Ktoś tu sobie normalnie jaja robi. Ktoś bez żenady
pogrywa publiką. Owija nas wokół palca, robi w bambuko, wkręca wała, wpuszcza w
maliny. Tak nie może być. Zgłaszam veto!
Dzisiaj na wokandzie ląduje Namysłów Ciemne Typu
Irlandzkiego… że co proszę? Że to niby Stout
ma być?! W takim razie ja jestem Matka Teresa z Kalkuty ;)
Za takimi zagrywkami to trzeba uważać. Co myśli w
miarę świadomy spijacz napoju z pianką, gdy czyta taki tekst: „ piwo ciemne typu
irlandzkiego”? No, a co ma kuźwa myśleć? Stout
i już. Czarny jak smoła, lekki w odbiorze, ale mocno palony, kawowy, gorzki
i wytrawny jak stuletnia Whisky. Niestety
piwo z Namysłowa nie ma żadnej z tych
cech…
OK – można się tłumaczyć, że nigdzie nie jest
napisane, że to Stout. Zgadza się,
ale dlaczego w takim razie nazwa tego piwa nie kończy się na słowie „ciemne”?
Pomijając przynależność tegoż do
jakiejkolwiek kategorii, napitek ten jest dość znośny, by nie powiedzieć smaczny.
Piwo jest słodkawe, umiarkowanie pełne w smaku, o silnym melanoidowym zacięciu.
Pełno tu skórki od chleba, tostów, karmelu i przypieczonego spodu od ciasta.
Pojawiają się też opiekane (nie palone) słody, polane z lekka słodko-gorzką
czekoladą oraz ciemnym miodkiem (powiedziałbym Wam rodzaj, ale kompletnie nie
znam się na miodach). W posmaku na wierzch wychodzi delikatna goryczka. Krótka,
bardzo gładka i szlachetna. Wbrew pozorom nawet nieźle równoważy ona słodową
podbudowę. Szału ni ma, ale pić się da.
Najlepiej jednak piwo wypada, gdy się na nie patrzy.
Klarowna ciecz nosi przepiękne czerwono-miedziane wdzianko z niewielkimi
rubinowymi wstawkami. Naprawdę coś pięknego! Do tego dochodzi olbrzymia czapa
drobnej i zwartej piany w kolorze ecru
(na barwach znam się zdecydowanie lepiej niż na miodkach). Piana jest puszysta
i naprawdę długowieczna. Opada bardzo wolno, zostawiając na ściankach cudną
koronkę :)
Masturbując się podczas oglądania tego piwa, robię
małą przerwę, by powąchać ten specyfik. Przyznam się bez bicia, że zapach też
niejednemu może się spodobać. Natomiast wcale nie mówię, że to muszę być ja. Ciecz
pachnie intensywnie. Ponownie rządzą tu opiekane klimaty – skórki chleba,
tosty, przypalany karmel, a nawet lekkie toffi. Czy jest miodek? Nie, raczej
nie. No, chyba że przed chwilą wyjąłeś palca z ucha… W zapachu, ale tak
bardziej z tyłu pojawia się też mleczna czekolada, prażone słody, jakieś kruche
ciasteczka oraz cukierki „krówki”. Dość jednostronny i słodki to aromat, ale
pachnie w porządku o ile ktoś oczekiwał takich klimatów. Mimo braku fajerwerków
nos można zanurzyć w szkle.
Cóż… dziwne jest to piwo. Słodkie, ale nie mulące,
przy tym dość jednostajne, ale na pewno nie jest niedobre. Pełnia jest
odpowiednia, podobnie jak balans, czy treściwość. Niestety pije się je niezbyt
szybko. Nie za często budzi się we mnie ochota sięgania po zawartość szejkera, ale nie przejmuje się tym. Po
prostu to piwo jest nie dla mnie.
Gdzieś czytałem na necie opis, że jest to Irish Dark Ale. Niech będzie, ale jak
dla mnie jest to przeciętnej maści Dunkel/Dark
Lager. Nie mam pojęcia czemu ma służyć tutaj górna fermentacja?
OCENA: 6/10
CENA: ok 3.50ZŁ
ALK. 4,7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 07.01.2016
BROWAR NAMYSŁÓW
A może to miał być Irish Red Ale tylko kolor im nie wyszedł? ;p Tylko ta mleczna czekolada nie pasuje...
OdpowiedzUsuńTak, ktoś już mi podsunął ten pomysł. To może być racja, tylko że wyszło trochę za słodkie. A kolor to akurat idealnie pasuje do Irish Red Ale. Pozdro
OdpowiedzUsuń