Kolejny smutny dzień chyli się ku końcowi. Jest
szaro, buro, zimno i mokro. Deszcz, plucha i szaruga to znaki szczególne
tegorocznej jesieni. Dlatego nie ma co owijać w sreberka - przysłowiowa złota
polska jesień dała w tym roku dupy. Olała nas ciepłym moczem franca jedna.
Ale to nic. Najważniejsze to się nie załamywać.
Zawsze trzeba szukać tych pozytywnych stron. Ja na przykład je znalazłem –
dzięki takiej pogodzie sezon na tęgie, rozgrzewające napitki zaczął się w tym
roku wyjątkowo wcześnie ;D W zasadzie już od połowy września
możesz bez żenady, w pełni legalnie, na tzw. lajcie popijać mocarne i wysoce ekstraktywne
trunki, pokazując środkowy palec piwnym purystom. No bo wiecie, latem to tak
trochę nie przystoi. Może nie wypada, bo wstyd, bo obciach, może nawet strach…
No, chyba że jesteś taki ziom jak ja, który środkowy palec piwnym purystom
pokazuje cały rok ;p
Jak widzicie na fotce poniżej dziś na tapecie ląduje
Żywot Barley’a z Browaru Maryensztadt. Tęgi, mocny i bezkompromisowy Barley Wine idealnie wpisuje się w
panującą za oknem aurę.
Osobiście wolę amerykańską interpretację tego stylu,
ale tradycyjna angielska wersja z Maryensztadtu robi nad wyraz dobrą robotę.
Piwo jest mocne, dość gęste i solidne. 22° Plato to już nie przelewki. Z jednej
strony atakuje nas olbrzymia słodowa podbudowa o przyjemnym karmelowo-opiekanym
charakterze. Na drugim końcu kija natomiast została osadzona dość rześka
chmielowa strona, zahaczająca chwilami o lekką ziołowo-korzenną nutkę. Bardzo
fajnie to smakuje, zwłaszcza że w tle czai się prażone ziarno, tosty i suszone
owoce polane tu i ówdzie słodkim miodkiem. Takie coś to ja rozumiem! :D Mordka
sama układa się w kształt banana. Całość nie jest jakoś mocno słodka, czy
zalepiająca, a alkohol jest świetnie ukryty, co jedynie lekko rozgrzewa nas od
środka. Wysycenie jest niskie, a finisz został zaakcentowany sympatyczną,
krótką i szlachetną goryczką o przyjemnym ziołowo-chmielowym rodowodzie. Mniam!
Mętne, brunatno-miedziane piwo nalało mi się z
umiarkowanie obfitą pianką. Kołderka jednak głównie będzie się podobać za
sprawą drobnej i puszystej faktury oraz ładnej kremowej barwy. Piana długo i
dzielnie trzyma się przy życiu, tworząc niewielki, ale zauważalny lacing.
Wąchając to piwo nadal można piać z zachwytu. Zapach
jest silny, mocny i zdecydowany jak elektor Republikanów, czy Demokratów w USA.
Pierwsze co rzuca się w oczy, czy może bardziej w nos jest bardzo przyjemna
słodowo-karmelowa nuta. To ona tutaj rozdaje karty i rozstawia wszystkich po
kątach. Tak więc w prawym górnym narożniku prężnie działa silna miodowość,
która trzyma sztamę z suszoną śliwką węgierką i rodzynkami znajdującymi się
poniżej. Lewy górny róg został obsadzony subtelnymi chmielowymi cieniami, a
lewy dolny zamieszkują melanoidy z opiekaną skórką chleba, biszkoptami i
tostami na czele. Gdzieś pośrodku, pomiędzy nimi majaczy ułożona i niewielka
doza etanolu oraz niezdecydowana przyprawowość o miłym dla nosa, lekko
korzennym profilu. Bardzo fajnie to wszystko pachnie. Każdy element zna swoje
miejsce i nie przysłania drugiego.
Mój dzisiejszy gość to bardzo solidne piwo. Smaczne,
gęste, wielowątkowe, bogate i esencjonalne. Każdy łyk niesie tutaj wiele
radości. Wzorcowa pełnia smaku, znakomity balans i odpowiednia do stylu
treściwość to jego znaki szczególne. Do tego można jeszcze dołożyć szlachetną,
ułożoną goryczkę i niezłą pijalność. Oczywiście należy pamiętać, że jest to
typowo degustacyjny napitek, który z łatwością potrafi zaorać nam podsufitkę
;>
OCENA: 8/10
CENA: ok 10.50ZŁ
ALK. 9,2%
TERMIN WAŻNOŚCI: 18.05.2017
BROWAR MARYENSZTADT
Komentarze
Prześlij komentarz