Przejdź do głównej zawartości

PO GODZINACH - RUSSIAN IMPERIAL STOUT z Ambera


Jedną z głośniejszych nowości z początku tego roku jest bez wątpienia RIS, wypuszczony przez wszystkim dobrze znany Browar Amber. Jest to najmłodsze dziecko ekskluzywnej i poniekąd craftowej serii „Po Godzinach”. W moim prywatnym odczuciu wyraźnie konkurującej z Podróżami Kormorana i śmiało warzącym Miłosławem od Fortuny.
No nie powiem, bo szczęki wszystkim opadły do samej posadzki, gdy w połowie stycznia Amber ujawnił swoją najmłodszą latorośl. Russian Imperial Stout z segmentu tzw. browarów regionalnych, to wciąż novum na polskim rynku. W zasadzie nie przypominam sobie nic prócz Komesa z Fortuny oraz RISa z Tenczynka, który zresztą obecnie nie warzy piw, po tym jak ponoć zakupił go kontrowersyjny były poseł Janusz Palikot.
Ruski Stout z Ambera to pełnoprawny ruski stałt. 24 ballingi, równo dyszka alko. Dodatków brak, więc zrobili to zdecydowanie po Bożemu.
Etykiety za to jest brzydka jak noc! Jak oni mogli ją tak spartaczyć? Białe barwy do czarnego piwa?! Really?? A ta grafika, to co niby przedstawia? Bo wiele osób się nad tym zastanawia. Grudkę ziemi powiększoną dwadzieścia osiem razy? Czy może nieodkryty dotąd, sześćdziesiąty trzeci księżyc Saturna?


Do wyglądu samego piwa natomiast przyczepić się nie mogę. Ciecz wygląda bardzo apetycznie i schludnie. Czarna jak noc barwa. Gęsta, wysoka, dosyć trwała i niebywale puszysta piana o ślicznym ciemno beżowym zabarwieniu. Takie piwa, aż chce się oglądać :)
W ustach też jest nie najgorzej, choć do euforii daleka droga. Ale po kolei. Ciało jest solidne, umiarkowanie gęste i dosyć gładkie w odczuciu. W rzeczy samej czuć ten balling. Jako że jest to zwykły i bardzo tradycyjny RIS, próżno tu szukać jakiejś olbrzymiej złożoności, czy „kwiatków” pokroju starej dechy. Jest za to przyzwoita paloność, ciemne słody, trochę przypalonego ziarna, całkiem sporo łagodnej kawy i nieco gorzkiej czekolady na deser. Ciemnych owoców brak, lecz z tła przy odrobinie dobrej woli można wyłuskać szczyptę lukrecji, cukru trzcinowego, kakałka oraz pumperniklu. Wysycenie jest średnie w kierunku niskiego i doskonale tutaj pasuje. Kawowo-palona goryczka – mimo, że nie jest bardzo mocna – sprawdza się tutaj wyśmienicie. Piwo jest po równo słodkawe, jak i lekko gorzkie oraz przyjemnie palone. Cechuje je bardzo dobre ułożenie oraz nader łagodne usposobienie. Zębów na nim sobie nie zetrzesz, więc daleko mu do zadziorności, czy agresji spotykanej choćby u Artura Szpilki podczas oficjalnego ważenia ;> Alkohol jak wspomniałem jest tutaj bardzo dobrze ułożony, szalchetny i świetnie wkomponowany w tę całą machinę. Oczywiście coś tam z lekka smyra, ale ludzi kochani to ma, aż 10 voltów! To nie ciastko z kremem, tylko RIS.

Pora obwąchać ów trunek. W tym aspekcie także jest lepiej niż poprawnie, ale… W zapachu paloności jest jakby mniej. Króluje tu natomiast cała masa ciemnych (ale nie palonych) klimatów – czekolada deserowa, pralinki, kakao, pieczywo razowe, ciemne słody (nie palone), melasa oraz nieśmiałe nuty toffi. Jest słodko, choć jeszcze bez przeginki w tym temacie. Alkoholu w zasadzie nie czuć i chwała za to Amberowi. Wie jak zrobić bardzo mocne, ale ułożone piwo. Palone słody w zapachu są naprawdę znikome. Jako takiej kawy również tu nie uświadczymy, chyba że mamy na myśli jakąś zbożówkę. Owszem, wiele osób stwierdzi, że brakuje tu pazura, ostrości, zadziorności, czy charakteru. Ja jednak stwierdzam, że wciąż jest to imperialny Stout, tyle że stojący po tej słodszej i nieco łagodniejszej stronie mocy.
Gwoli podsumowania. Po Godzinach – Russian Imperial Stout, to piwo na wskroś ułożone, grzeczne, może poniekąd stonowane i wyraźnie łagodne w swoim odbiorze. Nie zrobi nam z dupy jesieni średniowiecza, nie spuści nam łomotu jak Gravedigger, czy Risfactor z Pinty. Mimo to cechuje się wcale nie małą pełnią smaku, do tego dochodzi odpowiednia gładkość, przyjemna gęstość, całkiem spora treściwość, ale zarazem dobry balans i genialnie ułożony alkohol. Może nie jest archetypem stylu, ale na takie interpretacje też jest miejsce na rynku (zwłaszcza mając na uwadze szeroką dystrybucję browaru). Ortodoksi powiedzą, że to wcale nie RIS, ale co oni tam wiedzą…
Generalnie polecam. Tym bardziej, że za niewiele ponad dyszkę mamy półlitrową butelkę bardzo poczciwego piwa :)
OCENA: 7/10
CENA: ok 10ZŁ
ALK. 10%
TERMIN WAŻNOŚCI: 11.07.2019
BROWAR AMBER

Komentarze

  1. Wczoraj w Auchan widziałem poniżej 10zł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na etykiecie "ciemna materia" ale "księżyc Saturna" zrobił nam dzień ;D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz