Przejdź do głównej zawartości

CZTERY WCIELENIA PIWA CARLSBERG. CZY TO SIĘ W OGÓLE RÓŻNI?


Zdaje sobie sprawę, że nie jestem mega bystry. Moją bystrość można chyba więc porównać do wody w klozecie. Mimo to jakiś czas temu zauważyłem na rynku piwnym kilka nowych pozycji od Carlsberga. Jak żyję na tym świecie ponad trzydzieści lat, tak zawsze u nas Carlsberg był tylko jeden. Od lat warzony w Polsce na licencji duńskiego potentata, ale kto by się tym przejmował? 


Aż tu nagle, ku mojemu zdziwieniu widzę na półkach sklepowych jakieś nowe Noxy, Goldy i inne badziewia (tak sobie pomyślałem, jak je zobaczyłem). Po jakimś roku zapaliła mi się we łbie żarówka z napisem „zrób degustację porównawczą wszystkich Carlsbergów. Zobacz, które najlepsze i podziel się tym z opinią publiczną”. Jak pomyślałem, tak zrobiłem, tylko że z pewnym poślizgiem czasowym. Niestety w międzyczasie ze sklepów zniknął Carlsberg Nox – rwałem sobie włosy z głowy jak opętany (z jajek zresztą też). Lubiłem to piwo, piłem wielokrotnie. Tymczasem okazało się, że była to edycja limitowana :( No, cóż. Zostały mi zatem do testu tylko cztery piwa.


CARLSBERG GOLD

Zdecydowanie najciemniejszy koleżka z całego kwartetu, mimo to wciąż jest to jasne, pełno złote piwo. Nosi ślady w miarę bujnej, drobno ziarnistej i puszystej piany, która niestety nie cieszy się zbytnią trwałością. Opada szybko zostawiając bardzo subtelny lacing.
W zapachu niestety jest słabiutko. Gold wyraźnie przypomina typowe koncerniaczki, solidne naznaczone podłej maści słodowością. Towarzyszy jej umiarkowana ilość mokrego kartonu i niuansów miodowych. W tle mokre zboże, jakieś szczątkowe estry i słodkie biszkopty. Ani to świeże, ani przyjemne. Lepiej sobie darować i dołożyć kilka dukatów na lepszy napitek.
W smaku jest chyba ciut lepiej, ale wciąż daleki jestem od optymizmu. Tu również dominuje korpolagerowa słodowa nuta o lekko zbożowo-miodowych naleciałościach. W tle pojawia się jakaś namiastka chmielu, ale szybko zostaje przykryta mokrym kartonem. Wysycenie umiarkowane, ale nie pomaga to piwu uzyskać żadnej świeżości. Goryczka jest niska i mdła. Całość dość pełna w smaku, monotonna i zwyczajnie nudna. Wyraźne utlenienie i typowo koncernowe smaczki, to niestety poważne zarzuty. Wnoszę o dożywotnie więzienie lub karę śmierci ;p
OCENA: 4/10
CENA: nieznana
ALK. 5,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 19.02.2017


CARLSBERG EXPORT

Wersja Export powinna być dojebana na maksa. Powinna, ale nie jest. Nic z tych rzeczy.
Jasnozłote piwo generuje troszkę mniejszą pianę niż wersja Gold, ale tak samo krótkotrwałą. Biała kołderka opada szybko i bezpowrotnie, co akurat nie jest zdziwieniem.
Zapach także nie oferuje żadnych fajerwerków, ale chyba jest nieco lepiej niż u kolegi powyżej. W aromacie przeważa lekka i zwiewna słodowość, wyzbyta na szczęście utlenionego charakteru. Słód, subtelna chlebowość, homeopatyczne ilości chmielu oraz trawy – w zasadzie nic więcej tu nie ma. Bardzo wątły to zapaszek, ale przynajmniej bez wad sensu stricto.
W smaku od razu czuć, że to lekkie i wybitnie sesyjne piwo. Ponownie zaznacza się wyraźna dominacja słodowych aspektów z jasnym pieczywem i zbożem na czele. Apatyczna chmielowość majaczy daleko na horyzoncie. Goryczki praktycznie tu nie ma, a całość jest nie tyle słodka, co nijaka. Cholernie wodniste piwo o bardzo niskiej pełni i słabiutkim balansie. Przynajmniej wysycenie jest spoko – drobne i wyraźne. Generalnie jednak szkoda zachodu.
OCENA: 5/10
CENA: 2,49ZŁ (Żabka)
ALK. 4,8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 02.03.2017


