Dzisiaj znowu degustacja w formie „odgrzanego
kotleta”, bowiem Bojan Maorys to piwo, które już dość długo puszcza do nas
oczko ze sklepowych półek. Nie chcąc, aby się przeterminowało, po prostu się
nad nim zlitowałem, choć muszę Wam się przyznać, że po niedawnej recenzji
Somero jest strach! Przecież to piwo z Bojanowa! ;p
A już tak na poważnie, to w rzeczy samej Bojan Somero, tak
jak większość prawie wszystkie piwa z tej warzelni jest słabym napitkiem, po
którym już niemal straciłem zaufanie do tego producenta. Szybko jednak
skonstatowałem, że ostał mi się jeszcze Maorys, który gdy się pojawił zbierał
bardzo dobre recenzje (mimo, że z BeRJotu to ludzie sobie chwalili).
Nie pozostaje mi nic innego jak zweryfikować owe zjawisko i
raz na zawsze odpowiedzieć na pytanie, czy w Bojanowie potrafią uwarzyć
naprawdę ciekawe i smaczne piwo?
Aha, Bojan Maorys to piwo w stylu Rye IPA, gdzie za
efekt ‘wow’ odpowiedzialne są nowozelandzkie chmiele: Kohatu oraz
Motueka do spółki z Amerykańcem o imieniu Mosaic i Niemcem o ksywie Magnum.
Otwieram i przelewam. Buchło mi ‘nową falą’, aż mi się błogo
zrobiło, jednak o tym za chwilę. Trunek generuje średnich rozmiarów pianę,
która ma barwę ecru i średnio ziarniste pęcherzyki. Piana umiarkowanie
długo cieszy gały, jednak w miarę opadania zostawia po sobie liczne potomstwo
na ściankach.
Piwo jest bardzo mętne i to nawet pomimo ostrożnego
nalewania i pozostawienia osadu na dnie butelki. Barwa jest dość ciemna jak na
IPA - brunatna, a pod światło miedziano-burgundowa.
No, ale co z tym zajebistym zapachem, który pojawił się tuż
po zdjęciu kapsla? Jego intensywność może nieco spadła, ale wciąż jest very
good. Moje nozdrza zatyka cały kosz słodkich owoców tropikalnych z
przewagą mango, liczi i granata. Jest także odrobina melona, marakui oraz
różowych winogron. Drugi plan to subtelna, ale bardzo przyjemna kwiatowość oraz
słodowa nuta, oblana z lekka niewielkim karmelem i ulotnymi melanoidynami.
Gdzieś tam w tle natomiast pałęta się subtelny cytrusik, wsparty minimalną dozą
żywicy. Całość bucha w twarz owocami świata, aż nie można oderwać nosa, choć
poboczne niuanse także dają radę. Naprawdę świetna sprawa!
Piwo jest optymalnie wysycone, a smak jest równie
wielowątkowy, co aromat. Tu również impreza zaczyna się od całej gamy owoców -
od różnorodnych tropików, po subtelne cytrusy, kończąc nawet na typowo polskich
czereśniach. Dalej mamy lekką opiekaną słodowość z niewielką domieszką tostów,
skórki od chleba i szczypty karmelu. Mam wrażenie, że czuję tu także odrobinę
rodzynek oraz figi (wiem, bo niedawno jadłem świeże). Na dalszym planie możemy
spotkać nieco przytłumioną żywicę, która skumała się z chmielowo-ziołową
goryczką, tworząc razem całkiem zgraną paczkę. Średnio mocna goryczka może
minimalnie zalega, ale najważniejsze, że nie jest mdła, ani szorstka i
doskonale kontruje słodową bazę.
Smakuje mi ten napitek. Nie jest ani za słodki, ani za
gorzki. Doskonały balans jest zasługą odpowiednio dobranej goryczki, która tuż
obok wysokiej pełni i wspaniałego owocowego aromatu jest niewątpliwą zaletą
Maorysa. Piwo pije się stosunkowo lekko i nie trzeba wróżyć z tarota, czy mamy
wziąć kolejny łyk, czy zwiększyć obroty miejscowej oczyszczalni ścieków.
Całość sprawia wrażenie dobrze przemyślanego, a przede
wszystkim dobrze wykonanego piwa. Może i piłem kilka lepszych w tym stylu, ale
i tak czapki z głów Ladies & Gentelmens. W końcu po żmudnych i
długich poszukiwaniach znalazłem piwo z Bojanowa, do którego z chcę wrócić!
Marek przybij pione! ;p
OCENA: 8/10
CENA: ok. 6.50ZŁ
ALK.5,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 14.10.2015
TERMIN WAŻNOŚCI: 14.10.2015
BROWAR BOJANOWO (BRJ)
Komentarze
Prześlij komentarz