Przejdź do głównej zawartości

WIELKI TEST PIW NIEPASTERYZOWANYCH



Był wieczór. Była zima. Był luty i było zimno, ale nie było śniegu. Na kwadrat wjechało mi kilkoro znajomych z tortem, szampanem i „czymś mocniejszym”. Tak, dwa dni wcześniej miałem urodziny. Nie powiem które, bo i tak zabrakłoby Wam palców do liczenia. Podpowiem tylko, że „trójka” z przodu już jakiś czas temu wskoczyła ;) Przyjąłem gości z wielką uciechą, no ale przecież w gościach nie można siedzieć o suchym pysku. No to tak na rozgrzewkę żeśmy zrobili test – Wielki Test Piw Niepasteryzowanych! A co było dalej, to już pozostanie naszą słodką tajemnicą ;p
Planowałem to już od bardzo dawna, ale Bóg mi świadkiem, naprawdę ciężko jest zebrać odpowiednią ekipę. Moja ekipa do Wielkich Testów oczywiście nie jest stała jak możecie zobaczyć po zdjęciach, ale można powiedzieć, że trzon „testerów” pozostaje raczej niezmienny.
Cóż ciekawego jest w piwach niepasteryzowanych? W sumie to nic. Wydaje mi się, że boom na tego typu napitki już dawno minął. Obecnie chyba już mało kto daje się nabrać na ten słynny onegdaj „chwyt marketingowy”, że tak to ujmę. Ale nim pojedziemy z koksem kilka rzeczy muszę wyjaśnić, aby ten tekst był bardziej merytoryczny.



Otóż panuje powszechna opinia, że piwa niepasteryzowane są lepsze niż te utrwalone (poddane obróbce termicznej). Mówi się, że pasteryzacja wyjaławia piwo. Sprawia, że smak i aromat są bardziej stonowane, płaskie. Druga strona medalu głosi, iż prawidłowo przeprowadzona pasteryzacja w zasadzie nie wpływa na smak i zapach piwa, a jeśli już to wpływa bardzo minimalnie. I tu może być klucz do całej sprawy – prawidłowo przeprowadzona, co nie zawsze jest regułą. Problemem jest tutaj temat przepasteryzowania piwa. Jest to sytuacja, w której dana objętość piwa została zbyt mocno podgrzana lub wystawiona za zbyt długi czas działania pasteryzacji. A wtedy to już na chatę wjeżdża nam karmel, nuty miodowe, a nawet toffi…
W swoim niezbyt jeszcze długim żywocie miałem okazję pić już kilka razy to samo piwo sprzed i po pasteryzacji. Różnica była wyczuwalna, ale nie jakaś kolosalna. Tak więc w powszechnie panującej opinii z pewnością jest jakieś ziarno prawdy, ale znam ku temu bardzo fajne zdanie: brak pasteryzacji nie sprawi, że kiepskie piwo stanie się zajebiste. I odwrotnie: jeśli piwo jest bardzo dobre, to prawidłowo przeprowadzona pasteryzacja nie sprawi, że stanie się ono liche.

SPRAWY TECHNICZNE

Zasady naszej zabawy się oczywiście nie zmieniły. Nie wiedzieliśmy co w danej chwili testujemy, a punktację opieraliśmy jak ostatnio, czyli na dziesięciostopniowej skali. Później wyciągaliśmy średnią arytmetyczną i już wszystko było jasne. Kryterium była ogólnie pojęta pijalność oraz smak i aromat.
Do naszego testu udało mi się zdobyć 12 sztuk różnych piw. Moim celem było zebranie z rynku rzecz jasna nie wszystkich, ale tych najbardziej znanych i rozpowszechnionych piw niepasteryzowanych. Zrobiłem sobie nawet listę tego, co zamierzałem zakupić, a tu zonk! Tego nie ma, to niedostępne, to już jest pasteryzowane, to również, tamto także! Ja pierdzielę! Sporo piw, które jeszcze kilka lat temu były powszechnie znane jako niepasteryzowane, obecnie przeszły na druga stroną opozycji. Zostały poddane obróbce termicznej. Czar prysł. To z pewnością jest znak, że coś jest na rzeczy, że ludzie przestali się już nabierać, przestali je kupować. Słynne BRJ Marka Jakubiaka – toż oni słynęli w całej Polsce jako przeciwnicy pasteryzacji. 80% ich piw to były piwa nieutrwalone. A teraz? Proporcje są wręcz odwrotne. Udało mi się zdobyć tylko jedno piwo z BRJ nie poddane pasteryzacji! Tylko jedno. Wszystkie Lwówki są już chyba utrwalone, z Ciechanowem i Bojanowem jest bardzo podobnie. To samo tyczy się Browaru Racibórz, czy w zasadzie każdego browaru tzw. segmentu regionalnego. Taka kurde sytuacja, ale wróćmy do meritum, czyli do testu.




