Kolejna nowość z Fabryki Piwa. No, może nie zupełna
nowość, bo piwo już trochę grzeje półki w sklepach. Jestem w jego posiadaniu
już od dawna, ale gdy się ma refleks leniwca, to tak jest. Praktycznie żadnego
piwa nie degustuję tuż po premierze (shame
Piotrek, shame). Po prostu jakoś mi
to nie wychodzi. Głównie dlatego, że chyba za rzadko jestem w sklepie z piwami,
a poza tym to generalnie nie chcę brać udziału w tej całej nagonce. Nie
zamierzam z jęzorem na brodzie i spoconymi pachami co drugi dzień gnać do
sklepu po piwa. Nie mam na to czasu, a mój portfel też ma tu coś do
powiedzenia. Inna sprawa, że tych premier jest po prostu za dużo, tego nie da
się już ogarnąć. To już nie jest 2013, czy 2014 rok.
Wyżaliłem się, to mogę w końcu przejść do piwa, którego
kosztowałem już na Częstochowskim Festiwalu Piwa. Bardzo mi smakował ten Cascadian
Twilight. W sumie nie dziwota, bo Cascadian
Dark Ale, tudzież Black IPA, to
jeden z moich ulubionych stylów piwa.
Otwieram i przelewam tą czarną ipę. Tak naprawdę to ona czarna nie jest, bardziej ciemno brązowa,
ale nie ma to takiego znaczenia. Piana to dopiero jest cudo. Można dostać
orgazmu już od samego patrzenia. Czapa gęstej, mega obfitej, drobnej i sztywnej
piany zdarza się niezwykle rzadko. Do tego jest ona niemiłosiernie trwała i
posiada uroczą barwę cappuccino. Panie, a jaki tu jest lejsing! Na szkle pozostały tak gęste firany, że w zasadzie można
by je na oknie zawiesić ;p
Muszę trochę ochłonąć, bo mi lekko ciśnienie
skoczyło. Mija kilka bezcennych minut. Zaczynam powoli sączyć Kaskadowy
Zmierzch. Spoko pełnia, wyraźna paloność, miękkość na podniebieniu, tęga kawa,
palony jęczmień, ciemne słody i mocna goryczka na finiszu. W tle majaczą echa
gorzkiej czekolady, spalenizny, popiołu, ulotnego karmelu, odrobiny cytrusa i
żywicy. Jakiś zagubiony owoc tropikalny też się tu znajdzie, ale to już
totalnie odległa sprawa. Całość jest mega wyrazista i złożona. Ciekawą robotę
robi tu palono-kawowo-żywiczna goryczka, która mimo sporej mocy niewiele
zalega, jest dość sympatyczna i przyjazna dla kubków smakowych. Wspaniale
kontruje słodową podbudowę. Bardzo smaczne piwo z dominacją ciemnych klimatów.
Nadszedł chyba w końcu czas na porządne wąchanko.
Już po zdjęciu kapsla oberwałem w nos mocnym aromatem jankeskich lupulin. W
zapachu jest ich znacznie więcej niż w smaku – słodkie tropiki z domieszką
rześkiego cytrusa, głównie grejpfruta wyczuje nawet kompletny laik. Palone
słody, prażone ziarno, łagodna kawa i prawdziwa, gorzka czekolada są tu
wyraźnie wycofane. Może nie totalnie stonowane, ale z pewnością już nie
dominują. Na horyzoncie ponownie pojawia się natomiast karmel, uzupełniony
lekkimi nutami kakao, prażonego
słonecznika i ciemnego pieczywa. Naprawdę ładnie to pachnie. Podoba mi się taki
obrót sprawy.
CDA z Fabryki Piwa to kawał porządnego piwa o sporej
pełni, umiarkowanej treściwości i genialnym balansie. Wspaniale skonstruowana i
mocna goryczka tworzy wyraźnie wytrawny finisz o lekko popiołowym brzmieniu.
Słód żytni natomiast objawia się delikatnie aksamitnym, miękkim i gładkim
posmakiem. Całość jest dobrze skomponowana, nieźle wyważona i wysoce pijalna.
Piwo wchodzi szybko i znienacka. Zupełnie jak wódka smakowa, która nie pali,
ale i tak po pewnym czasie miesza w główce. Każdy łyk tego specjału wywołuje
uśmiech na twarzy.
W smaku piwko może trochę przypominać amerykańskiego
Stouta (wyraźna paloność i dominacja
ciemnych aspektów), ale wspaniale rozbudowany zapach nie budzi już żadnych wątpliwości, że to Black IPA. Smaczne i wielowątkowe Black IPA. Polecam.
OCENA: 8/10
CENA: nieznana
ALK.7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 07.03.2017
FABRYKA PIWA//SZCZYRZYCKI BROWAR CYSTERSÓW „GRYF”
Komentarze
Prześlij komentarz