Dziś na tapecie piwo z dalekiego geograficznie, ale bardzo
bliskiemu memu sercu Browaru Łąkomin, położonego w malowniczych lubuskich
lasach (byłem, widziałem, polecam). Zawsze ochoczo przypatruje się, co nowego
wypływa z łąkomińskiego tanku i jedną z tegorocznych nowości jest właśnie Sus
Scrofa – Imperial Batlic Porter.
Jako, że nie przechodzę obojętnie obok porterów bałtyckich, a tym bardziej ich
wersji imperialnych, to postanowiłem przetestować co też tym razem upichcił
Adam Śmiglak.
25º Plato, równo 11% alko. Srogie parametry trzeba
przyznać, ale dla takiego starego wyjadacza jak ja, to przecież chleb
powszedni. Nawet mi brewka nie drgnęła, nawet policzek mi się nie zaczerwienił,
nawet serduszko mocniej nie zabiło. Nic, żadnego wrażenia.
A gdyby kogoś z Was (tak jak i mnie wcześniej)
nurtowało pytanie, co to u licha znaczy to „Sus Scrofa”, to służę pomocą. Otóż
słowo to, znaczy po łacinie dzik. Ten sam, który żyje w naszych polskich
lasach. Jakież to proste, ale jakież nie-łacińskie prawda?
Do szkła wędruje niemal czarne piwo, choć w
przewężeniu w moim Hamburgu widać, że to tak naprawdę bardzo ciemny brąz. Piana
apetyczna, bardzo drobna, zbita, beżowa w barwie. Opada dosyć wolno, długo
ciesząc oko. Lacing natomiast nie za
specjalny.
Siup do dzioba. No, no! Pełni to tu nie brakuje. Z
pewnością czuć te twenty five Plato.
Piwo fajnie klei się do podniebienia, osadza w jamie ustnej. Ewidentnie jest to
porter, który stoi po tej słodszej stronie mocy, choć na szczęście jeszcze bez
przeginki w tym temacie. Króluje tu pralinkowa słodycz, wspierana nutami
mlecznej czekolady i laktozy (tak, wyczuwam cukier mleczny). Mistrzem drugiego
planu jest natomiast rozpuszczalne kakao, zmieszane z pewną dozą karmelu i
melasy. Dalej mamy odrobinkę suszonych owoców, tostów, prażonych słodów i kawy
zbożowej. Bardzo wielowątkowy to porterek. Takie właśnie lubię :)
Totalnie w tle pobrzmiewają echa brownie,
lukrecji i syropu klonowego. Słodko, ale subtelna goryczka jakimś cudem daje
sobie z tym radę. Znaczy ja generalnie bardziej cenię właśnie te słodsze
‘bałtyki’, może dlatego Sus Scrofa mi tak podchodzi. Ale to jeszcze nic.
Wielkie brawa i ukłony do samej ziemi należą się Adamowi za doskonale ukryty
alkohol! Niemal perfekcyjnie ukryty. Jedenaście voltów to przecież okropelny mocarz, a pijąc je zupełnie nie
czujesz mocy. Nic nie piecze, nie pali, nie szczypie. Jedynie troszkę cieplej
się w brzuszku robi. To się dopiero nazywa ułożenie :D
Wow! Smaczne to jak diabli. Rzućmy okiem na aromat
(jakkolwiek to nie zabrzmi). Jest dobrze. Może nie aż tak, jak w smaku, ale
wącha się to z nieskrywaną przyjemnością na pysku. Wciąż jest słodko i wciąż
bogato jeśli chodzi o składowe. Karmelu tu od cholery i jeszcze trochę.
Podobnie mlecznej czekolady, pralinek i kakałka.
W dalszej kolejności do nosa włażą nuty kawy zbożowej, melasy, cukru
trzcinowego oraz lukrecji. Stawkę zamykają delikatnie tony wanilii, suszonych
owoców, ciemnych słodów, przypieczonej skórki chleba i ciasta czekoladowego.
Bardzo ładnie to pachnie. Może nie zaskakująco, ale na pewno wielowątkowo.
Ponownie rączki trzeba złożyć, jeśli chodzi o ułożenie tego trunku. W zapachu
również nie wywąchamy etanolu. Nic, a nic. Chłopie jak Ty to robisz?
Imperialny porter bałtycki z Łąkomina to piwo bardzo
wysokich lotów. Gładziutkie jak nogi Waszej drugiej połówki w jej najlepszych
latach. Treściwe, ale nie mulące. Szalenie pełne w smaku, wyraźnie słodkie, ale
nie zakleja japy jak łyżeczka miodku z rana. Pije się je żwawo i to pomimo
srogich jak syberyjska zima parametrów. Natomiast samo ułożenie tego napitku to
już prawdziwy majstersztyk! Dzieło godne mistrza. Nie mogę wyjść z podziwu. 11%,
a taki na przykład Żywiec Porter pięć razy bardziej daje alkoholem. Szok,
niedowierzanie i zgrzytanie zębów!
Niebywale smaczne piwo. Niebywale złożone oraz
niebywale gładkie i ułożone. Jak dla mnie klasa światowa :)
OCENA: 9/10
CENA: ok 14ZŁ
ALK. 11%
TERMIN WAŻNOŚCI: brak
BROWAR ŁĄKOMIN
Komentarze
Prześlij komentarz