Przejdź do głównej zawartości

POLSKIE BROWARY - Grupa Żywiec




Rok założenia
1998
Prezes
Guillaume Duverdier
Główna lokalizacja
Żywiec
Właściciel
Heineken (Holandia)
Logo



Tak, dzisiaj przyjrzymy się bliżej poczynaniom drugiego co do wielkości koncernu piwnemu w Polsce – Grupie Żywiec.

Trochę historii

Spółka ta powstała pod koniec 1998 roku (niektórzy dzisiejsi kraftowcy wtedy jeszcze sikali w pampersy) z połączenia Zakładów Piwowarskich w Żywcu z firmą Brewpole BV, władającą browarami w Elblągu, Leżajsku, Warce, Radomiu oraz Gdańsku. Wówczas do jednej firmy należały już oprócz ww.: Browar Żywiec, Browar w Łańcucie, Browar w Braniewie i Bracki Browar Zamkowy z Cieszyna. W 2004 roku GŻ dokupiła (od grupy Brau Union Polska) Browar Kujawiak w Bydgoszczy i stołeczne Browary Warszawskie Królewskie, które już wówczas nie produkowały piwa. Zresztą taki sam los, tyle że dwa lata później spotkał także przyczółek z Bydgoszczy. Wcześniej GŻ pozbyła się również (na zasadzie likwidacji, sprzedaży, bądź darowizny) Browaru w Łańcucie, Gdańsku, Braniewie i Radomiu. Ufff... trochę tego było.
Do obecnych czasów zatem produkcja utrzymywana jest w Żywcu, Elblągu, Leżajsku, Warce i Cieszynie, który de facto jakiś czas temu formalnie odłączył się już od Grupy Żywiec. Browar w Cieszynie zyskał ponoć pełną autonomię, nowy zarząd, niezależność finansową oraz wolną rękę, co do swojego portfolio. W dalszym ciągu jednak warzy dla Żywca kilka piw, więc jakieś tam powiązania wciąż istnieją. 


GŻ w 2014 roku posiadała około 27% udziału w rynku, co czyniło ją wiceliderem tuż za Kompanią Piwowarską. Warto tu jednak zaznaczyć, że w czasach „swojej świetności” udziały w rynku tej grupy sięgały aż 35%! Na szczęście te czasy bezpowrotnie (mam taką nadzieję) minęły...

No to jedziemy z koksem...

Ja jako piwny maniak, beer geek i bloger piwny raczej rzadko sięgam po ich piwa, aczkolwiek uważam, że Grupa Żywiec na chwilę obecną ma najciekawszą i najszerszą ofertę spośród ‘wielkiej trójcy’ krajowych koncernów piwowarskich. Aby ułatwić Wam rozeznanie czego warto się napić z gie żetu, zrobiłem małą ściągę piw, które bez obawień mogę Wam polecić. Oczywiście nie są to trunki na jakimś bardzo wysokim poziomie (to przecież nie Artezan, czy Pinta), ale myślę, że nadają się na dobry początek przy wkraczaniu w świat piw ciekawszych, innych niż wyprany ze smaku i aromatu, bezpłciowy jasny lager :)

Zestawienie zacznę od najbardziej znanego polskiego porteru bałtyckiego, który dostępny jest niemal za każdym rogiem, od morza, aż do Tatr i od Bugu, po Odrę. Żywiec Porter to już niemal legenda, po którą musi sięgnąć każdy człek, zaczynający przygodę z piwem rzemieślniczym. Co prawda od jakiegoś czasu nie smakuje już tak dobrze jak kiedyś (zmiana receptury wraz ze zmianą etykiety) i obecnie mamy na rynku wiele lepszych piw w tym stylu, nie mniej jednak wciąż ma u mnie zasłużone miejsce w szeregu. A tak przy okazji – Żywiec Porter warzony jest w Cieszynie!
Jednym z moim ulubionych piw z GŻ jest Żywiec Bock, który jest całkiem niezłym koźlakiem. Pita na blogu pierwsza warka ani trochę mnie nie urzekła, głównie za sprawą nadmiernego alkoholu, jednakże kolejne warki były już dużo lepsze. Obecnie piwo generuje przyjemne karmelowo-tostowe nuty, uzupełnione opiekanym słodem i delikatnymi suszonymi owocami. Naprawdę polecam.
Żywiec APA również zasługuje na uwagę, bowiem jest to pierwsze polskie piwo koncernowe oparte na nowofalowym chmielu. American Pale Ale z Żywca (a w zasadzie z Cieszyna), to przysłowiowy krok milowy w strategii piwnych molochów. Co do wrażeń smakowych, to rzecz jasna piwo to niewiele wystaje ponad przeciętność, ale zawsze to jakaś odskocznia od Żubra, czy Leszka. Poza tym jest to najtańsza polska APA na rynku i przede wszystkim najbardziej dostępna, co czyni ją pozycją obowiązkową w menu każdego piwosza.
Nie znoszę cytrynowych radlerów, jednak piwa dla rowerzystów o innym smaku niż cytrynka czasem się napiję. W ten oto sposób odkryłem Warkę Radler Jabłko. Przyjemny kwasek, naturalny smak, niebywała świeżość i moc orzeźwienia to jej znaki szczególne. Wiem, że nie jest to trunek dla beer geeków, ale przecież nie każdy nim jest.
Najnowszym nabytkiem pod szyldem Żywca jest Żywiec Saison. Tu rzecz się ma podobnie jak z APA. Należy przyklasnąć za pomysł uwarzenia pierwszego koncernowego piwa w belgijskim stylu Saison, nie mniej jednak samo wykonanie pozostawia sporo do życzenia. Do craftowców piwo to nie ma startu, choć z drugiej strony spokojnie daje się wypić, szczególnie jako odskocznia od zwykłych koncernowych szczochów. Jego głównym mankamentem jest zbyt mała rześkość, nadmierne słodowe ciało i niezbyt przyjemny drożdżowy posmak. Mimo, tych wad, koniecznie trzeba go spróbować, zwłaszcza że piłem egzemplarz z pierwszej warki. Być może dopracowali recepturę, podobnie jak przy koźlaku.



Osobną kwestię stanowią warzone w Cieszynie Grand Championy, które do zeszłego roku przynależały do Grupy Żywiec. W tym roku jednak się to zmieniło za sprawą wydzielenia się Browaru Zamkowego Cieszyn ze struktur GŻ. Grand Championy były różne, raz lepsze raz gorsze, ale zawsze stanowiły ciekawą alternatywę do picia, zwłaszcza przed rozwojem piwnej rewolucji. Tych piw co prawda nigdzie już nie kupicie, ale pozwolę sobie przypomnieć te, które miałem okazję konsumować i które mi smakowały, by pamięć o nich nie zanikła.
Moja przygoda z GCH zaczęła się pod koniec 2011 roku, gdy światło dzienne ujrzał Kölsch autorstwa Janka Szały. Piwo jakoś samo w sobie nie porywało, ale napić się tak rzadkiego stylu piwa, to było coś. Rok później był Rauch Bock Andrzeja Millera, który był trunkiem może nie genialnym, ale na pewno wartym uwagi. Wędzony koźlak to jeden z moich ulubionych stylów piwa, w dodatku jak jest dobrze wykonany. Brackie Imperial IPA z 2013 roku Czesława Dziełaka zbierało różne opinie, lecz mi to podwójne IPA smakowało nad wyraz dobrze. Do tej pory miło je wspominam. Ostatnim Grand Championem, który wyszedł spod skrzydeł GŻ był Dubbel Cieszyński ponownie autorstwa pana Czesława (szacun!). Tu również sporo malkontentów narzekało na zbyt wyraźny alkohol, ale wg mnie było to piwo z absolutnej czołówki!
Instytucja Grand Championa niby nie upadła (mimo upadku Festiwalu Birofilia), ale w tym roku zabrakło już swoistej promocji i przede wszystkim funduszy giganta jakim jest GŻ. Dzięki temu pękła cała otoczka z nim związana i piwo przeszło bez większego echa, choć jest bardzo smaczne.

Podsumowując cały ten wpis, GŻ nie posiada w swojej aktualnej ofercie piw genialnych, ale jej oferta na tle pozostałych koncernów z pewnością się wyróżnia. Fakt, że godnych mojego polecenia trunków jest tu raczej niewiele, ale przynajmniej widać, że się starają, że chcą coś zmienić, że coś robią. Raz wychodzi im to lepiej, a raz gorzej, ale czy nasi kochani rzemieślnicy nigdy się nie mylą? Czy każdy ich wypust ociera się o granicę doskonałości? 

 Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły – zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>

Komentarze

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

Okocim IPA z Mango i Pigwą

  Książęce IPA jest z nami od początku 2018 roku. Żywiec IPA dwa miesiące krócej. Okocim IPA natomiast dopiero od kilku dni. Jestem w ciężkim szoku, że to tak długo trwało. Z „wielkiej trójcy” koncernów to właśnie Carlsberg Polska miał i wciąż ma najsłabszą ofertę piwną. Przynajmniej dla beergeeka , tudzież szanującego się piwosza. W zasadzie oprócz niezłej pszenicy i dobrego portera, to wieje nudą jak cholera. Niby mieli kiedyś serię „Piwo Sezonowe”, czy „Kasztelan Specjały”, ale to trwało chwilę i poza koźlakiem i świątecznym nic bym nie polecił. No i mamy 2025 rok i oto w końcu - niemal na białym koniu - pojawia się IPA marki Okocim. Oczywiście z „wkładką” owocową, bo jakże to mieli zrobić uczciwą ipkę opartą tylko na chmielach? Przecież tego nikt by się chwycił ;> W składzie mamy sok z mango, z pigwy oraz z jabłek. Niestety na samym końcu składników znalazły się… aromaty! Jakże by inaczej. W sumie to nawet się nie zdziwiłem tym faktem. Z chmieli do kotła dali polską S...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada...

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymaw...

WIELKI TEST PIW W ZIELONYCH BUTELKACH

Oj, dużo Harnasi musieli wyduldać osiedlowi żule przez czas, który minął od ostatniego Wielkiego Testu w gronie moich najlepszych znajomych. Prawie półtora roku trzeba było czekać na to, jakże fajne wydarzenie, ale jak to zwykle bywa nie zawsze każdemu pasowały terminy. No, ale jak już się spotkaliśmy to i się działo ;) Szesnaście różnych piw, ale o co najmniej jednym wspólnym mianowniku. Ilość bodajże rekordowa spośród naszych testów, ale przecież rynek pod tym względem nie zawodzi. Zielone butelki są wszędzie, bo przecież te piwa są takie chmielowe ;) Do sedna zatem. SPRAWY TECHNICZNE Tak jak było wcześniej, tak i teraz – anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i później średnia arytmetyczna naszych ocen. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki. No i oczywiście wady, które niekiedy też miały miejsce. Przy okazji wyjaśniłem testerom czym jest ”zapach skunksa...

Łomża Jasne (zielona butelka) vs Łomża Jasne (brązowa butelka)

  Na blogu było już porównanie Perły Chmielowej i Namysłowa Pils w brązowych i zielonych butelkach. Pora więc uczynić to samo z piwem Łomża Jasne, które zrobiło się szalenie popularne w ostatnich latach. Mimo różnych flaszek, teoretycznie są to te same piwa, ale jak pokazała praktyka, rzeczywistość może być zgoła odmienna. Nie ma tu jakiejś wielkiej historii z tym związanej. Mniej więcej od pół roku w Żabce można nabyć Łomżunie Jasną w brązowej butelce zwrotnej. Dotychczas jak sądzę, była ona dostępna tylko wokół komina. Taka sytuacja ma miejsce także w przypadku Perły Chmielowej. Z jakiegoś powodu jednak Van Pur postanowił to zmienić. Dzięki czemu w całym naszym kraju cebulactwem płynącym, możesz kupić także brązową butlę. To koniec opowieści „Z mchu i paproci”. Degustację porównawczą czas zacząć. Łomża Jasne (zielona butelka) Złociste i klarowne piwo okryło się średnio obfitą pianą. Dość drobną, puszystą i umiarkowanie trwałą. Łomża z zielonej flaszki smakuje całkiem ...