WYNIKI

1.      Żywe (Browar Amber), Prażubr (Kompania Piwowarska) – 4,9 pkt
3.      Amber Naturalny (Browar Amber) – 4,8
4.      Tyskie Niepasteryzowane (KP), Namysłów Niepasteryzowane (Browar Namysłów) – 4,7
6.      Kustosz Niepasteryzowane (Browar Łomża), Tatra Niepasteryzowane (GŻ) – 4,5
8.      Leżajsk Niepasteryzowane (GŻ) – 4,4
9.      Łomża Niepasteryzowane (Browar Łomża) – 4,1
10.  Kasztelan Niepasteryzowane (Carlsberg Polska) – 4,0
11.  Perła Niepasteryzowana (Browar Perła) – 3,8
12.  Ciechan Wyborne (Browar Ciechan) – 3,4




WNIOSKI

Wniosek jest jeden i to bardzo prosty – te piwa są naprawdę słabe. Żenująco słabe! Były bardzo wodniste, nijakie, puste w smaku, słodkie, z mokrym kartonem na pokładzie, prawie zawsze mniej lub bardziej miodowe, karmelkowe, mało rześkie i takie jakieś mdłe i bez wyrazu. To najgorszy poziom piw ze wszystkich Wielkich Testów! Ja się domyślałem, że fajerwerków żadnych nie będzie, ale zwycięskie piwo jest poniżej połowy maksymalnej oceny. To istny pogrom jeśli chodzi o ogólny poziom testowanych piw. Co ciekawe, poznali się na tym również moi współbiesiadnicy, a nie tylko ja. Mnie można się nie dziwić, bom piwny blogier i z niejednej kadzi piwo piłem, ale moi znajomi to ludzie pijący w zdecydowanej większości koncernowe jasne lagery. Mniej więcej takie zwykłe właśnie piwa jak w tym teście. To jest szok po prostu.



Okej – Żywe to był mój faworyt i ten trunek dostał ode mnie najwyższą notę razem z Namysłowem. Piwo sprawdzone i naprawdę smaczne jak na swoje standardy. Ale żeby dzielić zwycięstwo z jakimś koncernowym Prażubrem? No z moich zapisków wynika (notowałem sobie podczas testu), że piwo to było najbardziej goryczkowe ze wszystkich i jako w jedynym wyczułem w nim chmiel! Tak. Dziwne, ale prawdziwe. Stąd i może zasłużona ta lokata. To znaczy tutaj wyjaśniam – Prażubr to było jedyne piwo, które miało jakąś goryczkę. Reszta smakowała jak jakieś słodkie popłuczyny z tanku po porządnym piwie.
Zawiodłem się sporo na Kasztelanie, gdyż swego czasu uważałem ów napitek za jeden z lepszych wśród koncernowych graczy. Sporym dla mnie zaskoczeniem jest też przedostatnie miejsce Perły Niepasteryzowanej. Natomiast to, co spotkało Ciechana Wybornego woła o pomstę do nieba! Jak można zrobić tak ohydne piwo? I to ze stajni BeeRJotu? Panie Jakubiak przywołuję Pana do porządku ;) Przecież kilka lat temu było to bardzo porządne i smaczne jak na swój styl piwo. A tutaj zostało w tyle nawet za koncerniakami. Wstyd.
Pozytywnie natomiast wypadł sumarycznie Browar Amber i w moim mniemaniu to on właśnie okazał się zwycięzcą całej tej naszej zabawy. Spośród trzech najlepszych, dwa piwa należą do Ambera. Brawo! Reszty nie chce już mi się komentować, gdyż w zasadzie nie ma już o czym prawić. To by było na tyle. Stay tuned!


Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe Wielkie Testy – zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

SHORT TEST: Dojlidy Classic powraca

  Prolog: Kompania Piwowarska wskrzesiła markę Dojlidy. To fakt, a nie żaden ponury żart. Nie znam dokładnie historii tej marki (Dojlidy to nie było tylko jedno piwo), ale Kompania Piwowarska szybko się jej pozbyła, gdy stała się właścicielem browaru w Białymstoku. O co kaman: Dojlidy Classic, to oczywiście „jasne pełne”. To nie jest identyczne piwo, jak było kiedyś. Jest po prostu „inspirowane oryginalną recepturą” i powraca w odświeżonej formie jako hołd dla wielowiekowego dziedzictwa marki. Znaczy się – gówno z tego będzie. Wdzianko: Ładne, głęboko złociste, nie takie blade, jak typowy koncerniak. Piana średnio ziarnista, nader obfita, umiarkowanie trwała. Kichawa mówi: Dosyć ładny, świeży, głównie chlebowy zapaszek. Do tego dochodzą jakieś ciastka, słód oraz subtelny chmiel w oddali. Całość pachnie rześko i naprawdę solidnie. Jadaczka mówi: Dużo słodu, herbatników, chlebka i zboża. Ciała to tu nie brakuje. W tle biszkopty oraz delikatna chmielowość. Goryczka jakaś tam...

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

V.I.P. MOCNE Z BIEDRONKI - RÓŻNICE MIĘDZY PUSZKĄ A BUTELKĄ

Ludzie ratunku! „Bieda-piwo” z biedry wkracza na salony! Kto nigdy w życiu nie pił V.I.P.a z Biedronki niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Żadnych chętnych? Tak myślałem.  V.I.P. Mocne to piwo kultowe . Jest bezczelnie tanie, mocne (nieźle dmucha w kaszkiet) i można je kupić w każdym z tysięcy sklepów największej sieci handlowej w tym kraju. Stosunek ceny do procentów jest w V.I.P.ie tak korzystny, że wywołuje spazmy i inne orgazmy wśród głodnej alkoholu klienteli. Zna je każdy, a kto nie zna, ten musi poznać . Mi też kilka razy zdarzyło się mieć z nim kontakt. W czasach liceum człowiek nie miał zbyt wiele hajsu, więc musiał sobie jakoś radzić… Ale nie o tym miało być, nie o tym. Odkąd pamiętam na biedronkowej półce zawsze dumnie stały puszki z V.I.P.em. Jednak ku mojemu zdziwieniu jakiś czas temu obok puszek pojawiły się także butelki! Biorę jedną do łapy i czytam: „Wyprodukowano przez – Zakłady Piwowarskie Głubczyce S.A.”. O żesz w mordę – pomyślałem. Przecież p...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

Argus IPA z Lidla

Chyba pierwszy raz w historii moje zdjęcie wrzucone do sieci wywołało jakąś „gównoburzę”, a przynajmniej mikro „gównoburzę”. Chodzi o fotkę Argusa IPA sprzed sześciu tygodni. Na tym Argusie nie ma, ani słowa po polsku. W zamian są węgierskie napisy i adres siedziby Lidla z Węgier. No co sobie wówczas człowiek mógł pomyśleć? Że piwo wyprodukowano nad Dunajem, ale jakimś dziwnym przypadkiem trafiło do Polski. Otóż, okazało się raczej coś odwrotnego, bowiem uwarzono je w Browarze Jędrzejów, należącym do Van Pura. Wydaje mi się, że jest to wersja eksportowa, która miała właśnie trafić na Węgry, ale przez jakąś pomyłkę część partii trafiła do „polskich” Lidlów. Po pewnym czasie, do tego samego Lidla dotarło już właściwe opakowanie z polskimi oznaczeniami. Jednakże różniące się kolorem przewodnim. Ja dzisiaj degustuję ‘wersję węgierską’. Nie wiadomo jaki tu jest ekstrakt, ani właściwie jaki to rodzaj ipki. Na pewno session , a co więcej, to zaraz się okaże.   Piwo jest takie trochę ci...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...