Czasem przychodzi taki czas, gdy trzeba odpocząć
od nowej fali i wrócić do macierzy. Pijąc niemal codziennie te wszystkie barli
łajny, RISy, ajpy-srajpy, czy wity-srity, można po pewnym
zwariować i dostać pomieszania zmysłów. Głupio by było nie odróżniać wędzonki
szynkowej od dymnej prawda?
Dlatego też raz na ruski rok polecam resetowanie kubków
smakowych. Swoistą kalibrację naszych zmysłów jakimś zwykłym i niewymagającym
piwem, nad którym przestaniemy marszczyć w skupieniu brwi i wsadzać nos do szkła
tak głęboko, jak jest to tylko możliwe. Najlepiej niech będzie to jakiś zwykły
jasny lager bez księżycowych przypraw i najnowszej odmiany nowofalowego
chmielu, wyhodowanego na Saturnie. Zwykłe, klasyczne piwo. Najlepiej bez wad.
Nie musi być urywać czterech liter, ale żeby było bez wad.
Mój wybór padł na Staropolskie Dworskie z Browaru
Staropolskiego ze Zduńskiej Woli. Miałem go w piwnicy już od jakiegoś pół roku.
Leżał i czekał na odpowiedni moment. No i się w końcu doczekał.
Piwo w szkle wygląda zwyczajnie – biała, umiarkowanie obfita
piana o mieszanej wielkości pęcherzach. Opada w średnim tempie, zostawiając na
szkle lekki lejsing.
Ciecz posiada dość ładny ciemno złoty kolor, raczej
niespotykany w koncernowych sikaczach.
Aromat przywodzi na myśl klimaty spelunkowych lokali z lat
90-tych. Jest odrobinę piwniczny, taki oldschoolowy, ale też wyrazisty,
nie jak obecne korpolagery. Piwo pachnie solidną dawką słodu i zboża, wspartą
na chlebowej skórce i lekkich akcentach mokrego kartonu (naprawdę lekkich). W
tle pałętają się niewielkie ślady miodu świadczące o nieznacznym utlenieniu.
Chmiel jeśli już, to występuje na granicy mojej percepcji. Nie jest to wybitnie
świeży zapach, raczej taki nieco stary, ale jeszcze nie stęchły. W tłumie
ujdzie.
Stosunkowo nisko wysycone piwo swoje klimaty potwierdza
również w smaku, gdzie prym wiedzie spora doza wyrazistej słodowości, a także
chleba i zbóż. Pojawiająca się w posmaku ulotna goryczka jest leciutka i
delikatna jak pierdnięcie muchy. W zasadzie niewiele tu ona wnosi, bo całość
jest dosyć słodkawa.
Na wskroś słodowe piwo, ale przynajmniej nie jest wodniste i
puste jak ‘wiadomo-jakie-piwa-z-wiadomo-jakich-browarów’.
Ponownie piwniczne nuty przenoszą nas do
typowej małomiasteczkowej ‘mordowni’ u schyłku lat 90-tych. Znacie to – gdzieś
tam się piwo rozlało, nikt nie wytarł podłogi. szkło niezbyt solidnie umyte, a
jedynie przepłukane daje nam niemal pewność zaabsorbowania obcego DNA ;)
Staropolskie Dworskie to piwo bez fajerwerków i takiego
właśnie trunku oczekiwałem. Wcale nie musisz rozkładać go na czynniki pierwsze,
mlaskać wokoło i skupiać się na aromacie, aż Ci poślady zsinieją. Ono po prostu
ma być mokre i nie odrzucać.
Pełnia smaku jest tu o niebo lepsza niż w pierwszym lepszych
Wojaku, czy Żubrze. Co prawda jednowymiarowość, słaby balans i niemalże brak
goryczki oraz niuansów chmielowych może trochę męczyć, ale pijąc na szybko
jedną butelczynę prawie, że nie zauważymy tych mankamentów. Wyraźne
słodowo-piwniczne aspekty przynajmniej dają nam tą gwarancję, że pijemy piwo, a
nie wodę. Pijalność niewiele ponad przeciętna, ale na jedną butelkę wystarczy.
OCENA: 6/10
CENA: nieznana
ALK.5,7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 13.10.2016
TERMIN WAŻNOŚCI: 13.10.2016
BROWAR STAROPOLSKI
Komentarze
Prześlij komentarz