Przejdź do głównej zawartości

RĘCE I CYCKI OPADAJĄ


Nie wiem co się dzieje, ale jest źle. Jest bardzo źle. Nie wiem, czy to wina moja, Wasza, czy po prostu otaczającego nas świata.
Staram się jak mogę, ale mi nie wychodzi. Prowadzenie bloga mi nie wychodzi. Naprawdę się staram, poświęcam na pisanie sporo czasu, ale na nic się to zdaje. Przyrost polubień fanpejdża bloga systematycznie spada. Z miesiąca na miesiąc przybywa Was coraz mniej, co budzi we mnie spory niepokój oraz smutek. Liczba wyświetleń bloga też ostatnio spadła, choć na szczęście nie jakoś drastycznie.
Nie będę tu nikogo owijał w bawełnę – dla każdego, kto pisze w sieci liczą się przede wszystkim statystyki. Dla jednego mniej, dla drugiego bardziej, ale się kuźwa liczą! Już nie wspomnę o zarobkowym blogowaniu, bo to zupełnie inna para kaloszy. Pitolenie, że ktoś pisze dla siebie, prowadzi bloga nie pod publikę, to zwykłe bajeczki, które można włożyć między Śpiącą Królewnę, a Kopciuszka. Bo prawda jest taka, że to te pierdolone „słupeczki” decydują o poziomie naszego samozadowolenia, a co za tym idzie też samopoczucia.

Piwa Naszego Powszedniego prowadzę od czerwca 2012 roku (choć recenzje piw zacząłem pisać już w listopadzie 2011). Łącznie już 4,5 roku. Całkiem sporo. Oczywiście nie byłem pierwszy w tej materii, ani nawet drugi, czy trzeci. Mój blog powstał w drugim rzucie „wysypu blogów” piwnych. Wydaje mi się, że pod względem wieku załapałbym się do początku drugiej dziesiątki. Teraz blogów o piwie jest pewnie ze sto albo i więcej.
Od dawna zdaję sobie sprawę, że przyrost lubisiów na fejsie mojego bloga jest jednym z najniższych w branży. Niecały tysiąc lajkujących w 4,5 roku! Żenada, ale już się do tego przyzwyczaiłem. Nigdy nawet przez ułamek pierdolonej sekundy nie marzyłem i nie próbowałem konkurować z takimi tuzami jak Kopyr, Docent, czy Kopik. Znam swoje miejsce w szeregu i zarazem doceniam ich wiedzę oraz popularność, na którą sami rzecz jasna sobie zapracowali.
Do tej pory przeciętnie co miesiąc ‘klikało mnie’ jakieś 15-20 osób. Mało, ale nie ma się co dziwić. Mój blog przecież nie jest jakiś super, mega wyczesany. Zdaje sobie z tego sprawę, ale tak źle jak ostatnio to jeszcze kuźwa nie było! W październiku tylko dziewięć polubień netto, w listopadzie zaledwie pięć!!! WTF?! 


Schodzę na psy i to bardzo dużymi krokami. Coraz mniej osób daje też zwykłego lajka pod postem, będącym linkiem do bloga. Kiedyś tak nie było. Nie mogę tylko zrozumieć dlaczego? Why, kurwa. Why?! Przecież blog bardzo się zmienił od początku swego istnienia i w sumie bez przerwy przechodzi jakieś przeobrażenia. Oczywiście wiem, że bez własnej domeny i na szablonie Bloggera cudów nie zdziałam, ale przecież nieraz widuję dużo brzydsze wizualnie i mniej profesjonalne stronki, które radzą sobie całkiem nieźle. Jak to możliwe? Przecież w ostatnim czasie zadbałem o takie rzeczy jak:
·        - nowy szablon – to oczywiście wciąż Blogspot, ale usunąłem najmniej potrzebne gadżety, a niektóre przeniosłem na sam dół, by blog stał się bardziej przejrzysty. Stronka jest „żywa i kolorowa”, a nie tylko białe tło i czarne litery jak u niektórych.
·         - coraz mniej typowych recenzji piwa na rzecz bardziej ambitnych tekstów (Wielkie Testy, Polskie Browary, Wycieczki, tematy związane z Bractwem Piwnym, Piwo Miesiąca, Różne Różności, czy najnowszy cykl Moja Piwniczka)
·         - jakość zdjęć oraz ich wygląd – plener, ciekawsze tła i takie tam. Rozdzielczość i ostrość mimo poprawy, wciąż jest daleka od ideału, ale niebawem będę miał dostęp do duuużo lepszego sprzętu niż obecnie

·         - Piwne Kalendarium, gdzie każdy bezpośrednio ze strony głównej może obczaić gdzie i kiedy odbędą się najbliższe piwne festiwale oraz inne wydarzenia z piwem związane
·         zmieniłem nieco styl pisania na mniej profesorski, a bardzo żartobliwy i luzacki. Dawno chciałem to zrobić, ale chyba brakowało mi odwagi.
·         - regularność - wpisy wrzucam bardzo regularnie. Jak tylko mam czas, to co drugi dzień. Rzadziej tylko co trzeci.
·         - posty na fanpejdżu – niemal codziennie dodaję sporo informacji o piwnych nowościach, wydarzeniach ze świata piwa, festiwalach, itd.


Jak widzicie włożyłem w to wszystko sporo trudu i pomysłowości. Niestety górka po której się wspinam robi się coraz bardziej stroma. Kiedyś myślałem, że najtrudniej jest bloga „rozchulać” do pewnego poziomu, ale to nieprawda. Równie trudno jest wystartować, jak i ciągle piąć się w górę. Taka sytuacja.
Przyznam, że trochę mnie to wszystko martwi i frapuje. Im więcej wkładam w to serca, tym dzieje się gorzej. Wyobraźcie sobie, że największa miesięczna liczba wyświetleń bloga miała miejsce… w połowie 2014 roku, kiedy to lubiących Piwa Naszego Powszedniego było o połowę mniej niż teraz! Taka konsternacja skutecznie podcina mi skrzydła i odbiera zapał do blogowania. Najgorsze jest to, że nie wiem dlaczego tak się dzieje. Nie mogę pojąć jak to jest możliwe, że na prawie tysiąc lubisiów, średnio posta czyta zaledwie 150-250 osób i to w większości przypadków trafia na niego z poziomu wyszukiwarki Google, a nie z linka na FB! Fuck! Poza tym zamiera też życie na samym fejsie. Obecnie już mało kto daje łapkę w górę pod linkiem do posta na blogu. Prawie nikt nie pisze żadnego komentarza, a o jakimkolwiek udostępnieniu można tylko pomarzyć. Naprawdę źle się dzieje. Ludzie co jest z Wami nie tak do jasnej cholery?!

Oczywiście ja też na pewno nie jestem bez winy. Wiele blogów piwnych już dawno wymeldowało się z Blogspota, czy Wordpressa. Mają własną domenę, hosting i wyglądają naprawdę spoko. Tyle, że za to płacą. Może ja też muszę tak zrobić? Sam nie wiem. Z bloga nie mam przecież żadnych dochodów. Co prawda ze 3-4 razy do roku dostanę jakieś dary losu od browaru iks, czy igrek, no ale jak wiadomo gotówka to to nie jest.
Czy możliwe jest, aby o potencjale rozwojowym bloga i jego popularności, a co za tym idzie o liczbie wyświetleń decydował sam wygląd stronki? To już kurka rurka treść się nie liczy?! Możesz pisać o kupie w klozecie, ale jak będziesz miał świetny szablon, to lajki będą ci same spadać z nieba? Kurwa, gdzie sens, gdzie logika?
A może to jednak prawda? Już nie wiem, co myśleć. Nigdy nie byłem dobrym marketingowcem, słabo też ogarniam social media. Pomóżcie – co mam zrobić, aby było lepiej?

