Wrocław – miasto stu mostów. Browar Stu Mostów
musi być zatem z Wrocławia. Już na wstępie kłaniam się nisko i całuję rączki,
bo ekipa Stu Mostów właśnie debiutuje u mnie na blogu. Wstyd się przyznać, ale
generalnie jest to moje pierwsze w życiu piwo z tego browaru. Ever.
Zresztą jaki to wstyd przy ponad 150-ciu browarach w Polsce, nie licząc
kontraktowców. Wstyd to jest popijać ukradkiem w zakrystii wino mszalne, albo
walić konia w szkolnej ubikacji...
Dzisiaj na tapecie jak widzicie RIS, dokładniej żytni RIS, a
jeszcze dokładniej żytni RIS leżakowany w dębowej beczce po burbonie. Szacun!
Takie klimaty, to już na dzień dobry propsuję.
Browar Stu Mostów kilka miesięcy temu miał już w swojej
ofercie ruskiego imperialnego stałta. Wszyscy zgodnie twierdzili, że
czterech liter nie urywał, toteż w Stu Mostach postanowili zrobić wersję barrel
aged tego piwa. Wlali je do dębowych beczek po burbonie (hamerykańskiej
odmiany whisky) i tak oto powstał WRCLW Rye RIS. Nie próbujcie nawet
wymawiać nazwy tego piwa, bo sobie język połamiecie. I to w dwóch miejscach. Seriously.
Otwieram i przelewam. Cykam fote i oglądam. What the fuck?! Gdzie jest piana? Lałem
gwałtownie, energicznie. Celowałem w sam środek, niemal jak do wiadra, a tu
praktycznie nic. Piany nie ma, bo tego marnego kożuszka pianą nazwać nie można.
Dobrze, że to nie żaden Weizen, bo bym się wkur... Kolor za to jest
idealny – czarny jak zad konia, podoba mi się. Kolor znaczy, nie zad.
Dosyć oglądania. Czas się w końcu napić. WRCLW (kocham tą
nazwę) jest umiarkowanie gęsty i gładki, taki trochę likierowy bym powiedział.
Palone słody są bardzo wyraźne, podobnie jak kawa z cukrem i gorzka czekolada.
Jest też sporo czekolady deserowej i pralinek (drogich, porządnych). W tle
rządzą dosyć wyraźne akcenty amerykańskiej whisky. Nie pijam ja tych
hipsterskich dżeków danielsów i dżim bimów. Drogie to, a poza tym
mi nie smakuje. Oprócz tonów burbonowych stawkę zamyka jeszcze karmel, dębina i
bardzo lekka wanilia. W posmaku natomiast pojawia się niezbyt silna, palono-alkoholowa
goryczka, która co prawda nie zalega, ale nie do końca radzi sobie z opaśnym
słodowym ciałem. A właśnie – alkohol jest obecny nie tylko na finiszu. Etanol
przewija się przez cały profil smakowy, wyraźnie rozgrzewając przełyk i kiszki
w brzuchu. Na szczęście nie jest jakiś nadmiernie natarczywy, czy ordynarny. Da
się z tym żyć.
A co tam Panie piszczy w aromacie? Tutaj klimaty burbonu są
jeszcze bardziej wyraźne, jakbym zmieszał zwykłego RISa z amerykańską whisky
w proporcjach pół na pół. Tuż za Jeam Beamem podąża wyraźna wanilia, a także
pokaźne nuty drewna, dębu i marcepanu. Trochę zalatuje mi tu ciastem
migdałowym. Dopiero na dalszym planie pojawiają się ślady ciemnych, lekko
palonych słodów, mlecznej czekolady i drogich pralinek. Kawy raczej niewiele, a
całość pachnie dość słodko i deserowo. Daleko w głębi majaczy także nieco
drażniącego nozdrza alkoholu. Sumarycznie jednak dość ładny i złożony to
zapaszek, choć podobnie jak było w smaku, tu także brakuje mi suszonych owoców,
a RIS bez owocowych estrów, to jak kat bez ręki. Swoją robotę wykona, ale
niezbyt efektownie.
Leżakowany RIS z Browaru Stu Mostów to raczej słodkie i
treściwe podejście do tematu. Beczka swoje zrobiła, ale na ułożenie się
alkoholu potrzeba jeszcze trochę czasu. Chwilami etanol zanadto drażni moje
szlachetne przecież podniebienie ;) Kolejną bolączką jest nie do końca
dopracowany balans – zbyt licha goryczka nie radzi sobie ze słodową podbudową.
Efekt? Piwo jest dosyć słodkawe (ale na szczęście nie mulące). Pijalność na umiarkowanym
poziomie.
Dzięki dodatkowi słodu żytniego trunek jest gęstawy, gładki
i nieco lepki, ma także niebywałą pełnię smaku. Każdy akcent jest, aż nadto
wyraźny.
Mimo kilku mankamentów nieźle to smakuje. Piwo nie posiada
jako takich wad sensorycznych, po prostu trochę odstaje od mojego wyśnionego
ideału. To wszystko. Widocznie klimaty whisky to niekoniecznie moja
bajka (mówiłem). Natomiast jeśli Ty jesteś wielkim fanbojem wszelkiego
rodzaju amerykańskich destylatów, to możesz dołożyć sobie punkcik lub nawet
dwa.
Ps. małe i drogie to cholerstwo, ale nieźle daje w palnik ;p
OCENA: 7/10
CENA: 16ZŁ (Skład Piwa)
ALK.10,3%
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.09.2016
TERMIN WAŻNOŚCI: 30.09.2016
BROWAR STU MOSTÓW
Komentarze
Prześlij komentarz