Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2015

LILI FONTELLI

Browar Piwoteka rozpoczynał swoją działalność jako jeden z bardziej nieogarniętych na rynku (sorry Marek ;p). Zaczynając od słabych i „robionych na kolanie” etykiet, kończąc na bardzo nieregularnie wypuszczanych nowościach i nie do końca przemyślanej koncepcji. Od jakiegoś czasu jednak oblicze tegoż przybytku odmieniło się o 180 ° . Firma postarała się o całkowitą zmianę wizerunku (nowe logo, nowe spójne etykiety, tematyka związana z miastem Łódź), co zaowocowało na przykład większą rozpoznawalnością na rynku, ale przede wszystkim dało nam, beer geekom całą masę ciekawych, oryginalnych, często mocno odważnych trunków. W dodatku nowości pojawiają się już regularnie i możemy być niemal pewni, że każda z nich będzie się czymś wyróżniać. Jednym z ostatnich piw od Piwoteki jest właśnie Lili Fontelli, czyli niemiecki Weizen z dodatkiem kwiatów róży, bratków, chryzantem, nasturcji i nagietka... Piwo z kwiatami? Why not ? Jak na pszeniczniaka przystało piwo pieni się nad wyraz obfi

BOJAN MAORYS

Dzisiaj znowu degustacja w formie „odgrzanego kotleta”, bowiem Bojan Maorys to piwo, które już dość długo puszcza do nas oczko ze sklepowych półek. Nie chcąc, aby się przeterminowało, po prostu się nad nim zlitowałem, choć muszę Wam się przyznać, że po niedawnej recenzji Somero jest strach! Przecież to piwo z Bojanowa! ;p A już tak na poważnie, to w rzeczy samej Bojan Somero, tak jak większość prawie wszystkie piwa z tej warzelni jest słabym napitkiem, po którym już niemal straciłem zaufanie do tego producenta. Szybko jednak skonstatowałem, że ostał mi się jeszcze Maorys, który gdy się pojawił zbierał bardzo dobre recenzje (mimo, że z BeRJotu to ludzie sobie chwalili). Nie pozostaje mi nic innego jak zweryfikować owe zjawisko i raz na zawsze odpowiedzieć na pytanie, czy w Bojanowie potrafią uwarzyć naprawdę ciekawe i smaczne piwo? Aha, Bojan Maorys to piwo w stylu Rye IPA, gdzie za efekt ‘ wow ’ odpowiedzialne są nowozelandzkie chmiele: Kohatu oraz Motueka do spółki z Amerykań

5 [Piątka]

Wiele wody upłynęło w Wiśle i wiele obietnic składał nam rząd od czasu, gdy po raz ostatni piłem kolaboracyjny wypust Szałupiw i Pracowni Piwa. Mam tu na myśli rzecz jasna słynną serię piw ponumerowaną od 1 do 5, bo wydaje mi się, że współpraca – przynajmniej na tej płaszczyźnie - została na razie zakończona. Piwa parzyste warzone są w Modlniczce, czyli na podwórku Pracowni Piwa i są dostępne (a raczej były) tylko w beczkach, natomiast nieparzyste powstawały w Wąsoszu, gdzie kontraktowo słód do kotła wrzuca Janek Szała. 5 (Piątka) to stout ze słodem żytnim w składzie, ale by nie było strasznie nudno przyprawiony trzema rodzajami/odmianami pieprzu: czarnym, czerwonym oraz indonezyjskim. W teorii niby nic nadzwyczajnego, ale z piwami jest tak, że nawet z pozoru nieciekawy i nudny trunek może nas wydrzeć z bamboszy i sfilcować kalesony, aż do kolan! Zatem bez uprzedzeń otwieram niniejszy specjał i mówię jak jest.  Po przelaniu piwo generuje dość znacznych rozmiarów pianę o

BOJAN SOMERO

Do początku astronomicznej jesieni zostało tylko dwa dni – jest to więc ostatni dzwonek, by piwni puryści podopijali wszystkie typowo letnie piwa, które trzymają w swoich szafkach, kredensach, barkach, lodówkach, czy piwnicach. Ja oczywiście nie podpiszę się pod pojęciem piwnego purysty (patrz na szkło z którego piłem to piwo), ale nigdy nie ukrywałem, że mniej więcej w miarę możliwości staram się dostosowywać trunki do pory roku, tudzież aktualnej temperatury. Niestety tak się akurat złożyło, że ostatnio miałem mało wolnego czasu = mało recenzji, toteż taki na przykład Bojan Somero ostał mi się do dzisiaj. A czym właściwie jest Bojan Somero z Browaru Bojanowo? Jak głosi etykieta jest to ichni Summer Ale , czyli bardzo lekkie i sesyjne piwo, doprawione oczywiście amerykańskimi chmielami. Aby uzmysłowić mniej zorientowanym w temacie czytelnikom, gdzie w szeregu piw jasnych opartych na jankeskich lupulinach jest Summer Ale , zapodaję poniższy schemat, gdzie wraz ze strzałkami maleje

SOME LIKE IT HOT

Some Like It Hot z Radugi to nie żadna nowość (choć stare też nie jest), ale jak już kupiłem, to trza tera wypić (taka dola blogera piwnego). Tak jak American Wheat oraz Summer Ale stały się hitami tego lata, tak trawa cytrynowa oraz werbena cytrynowa stały się ulubionymi dodatkami naszych krajowych piwnych rzemieślników. I w rzeczy samej w niniejszym piwie oprócz rzecz jasna chmieli, robotę ma robić tutaj wspomniana trawa cytrynowa. Piłem już kilka piw z tą bądź, co bądź przyprawą, więc jakieś tam odniesienie posiadam i mam nadzieję, że wyczuje tą „trawkę” ;) Poza tym celowo po Be Like Mitch biorę się za kolejną amerykańską pszenicę, by je w pewien sposób ze sobą porównać, bo uważam, że propozycja od AleBrowaru - mówiąc oględnie - szału nie robi. Zatem, szklanki w dłoń i do boju! Rzeczony trunek pieni się nad wyraz dobrze. Obfita, wysoka, biała czapa dość długo utrzymuje się przy życiu, ciesząc me oko niczym złoto sknerusa. Co prawda zbudowana jest ona ze średniej wie