Komentarze

  1. Ja dopiero zaczalem, ale czytam, sprawdzam codziennie i doceniam! Kawał dobrej roboty!

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Piotrze,

    Facet z sutkami smętnie zwisającymi na wysokości kolan to żałosny widok. Mam wrażenie, że ten nieco histeryczny w wymowie wpis należy złożyć na karb sezonowego chwilowego doła. Polecam jakieś dobre piwo.
    Pana blog zacząłem czytać jakiś rok temu. W mojej ocenie wyróżnia się na tle coraz większej rzeszy osób piszących o piwie. Ja dotarłem to tego bloga z googli i od tamtej pory mam subskrypcję przez Bloggera. Sporadycznie odczuwam potrzebę wyrażenia swojej opinii ale czytam regularnie. Nie zdziwiłbym się gdybym nie był jedynym w tej kategorii anonimowych podglądaczy. Co mogę zaproponować:
    - nie szata zdobi itd. Dla mnie ważniejsza jest treść.
    - zasugerowałbym częstsze łamanie rutyny. Przy całej sympatii czasami czytając recenzję piwa na początku wiem jak będzie wyglądał środek i koniec wpisu. Każda recenzja jest robiona wg sztywnego schematu
    - Pana język jest bardzo obrazowy. Mi to niespecjalnie przeszkadza ale osoby obdarzone większą dawką wyobraźni mogą odczuwać pewien dyskomfort :)
    - proszę się zastanowić na częstszym urozmaiceniem wpisów. Np. każdy wielki test był później komentowany w środowisku. Dalej - wpis o leżakowaniu piwa też był bardzo ciekawy.

    Kończąc. Lektura blogu sprawia mi dużo frajdy. Byłbym niepocieszony gdyby autor dał sobie z tym spokój. Tak więc solennie obiecuję, że od dnia jutrzejszego pod każdym wpisem będę umieszczał płomienne słowa uznania a raz na jakiś czas pozwolę sobie na bardzo wyważoną polemikę z poglądami autora. Na FB raczej nie ale na blogu to i owszem.
    Pozdrawiam i trzymam kciuki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po primo to nie zamierzam rezygnować z blogowania! Po drugie primo to przecież urozmaicam treść (jest o tym w tekście). Jedynie mogę się zgodzić z tą rutyną, ale dzięki za info. O takie konstruktywne komentarze mi właśnie chodziło :)

      Usuń
    2. To ja jeszcze dorzucę, że chciałbym gdzieś zobaczyć filtrowanie po stylach (byle nie za dużo) + od najlepiej do najgorzej ocenionego piwa w stylu. Czasami po prostu mam ochotę na piwo i chciałbym szybko znaleźć szybką radę ;) Pozdrawiam

      Usuń
    3. Od + do - po stylach to nie da się zrobić. Jeśli chcesz znaleźć jakieś piwo w jakimś stylu to po prostu wpisz styl w wyszukiwarkę :)

      Usuń
  3. Slave:

    Ja też przyznaję się do statusu "anonimowego podglądacza".
    Co prawda nie komentuję, ale chyba każdy wpis czytam co najmniej raz (a czasem i więcej razy). Brak komentarzy z mojej strony poczytuję jako "wyróżnienie blogerra" :-) bo za zazwyczaj nie udzielam się komentarzami - no chyba, że ktoś pisze głupoty albo wciska ludziom, że to lub tamto piwo jest mega,gdy faktycznie nie nadaje się nawet do podlewania kiełbasek na grilu.
    Co do FB - nie posiadam konta i dobrze mi z tym - a takich ludzi jest więcej.
    Co do słownictwa poruszonego przez p.Marcina - kilka dosadnych słów nikomu nie zaszkodziło, natomiast używanie inwektyw i innych "pikantnych" porównań jako środka mającego przyciągnąć publikę nie bardzo odpowiada mojemu postrzeganiu profesjonalizmu twórczego.
    Pozdrawiam i życzę więcej twórczej weny - potrzeba nam takich (subiektywnych ale nie popartych "sponsorskimi" dostawami) głosów ostrzegający przed zalewem wszelkiej maści pseudo piwnymi wyrobami!

    OdpowiedzUsuń
  4. (1/2)

    Drogi Piotrze,

    Twój blog namierzyłem z poziomu google’a parę miesięcy temu, zaglądam codziennie (jako anonimowy „przeglądacz”) i czytam z niezmienną przyjemnością. Co więcej, jest to jedyny blog o tematyce piwnej, który odwiedzam tak regularnie. Ilość materiałów wrzucanych przez Kopyrę (będę odmieniał nazwisko) jest nadmierna, podobnie wygląda to w przypadku Docenta, natomiast u Ciebie cenię systematyczność, zawartość merytoryczną, zbieżny gust z moim oraz luźny styl recenzowania (sugeruję go nie zmieniać, o ile czujesz się w nim dobrze, w innym razie pogubisz się całkowicie, bo co osoba, to inna opinia). Z oboma przywołanymi osobnikami konkurować szans zresztą nie masz ze względu na oczywistą przewagę materiałów wideo nad słowem pisanym. Taki to znak czasu i bodajże Kopyra też swojego czasu był mocno rozczarowany słabą popularnością bloga prowadzonego wyłącznie w formie pisanej. Tak wiec Docent może czasem przynudzać swoim grobowym głosem, zaś Kopyra podśmiewać się z Januszy, wyglądając jak klasyczny Janusz, ubierając się jak klasyczny Janusz, jeżdżąc wymarzoną przez Januszą Skodą oraz podejmując próbą wyrwania się z Januszowego schematu, wypracowaną kasę przeznaczając na zakup naprawdę porządnego zegarka, Certiny. Niestety, w wariancie wizualnie możliwie najbardziej stonowanym (czytaj: Januszowym)... Pakiet typowo polskich przywar, sympatyczny Tomasz ubarwia swą ignorancją dotyczącą win (przykładowo twierdząc, ze słonych win nie ma, istnieniem Fino głowy sobie nie zaprzątając) i kolorowych alkoholi wysokoprocentowych oraz wielu innych zagadnień, postępując zgodnie z kluczem: coś tam kiedyś usłyszałem, wiec zajmę stanowisko, nie przejmując się szczegółami. Reasumując, takiej „Januszowości” nie polecam, jemu to ujdzie na sucho z uwagi na wiedzę, elokwencję oraz popularność, ale jeden Kopyra wystarczy.

    Czego więc brakuje i czym mógłbyś się wyróżnić?

    Primo: lepszym zbilansowaniem opinii pozytywnych i negatywnych. Oczywiście naturalnym jest, że chcesz pić piwa jak najlepsze, ale i kiepskich rzemieślniczych wypustów jest sporo i warto by się z nimi od czasu do czasu zmierzyć, negatywne opinie o danej warce weryfikując. Nawet jeśli parę browarów się na Ciebie z początku obrazi, to długofalowo zyskasz na wiarygodności, znaaacznie zwiększysz „czytelność” (w pakiecie ze wzrostem hejtu), zaś Ci, którzy umieją uwarzyć dobre piwo, dalej z czystym sumieniem będą je do Ciebie podsyłać, gdyż Twoja dobra opinia będzie coś warta. Na podobnej zasadzie cenione jest zdanie Clarksona, który pod płaszczykiem troglodyty skrywa ogromne oczytanie i bezustannie poszerzaną wiedzę o świecie. Oczywiście negatywne opinie muszą być jak najbardziej merytoryczne, by z takowych można wyciągać wnioski na przyszłość, dzięki czemu inteligentni „obrażalscy” z czasem się „odpoobrażają”. To jest naprawdę wielka nisza rynkowa, nikt tego rzetelnie nie robi, zaś przywołany Kopyra sam przyznał, ze w przypadku nieudanych piw recenzji nie emituje, w porozumieniu z danej recenzji sponsorem (kasa zainkasowana, babol przemilczany, obie strony biznesowego układu zadowolone).

    OdpowiedzUsuń
  5. (2/2)

    Secundo: wrzuć raz na jakiś czas wideo. Zdaję sobie sprawę, że to kupa roboty i zupełnie inny świat, ale warto, nawet jeśli byłoby to raz na miesiąc. Nie chodzi mi tutaj bynajmniej o kolejnego smętnego gościa sączącego przez kamerą piwo i nieudolnie szukającego oryginalnych metafor. Zaproś przykładowo parę, no dobra, przynajmniej jedną ładną dziewczynę, daj im/jej parę piw do spróbowanie i pogadaj z nimi o tychże. Ty sam niekoniecznie musisz wchodzić w kadr, wystarczy, że pomoderujesz dyskusję, a rozmowa niekoniecznie musi dotyczyć wyłącznie piwa, choć ono powinno być motywem przewodnim. Nie samych eksperckich opinii człowiek jest ciekawy, poczęstuj przykładowo „Uchem od śledzia” i wysłuchaj opinii ;-).