CARLSBERG

Czy regularna wersja tego kultowego piwa wyjdzie z tego boju zwycięsko?
Piana oraz barwa są zupełnie identyczne jak u poprzednika, więc oszczędzę Wam czasu i sobie strzępienia klawiatury.
Aromat – stary, wszystkim dobrze znany Carlsberg. Nigdy nie spuszczałem się nad tym piwem i tak jest nadal, ale jak na razie z całej tej trójki zapach wypada najkorzystniej. Jest silny i zdecydowany. Wyraźnie słodowy, ale też chmielowy o silnym trawiastym zabarwieniu. Oczywiście jak zielona butelka, to musi być też charakterystyczny „skunks”. Mi on specjalnie nie przeszkadza, więc sprawa załatwiona. Rześko i świeżo to pachnie, a to już coś.
W smaku także nie zabawiłem się w Kolumba i nie odkryłem Ameryki. Jest wysokie, drobne i lekko szczypiące wysycenie. Do tego dochodzi świeża dawka jasnego słodu, chleba, kwasku i chmielu. Nie ma mowy o żadnym utlenieniu. Piwo jest świeże i nieźle pijalne. Pełnia nie jest zbyt wysoka, ale przecież to ma być lekki w smaku i niezobowiązujący lagerek.
Szału ni ma, ale nie jest też źle. Piwo sprawia miłe wrażenie, jeśli mowa o koncernowych standardach.
OCENA: 6/10
CENA: ok 2,50ZŁ
ALK. 5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 20.03.2017


CARLSBERG NON ALCOHOLIC

To piwo sprawiło mi największą niespodziankę. Co ciekawe raczej w sensie pozytywnym.
Barwa jest blado złota, wręcz słomkowa. Zdecydowanie najjaśniejsza z całej trójki. Piana przeciętnej wielkości, biała, drobna i puszysta. Niestety opada szybko jak u swoich braci.
Zapach to naprawdę szok i niedowierzanie – piwo jest wybitnie estrowe, owocowe! Dominuje z nim czerwone jabłko, brzoskwinia, białe winogrono i renklody (takie białe śliwki). Serio bardzo intensywny i wyraźny to aromat. Chwilami to już nie wiem, czy wącham piwo, czy babciny kompocik. Owocowość jest tak silna, że niemal przykrywa słodowe niuanse. Chmielu co prawda nie czuć, ale w tym wypadku zbytnio mnie to nie martwi.
Smak natomiast jest kolejnym zaskoczeniem. Kolejnym in plus! Po takim zapachu spodziewałem się słodko-owocowej bomby, tymczasem dostałem typowe słodowo-chmielowe piwo, co jedynie sympatycznie naznaczone estrowym sznytem. Owoce są obecne i dobrze współgrają z bazą tego bezalkoholowego napitku. Goryczka też jest. Lekka i zwiewna, bez wątpienia chmielowa. Wspaniale kontruje owocową stronę.
Piwo jest bardzo lekkie w smaku, jednak nie ma może tu być mowy o żadnej wodnistości. Mam wrażenie picia piwa aromatyzowanego, ale nie sądzę by tak było. Ciekawy jestem jakich chmieli mogli tu użyć. Ja stawiam na nową falę! :)
Naprawdę spoko piwo, zwłaszcza jak na bezalkoholowe standardy. Ciekawe podejście do tematu sprawiło, że Carlsberg Non Alcoholic bez dwóch zdań wypada najlepiej z całej czwórki.
OCENA: 7/10
CENA: 3.69ZŁ (Auchan)
ALK. do 0,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 13.03.2017


WNIOSKI I PRZEMYŚLENIA

Na pytanie postawione w tytule jasno i zwięźle odpowiadam, że nie są to te same piwa. Każde smakuje i pachnie wyraźnie inaczej, czego oczywiście byłem niemal pewien.
Wersja Export zawiodła mnie najbardziej. Piwo jest tak płaskie i wyprane ze smaku, że aż przyrodzenie mi się skurczyło (i co ja teraz powiem żonie?). Gold niby ma najbardziej wyraźny i konkretny charakter, ale cóż z tego skoro wali miodem i tekturą na kilometr? Regularny Carlsberg natomiast zachował twarz i trzyma jako taki poziom, choć wciąż nie jest to jakiś wysoki level.
Tegoroczną nowość, czyli Non Alcoholic traktuję tutaj nieco odrębnie. Po piwie bez procentów nie spodziewałem się wiele, tymczasem to właśnie ono zdeklasowało rywali. Do bólu wyrazisty aromat owoców i niepowtarzalny charakter zapamiętam na bardzo długo. Naprawdę dobry i oryginalny napitek z tego wyszedł. Jestem jak najbardziej na tak. Jest to doskonała alternatywa dla osób lubiących piwo, ale z różnych względów unikających alkoholu – dla szoferów, dla członków AA, dla kobiet w ciąży i karmiących, dla ludzi z wielkim kacem też się nada ;) 

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada