Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2018

Imperialny Porter Bałtycki z Łąkomina. Genialne piwo!

Dziś na tapecie piwo z dalekiego geograficznie, ale bardzo bliskiemu memu sercu Browaru Łąkomin, położonego w malowniczych lubuskich lasach ( byłem , widziałem, polecam). Zawsze ochoczo przypatruje się, co nowego wypływa z łąkomińskiego tanku i jedną z tegorocznych nowości jest właśnie Sus Scrofa – Imperial Batlic Porter . Jako, że nie przechodzę obojętnie obok porterów bałtyckich, a tym bardziej ich wersji imperialnych, to postanowiłem przetestować co też tym razem upichcił Adam Śmiglak. 25º Plato, równo 11% alko. Srogie parametry trzeba przyznać, ale dla takiego starego wyjadacza jak ja, to przecież chleb powszedni. Nawet mi brewka nie drgnęła, nawet policzek mi się nie zaczerwienił, nawet serduszko mocniej nie zabiło. Nic, żadnego wrażenia. A gdyby kogoś z Was (tak jak i mnie wcześniej) nurtowało pytanie, co to u licha znaczy to „Sus Scrofa”, to służę pomocą. Otóż słowo to, znaczy po łacinie dzik. Ten sam, który żyje w naszych polskich lasach. Jakież to proste, ale jakież ni

San FranTrzcińsko jako artefakt z Browaru Miedzianka

Kilka łykendów temu, będąc na wycieczce odwiedziłem z Bractwem Piwnym Browar Miedzianka, położony całkiem niedaleko Jeleniej Góry. Cholernie malownicze miejsce na totalnym odludziu, ale za to jakie widoki! Panie! Nawet jakiś cycuch był… ;> Sam browar można bez wątpienia zaliczyć do restauracyjnych. Piękny, nowoczesny, a jednocześnie przytulny, przeszklony i nastawiony na klienta chcącego odpocząć i napić się dobrego rzemieślniczego piwa. Oczywiście przywiozłem stamtąd odpowiednie suweniry, bo w moich stronach nie ma szans na kupno piw z Miedzianki. Jednym z moich trofeów jest West Coast IPA o nazwie San FranTrzcińsko. Jak się okazuje Browar Miedzianka na swoich etykietach óczy i wyhowuje (przypomniał mi się "humor z zeszytów" ;p). Jak można się dowiedzieć z opisu, Trzcińsko to miejscowość u podnóża Gór Sokolich, poprzecinana wijącą się rzeką Bóbr. Mieścina ta zyskała od licznie odwiedzających okolicę wspinaczy, przydomek San FranTrzcińsko. Łot i cała historyja. 

SHORT TEST: Going Dark z Browaru Rockmill

Prolog: Śakiś taki RIS mi się skitrał w szafce. Going Dark od Rockmilla. Kupiony chyba jeszcze w tamtym roku, ale wypić trzeba. Grymasić nie zamierzam ;) O co kaman: Mamy tu zwykłego imperialnego Stouta twenty five Plato . Bez żadnych dodatków, udziwnień, bez leżakowania w beczce po ogórkach małosolnych, czy innych wynalazkach. Wdzianko: Czarne to to, jak nie wiem co! A piana jak po azocie. Cholernie gęsta, drobna, sztywna jak koci ogon. Długowieczna jak Rekin Polarny. Kichawa mówi: Piwo nie pachnie agresywnie, lecz łagodnie i wybitnie deserowo. Pełno tu różnorakiej czekolady, kawy zbożowej, karmelu z wyraźnym powiewem kakao. Słodko, ale przyjemnie. Alkohol jest dość dobrze ukryty, subtelny o szlachetnym rodowodzie. Na drugim planie pralinki oraz toffi z odrobiną lukrecji i anyżu. No, no. Mocno rozbudowany i nieoczywisty to zapaszek. Podoba mi się :) Jadaczka mówi: Mmmm…, ale gładziutkie, ale pełne w smaku, ale aksamitne. Pychotka. Jest słodko, deserowo. Króluje mlec

