Dziś na blogu kolejne (po imperialnym Stoucie i Milk Stoucie) piwo z Tenczynka, a jest nim Aborygen, czyli rdzenny mieszkaniec danego regionu, w tym wypadku Australii, będącej po części i w potocznej mowie Antypodami.
Rzeczone piwo to popularne IPA, tyle że okraszone nutką australijskich chmieli - Galaxy i Topaz. Próżno tu szukać jakiegoś magicznego składnika, czy specjalnej metody warzenia. Po prostu Australian IPA i tyle. Kropka.
Gość z Australii pieni się wyśmienicie! Podczas nalewania
piana rosła i rosła, nie znając umiaru. Biała pierzynka jest niezwykle drobna,
gęsta i zwarta, dzięki temu opada niezmiernie wolno. Lacing również
należy do światowej czołówki – obfite zacieki na szkle można podziwiać
godzinami! Taką aparycję to ja rozumiem! :)
Piwo nosi zgrabne, jasno bursztynowe wdzianko, przy czym
jest wyraźnie mętne (nie przelewałem syfu z dna).
Pora się napić tego specjału. Już od progu wiadomo, że jest
to dość wytrawny trunek i to nawet pomimo bardzo wyrazistej słodowej bazy. A
właśnie – słodowe ciało, umiejętnie zahacza o lekkie rejony karmelu oraz
opiekanego pieczywa, tudzież skórki od chleba. Tuż za nimi z cienia wychodzą
przyjemne owoce spod znaku tropików i bardzo subtelnych cytrusów (chodź one są
bardziej w domyśle). Dalej dumnie maszeruje garść chmielu, nieco igliwia (lasu)
oraz sporo ziołowych i żywicznych akcentów. Nie trwa to jednak zbyt długo, bo
na piedestał wdziera się olbrzymich rozmiarów goryczka. Potężna
ziołowo-żywiczna gorycz, która niemiłosiernie orze moje kubki smakowe, niczym
ośmioskibowy pług podpięty pod najnowszy model John Deere! Horrendalna gorycz
długo siedzi na podniebieniu, choć poza tym niewielkim mankamentem jest całkiem
wporzo. Gdzieś tam wyczytałem, że piwo ma 150 IBU (to zapewne wyliczenia
teoretyczne) i faktycznie jestem w stanie w to uwierzyć. Nie pamiętam, abym pił
kiedykolwiek bardziej gorzkie piwo. Respect!
A co piszczy a aromacie? Także jest bardzo ciekawie. Już po
zrzuceniu kapsla moje nozdrza zostały zaatakowane przez ujmujące ciało i duszę
owoce tropikalne. Piwo w szkle to potwierdza, oferując nam całą gamę tropików z
wyraźną przewagą mango, marakui oraz liczi. Nieco głębiej majaczy także lekki
cytrusik, jednak wciąż jest go tutaj niewiele. Na drugim planie pojawia się
dopiero przeciętnych rozmiarów słodowość, okraszona szczyptą herbatników
maczanych w przyjemnym karmelu. W tle natomiast odnajdziemy bardziej pożądane
klimaty typu lekka żywica, kwiaty oraz subtelne igły sosnowe. Bardzo intensywny
i złożony to aromat, cudownie się go wącha :D
Piwo jest mega wytrawne ze słabym jednak balansem, wyraźnie
przechylonym w stronę zabójczej wręcz goryczki. Poważnie, pierwsza trójka
najbardziej goryczkowych piw, jakie w życiu piłem! Rzutuje to trochę na
pijalność, która dzięki temu nie jest tak wysoka jak powinna być, chociaż i tak
piwo całkiem nieźle wchodzi.
Pełnia Aborygena jest całkiem w porządku, podobnie zresztą
jak przeuroczy aromat oraz wielowątkowy i bogaty smak.
Kurde blade, właśnie wypiłem bardzo ciekawy i obiecujący
napitek. Mam jednak spore wątpliwości, czy tak potężna goryczka była
zamierzonym efektem? Jeśli tak, to szacun za decyzję i wykonanie.
OCENA: 8/10
CENA: ok. 6.50ZŁ
ALK.5,9%
TERMIN WAŻNOŚCI: 05.03.2016
TERMIN WAŻNOŚCI: 05.03.2016
BROWAR TENCZYNEK (BRJ)
Witam
OdpowiedzUsuńZ IBU sprawa zaczyna wyglądać jak jakiś wyścig zbrojeń. Takie windowanie goryczki zaczyna być coraz bardziej śmieszne. Odnoszę wrażenie że twórcy kwestie czy to będzie dało się wypić zostawiają na dalszym planie. To już kolejne piwo w ostatnim czasie z IBU wywindowanym tak wysoko. To tak jakby kucharze nagle zaczęli ściągać się kto zrobi bardziej pikantne danie. Im bliżej finału tym większy ogień z paszczy.