BRACKA JESIEŃ 2015

W ubiegły weekend dość nieoczekiwanie pojawiłem się na chwilę w Cieszynie na Brackiej Jesieni. Z początku miałem nic o tym nie wspominać, jednak po długim namyśle postanowiłem podzielić się z Wami moimi wrażeniami. Od razu powiem, że moja wizyta w Cieszynie nie była jakoś specjalnie zaplanowana, po prostu akurat w tamtym czasie byłem z moją lepszą połową na ‘łykendzie’ w Beskidzie Śląskim. Wystarczyło tylko odrobinę skręcić z wyznaczonej wcześniej trasy i już byliśmy w Cieszynie.  Była to moja pierwsza wizyta na Brackiej Jesieni, toteż nie mam porównania z ubiegłymi latami, ale wrażenie jakie na mnie wywarła ta impreza jest raczej mizerne. Faktem jest, że moja obecność tam była ograniczona tylko do sobotnich 2,5 godzin. W dodatku były to godziny około południowe, które z pewnością nie są godzinami szczytu tego typu eventów. Tak, czy siak koło południa ludzi była garstka, a niektórzy jak np. Wrężel nawet jeszcze nie zdążyli otworzyć stoiska. Akurat specjalnie mi to nie pr

BE LIKE MITCH

Wygląda na to, że lato się chyba skończyło (nie kalendarzowe, ale to odczuwalne), a mi zostało jeszcze klika typowo letnich piw „do obalenia”. Jedno z nich właśnie widzicie na poniższym zdjęciu. Be Like Mitch to propozycja AleBrowaru na letni skwar, który w tym roku faktycznie dał nam się we znaki, chociaż ja raczej należę do osób nie narzekających na upały. Bez wątpienia American Wheat (tuż obok Summer Ale ) to hity tego lata – lekkie, sesyjne, mocno orzeźwiające i pachnące Ameryką trunki, to jedne z niewielu piw, które skutecznie ugaszą nasze pragnienie, a jednocześnie nie ululają nas do snu. AleBrowarowa amerykańska pszenica w zasadzie jest klasyczną interpretacją stylu, a czarną robotę odwalają tutaj: Citra, Amarillo, Simcoe i Cascade, czyli sama śmietanka nowofalowych lupulin. Nazwa piwa oraz postać z etykiety nawiązują oczywiście do Mitcha Buchannona (Davida Hasselhoffa), głównego bohatera (obok ‘Pam’) słynnego serialu Słoneczny Patrol. AleBrowar opisuje go tak: „Zawsze

AFRICAN QUEEN

Rzadko robię zakupy w Tesco, jednak ostatnio zdarzyło mi się tam wdepnąć. Oczywiście nie był bym sobą, gdybym nie luknął na dział w piwami. Z ciekawszych propozycji ujrzałem kilka sztuk od Radugi, Kraftwerku oraz Pinty. Po krótkim researchu przygarnąłem trzy najnowsze wypusty z Radugi, mimo że cena nie była jakaś strasznie rewelacyjna (aczkolwiek myślę, że nie przepłaciłem). Na pierwszy ogień idzie African Queen, które miało premierę całkiem niedawno. Jest to APA doprawiona aframonem madagaskarskim*, który ostatnio robi się u nas coraz popularniejszy. Do tej pory już ze trzy, czy cztery browary rzemieślnicze sięgnęły po tę dość rzadką spotykaną w Polsce przyprawę. *Aframon madagaskarski (aframon rajski) to rodzaj byliny z rodziny imbirowatych, występująca w stanie dzikim w zachodniej Afryce, wnosząca nuty lekko pikantne i pieprzowe.  Afrykańska Królowa ma całkiem nie najgorszą prezencję. Piwo ma jasno bursztynową barwę (na fotce wydaje się ciemniejsze), do tego w miarę obf

KWAS GAMMA

Z wielką dozą prawdopodobieństwa można założyć, że to już ostatni w tym roku dzień, kiedy na dworze słupki rtęci dochodzą do 35 kresek (ponoć wrzesień ma być stosunkowo chłodnym miesiącem, nie mówiąc już o październiku). Oczywiście strasznie nad tym ubolewam, ale w związku z tym nie znajdę już chyba lepszej okazji to opróżnienia najnowszego Soura od Pinty, czyli Kwasu Gamma. Jest to już trzeci po Alfie i Becie kwasior, jednak tym razem mamy przed sobą wersję smakową, a dokładniej mówiąc malinową. Do jego produkcji oprócz bakterii kwasu mlekowego, użyto świeżo wyciśniętego soku z jednej tony malin. Brzmi dosyć obiecująco, a o efekcie takiego zabiegu możecie poczytać poniżej.  Rzeczone piwo po przelaniu mieni się pięknymi czerwonymi refleksami. W zasadzie jest mętne i intensywnie czerwone, tudzież rubinowe. O pianie nie będę nawet wspominał, bo nie dość, że była nie wysoka i gruba, to jeszcze zniknęła w oka mgnieniu. Cóż... Czas na pierwszy łyk, bo pić się chce niemiłosierni