Przejdź do głównej zawartości

BRACKA JESIEŃ 2015


W ubiegły weekend dość nieoczekiwanie pojawiłem się na chwilę w Cieszynie na Brackiej Jesieni. Z początku miałem nic o tym nie wspominać, jednak po długim namyśle postanowiłem podzielić się z Wami moimi wrażeniami.
Od razu powiem, że moja wizyta w Cieszynie nie była jakoś specjalnie zaplanowana, po prostu akurat w tamtym czasie byłem z moją lepszą połową na ‘łykendzie’ w Beskidzie Śląskim. Wystarczyło tylko odrobinę skręcić z wyznaczonej wcześniej trasy i już byliśmy w Cieszynie. 

Była to moja pierwsza wizyta na Brackiej Jesieni, toteż nie mam porównania z ubiegłymi latami, ale wrażenie jakie na mnie wywarła ta impreza jest raczej mizerne. Faktem jest, że moja obecność tam była ograniczona tylko do sobotnich 2,5 godzin. W dodatku były to godziny około południowe, które z pewnością nie są godzinami szczytu tego typu eventów. Tak, czy siak koło południa ludzi była garstka, a niektórzy jak np. Wrężel nawet jeszcze nie zdążyli otworzyć stoiska. Akurat specjalnie mi to nie przeszkadzało, bowiem i tak byłem szoferem, tak więc na Brackiej nie wychyliłem ani kropelki. Aha przepraszam, kilka łyków wziąłem od żony, której poleciłem Pszeniczne Cieszyńskie, które swoją drogą było całkiem niezłe.
Ogólnie rzecz ujmując w Cieszynie zastałem biedę, piwną biedę. Swoje stoiska miały tam tylko: Pinta, wspomniany Wrężel, Fabrica Rara, Reden, Widawa oraz rzecz jasna Browar Zamkowy Cieszyn. Co prawda w namiocie Krainy Piwa wybór był jak zawsze zacny (lany Birbant, Kingpin, Artezan i ‘mnogo’ zagranicy) , no ale porównując to np. do Wrocławia, czy do świętej pamięci Birofilii, to po prostu jest słabo. Za to miejsce naprawdę fajne – dziedziniec browaru na Wzgórzu Zamkowym robił spore wrażenie. Warto tu nadmienić, że Browar Zamkowy Cieszyn jest jednym z najstarszych w kraju, który nieprzerwanie warzy piwo od 1846 roku! 






Muszę Wam się przyznać, że głównym wabikiem, który ściągnął mnie tego dnia do Cieszyna była możliwość zwiedzenia tego browaru, z czego skwapliwie skorzystałem, bo co tu robić, gdy nie można pić, a przejście całego terenu imprezy zajmuje mniej niż przysłowiowe pierdnięcie?
Browar szczyci się tym, że większość urządzeń pamięta jeszcze XIX wiek, a przy warzeniu piwa wciąż w użyciu jest korytko Granta, które w innych browarach jest eksponatem czysto muzealnym. Faktycznie warzelnia wygląda na wiekową, choć częściowo została ona skomputeryzowana. Nie mniej jednak jej konstrukcja nie zmieniła się od otwarcia browaru, czyli od 1846 roku. Najbardziej chciałem zobaczyć na własne oczy otwarte kadzie fermentacyjne, którymi to browar chwali się na lewo i prawo. Niestety z niewiadomego powodu było to jedyne miejsce, do którego nie wpuszczano gapiów, więc musiałem spuścić głowę i iść dalej, czyli do zamkowych piwnic. 
Tu również można wpaść w zachwyt, zwłaszcza, gdy ma się świadomość, że jesteś w tunelach wydrążonych wieki temu w Zamkowym Wzgórzu. W podziemiach ciągnie się prawdziwy labirynt pomieszczeń z ponad setką tanków leżakowych o różnej pojemności. Mam też info dla wszelakich tropicieli teorii spiskowych, lądowania ludzi na księżycu, itp – piwo Żywiec Saison, podobnie jak Żywiec APA jest warzone w Cieszynie. Osobiście widziałem opisane tanki, w których sobie to piwko czekało na transport do Żywca i rozlew. Aha, w Cieszynie niedługo też będzie linia rozlewnicza (do butelek), bo w tym momencie wszystkie warzone tam piwa są rozlewane w Żywcu.


