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2015

MAORI KISS

Dziś kontynuuję przygodę z kontraktową Fabryką Piwa. Na tapecie ląduje bowiem kolejna nowość z FP i zarazem kolejny single hop . Kilka dni temu opisywałem Rakau in Krakau , które było pejl ejlem na nowozelandzkim chmielu Rakau. Mój dzisiejszy ziomal natomiast to, tak jakby jego starszy/większy brat, który został już ochrzczony kultowym mianem IPA, jednakże bez przedrostku American . Jest to bowiem New Zealand IPA, gdzie całą robotę wziął na barki chmiel odmiany Waimea. Obydwa piwa mają takie same parametry i najprawdopodobniej również identyczny zasyp, a różnią się tylko odmianą użytego chmielu i zapewne jego ilością, bo Maori Kiss wg etykiety ma wyraźnie więcej goryczki – 60 IBU. No, ale dosyć już ględzenia, bo przecież mam tu piwo do wypicia ;) Zrzucam kapsel (widelcem), przelewam i cykam kilka mniej lub bardziej beznadziejnych fotek. W szkle ląduje wyraźnie mętny, bursztynowy trunek. Wieńczy go przeciętnie urodzajna piana, która ma białą barwę, bardzo drobną struktur

KRAINA WELESA

Końcówka roku obrodziła nam w mocarne i rozgrzewające RISy. Nagle niemal każdy browar zapragnął mieć w swojej ofercie czarnego jak noc, niezwykle treściwego i tęgiego Russian Imperial Stouta . I nieważne, że często, gęsto są to wysoce niedoleżakowane wersje, którym niezmiernie daleko do ideału tego stylu, który sobie wyśnił konsument tuż po tym jak zobaczył na etykiecie magiczne trzy literki: RIS. Wiele zarzutów padło między innymi na grudniową nowość od Peruna, która zowie się Kraina Welesa. Niedoleżakowanie wielu polskich RISów to jedna strona medalu, ale imperialny Stout o ekstrakcie 19% to już duży cios poniżej pasa, który mało kto jest w stanie wybaczyć. Generalnie wg BJCP piwo o takim ekstrakcie może już nosić miano RISa, ale mimo to wielu beer geeków poczuło się urażonym, bo spodziewali się co najmniej 5 ° Plato więcej.  Moim zdaniem i jedni i drudzy mają rację, a prawda leży gdzieś pośrodku. Według wszelakich standardów Kraina Welesa jest RISem. Na etykiecie są widoczne

RAKAU in KRAKAU

Rakau in Krakau to nie kolejne hasło reklamowe promujące w świecie naszą dawną stolicę, lecz nowe piwo z Fabryki Piwa. Ten stosunkowo nowy kontraktowiec zadebiutował czterema piwami na tegorocznym Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa . Od tamtego czasu milczał jak zaklęty, a jedynymi oznakami życia, jakie dawał było majstrowanie przy recepturach już istniejących piw. Aż w końcu po ponad półrocznej przerwie na świat przyszły dwa nowe napitki. Jedno w stylu New Zealand Pale Ale (taki uboższy braciszek APA), drugie New Zealand IPA. Obydwa są piwami typu single hop . Dzisiejszy specjał – jak głosi nazwa – oparty został na odmianie Rakau, drugi natomiast został nachmielony odmianą Waimea. Każdy wie, że single hopy to świetny materiał instruktażowy/szkoleniowy, pokazujący jak tak naprawdę pachnie i smakuje dana odmiana Humulus Lupulus . Zobaczmy zatem, czym charakteryzuje się nowozelandzki Rakau w wykonaniu Fabryki Piwa.  Rakau in Krakau jakoś niespecjalnie chciał się pienić. Sk

BOŻONARODZENIOWE

Czarny jak Stout , ale to nie Stout , mocny jak porter bałtycki, ale to także nie on. To Piwo Bożonarodzeniowe z Browarów Regionalnych Wąsosz. Nie byłoby jednak tego piwa, gdyby nie częstochowskie Bractwo Piwne i VI Częstochowski Konkurs Piw Domowych . Główną nagrodą tego przedsięwzięcia było uwarzenie komercyjne zwycięskiego piwa w browarze w Wąsoszu właśnie. Piwem tym został trunek z kategorii Świąteczne autorstwa Krzysztofa Czechanowskiego, który dosłownie zmiażdżył konkurencję (poza Świątecznym Jacka Stachowskiego) notą 46 pkt na 50 możliwych!!! Miałem sposobność skosztować go podczas tego konkursu (sędziowanie, et cetera ) i doprawdy wyrywało z butów – dla mnie najlepszy Christmas Ale jaki w życiu piłem, ever ! Z tego właśnie powodu ogromnie byłem ciekaw jakie ono będzie, gdy zostanie uwarzone w „dużym browarze”. Rzeczą normalną jest, że identyczne nie będzie, a pytanie raczej brzmiało: w jakim stopniu będzie się różnić od oryginału? No dobra, to co my tu mamy? Piwo jest bardzo

