Oz – tak dokładnie zwie się piwo, które wybrałem
sobie na dziś. Oz pojawił się w sklepach już jakiś czas temu. Nie jest więc
żadną nowinką, ale myślę, że warto się nad nim pochylić. Dopisek pod nazwą
wprawdzie niczego nam nie zdradza. Dowiadujemy się z niego jedynie, że piwo
leżakowało sobie w beczułce po whisky
(jakiej, nie wiadomo). Dopiero z
‘morskiej opowieści’ na kontrze możemy wyczytać, że to RIS starzony w beczce po
niemieckiej Slyrs. Nie jest to może jakaś mega popularna łycha, ale helmuty
naprawdę w tym temacie nie odwalają kaszany. Sporo browarów już korzystało z
ich beczek i efekt był naprawdę bardzo zadowalający.
Oz – skąd w ogóle taka nazwa? Czy tu chodzi o
Czarnoksiężnika z Krainy Oz? Dorotkę, Stracha na Wróble i Blaszanego Drwala?
Nic bardziej mylnego. W ‘morskiej opowieści’ mamy wyjaśnienie, iż chodzi tak
naprawdę o Roderika. Jakiegoś tam rycerza, którego po śmierci ochrzcili
Jeźdźcem bez Głowy. Odpaliłem więc wujka gugla,
aby to potwierdzić i co się okazuje? Roderik to postać z Wiedźmina…. Tylko mi
się tu nie śmiać z człowieka, dla którego gry komputerowe zupełnie nie istnieją
;p
O wyglądzie nie będę Wam tu przynudzał, bo jestem
świadomy, że tego nie lubicie. Napomnę tylko o lichutkiej piance, ale to
zapewne efekt beczkowania.
Już podczas nalewania rozszedł mi się po pokoju
przepiękny zapaszek imperialnego Stoutu.
O tym jednak za chwilę, bo wpierw wezmę do buzi (jakkolwiek to nie zabrzmi).
Mhmmm… to piwo jest pyszne! Niesamowicie gładkie, aksamitne, takie wręcz
jedwabiste. Gęstość też niczego sobie, w końcu to 24,5º Blg. Mleczna czekolada,
mnóstwo kakałka rozpuszczalnego,
gorąca czekolada do picia, pralinki z górnej półki. Naprawdę jest moc. Do tego
dochodzą akcenty lekko palonych słodów, suszonych owoców, starego drewna, a
także nieśmiałych tonów przypieczonej skórki chleba, kukułek, melasy i kawy
zbożówki. Mniam, mniam! To wszystko oczywiście przesiąknięte jest może niezbyt
mocną, ale wyczuwalną nutą whisky. Alkohol
jest niemal zupełnie nieobecny. Objawia się co jedynie delikatnym rozgrzewaniem
przełyku. Jest szlachetny, niesamowicie ułożony i totalnie nieinwazyjny. Takie
do rany przyłóż J Finisz jest bardzo esencjonalny, długi
i wyrazisty. Przyjemnie czekoladowy z optymalną jak dla mnie goryczką,
pochodzącą w głównej mierze od palonych słodów, ale po części też od chmielu. Piwo
generalnie z tych słodszych RISów, ale mi to pasuje. Genialnie się to pije
muszę przyznać. Pychotka!
Powąchajmy w końcu to cudo. Jeden niuch, drugi,
trzeci. Wystarczy. Kurde bele jakie zajebiste piwo! Łycha w zapachu jest
zdecydowanie bardziej wyczuwalna. Może jeszcze nie dominuje zupełnie, ale jest
naprawdę nad wyraz mocno zaznaczona. Miesza się tutaj z taką super fajną nutą
czekolady deserowej i pralinek belgijskich. Dalej mamy echa kawy zbożowej,
prażonego słodu, toffi, cukru trzcinowego i słynnych kukułek. W tle hasają
sobie mega przyjemne niuanse dębiny, suszonych owoców i likieru czekoladowego.
Etanol jako tako jest obecny, owszem. Ale od razu mówię, że należy on do
szlachetnej rodziny. Nie przeszkadza, nie gryzie, nie drażni nozdrzy
spirytusowym pochodzeniem. Mega wypasiony to zapaszek. Cholernie rozbudowany i
równie cholernie wyrazisty. Orkiestro graj! :D
Jestem pod takim wrażeniem, że nawet nie wiem, co
napisać w podsumowaniu. Powiedzieć, że piwo jest smaczne, to jak nie powiedzieć
nic. Wyliczę więc: głębia smaku, balans, goryczka, treściwość, ułożenie, aromat,
złożoność, gładkość, wpływ beczki – wszystko jest tu zajebiste. Wszystko spasowane,
wszystko przemyślane, wszystko dograne. No sztos jak nic! Dla takich piw warto
żyć. Obie łapki w górę. Jeden z lepszych napitków od kilku miesięcy.
Ps. Spójrzcie tylko na tą cenę. Sztosy wcale nie
muszą być drogie! Kopyr jesteś w błędzie.
OCENA: 9/10
CENA: ok 12ZŁ
ALK. 10,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 25.10.2019
BROWAR BIRBANT//BROWAR ZARZECZE
Jak dla mnie świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń