Ach, to były czasy, gdy człek jarał się taką na
przykład Manufakturą Piwną z Jabłonowa. Z braku prawdziwego piwnego craftu
podniecałem się jak młody byk na widok jałówki, konsumując kolejne wypusty
wspomnianej Manufaktury. Rozpływałem się nad nimi, mlaskałem i oblizywałem się
namiętnie, sącząc np. Klasztorne Piwo Na Wzór Piwa Trapistów (nie ma to jak
krótka i zwięzła nazwa ;) Nie mówię, że piwa te były złe, czy niedobre. Oj nie.
Tak jak i dzisiaj wyróżniały się na tle koncernowej szarzyzny. Odnoszę jednak
wrażenie, że poziom mojej ówczesnej wiedzy i piwnego doświadczenia w znacznym
stopniu wpłynął na tak wysokie oceny pierwszych wypustów Manufaktury Piwnej.
Ostatnio rozglądając się w pewnym sklepie mój wzrok utkwił
na jednym z nowszych piw z tej serii. APA z Jabłonowa. Cóż za odważny
eksperyment z ich strony, pomyślałem. Zwłaszcza, gdy nie jest to dzieło
popularnego Masona, jak to w przeszłości bywało. Nie musiałem zbierać szczęki z
podłogi, ale przyznam, że brew lekko mi podskoczyła.
APA z Jabłonowa prezentuje się bardzo ładnie i klasycznie
zarazem. Ze szkła spogląda na mnie głęboka, bursztynowa barwa, taka w stylu East
Coast. Piwo jest w zasadzie klarowne, a wieńczy go bardzo wysoka i obfita
czapa mieszano ziarnistej piany. Z jej gęstością nie jest jednak najlepiej –
już po chwili pojawiają się dziury, a piana zaczyna opadać. Może nie aż tak
efektownie jak Niagara w USA, ale generalnie jej żywotność oceniam jako
przeciętną.
Czas na pierwszy łyk. Wysycenie oscyluje na dobrym, średnio
intensywnym poziomie. W smaku za dużo Ameryki to ja tu niestety nie czuję, choć
oczywiście byłem na to przygotowany. Ciecz obfituje w wyraziste słodowe klimaty
typu słodkawy karmel, solidna zbożowość oraz przypieczona skórka chleba. Jest
także i słód, całe morze słodu, takiego lekko opiekanego. Nie powiem, jest dość
przyjemny, ale w APA robotę mają robić inne składowe. Mowa o owocach rzecz
jasna, których w tym piwie jest tyle co kot napłakał! Cytrusa nawet ze świecą
nie znajdziesz, natomiast być może jak zamkniesz oczy i się rozluźnisz, gdzieś
z głębi tła wyłapiesz odrobinę tropików. Nawet jeśli już, to jest ich naprawdę
niewiele. Dobrze, że chociaż na horyzoncie majaczy lekka i smaczna żywiczna
nuta, która płynnie przechodzi w żywiczno-ziołowy, goryczkowy finisz. Sama goryczka
nie jest zbyt mocna, ale zauważalna. Minimalnie zalega, tworząc delikatnie mdły
i mało świeży posmak, nie mniej jednak doskonale kontruje obfitą słodową bazę.
Aromat jak łatwo się domyśleć także niczego nie urywa, ale
chyba sumarycznie jest nieco lepszy niż wrażenia smakowe. Co prawda jego
intensywność pozostawia wiele do życzenia, ale odnalazłem tu więcej ładu i
harmonii niż w smaku. Mamy tu dość udany mariaż lekko prażonego słodu i
zwiewnego zapachu ulotnych cytrusów (cytryna, limonka, mandarynka), trawy oraz
kwiatów. Metr dalej pobrzmiewa odrobina słodkawych owoców tropikalnych, kapka
karmelu i opiekanego pieczywa. W ogóle jak na tego typu piwo, to dużo tutaj
tych melanoidów, zupełnie jak w Bocku jakimś. Dosyć rześki i urozmaicony
to aromat, szkoda tylko, że wszystko jest tu jakieś takie mało wyraziste,
płaskie, stonowane.
Piwo posiada odpowiednią pełnię smaku i jest dosyć treściwe,
choć słodycz nie jest przesadzona. Balans został nieźle nakreślony, niestety
całą sytuację psuje trochę mdła i ogólnie mało ciekawa goryczka, której brakuje
wyraźnego np. grejpfrutowego sznytu. Owa goryczka w połączeniu z nikłą porcją
świeżości w smaku, ujemnie rzutuje na pijalność, która powiedzmy sobie szczerze
nie jest szalenie wysoka. Jasne, że piwo pije się bez większych oporów, jednak
muszę powiedzieć, że świetnie wykonaną apę potrafię wchłonąć w
dwukrotnie krótszym czasie.
APA z Jabłonowa nie jest piwem wybitnym, ale myślę, że
sprawdzi się w nadchodzącym okresie grillowym. Beż żenady można wlewać ją w
siebie zagryzając karkówką, czy kaszanką.
OCENA: 6/10
CENA: nieznana
ALK.6%
TERMIN WAŻNOŚCI: 23.07.2016
TERMIN WAŻNOŚCI: 23.07.2016
BROWAR JABŁONOWO
Komentarze
Prześlij komentarz