Przejdź do głównej zawartości

GRYF POMORSKI, czyli napakowany RIS z miodem na pokładzie


W końcu przyszła pora i na niego. Oto Gryf Pomorski z Browaru Bytów. Trzymałem to piwo na jakąś specjalną okazję, ale już mi się odechciało czekać. Ileż razy otwierając szafkę można patrzeć na to cudo i wycierać ślinę z pyska?
W polskim piwnym rzemiośle kartonik nie jest już żadnym novum, ale opakowanie Gryfa Pomorskiego po prostu niszczy system. Kartonik na planie piramidy, czy też ostrosłupa to po prostu mistrzostwo! Arcydzieło godne Leonarda da Vinci! Do tego dochodzą oczywiście jeszcze frontowe złocenia, info o półrocznym leżakowaniu oraz ręcznie ponumerowane egzemplarze, bo to rzecz jasna seria limitowana. W ten oto sposób mamy gotowy przepis na sukces, by ten specjał rozszedł się jak przysłowiowe ciepłe bułeczki lub jak prezerwatywy na Woodstocku.
Podjarałem się opakowaniem, ale w środku też jest nie byle co. Mocarz taki, że ho ho! Olbrzymiaste 33º Blg oraz jebuckie 12% alko!!! Nigdzie nie jest napisane jaki to styl piwa, ale generalnie można uznać go chyba za RISa. Jego głównym wyróżnikiem ma być dodatek naturalnego miodu, szkoda jednak, że nie podali o jaki miód chodzi. W składzie mamy jeszcze z ciekawszych rzeczy płatki owsiane, jęczmień palony, pszenicę prażoną oraz cukier kandyzowany. Tak więc ciało mamy tu kolosalne, ale wiadomo, że częściowo uzyskane z miodu, a może i też z tego cukru. To zależy na jakim etapie produkcji został dodany. Nasuwa mi się teraz takie pytanie – czy jest to bardziej Honey RIS, czy może Braggot? Bo przecież podstawą brażota może być każde piwo. 


Przelewam. Gryf Pomorski okazuje się być totalnie czarny i nieprzenikniony. Piany brak.
Już podczas wędrówki do szkła było widać, że ciecz jest sowicie gęsta. Jama ustna to potwierdza. Piwo jest gęste jak prawilny syrop. Długo i niespiesznie spływa w dół przełyku, osadzając się na ściankach. Gładkość, aksamitność również na wysokim poziomie (płatki owsiane zrobiły swoje). W pierwszym uderzeniu atakuje mnie ciemna, gorzka czekolada, podbita wyraźną palonością. Czuć palone słody, jak również palony jęczmień. Po chwili do głosu dochodzą słodkie akcenty miodu, cukru kandyzowanego i przypalonego karmelu. Wbrew pozorom całość nie jest jakaś bardzo słodka, bowiem na straży stoi mocna i wyrazista goryczka o typowo palonym profilu, która w punkt kontruje olbrzymie słodowe ciało. Stawkę zamykają lekkie nuty kawy bez cukru, pumperniklu i spalonych tostów. Generalnie sporo tu spalenizny, by nie rzec popiołu. Troszkę brakuje mi tu suszonych owoców, ale nawet bez nich jest bardzo dobrze. Alkohol subtelnie daje o sobie znać, minimalnie piekąc w gardełku. Sumarycznie jednak jest bardzo dobrze ułożony i szlachetny. Kojarzy mi się z likierem kawowym. Całość bardzo smaczna, wyrazista, cholernie gęsta i gładziutka niczym pupa niemowlęcia.

Teraz wąchamy. Noooo, jest co wąchać. Zapaszek pierwsza klasa. Wyrazisty i intensywny, jak kopnięcie Chucka z półobrotu. Mamy tu sporo ciemnych i słodkawych klimatów. Oczywiście jest miód, ale chyba nie na pierwszym planie. Bardziej na drugim. Jest też mnóstwo świeżo parzonej kawy, palonego słodu, prażonego ziarna i gorzkiej czekolady. Pojawia się też nieco karmelu dla równowagi, melasy i cukru kandyzowanego. Tak więc na zmianę jest gorzko i słodko. Tłem natomiast sunie garstka zjaranych tostów i jakby suszonych owoców. Stawiam na suszone figi i daktyle. Alkohol owszem troszkę czuć, ale jak na taki woltaż jest wręcz zajebiście! Tu również mam skojarzenia z jakimś fajnym i przyjemnym kawowym likierem (samej kawy nie znoszę, ale likier kawowy bym przyjął na klatę). Zaprawdę powiadam Wam – piwo jest bardzo dobrze ułożone. Nie jest jeszcze jakoś wyraźnie utlenione, ale alko w żadnym wypadku nie jest gryzące, czy przeszkadzające. Super się to wącha :)
Przy tak ekstremalnym ekstrakcie ciała nie powinno brakować i oczywiście jest to prawda. Pełnia smaku miażdży moje kubki smakowe niemiłosiernie. Gryf jest piwem szalenie gęstym, jedwabiście gładkim i poniekąd też treściwym, choć na finiszu dzięki mocnej goryczce wydaje się być dość wytrawnym napitkiem. Balans naprawdę staje tutaj na wysokości zadania.
Fajnie się to wącha, super się pije. Wyraźnych mankamentów brak. Piwo może nie jest jakieś odkrywcze, czy niespotkane (no może poza tą gęstością), ale jest baaardzo smaczne, super skontrowane i naprawdę dobrze pijalne, pomimo swoich sakruckich parametrów. Do sztosa może i mu troszkę brakuje, ale jako prezent dla beergeeka będzie doskonałym pomysłem (o ile jeszcze jest gdzieś do kupienia, w co wątpię).
OCENA: 8/10
CENA: ok 28ZŁ
ALK. 12%
TERMIN WAŻNOŚCI: 31.10.2019
BYTÓW BROWAR KASZUBSKI