Podsumowując, wiem że nie trafiłem z godzinami szczytu, toteż rozumiem tak małą podaż ludzi w południe, ale kurna stoisk mogłoby być trochę więcej. Chociaż z drugiej strony chyba miało być kameralnie, bo przecież nie wszędzie musi być rozmach i przepych jak we Wrocławiu, czy Warszawie (czytałem u innych, że wieczorem teren imprezy pękał w szwach, więc amatorów piwa kraftowego i tutaj nie brakowało).
W programie imprezy były wykłady Kopyra, Docenta i głównego piwowara Browaru Zamkowego, a także panele degustacyjne oraz strefa piwowarów domowych, więc w sumie nie było chyba tak źle. 

Komentarze

  1. Uważam że niepotrzebnie zrobił Pan ten wpis. Jest on nieco krzywdzący i nieobiektywny w stosunku do tej imprezy. Była to w opinii wielu najlepsza edycja BJ w jej krótkiej historii.
    szczytem jest kończący wpis tekst "W programie imprezy były jakieś wykłady i panele degustacyjne oraz strefa piwowarów domowych, więc w sumie nie było chyba tak źle."
    Jak to jakieś - swoje wykłady mieli Docent, Kopyr oraz główny piwowar Browaru Zamkowego. Z pewnością nie były jak to Pan pisze "jakieś wykłądy i panele"
    W piątkowe popołudnie i wieczór oraz w sobotni wieczór impreza pękała w szwach. Wiele osób skorzystało ze zwiedzania. Wiele mogło zdegustować ciekawe piwa. Sam odkryłem na BJ Phantoma z Kinpina :)
    Reasumując w jednym przyznam rację - mogo być o 2-3 stoiska więcej to fakt, ale całościowo impreza wypadła nag wyraz udanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A od kiedy blogi są obiektywne????
    Ja po prostu napisałem co widziałem, co czułem jak tam byłem z zaznaczeniem, że były to godziny okołopołudniowe, a więc stosunkowo wczesne jak na tego typu imprezę.
    Poza tym dałem konkluzję, że " nie było chyba tak źle" (mimo, że mi się niezbyt podobało, za wyjątkiem zwiedzania browaru).
    Z jednym natomiast muszę z Tobą zgodzić - faktycznie wykłady z pewnością były ciekawe (poprawiłem już tekst na lepiej brzmiący).
    Pozdrawiam i dziękuję za komentarz

    OdpowiedzUsuń
  3. Zazdroszczę ludziom którzy mają czas na imprezy tego typu. Niestety sam jako osoba publiczna nie bardzo mógłbym się spokojnie pokazać, a już nie daj Boże jakbym publicznie powiedział że lubię Gniewosza bo zaraz byłbym oskarżony o reklamę i padły by słowa ileż za te kilka słów kasy zgarnąłem, ale poczytać o takich imprezach lubię, a jak trafi się wideo relacja to już szczyt marzeń.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

SHORT TEST: Dojlidy Classic powraca

  Prolog: Kompania Piwowarska wskrzesiła markę Dojlidy. To fakt, a nie żaden ponury żart. Nie znam dokładnie historii tej marki (Dojlidy to nie było tylko jedno piwo), ale Kompania Piwowarska szybko się jej pozbyła, gdy stała się właścicielem browaru w Białymstoku. O co kaman: Dojlidy Classic, to oczywiście „jasne pełne”. To nie jest identyczne piwo, jak było kiedyś. Jest po prostu „inspirowane oryginalną recepturą” i powraca w odświeżonej formie jako hołd dla wielowiekowego dziedzictwa marki. Znaczy się – gówno z tego będzie. Wdzianko: Ładne, głęboko złociste, nie takie blade, jak typowy koncerniak. Piana średnio ziarnista, nader obfita, umiarkowanie trwała. Kichawa mówi: Dosyć ładny, świeży, głównie chlebowy zapaszek. Do tego dochodzą jakieś ciastka, słód oraz subtelny chmiel w oddali. Całość pachnie rześko i naprawdę solidnie. Jadaczka mówi: Dużo słodu, herbatników, chlebka i zboża. Ciała to tu nie brakuje. W tle biszkopty oraz delikatna chmielowość. Goryczka jakaś tam...

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

WIELKI TEST PIW NIEPASTERYZOWANYCH

Był wieczór. Była zima. Był luty i było zimno, ale nie było śniegu. Na kwadrat wjechało mi kilkoro znajomych z tortem, szampanem i „czymś mocniejszym”. Tak, dwa dni wcześniej miałem urodziny. Nie powiem które, bo i tak zabrakłoby Wam palców do liczenia. Podpowiem tylko, że „trójka” z przodu już jakiś czas temu wskoczyła ;) Przyjąłem gości z wielką uciechą, no ale przecież w gościach nie można siedzieć o suchym pysku. No to tak na rozgrzewkę żeśmy zrobili test – Wielki Test Piw Niepasteryzowanych! A co było dalej, to już pozostanie naszą słodką tajemnicą ;p Planowałem to już od bardzo dawna, ale Bóg mi świadkiem, naprawdę ciężko jest zebrać odpowiednią ekipę. Moja ekipa do Wielkich Testów oczywiście nie jest stała jak możecie zobaczyć po zdjęciach, ale można powiedzieć, że trzon „testerów” pozostaje raczej niezmienny. Cóż ciekawego jest w piwach niepasteryzowanych? W sumie to nic. Wydaje mi się, że boom na tego typu napitki już dawno minął. Obecnie chyba już mało kto daje się ...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

V.I.P. MOCNE Z BIEDRONKI - RÓŻNICE MIĘDZY PUSZKĄ A BUTELKĄ

Ludzie ratunku! „Bieda-piwo” z biedry wkracza na salony! Kto nigdy w życiu nie pił V.I.P.a z Biedronki niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Żadnych chętnych? Tak myślałem.  V.I.P. Mocne to piwo kultowe . Jest bezczelnie tanie, mocne (nieźle dmucha w kaszkiet) i można je kupić w każdym z tysięcy sklepów największej sieci handlowej w tym kraju. Stosunek ceny do procentów jest w V.I.P.ie tak korzystny, że wywołuje spazmy i inne orgazmy wśród głodnej alkoholu klienteli. Zna je każdy, a kto nie zna, ten musi poznać . Mi też kilka razy zdarzyło się mieć z nim kontakt. W czasach liceum człowiek nie miał zbyt wiele hajsu, więc musiał sobie jakoś radzić… Ale nie o tym miało być, nie o tym. Odkąd pamiętam na biedronkowej półce zawsze dumnie stały puszki z V.I.P.em. Jednak ku mojemu zdziwieniu jakiś czas temu obok puszek pojawiły się także butelki! Biorę jedną do łapy i czytam: „Wyprodukowano przez – Zakłady Piwowarskie Głubczyce S.A.”. O żesz w mordę – pomyślałem. Przecież p...

Argus IPA z Lidla

Chyba pierwszy raz w historii moje zdjęcie wrzucone do sieci wywołało jakąś „gównoburzę”, a przynajmniej mikro „gównoburzę”. Chodzi o fotkę Argusa IPA sprzed sześciu tygodni. Na tym Argusie nie ma, ani słowa po polsku. W zamian są węgierskie napisy i adres siedziby Lidla z Węgier. No co sobie wówczas człowiek mógł pomyśleć? Że piwo wyprodukowano nad Dunajem, ale jakimś dziwnym przypadkiem trafiło do Polski. Otóż, okazało się raczej coś odwrotnego, bowiem uwarzono je w Browarze Jędrzejów, należącym do Van Pura. Wydaje mi się, że jest to wersja eksportowa, która miała właśnie trafić na Węgry, ale przez jakąś pomyłkę część partii trafiła do „polskich” Lidlów. Po pewnym czasie, do tego samego Lidla dotarło już właściwe opakowanie z polskimi oznaczeniami. Jednakże różniące się kolorem przewodnim. Ja dzisiaj degustuję ‘wersję węgierską’. Nie wiadomo jaki tu jest ekstrakt, ani właściwie jaki to rodzaj ipki. Na pewno session , a co więcej, to zaraz się okaże.   Piwo jest takie trochę ci...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...