Przejdź do głównej zawartości

MOJA PIWNICZKA: 4,5-LETNI PORTER ŁÓDZKI




"Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porządnie wyleżakowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiają się na blogu mniej więcej raz na miesiąc w okresie jesienno-zimowym.

Wiosna, Panie wiosna. Choć na razie chyba tylko kalendarzowa, bo z okna wciąż miejscami śnieg widzę… Zgodnie zatem z moimi zapowiedziami, w tym sezonie jest to już ostatni wpis z cyklu „Moja Piwniczka”. Łezka się w oku kręci, ale nie martwię się – widzimy się jesienią z kolejną porcją dobrze wyleżakowanych piw. I tu uchylę Wam rąbka tajemnicy – nie będą to tylko RISy i portery bałtyckie :)
No dobra, dziś na warsztat bierzemy dobrze Wam znany Porter Łódzki w starych jeszcze szatach, które doskonale pokazują, że nie zawsze zmiana wizerunku (opakowania) wychodzi piwu na dobre. Stara pucha jest po prostu stylowa i elegancka, nowa natomiast mocno trąca szmirą i taniością, kojarząc się co najwyżej z poziomem niskobudżetowych marketowych mózgotrzepów.
O samym Porterze Łódzkim można by pisać wiele. Jedną z ciekawostek jest to, że Łódzki to jedyny polski porter dostępny z „konserwy”. Przez wiele lat był cholernie trudno dostępny i jednocześnie uważany za jednego z lepszych krajowych ‘bałtyków’. Trudno się z tym nie zgodzić. W moim mniemaniu wciąż jest to pierwsza dziesiątka (z tych ogólnie dostępnych, jednorazowych craftów nie liczę). Owszem, świeży egzemplarz degustowany na blogu trochę zbyt wyraźnie trącał alkoholem, stąd i jego stosunkowo nie za wysoka ocena. Jednakże powiadam Wam – piłem to piwo kilkanaście/kilkadziesiąt razy i nigdy więcej nie miałem już problemów z nieułożeniem. Widocznie po prostu trafiła mi się trochę mniej udana warka, przecież to się zdarza nawet najlepszym.

Producent
Browary Łódzkie
Termin ważności
15.10.2015
Wiek (miesiące)
53
Zawartość alkoholu (%)
9,5
Ekstrakt (°Blg)
22

Otwieram i przelewam. W wyglądzie nic się nie zmieniło. Piwo jest ciemnobrunatne, niemal czarne i rzecz jasna klarowne. Piana niezbyt wysoka, ale jeszcze nie skąpa. Ładna, beżowa w barwie, średnio ziarnista, raczej mało żywotna. No, ale przecież to nie jest najważniejsze. 




Smakujemy. Mhmmm… szału ni ma. Jest słodkawo, jest porterowo, ale nie jakoś bardzo odmiennie w stosunku do świeżaczka. Oczywiście alkoholu to ja tu nie czuję praktycznie wcale – ułożenie jest wzorcowe. Jak już Wam pisałem, w tym piwie to normalka. Mamy tu całkiem sporo czekoladowych klimatów, są jakieś pralinki (niekoniecznie te z wyższej półki), są ciastka kakaowe i wafelki typu Prince Polo, czy Princessa. Mistrzem drugiego planu są akcenty rozpuszczalnego kakao, kawy zbożowej i ciemnych, prażonych słodów. Samej paloności w zasadzie tu nie ma, ale ten typ tak ma. Jest to jeden z tych słodszych i mało zadziornych porterów bałtyckich. Totalnie w tle natomiast baraszkują nieśmiałe tony lukrecji, suszonych owoców i pieczywa razowego. Pojawia się też taka dziwna i trudna do sprecyzowania nutka piwniczna - jakby starej, pokrytej białym nalotem czekolady, co oczywiście do przyjemnych doznań nie należy. Goryczka jest niewielka i zupełnie nieinwazyjna, choć o dziwo, to wystarcza do jako takiego balansu. Nie można powiedzieć, że piwo jest zbyt słodkie, czy mulące. Sumarycznie jednak w smaku jest takie se. Z pewnością wypada gorzej niż świeży egzemplarz.