URSA NO GURU

Dzisiaj napiję się piwa z Ursa Maior. Wiem, że to brzmi dosyć nadzwyczajnie, ale zaraz wszystko wytłumaczę. Bieszczadzka Wytwórnia Piwa ponad półtora roku nie gościła na tym blogu, w zasadzie z bardzo prozaicznego powodu. Po prostu w mojej okolicy pewnego pięknego dnia piwa z tego browaru przestały interesować hurtowników, a być może nieco wcześniej sklepikarzy i w końcu samych konsumentów. Ponoć Ursa Maior wówczas dużo straciła na jakości swoich produktów, chociaż ja myślę, że udział miał w tym także pewien shitstorm na FB. Chodzi o pewną dyskusję klientów z włodarzami browaru, dotyczącą jakości bieszczadzkich trunków. Ech... stare dzieje. Ostatnio chyba niemal wszystkie sklepy (jak jeden mąż) ponownie skierowały wzrok i zainteresowanie w stronę Wielkiej Niedźwiedzicy. Wystarczyło wypuścić na rynek RISa! Na szczęście nie byle jakiego RISa, bo nie dość, że naprawdę tęgiego, to jeszcze na belgijskich drożdżach. Tym samym Ursa Maior dała piwnej gawiedzi pierwszego polskiego Belgian

TENCZYNEK ABORYGEN

Dziś na blogu kolejne (po imperialnym Stoucie i Milk Stoucie ) piwo z Tenczynka, a jest nim Aborygen, czyli rdzenny mieszkaniec danego regionu, w tym wypadku Australii, będącej po części  i w potocznej mowie Antypodami. Rzeczone piwo to popularne IPA, tyle że okraszone nutką australijskich chmieli - Galaxy i Topaz. Próżno tu szukać jakiegoś magicznego składnika, czy specjalnej metody warzenia. Po prostu Australian IPA i tyle. Kropka. Gość z Australii pieni się wyśmienicie! Podczas nalewania piana rosła i rosła, nie znając umiaru. Biała pierzynka jest niezwykle drobna, gęsta i zwarta, dzięki temu opada niezmiernie wolno. Lacing również należy do światowej czołówki – obfite zacieki na szkle można podziwiać godzinami! Taką aparycję to ja rozumiem! :) Piwo nosi zgrabne, jasno bursztynowe wdzianko, przy czym jest wyraźnie mętne (nie przelewałem syfu z dna). Pora się napić tego specjału. Już od progu wiadomo, że jest to dość wytrawny trunek i to nawet pomimo bardzo wyrazistej

POLSKIE BROWARY - Grupa Żywiec

Rok założenia 1998 Prezes Guillaume Duverdier Główna lokalizacja Żywiec Właściciel Heineken (Holandia) Logo Tak, dzisiaj przyjrzymy się bliżej poczynaniom drugiego co do wielkości koncernu piwnemu w Polsce – Grupie Żywiec. Trochę historii Spółka ta powstała pod koniec 1998 roku (niektórzy dzisiejsi kraftowcy wtedy jeszcze sikali w pampersy) z połączenia Zakładów Piwowarskich w Żywcu z firmą Brewpole BV , władającą browarami w Elblągu, Leżajsku, Warce, Radomiu oraz Gdańsku. Wówczas do jednej firmy należały już oprócz ww.: Browar Żywiec, Browar w Łańcucie, Browar w Braniewie i Bracki Browar Zamkowy z Cieszyna. W 2004 roku GŻ dokupiła (od grupy Brau Union Polska) Browar Kujawiak w Bydgoszczy i stołeczne Browary Warszawskie Królewskie, które już wówczas nie produkowały piwa. Zresztą taki sam los, tyle że dwa lata później spotkał także przyczółek z Bydgoszczy. Wcześniej GŻ pozbyła się również (na zasadz

TENCZYNEK IMPERIAL STOUT

Ostatnimi czasy jest u nas spory urodzaj na mocarne piwa typu RIS, czy Baltic Porter . Co prawda już parę ładnych miesięcy temu przestałem liczyć polskie RISy, bo zwyczajnie brakło mi już palców (mimo, że mam ich o jeden więcej niż płeć piękna ;p). A pamiętam jak jeszcze nie tak dawno temu jaraliśmy się Dziadkiem Mrozem z Artezana (pierwszym w kraju imperialnym Stoutem ). Odrestaurowany i uruchomiony na nowo Browar Tenczynek, chcąc dotrzymać kroku rodzimym craftowcom , także dorobił się własnego RISa, co odbiło się dość szerokim echem wśród piwnej społeczności. Tenczynek zaczynał przecież tak skromnie (Lager i Marcowe), a jeszcze w pierwszym półroczu działalności podaje ludziom na talerzu imperialnego Stouta ! Mając na uwadze moce produkcyjne tego przybytku i jego szeroką dystrybucję z całą dozą pewności można założyć, że będzie to najbardziej dostępny polski Russian Imperial Stout! :D Piwo pieni się niemiłosiernie obficie. Beżowa czapa jest niezmiernie drobna, zupełnie jak

CHERRY LADY

“ Cheri, cheri lady... going through a motion. ...” No, trzeba przyznać, że piosenka Modern Talking wpada w ucho, choć w rzeczywistości dzisiejsze piwo nie ma z nią nic wspólnego, poza łudząco brzmiącą nazwą. Cherry Lady z Browaru Na Jurze to kolejny Sour Ale w arsenale tego dziarskiego i coraz bardziej nowofalowego przybytku wprost z Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Na chwilę obecną według mnie jest to (obok Kormorana) najbardziej obiecujący browar z segmentu tzw. browarów regionalnych. Co rusz zaskakuje nas jakimś ciekawym i nieźle zapowiadającym się trunkiem. Nie inaczej jest z Cherry Lady. To już trzeci owocowy kwach z Zawiercia! Tym razem postanowiono skorzystać z owoców wiśni nadwiślanki, nie rezygnując rzecz jasna z dobrodziejstwa bakterii kwasu mlekowego (tak, bakterii!).  O dziwo, Wiśniowa Pani jak na kwasa pieni się bardzo obficie. Nader wysoka pierzynka o średnich i dużych pęcherzach dość szybko jednak się dziurawi i opada do półcentymetrowej warstwy. Lacing za

RED ROESELARE ALE

Raz w roku Browar Zamkowy Cieszyn (dawniej Bracki Browar Zamkowy) wypuszcza piwo, na które czeka 99% beer geeków , hop headów i wszelkiej maści fanów piwnego craftu . Tym trunkiem jest oczywiście Grand Champion, czyli najlepsze piwo największego w Polsce konkursu piw domowych, który do niedawna odbywał się w ramach ś.p. Festiwalu Birofilia w Żywcu. Birofilii już co prawda nie ma, ale konkurs się ostał. Dzięki temu 5 grudnia miała miejsce oficjalna premiera Grand Championa 2015. Autorami zwycięskiej receptury, która posłużyła do uwarzenia tego piwa są Piotr Marczyk i Piotr Terka. Rzeczony wywar reprezentuje belgijski kwaśny styl Flanders Red Ale , gdzie za dzikość i kwasek odpowiadają specjalne szczepy drożdży, a w tym przypadku również bakterii kwasu mlekowego. Red Roeselare Ale (nazwa piwa pochodzi właśnie od mieszanki drożdży) dodatkowo zostało naszpikowane kostkami dębowymi i płatkami owsianymi, ale nie ma co dłużej owijać w bawełnę, czas otworzyć ten specjał :) Mój dzi

ANSTADT NA MIODZIE GRYCZANYM

Browar Staropolski jaki jest każdy widzi. Daleko mu do nowej fali, chodź lada chwila ma się to zmienić, bowiem na rynku pojawi się obiecująca seria piw „Piwna Mapa Świata”. Na chwilę obecną jednak prym wiodą tam jasne lagery, tudzież posmarowane większą lub mniejszą ilością miodu. Anstadt to najbardziej prestiżowa (czyt. najdroższa) linia piw browaru ze Zduńskiej Woli i jest to niejako hołd złożony Zenonowi Anstadtowi, który był założycielem tego przybytku. Browar ten posiada tak dużą ilość piw miodowych w swojej ofercie, że aż trudno mi to ogarnąć. Naliczyłem ich co najmniej pięć (tak, pięć!), a może jest ich i więcej! Nie wiem na co, aż tyle, ale w politykę browaru to ja się mieszać nie będę. W każdym bądź razie fajne jest to, że podają ilość użytego miodu, gdzie punktem wyjściowym jest 30gram na litr piwa. Niektóre miodziaki z oferty są „podwójnie miodowe”, czyli mają 60gram/litr, a mój dzisiejszy Anstadt to iście królewska liga – 90gram miodu na litr piwa! Czy, aby przypadkiem

SHAMAN

Kurcze, fajne są te etykiety Kingpina. Nie jestem wielkim zwolennikiem bajkowo-obrazkowych etykiet, ale akurat te nad wyraz mi się podobają. Motyw przewodni świni jest super, do tego ich minki i wygląd niekiedy kładą takich gości jak ja na łopatki. Poza tym kolorystyka też robi swoje i zazwyczaj od razu kojarzy się z tym, co mamy w butelce. Do tego już z daleka widać nazwę browaru, nazwę piwa oraz z nieco bliższej odległości zaaplikowane do trunku mało spotykane składniki, które szybko stały się cechą charakterystyczną dla tej inicjatywy. Czerwony jak burak Shaman to piwo w stylu Red Summer Ale , które dodatkowo zostało okraszone owocami dzikiej róży i kwiatem hibiskusa – stąd konotacje z czerwoną barwą jak sądzę. Jak dotąd dziką różę i hibiskusa kojarzę tylko z herbat owocowych, ciekawe czy wyczuję je w tym piwie? Shaman może nie jest aż tak czerwony jak na etykiecie, jednakże faktycznie kolor piwa to połączenie brązu z subtelną czerwienią. Przy czym całość jest wyraźnie męt