Jeśli był na blogu zwykły Risfactor, to oczywiście
nie mogło zabraknąć Risfactora Double Barrel Aged, leżakowanego w dębowych
beczkach po Bourbonie oraz rumie! Bo
wiecie Rybolki, że Pinta wydała na świat jednocześnie dwie wersje tego piwa? Na
pewno wiecie :)
Co my tu mamy? Podwójne beczkowanie. Ostatnio rzucił
się także na to Rockmill, ale poza tymi dwoma incydentami jakoś nie kojarzę
więcej piw, które spędziły swój czas w dwóch różnych beczkach. Nawet jeśli ktoś
jeszcze na to wpadł, to i tak wciąż jest to u nas zupełna nisza. Nie twierdzę,
że im więcej beczek, tym lepiej. Pewnie nie w każdym przypadku tak będzie, a
finalnie to już ludzie zweryfikują, czy taki zabieg się opłacił.
Ja już wiem, że nie opłacił się dla mojego portfela
– wersja specjalna jest na oko trzy razy droższa od podstawki! Owszem, tu mamy
jeszcze kartonik, ale umówmy się szczerze, ile on może kosztować? Raczej nie
więcej jak dwa złocisze, więc to znikomy procent jeśli chodzi o cenę widniejącą
na sklepowej półce.
Wersja podstawowa porządnie przemeblowała mi
poddasze, otarła się o ideał, dając poczucie spełnienia i niemal stuprocentowej
satysfakcji. Nawet zastanawiałem się, czy nie dać „dyszki”, ale tą sposobność
zostawiłem sobie dla wersji beczkowej. Chociaż kto wie, może ona wcale nie
okaże się lepsza? Odpowiedź poniżej craftopijcy
;)
Aha – po wizycie w dwóch beczkach po destylatach
woltaż piwa wzrósł do zabójczych dla zwykłych zjadaczy chleba 13-tu procent!!!
O wyglądzie nie będę Wam tu dzisiaj pierniczył, bo
są ważniejsze tematy. Zresztą wygląda to identycznie jak podstawka, więc wiecie
gdzie szukać takowych informacji.
O zapachu natomiast będę prawił i to całkiem sporo
:D Aromat tego napitku czuć dość wyraźnie już z odległości metra. Jest mega
intensywny. Już za sam ów fakt chłopaki z Pinty mają szacun u mnie na dzielni.
Na wstępie powiem, że jest zauważalna różnica w porównaniu z wersją bez BA. Nie
mówię, że ten zapaszek mi się bardziej podoba. On jest po prostu… inny. Wciąż
jest mnóstwo czekolady deserowej, morze kakałka, całkiem sporo pralinek i
ziaren arabiki, czy innej kawusi (nie wiem, nie znam się, bo nie pijam). W
każdym razie czarno tu i fest palono. Jest nawet popiół i oczywiście są palone
słody, o których niemal zapomniałem wspomnieć. Tuż po chwili natomiast pojawia
się Bourbon, w asyście starej dębiny,
waniliny, melasy, przypalonego karmelu i alkoholu. Dosyć wyraźnego, chwilami
zbyt mocno narzucającego się. No, ale w końcu trzynaśnie „voltów”, to już nie przelewki. Nie oczekiwałem przecież balsamu
pokroju Milk Stouta. Etanol jest
obecny, ale da się z tym żyć. W tle majaczą jeszcze palone zboża, echa chleba
razowego, anyżu i mocno przypieczonego spodu od ciasta. Przepięknie i niebywale
bogato to pachnie. Cudo po prostu. Wow!
W smaku również na bogato, również po Bizantyjsku.
Jedyne co mi przeszkadza, to dość wyraźna nuta alkoholu, który trochę piecze
mnie w buzi i przełyku. Ja wiem, że 13% to końska dawka, ale jednak odnoszę
wrażenie, że piwo nie jest jeszcze w tym momencie dobrze ułożone. Alko piecze,
gryzie i z pewnością zalega na podniebieniu, co nie jest rzeczą super fajną. Zacząłem
od minusa, ale dalej są już tylko same superlatywy. Zajebista gęstość, pełnia,
oleistość, aksamitna i mega gładka konsystencja – to wszystko się nie zmieniło.
Mnóstwo świeżo parzonej kawy bez cukru, gorącej czekolady do picia, gorzkiego
kakao, palonych słodów, karmelu i dębowego drewna (nie jadłem, ale tak sobie je
wyobrażam). Nieco z boku czai się subtelna wanilia, nieco Bourbonu, melasy i szczypta cukru trzcinowego. Palono-kawowa
goryczka jest nader wyrazista i konkretna. Smaga moje kubki smakowe dość grubym
biczem, ale w zasadzie większej krzywdy mi nie wyrządza. Całość jest chyba
bardziej brązowa, aniżeli czarna, ale też może się podobać. W sumie jest bardzo
konkretnie, do bólu wyraziście, wielowątkowo i smacznie, tylko kuźwa ten
alkohol psuje urok jak nieumyte i zlepione włosy u Shih tzu!
Pełnia smaku rozpierdala mnie na kawałeczki, do tego
dochodzi ta niesamowita gładkość i gęstość syropu, czy oleju silnikowego (30º
Plato ludziska!). Mamy tu umiarkowaną treściwość i stojącą w opozycji wyraźną,
acz nie mocarną goryczkę. Tak więc piwo jest bardzo dobrze zbalansowane. To
niewątpliwy plus. Jego złożoność i bogactwo smaku także budzi spory respekt,
nawet u takiego starego wyjadacza, jak ja ;> Beczki są w miarę wyraźne i w
mojej opinii zrobiły co trzeba. Może nie wiem za bardzo, co ma tutaj wnosić ten
rum, ale amerykańska whisky
oczywiście swoje zrobiła.
Cóż, piwo na pewno jest bardzo dobre i szalenie
bogate w doznania. Kuleje tu natomiast ogólne nieułożenie i zbyt wyraźny –
nawet jak na ten woltaż – alkohol. Gdyby to poprawić (poczekać z rok, czy
półtora), to wersja Double Barrel Aged
dorównałaby wersji podstawowej. W chwili obecnej niestety wypada nieco słabiej.
Słabiej wcale nie oznacza słabo. Risfactor Double BA wciąż jest piwem
nietuzinkowym, robiącym duże wrażenie i poniekąd oryginalnym. Choć ta
horrendalna cena może niektórych odstraszać…
Uwaga! Piwo porządnie czochra beret, więc pijcie z
rozwagą ;)
OCENA: 8/10
CENA: ok 30ZŁ
ALK. 13%
TERMIN WAŻNOŚCI: 16.02.2012
BROWAR PINTA//BROWAR NA JURZE
u mnie po 25,1pln
OdpowiedzUsuńDałem 26 zł, a termin ważności to 16.02.2020
OdpowiedzUsuń