Czy zapach uratuje choć trochę sytuację? Po części tak. W tym aspekcie upływ czasu jest chyba jeszcze mniej widoczny. Od groma tu przeróżnej maści czekoladek i różnej formy kakao. Są pralinki, gorąca czekolada, jak i mleczna w postaci tabliczki. Oczywiście kakałko typu Puchatek, czy Nesquik też się tu znajdzie. Suszone owoce trochę cofnęły się do defensywy, a ich miejsce zajęły tego typu rzeczy: bardzo łagodna zbożówka, muśnięta opiekanym słodem, szczyptą lukrecji, pieczywa razowego, a także prażonego słonecznika. Co dziwne – daleko w głębi majaczy bardzo nieznaczna, acz obecna nutka szlachetnego alkoholu, która mi na przykład kojarzy się z jakimś czekoladowo-owocowym likierem. Piwo jest bardzo złożone w aromacie. Pachnie dosyć przyjemnie, trochę inaczej niż świeżak, ale czy aby na pewno lepiej? Niestety chyba nie.
4,5-letni Porter Łódzki wciąż jest piwem bardzo pełnym w smaku, wielowątkowym, wysoce treściwym, słodkawym, ale bez przegięcia w tej materii. Brakuje tu pazura, czy paloności, ale to piwo po prostu takiej jest. Bogate w doznania, ale raczej łagodne, ułożone i mało zadziorne (nawet jako świeży egzemplarz).
W mojej ocenie sam aromat wciąż stoi na wysokim poziomie, czego nie można powiedzieć o wrażeniach gębowych. Piwo utleniło się w ten niezbyt przyjemny sposób, wywołując konotację z bardzo starymi czekoladkami, a to już nie jest przyjemne. Co dziwne, suszone owoce jakby zelżały na sile. Spodziewałem się wręcz sytuacji odwrotnej, ale jak widać starzenie się piwa, to nie taka prosta sprawa. Każde pite przez mnie piwo dostarcza mi innych wrażeń oraz innych przemyśleń.
Powiem tak – wersja testowana na blogu dostała „tylko” siódemkę ze względu na zbyt alkoholowy profil. Każda inna warka tego piwa którą piłem, dostałaby ode mnie ósemeczkę. Natomiast 4,5-letni Porter Łódzki jest wart nie więcej niż…

OCENA: 6/10

Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły na temat wyleżakowanych piw – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

Okocim IPA z Mango i Pigwą

  Książęce IPA jest z nami od początku 2018 roku. Żywiec IPA dwa miesiące krócej. Okocim IPA natomiast dopiero od kilku dni. Jestem w ciężkim szoku, że to tak długo trwało. Z „wielkiej trójcy” koncernów to właśnie Carlsberg Polska miał i wciąż ma najsłabszą ofertę piwną. Przynajmniej dla beergeeka , tudzież szanującego się piwosza. W zasadzie oprócz niezłej pszenicy i dobrego portera, to wieje nudą jak cholera. Niby mieli kiedyś serię „Piwo Sezonowe”, czy „Kasztelan Specjały”, ale to trwało chwilę i poza koźlakiem i świątecznym nic bym nie polecił. No i mamy 2025 rok i oto w końcu - niemal na białym koniu - pojawia się IPA marki Okocim. Oczywiście z „wkładką” owocową, bo jakże to mieli zrobić uczciwą ipkę opartą tylko na chmielach? Przecież tego nikt by się chwycił ;> W składzie mamy sok z mango, z pigwy oraz z jabłek. Niestety na samym końcu składników znalazły się… aromaty! Jakże by inaczej. W sumie to nawet się nie zdziwiłem tym faktem. Z chmieli do kotła dali polską S...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada...

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymaw...

WIELKI TEST PIW W ZIELONYCH BUTELKACH

Oj, dużo Harnasi musieli wyduldać osiedlowi żule przez czas, który minął od ostatniego Wielkiego Testu w gronie moich najlepszych znajomych. Prawie półtora roku trzeba było czekać na to, jakże fajne wydarzenie, ale jak to zwykle bywa nie zawsze każdemu pasowały terminy. No, ale jak już się spotkaliśmy to i się działo ;) Szesnaście różnych piw, ale o co najmniej jednym wspólnym mianowniku. Ilość bodajże rekordowa spośród naszych testów, ale przecież rynek pod tym względem nie zawodzi. Zielone butelki są wszędzie, bo przecież te piwa są takie chmielowe ;) Do sedna zatem. SPRAWY TECHNICZNE Tak jak było wcześniej, tak i teraz – anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i później średnia arytmetyczna naszych ocen. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki. No i oczywiście wady, które niekiedy też miały miejsce. Przy okazji wyjaśniłem testerom czym jest ”zapach skunksa...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...