METEOR - rozbrykany Barley Wine od Radugi

Hejka piwoludki. W ostatnim czasie na blogu zaczęło się pojawiać trochę mniej recenzji niż zazwyczaj. Jakoś tak czasu nie potrafię znaleźć na te degustacje. Ale wiecie co? Tak już zostanie. Nie zamierzam przekładać bloga nad życie towarzyskie i rodzinne. Będę miał chwilę – będzie wpis. Nie będę miał czasu – nie będzie wpisu. Nic na siłę. Dziś chwila jest, więc stukam w klawiaturę. Na stole ląduje Meteor od Radugi. To ichni Barley Wine o parametrach tak kosmicznych, że wręcz zapierających dech w piersiach. Balling ma już trójkę z przodu – szacun jak stąd do Hollywood. Woltaż natomiast zatrzymał się na czternastej kresce! Nieźle co? ;> Piwo weszło na rynek razem ze słynnym Solarisem i niejako tworzy z nim taką napakowaną cyferkami parę sztosów. Choć z tym słowem na „sz”, to byłbym bardzo ostrożny. Obydwa piwa były już w zeszłym roku okazjonalnie wożone na piwne festiwale w bardzo limitowanych ilościach. Zabutelkowane zostały jednak dopiero kilka miesięcy temu po 12-sto miesięc

Piwne wojaże po Dolnym Śląsku

Trochę czasu zajęło mi przelewanie wrażeń na ekran monitora, ale w końcu musiałem coś skrobnąć. Chodzi oczywiście o wycieczkę Częstochowskiego Kręgu Lokalnego Bractwa Piwnego na Dolny Śląsk, która odbyła się 9 czerwca. Ci, co śledzą mnie na fejsbuku zapewne będą wiedzieć o czym mówię. Siedemnastu chłopa i tylko dwie niewiasty, w tym moja Kasia. Zapewne po to, bym nie popuścił zanadto wodzy fantazji z piwnymi Braćmi :) Mam nadzieję, że nie zabrzmiało to zbyt gejowsko? Głównym celem naszego wypadu były odwiedziny grobu naszego byłego kolegi Andrzeja Bossowskiego, który odszedł z tego świata w zeszłym roku i został pochowany na cmentarzu w Lwówku Śląskim. Celem pobocznym lub jak to mówią „przy okazji”, były odwiedziny czterech browarów z zamiarem jako takiego zwiedzania. A może było na odwrót? Sam już nie wiem ;p Ze „świętego miasta” wyruszyliśmy w sobotę o 7.30 rano. Tak się niefortunnie złożyło, że w tymże tygodniu miałem w pracy nocki (tak, nie każdy bloger pracuje w biurz

OKO W OKO - Tyskie Klasyczne vs Tyskie Niepasteryzowane

Tak Kochani, dziś kolejna odsłona „Oko w Oko”. Jak pisałem, czytacie to całkiem nieźle, a i mnie samemu taka formuła również się podoba, więc ochoczo biorę się do pracy ;) Przy ostatnim wpisie pytałem się Was, jakie piwa chcielibyście wybrać do analizy porównawczej. Niestety mój apel spotkał się z zerowym odzewem – ładnie to tak olewać piwnego blogiera ? ;p Skoro Wy milczycie, to ja pozwoliłem wciąć cugle w swoje ręce i skonfrontować ze sobą dwa Tyskacze (ale żaden nie jest wersją regularną). A co tam! Kto blogierowi zabroni? Że niby nie pijam koncerniaków? Bzdura. Coraz rzadziej, ale wciąż mi się zdarzy (zwłaszcza przy grubszej imprezie) „raczyć” się jasnym pełnym z koncernu. Szczerze, to myślałem, że wersja niepasteryzowana odeszła już do lamusa. Naprawdę dawno już jej w sklepach nie widziałem. Tyskie Klasyczne na blogu pojawiło się w pierwszych miesiącach jego istnienia. Oczywiście niczym się nie wyróżniało na tle pozostałych koncernowych popłuczyn. Od tamtego czasu piłem

Czym było historyczne piwo Jopejskie oraz jakie jest Jopejskie z Olimpu?

No i stało się! W końcu nadszedł ten dzień. To właśnie dzisiaj! Pękło tysiąc recenzji piw na blogu :D Jest to chyba najbardziej okrągła liczba jaką sobie mogę wyobrazić, bo do miliona na pewno się nie dożyje, a np. dziesięć tysiaków już takie okrągłe nie będzie… Sześć lat zajęło mi zdegustowanie tysiąca piw i napisanie o nich solidnych, rzetelnych i treściwych recenzji. Nie mnie oceniać, czy to dużo, czy to mało. Zresztą nie o to nawet chodzi. Już od dawna zastanawiałem się jakim wyjątkowym piwem uczcić to niebagatelne wydarzenie. Musiało to być piwo okrutnie niespotykane, wybitnie rzadkie, szczególnie oryginalne i w jakiś sposób przełomowe. Przestałem się głowić, gdy tylko w moje łapki wpadło Jopejskie z Olimpu. Nic lepszego nie mogło mi się trafić – pomyślałem. Wystarczyło poczekać kilka miesięcy i voilà ! Na taki jubileusz jak znalazł :) Miałem zajefajny kieliszek degustacyjny od Browaru Spółdzielczego, ale złamała się w nim nóżka. Stąd taka amatorszczyzna na zdjęciu ;)

OZ, RIS, Whisky BA, tajemniczy jeździec bez głowy. O co tu chodzi?

Oz – tak dokładnie zwie się piwo, które wybrałem sobie na dziś. Oz pojawił się w sklepach już jakiś czas temu. Nie jest więc żadną nowinką, ale myślę, że warto się nad nim pochylić. Dopisek pod nazwą wprawdzie niczego nam nie zdradza. Dowiadujemy się z niego jedynie, że piwo leżakowało sobie w beczułce po whisky (jakiej, nie wiadomo). Dopiero   z ‘morskiej opowieści’ na kontrze możemy wyczytać, że to RIS starzony w beczce po niemieckiej Slyrs. Nie jest to może jakaś mega popularna łycha , ale helmuty naprawdę w tym temacie nie odwalają kaszany. Sporo browarów już korzystało z ich beczek i efekt był naprawdę bardzo zadowalający. Oz – skąd w ogóle taka nazwa? Czy tu chodzi o Czarnoksiężnika z Krainy Oz? Dorotkę, Stracha na Wróble i Blaszanego Drwala? Nic bardziej mylnego. W ‘morskiej opowieści’ mamy wyjaśnienie, iż chodzi tak naprawdę o Roderika. Jakiegoś tam rycerza, którego po śmierci ochrzcili Jeźdźcem bez Głowy. Odpaliłem więc wujka gugla , aby to potwierdzić i co się okazuje

WARSAW EXPRESS. Wheat Wine ze skórkami od Pinty

Skoro nie tak dawno wpadła mi w ręce siakaś taka nowość od Pinty, to postanowiłem ją skonsumować w pierwszej kolejności. Bo zazwyczaj jest tak, że na bloga trafiają piwa, które swoją premierę miały w mniej lub bardziej zamierzchłych czasach. Wiecie, kupi się taki cymesik, bo fajnie się zapowiada, a potem leży to to w szafie lub w piwnicy i czeka na swoją kolej miesiącami, bo w między czasie są ważniejsze/pilniejsze rzeczy do publikacji. Pinta zaserwowała nam już kiedyś piwo Express IPA , no a teraz mamy Warsaw Express. Jest to wspólne dzieło naszych kraftowych weteranów i Browaru Bakunin z Sankt Petersburga. Piwo uwarzono w niedalekim mnie Zawierciu jeśli ktoś by się pytał. Mamy tu American Wheat Wine , czyli takie Barley Wine ze słodem pszenicznym na pokładzie, chmielony nową falą. Dodatkowo chłopaki z Pinty i Bakunina sypnęli do tanku skórki z grejpfruta oraz z pomarańczy żółtej i czerwonej. Ot i cała historyja ;) Przyznajcie, że brzmi ciekawie, a nawet nieco zaskakująco. A

PIWO MIESIĄCA - MAJ 2018

Po kolejnych trzydziestu dniach piwnej rozpusty pora znowu wybrać najlepszy trunek degustowany w zeszłym miesiącu. Muszę stwierdzić, że maj obfitował nad wyraz mocno w bardzo udane specjały . Ósemeczki sypały się jak z rękawa, skutecznie utrudniając mi wybór najlepszego piwa miesiąca. Każde z tych piw miało coś innego do zaoferowanie, każde czymś urzekało, czymś kusiło, ale wybrać mogłem tylko jedno. Drodzy czytelniczy tytuł PIWO MIESIĄCA – MAJ 2018 zgarnia Gryf Pomorski z Browaru Bytów! :D Wielkie gratulacje z mojej strony wędrują właśnie w stronę Browaru Kaszubskiego Bytów! Zdegustować tak mocarne piwo to naprawdę nie lada przyjemność. Warto je kupić choćby dla samej gęstości i gładkości ( przypomnę 33º Blg! ). Ten liźnięty miodem Russian Imperial Stout na długo pozostanie w mej pamięci. Jest to bardzo udane piwo, masakrujące kubki smakowe niemal w każdym wymiarze. Ale na wpływ mojej decyzji nie miały tylko i wyłącznie walory smakowe. Brałem również pod