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

Chimney - Sztos Alert!

  Czas na kolejny debiut na łamach Piwa Naszego Powszedniego – przed wami Browar Moon Lark (a raczej tylko jego piwo). Jest mi niezmiernie miło zapoznać się z nowym przybytkiem. Moon Lark (po naszemu: księżycowy skowronek) wystartował w 2022 roku i jest to browar stacjonarny, mieszczący się w miasteczku Poręba, rzut krowim plackiem od Zawiercia. Głównym piwowarem, a zarazem jednym z dwóch właścicieli jest znany w środowisku Paweł Masłowski. Tak, ten sam, który przez wiele lat warzył piwa dla Browaru Pinta. Między innymi jeszcze w Zawierciu, a później w Wieprzu. Jego wspólnikiem jest Michał Bartosik. Co ciekawe, Moon Lark to nie tylko browar, ale również miodosytnia i seltzerownia. Ich kolejnym wyróżnikiem jest to, że leją tylko w puchy. Piwem, które u mnie debiutuje jest Chimney – Smoked Baltic Porter wędzony dymem z drewna bukowego. Trunek ten został uwarzony specjalnie na tegoroczne Święto Porteru Bałtyckiego. No i super. Polska porterem bałtyckim stoi i już! Piwo w szkle wyg

Bojanowo Porter Pomarańczowy

  Przedstawiam wam pierwszy w Polsce porter bałtycki z pomarańczą! Piwo ukazało się tuż przed tegorocznym Baltic Porter Day, więc wciąż możemy uważać je na nowość. Być może gdzieś już o nim słyszeliście, ale poznajcie też moje zdanie. Przyznam się, że strach jest. Może nie bardzo duży, ale jednak. Wszak to Bojanowo, ale z drugiej strony klimaty pomarańczowe uwielbiam. Poza tym myślę, że z ciemnymi, porterowymi klimatami może to nieźle zagrać. Gwoli ścisłości - w składzie nowinki od Bojanowa znalazł się sok pomarańczowy, jak również skórki z pomarańczy. Bazą tego napitku jest oczywiście regularny Bojanowo Porter , który sam w sobie jest całkiem niezłym piwem. Zobaczmy co wyszło z tego eksperymentu. Piwo wygląda zwyczajnie – jest praktycznie czarne i nieprzejrzyste. Na wierzchu mieni się niewysoka, acz drobna i puszysta pianka koloru beżowego. Smak jest… na pewno niespotykany. Wyraźnie czuć skórkę pomarańczy (nieco mniej sam sok), ale są też nuty porterowe, tj. ciemne słody, pie

Miłosław & Makłowicz - ArcyLager

  Jak „płodny” jest Browar Fortuna każdy widzi. Co rusz jakieś nowe wymrażanki, a to współpraca z Makłowiczem, a to nowe wcielenie porteru bałtyckiego. Czasem jakaś nowa Fortuna też się pojawi. Naprawdę jest tego sporo. W tym tygodniu jednak „Ostajewski i spółka” przeszli samych siebie, serwując nam, aż trzy nowości. Praktycznie na raz! Jedną z nich jest kolejna kucharska kooperacja. Miłosław & Makłowicz – ArcyLager. Jak głosi dopisek „warzony z ryżem”. Cóż, zbytnio odkrywcze to to nie jest. Od razu ciśnie mi się na usta: nie lepiej było uwarzyć ArcyStouta, ArcyBocka lub ArcyWeizena? Jednakże po przeczytaniu składu wiemy o wiele więcej. Do piwa tak naprawdę dodano płatki ryżowe, a także zieloną herbatę Genmaicha z prażonym ryżem, sok z imbiru oraz sok z cytryny. Tak, skojarzenia z Dalekim Wschodem są jak najbardziej na miejscu.  ArcyLager pieni się jak oszalały. Bielutka pierzynka jest nader puszysta, średnio pęcherzykowa i dosyć trwała. Zostawia wyraźne zacieki na ściankach.