Pinta nigdy nie zwalnia tempa. Rzuca piwami na
lewo i prawo. Trzeba uważać, by w łeb nie dostać. Jednym z ich najnowszych
napitków jest właśnie Bałtyk-Pacific Collaboration Porter. Niby porter
bałtycki, niby nie. Jedni mówią, że tak, a Kopyr np. gada, że to takie lagerowe
Barley Wine. Cholera wie. Cyferki się zgadzają, drożdże dolnej
fermentacji także, choć na butelce nigdzie nie jest napisane, że to Baltic
Porter. Jak w zeszłym roku Pinta leciała do Japonii, to mówili, że będą
warzyć nasze dobro narodowe – piwowarski skarb Polski. Zresztą, nie ważne. Nie
będę tego rozgrzebywał, bo dokopie się do jądra Ziemi...
Jak już zapewne wiecie piwo to powstało w Azji w ramach
kooperacji, kolaboracji, współpracy, konsolidacji, koprodukcji, czy jak się tam
to teraz nazywa. Niniejszy specjał jest dziełem Baird Brewing z kraju
kwitnącej wiśni i Browaru Pinta z kraju kwitnącej jabłoni. Wszystko
w tym piwie jest kooperacyjne. Polacy z Ziemkiem na czele ostentacyjnie
wrzucali polski chmiel do kadzi, podczas gdy Japońce w tym czasie
cieszyli michy, majstrowali przy panelu sterowniczym warzelni i porozumiewawczo
kiwali głowami. Grzesiek wrzucał słód do śrutownika, a żółtek naciskał
przycisk „start”. Każda nawet najmniejsza czynność była wykonywana
kooperacyjnie. Po fajrancie picie polskiej wódki też było kooperacyjne.
Poważnie ;)
Otwieram i przelewam. Jeśli faktycznie ma być to porter
bałtycki, to jest to najjaśniejsza jego wersja jaką w życiu widziałem. Piwo
jest raczej klarowne, a jego barwa przypomina miedziano-brązowy odcień (wypisz
wymaluj Barley Wine!). Wieńczy je dość wysoka piana koloru ecru,
zbudowana ze średniej wielkości pęcherzy. Pianka jest żywotna, opada powoli,
sowicie brudząc przy tym szkło – lacing pierwsza klasa! Firanki jak u
mojej babci w oknie ;>
Jak na 20° Plato kooperacyjny trunek jest dość gęsty i oleisty.
Aksamitna gładkość długo sunie na języku, zostawiając po sobie
słodowo-karmelowe cienie. Słód jest wyraźnie opiekany, ale nie palony. Przez
chwilę jest słodko, lecz po chwili do gry włącza się bardzo wyrazista
chmielowo-ziołowa goryczka. Od razu widać, że szyszek to tu nie pożałowali.
Gorycz jest dosyć długa, nieco mdła i minimalnie zalega, jednak doskonale
wykonuje swoją robotę. Z nawiązką równoważy solidną przecież słodową pełnię. Z
tła można wyłapać niewielkie nuty jakichś owoców, tostów, przypieczonej skórki
chleba i prażonego ziarna.
Aromat także jest wyraźnie słodowy i karmelowy. Jego
intensywność jest bez zarzutu, szkoda tylko, że niewiele się w nim dzieje.
Słodowa słodycz, karmel, lekkie muśnięcie suszonych owoców (rodzynki, śliwki,
figi) i może jeszcze jakieś pieczywo razowe. O jakiejkolwiek czekoladzie,
kawie, czy paloności można tylko pomarzyć. Alkohol? Nieźle ukryty, wręcz
minimalny, choć w smaku piwo delikatnie grzeje w przełyku.
No kuźwa sorry, ale porteru bałtyckiego to ja tu nie widzę. Barli
łajn owszem, Doppelbock owszem, może nawet Old Ale
nieleżakowane w drewnie, ale nie porter bałtycki!
Piwo ma zabójczą pełnię smaku, a dzięki swojej gęstości
wywołuje konotacje z jakimś likierem. Jego wyraźna treściwość natychmiast jest
unieszkodliwiana przez mocarną i niezbyt szlachetną goryczkę
(polsko-niemiecko-japońskie chmiele nie zrobiły roboty). Peszek.
Całkiem niezły balans nieco ratuje tą niezbyt korzystną
sytuację. Mimo to Bałtyk-Pacific pije się niezbyt szybko. Pijalność głównie
dzięki zalegającej ziołowej goryczce naprawdę jest bardzo przeciętna.
Dziwne to piwo. Zawiodłem się. Fajna, mała, poręczna i nader
zgrabna buteleczka za tyle hajsu, a w środku zwykły, niczego nie urywający przeciętniak,
którego każdy łyk wywołuje mało przyjemny grymas na twarzy. W głowie zaś
powstaje pytanie: „O co tu kurwa chodzi?”.
OCENA: 5/10
CENA: 19ZŁ (Skład Piwa)
ALK.8,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 04.12.2017
TERMIN WAŻNOŚCI: 04.12.2017
BROWAR
PINTA & BAIRD BREWING
Komentarze
Prześlij komentarz