Dawno już nie było na blogu nic z Namysłowa. Oj,
bardzo dawno. W ciągu tych ponad trzech lat wiele wody w Wiśle upłynęło, wiele
dziewic straciło cnotę i wiele łapówek przyjęli polscy politycy. Ale czas to
zmienić. Mam w zanadrzu dwa piwka do obalenia z namysłowskiej warzelni. Na
pierwszy ogień idzie budżetowy Złoty Denar Chmielowy.
Jak zapewne wiecie Browar Namysłów w żadnym stopniu
nie jest mokrym snem prawdziwego hop
heada. Nie jest to może poziom koncernowych sikaczy, ale faktem jest, że
nowa fala jeszcze do Namysłowa nie zawitała, a ich pseudo witek trzyma poziom co najwyżej Żywca Białego.
Jedynym piwem z tego browaru, które pijam w miarę
regularnie (tj. od czasu do czasu) jest Namysłów Pils. Piwo absolutnie niczego
nie urywające, ale bardzo powtarzalne, rześkie, chmielowe i stosunkowo
goryczkowe. Na głowę bije koncernowe ojrolagery.
Złotego Denara piłem bodajże dwa razy i też nie był najgorszy. Dlatego właśnie
postanowiłem go prześwietlić w blogowym realiach. Zobaczmy na co go stać.
Piwo ładnie wygląda w szkle. Jest klarowne i typowo
złociste. Ani nie za jasne, ani nie za ciemne, ucelowane w sam środek. Wieńczy
je wysoka czapa białej piany, niestety niezbyt drobno ziarnistej. Piana opada w
średnim tempie, zostawiając niewielkie zacieki na ściankach.
W smaku przez pierwsze minuty było nawet nieźle.
Świeżo, rześko i umiarkowanie chmielowo. Niestety z każdą upływającą minutą
piwo stawało się coraz gorsze. Początkowe wysokie wysycenie bardzo szybko
odeszło do lamusa. Złoty Denar odgazowuje się w zastraszającym tempie. W sukurs
temu zjawisku przychodzi silne uwypuklenie słodowej strony. Obszerna słodka słodowość
przywodzi na myśl mokre zboże, chleb i biszkopty. Głęboko w tle czai się lekka
stęchła piwniczna nuta, przez co całość sprawia nieciekawe i mdłe wrażenie.
Goryczka jest znikoma jak moja wiedza o budowie akceleratora cząstek, czyli
niemal zerowa.
Aromat to w zasadzie powielenie wrażeń smakowych.
Pierwsze minuty zwiastowały dość udane piwo, jednak czas szybko zweryfikował to
błędne myślenie. Chmielu jest tu naprawdę bardzo niewiele, a prym wiedzie
solidna dawka mdłego, zleżałego słodu z domieszką starych biszkoptów i
wyraźnego mokrego kartonu. Niestety bez utlenienia nie mogło się tu obejść. Jak
porządnie zaciągniesz nosem to i subtelne echa miodu tu odnajdziesz. W tle natomiast
ponownie siedzi ta nieszczęsna piwniczność, kojarząca się ze starym i
nieświeżym piwem. Naprawdę niefajnie to pachnie.
Piwo ma nawet niezłą pełnię smaku. Nie jest wodniste
i to w zasadzie jego największa zaleta. Reszta to już tylko pasmo niepowodzeń –
praktycznie nieobecna goryczka, nikły balans, nadmierna słodycz, mało rześki
charakter, utlenienie i ta stęchła piwniczna nuta do tego. Pijalność rzecz
jasna także od najwyższych nie należy. Kto by chciał raczyć się takim mdłym
napitkiem?
No niestety nic dobrego o tym piwie powiedzieć nie
mogę. Jest zwyczajnie słabe i w pewnym sensie wadliwe. Z trudem dało się go
wypić, ale Wy już nie musicie tego robić. Omijajcie je z daleka. Szkoda czasu i
piniondzów.
OCENA: 4/10
CENA: 2.39ZŁ (Auchan)
ALK.5,6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 03.03.2017
BROWAR NAMYSŁÓW
Komentarze
Prześlij komentarz