    Piwo pije dużo ładnych dziewczyn, ale są mało widoczne, zaś facetów jest masa. Poza tym kobiety są w sposób wrodzony bardziej naturalne przed obiektywem, dlatego z każdej wyprawy mam masę zdjęć, na których świetnie wygląda moja żona, i tylko parę, na których z dziwną miną widnieję ja. Casting możesz ogłosić na FB lub po prostu zagadać ze znajomymi. Możesz tez coś nagrać w pubie i tyle. To tez ogromny potencjał wzrostu popularności. W ostateczności może być zapis rozmowy i parę fot z takowej, to też da impuls wzrostowy, ale mniejszy.

    Pozdrawiam i życzę powodzenia,
    Hardened

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za najdłuższy komentarz jaki w życiu czytałem. Najdłuższy, to wcale nie znaczy najnudniejszy :)
      Co do ilości negatywnych opinii o piwach, to w zasadzie nie mam na to wpływu. Po prostu kupuje dane piwo i zazwyczaj nie wiem, jakie ono będzie i jakie ma opinie w necie. Jest to tzw. ślepy strzał. Jako, że lubię zdecydowaną większość stylów piwa to rzadko zdarzają się bardzo niskie oceny (no chyba że piwo jest ewidentnie wadliwe). Sam zauważyłem, że piwa oceniam dość wysoko, ale to tylko dlatego, że poziom piwowarstwa rzemieślniczego stale wzrasta (przynajmniej ja tak uważam). Rzecz jasna mogę celowo kupić i opisać piwo, które na bank będę wiedział, że jest lipne, ale pytanie po co?
      Natomiast co do filmików to już jest większa szkoła jazdy. Fakt - mam już sprzęt, który nagrywa w 4K, ale jeszcze przydałby się jakiś mikrofon zewnętrzny. To jest jeszcze do ogarnięcia, ale trzeba jeszcze załatwić jakiś program do obróbki, założyć konto na YouTube i przede wszystkim mieć pomysł na siebie. Moja facjata jest mało fotogeniczna, więc nie chcę robić z siebie pośmiewiska. Ten zamysł, żebym był tylko lektorem/moderatorem może i nie jest taki zły. Pomyślę nad tym.
      Tak, czy siak dzięki. Zachęcam do częstszego komentowania, bo widzę, że mam przed sobą człowieka światłego, by nie powiedzieć oświeconego ;p

      Usuń
  6. Jaką mąż specjalistki od social mediów mogę napisać, że wygląd ma znaczenie. Ale nie chodzi tu o jakieś wodotryski etc. tylko czytelność i przejrzystość, a Twój blog w obecnej odsłonie może i jest uporządkowany, ale na pewno nie jest przejrzysty i mnie osobiście odstrasza obecny lejałt. To zdjęcie w tle jest zupełnie niepotrzebne i raczej słabe. Jednak najbardziej sprawdzają się te blogi, które mają czarny tekst na białym tle. Szablony wordpressowe są proste i nie są złe i obecnie wiele różnych blogów się na nich opiera, ale też trzeba umieć je dobrze spersonalizować ;)
    Ja wszelkie treści kojarzę od niedawna i głównie z facebooka i tak jak wspomniałem, Twoją stronę ciężko mi się przegląda, więc z tego powodu nie chce mi się jej odwiedzać tak jak nie chce mi się odwiedzać inne blogi piwne, które może oferują ciekawą treść, ale są po prostu nieczytelne...

    OdpowiedzUsuń
  7. Może by tak dodać wpisy na temat tego co się dzieje w Twoim życiu w kontekście piwa przy czym nie mam na myśli samych recenzji wypitych piw albo zwiedzanych miejsc z piwem związanych tylko np. Historie ludzi, których poznałeś, czasem poważnych a czasem mniej ( ludzi i historii ) . Piwo w tle a nie przez piwny pryzmat

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jeszcze nie trafiłem na ten blog. Za mało informacji o nim. I jestem zdania, że wideo tylko jako zajawka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dwa miesiące mnie tu nie było, dlatego dopiero teraz się dopiszę. To jeden z najlepszych piwnoblogów w polskiej sieci. Możliwe, że pieniądz gorszy wypiera lepszy i ludzie wybierają coś bardziej obrazkowo-filmowego - nie mam pojęcia. Nie poddawać się, robić swoje - tyle mogę poradzić.
    PS. Z tym Kopyrem to przesada, mógłby się od Autora kilku rzeczy nauczyć.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak