W ubiegły weekend dość nieoczekiwanie pojawiłem się na
chwilę w Cieszynie na Brackiej Jesieni. Z początku miałem nic o tym nie
wspominać, jednak po długim namyśle postanowiłem podzielić się z Wami moimi
wrażeniami.
Od razu powiem, że moja wizyta w Cieszynie nie była jakoś
specjalnie zaplanowana, po prostu akurat w tamtym czasie byłem z moją lepszą
połową na ‘łykendzie’ w Beskidzie Śląskim. Wystarczyło tylko odrobinę skręcić z
wyznaczonej wcześniej trasy i już byliśmy w Cieszynie.
Była to moja pierwsza wizyta na Brackiej Jesieni, toteż nie
mam porównania z ubiegłymi latami, ale wrażenie jakie na mnie wywarła ta
impreza jest raczej mizerne. Faktem jest, że moja obecność tam była ograniczona
tylko do sobotnich 2,5 godzin. W dodatku były to godziny około południowe,
które z pewnością nie są godzinami szczytu tego typu eventów. Tak, czy
siak koło południa ludzi była garstka, a niektórzy jak np. Wrężel nawet jeszcze
nie zdążyli otworzyć stoiska. Akurat specjalnie mi to nie przeszkadzało, bowiem
i tak byłem szoferem, tak więc na Brackiej nie wychyliłem ani kropelki. Aha
przepraszam, kilka łyków wziąłem od żony, której poleciłem Pszeniczne Cieszyńskie, które swoją drogą było całkiem niezłe.
Ogólnie rzecz ujmując w Cieszynie zastałem biedę, piwną
biedę. Swoje stoiska miały tam tylko: Pinta, wspomniany Wrężel, Fabrica Rara,
Reden, Widawa oraz rzecz jasna Browar Zamkowy Cieszyn. Co prawda w namiocie
Krainy Piwa wybór był jak zawsze zacny (lany Birbant, Kingpin, Artezan i
‘mnogo’ zagranicy) , no ale porównując to np. do Wrocławia, czy do świętej
pamięci Birofilii, to po prostu jest słabo. Za to miejsce naprawdę fajne –
dziedziniec browaru na Wzgórzu Zamkowym robił spore wrażenie. Warto tu
nadmienić, że Browar Zamkowy Cieszyn jest jednym z najstarszych w kraju, który
nieprzerwanie warzy piwo od 1846 roku!
Muszę Wam się przyznać, że głównym wabikiem, który
ściągnął mnie tego dnia do Cieszyna była możliwość zwiedzenia tego browaru, z
czego skwapliwie skorzystałem, bo co tu robić, gdy nie można pić, a przejście
całego terenu imprezy zajmuje mniej niż przysłowiowe pierdnięcie?
Browar szczyci się tym, że większość urządzeń pamięta
jeszcze XIX wiek, a przy warzeniu piwa wciąż w użyciu jest korytko Granta,
które w innych browarach jest eksponatem czysto muzealnym. Faktycznie warzelnia
wygląda na wiekową, choć częściowo została ona skomputeryzowana. Nie mniej
jednak jej konstrukcja nie zmieniła się od otwarcia browaru, czyli od 1846
roku. Najbardziej chciałem zobaczyć na własne oczy otwarte kadzie
fermentacyjne, którymi to browar chwali się na lewo i prawo. Niestety z
niewiadomego powodu było to jedyne miejsce, do którego nie wpuszczano gapiów,
więc musiałem spuścić głowę i iść dalej, czyli do zamkowych piwnic.
Tu również
można wpaść w zachwyt, zwłaszcza, gdy ma się świadomość, że jesteś w tunelach
wydrążonych wieki temu w Zamkowym Wzgórzu. W podziemiach ciągnie się prawdziwy
labirynt pomieszczeń z ponad setką tanków leżakowych o różnej pojemności. Mam też info dla wszelakich tropicieli teorii spiskowych, lądowania ludzi na księżycu, itp – piwo Żywiec Saison, podobnie
jak Żywiec APA jest warzone w Cieszynie. Osobiście widziałem opisane tanki, w
których sobie to piwko czekało na transport do Żywca i rozlew. Aha, w Cieszynie
niedługo też będzie linia rozlewnicza (do butelek), bo w tym momencie wszystkie
warzone tam piwa są rozlewane w Żywcu.
Podsumowując, wiem że nie trafiłem z godzinami szczytu,
toteż rozumiem tak małą podaż ludzi w południe, ale kurna stoisk mogłoby być
trochę więcej. Chociaż z drugiej strony chyba miało być kameralnie, bo przecież
nie wszędzie musi być rozmach i przepych jak we Wrocławiu, czy Warszawie
(czytałem u innych, że wieczorem teren imprezy pękał w szwach, więc amatorów
piwa kraftowego i tutaj nie brakowało).
W programie imprezy były wykłady Kopyra, Docenta i głównego piwowara Browaru Zamkowego, a także panele
degustacyjne oraz strefa piwowarów domowych, więc w sumie nie było chyba tak
źle.
Uważam że niepotrzebnie zrobił Pan ten wpis. Jest on nieco krzywdzący i nieobiektywny w stosunku do tej imprezy. Była to w opinii wielu najlepsza edycja BJ w jej krótkiej historii.
OdpowiedzUsuńszczytem jest kończący wpis tekst "W programie imprezy były jakieś wykłady i panele degustacyjne oraz strefa piwowarów domowych, więc w sumie nie było chyba tak źle."
Jak to jakieś - swoje wykłady mieli Docent, Kopyr oraz główny piwowar Browaru Zamkowego. Z pewnością nie były jak to Pan pisze "jakieś wykłądy i panele"
W piątkowe popołudnie i wieczór oraz w sobotni wieczór impreza pękała w szwach. Wiele osób skorzystało ze zwiedzania. Wiele mogło zdegustować ciekawe piwa. Sam odkryłem na BJ Phantoma z Kinpina :)
Reasumując w jednym przyznam rację - mogo być o 2-3 stoiska więcej to fakt, ale całościowo impreza wypadła nag wyraz udanie.
A od kiedy blogi są obiektywne????
OdpowiedzUsuńJa po prostu napisałem co widziałem, co czułem jak tam byłem z zaznaczeniem, że były to godziny okołopołudniowe, a więc stosunkowo wczesne jak na tego typu imprezę.
Poza tym dałem konkluzję, że " nie było chyba tak źle" (mimo, że mi się niezbyt podobało, za wyjątkiem zwiedzania browaru).
Z jednym natomiast muszę z Tobą zgodzić - faktycznie wykłady z pewnością były ciekawe (poprawiłem już tekst na lepiej brzmiący).
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz
Zazdroszczę ludziom którzy mają czas na imprezy tego typu. Niestety sam jako osoba publiczna nie bardzo mógłbym się spokojnie pokazać, a już nie daj Boże jakbym publicznie powiedział że lubię Gniewosza bo zaraz byłbym oskarżony o reklamę i padły by słowa ileż za te kilka słów kasy zgarnąłem, ale poczytać o takich imprezach lubię, a jak trafi się wideo relacja to już szczyt marzeń.
OdpowiedzUsuń