W Polsce powstaje coraz więcej browarów. Obecnie jest ich tyle, że jeszcze kilka lat temu „fizjologom się nawet nie śniło”, że może ich być tak dużo ;) Jednym z nich jest na przykład Browars z Limanowej, który powstał zaledwie kilka miesięcy temu. Inicjatorem oraz piwowarem tego przedsięwzięcia jest Mariusz Marek (nie pytajcie mnie, które jest imieniem).
Tak się składa, że będąc niedawno w Krakowie wpadło
mi w łapska piwko z Browarsu, choć chyba bardziej pasuje tu określenie:
przytuliłem z wielką ochotą. Może i bym go nie kupił, gdyby nie ekstra promocja
w jednym ze sklepów. Z natury jestem łowcą okazji, no to żem się skusił.
Piwo to zwie się Dry Coola i jest to American Dry Stout. Gry słowne w nazwie
to ewidentnie coś, co mnie rajcuje, więc propsa mają już na wstępie. Druga
rzecz to świetna obrazkowa/komiksowa etykieta, z tytułowym i przezabawnym
draculą. Śliski, najwyższej jakości papier, dopracowane szczegóły oraz
estetyczne wykonanie – widać, że nie śmierdzi to amatorszczyzną. Kolejny plusik
na koncie Browarsu :)
Wygląd to jedna sprawa, ale tak naprawdę człek
cieszy michę dopiero jak się piwa napije. Dry Coola na szczęście szybko
udowadnia, że Mariusz Marek, czy też Marek Mariusz zna się na rzeczy. Piwo jest
konkret - wyraziste, ułożone, dopracowane i przemyślane. Każdy element zna
swoje miejsce i wie, po co Pan Bóg go stworzył. Wyraźna świeżo parzona kawa,
mocna i nie mniej wyrazista gorzka czekolada oraz całe morze sowicie palonych
słodów. Mniam! W tle i na finiszu moje zmysły pieści dość mocna i wytrawna
goryczka o cudownym kawowo-grejpfrutowym zacięciu. Tak jak nie przepadam za
wytrawnymi Stoutami, tak ten mi
bardzo podszedł. Ale to jeszcze nie wszystko. Tuż za ciemną stroną mocy podąża
bowiem amerykańska rewolucja – rześkie cytrusy, grejpfrut, szczypta słodszych
tropików, akcenty leśne i żywica. Wszystkiego jest tu napchane po same pachy.
Wszystkiego w bród, od cholery i jeszcze trochę. Jedno z najlepszych piw w tym
stylu, jakie piłem! :D
Co ważne smak dobrze koresponduje tutaj z aromatem,
który także jest złożony i bogaty, niczym kopalnie Króla Salomona. Dominują w
nim palone słody oraz mocna kawa, uzupełniane nutami chmielu, czerwonych owoców
tropikalnych i żywicy. W roli drugoplanowej występują łagodne cienie gorzkiej
czekolady, kawy zbożowej i odrobiny prażonej cykorii. Tłem sunie szczypta
popiołu, palonego jęczmienia i skórki z cytrusów. Bardzo to wszystko jest
uwypuklone oraz intensywne. Dawno nie widziałem takiej idealnej równowagi
pomiędzy naleciałościami pochodzącymi od słodu i od chmielu. Wprost nie można
oderwać nosa od szkła! Takie to jest fajne.
Dry Coola może poszczycić się też nieskazitelnym
wyglądem. Piwo jest totalnie czarne i nieprzejrzyste. Wieńczy je ładna, drobna
i beżowa piana, która może nie jest jakoś mega obfita, ale na pewno jest trwała
i długowieczna niczym żółwie z Galapagos.
Piwo jest bardzo gładkie w smaku, smukłe, lekkie w
odbiorze, wielowątkowe, nisko nasycone. Pełnia jest średnia, ale w tym stylu to
normalka. Balans znakomicie wywiązuje się ze swoje roli, podobnie jak super
gładka i szlachetna goryczka, która świetnie kontruje słodową podbudowę. Wszystko
wydaje się być zapięte na ostatni guzik, dopracowane z pedantyczną wręcz
dokładnością.
Super wytrawne i super złożone piwko, które pije się
wielkimi haustami! Brawo Browar Browars! (taki łamaniec językowy mi wyszedł na
koniec).
OCENA: 9/10
CENA: promocja 3.99ZŁ (Skład Piwa i Alkoholi)
ALK. 4,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 07.12.2016
BROWAR BROWARS
Potwierdzam. Piwo naprawdę jest świetne.
OdpowiedzUsuńpotwierdzam. świetne piwo!
OdpowiedzUsuń