Przejdź do głównej zawartości

WHEATODON z FABRYKI PIWA



Dzisiaj postanowiłem na ruszt wrzucić mastodonta…, wróć – Wheatodon Piotrek, Wheatodon. To taki pszeniczny mastodont, przynajmniej według Fabryki Piwa.
Mamy tu do czynienia z Imperial American Wheat. W sumie czemu by nie? Kto bogatemu zabroni? Przecież na rynku mamy już różne dziwne dziwactwa typu imperialne grodziskie, imperialnego pilsa, imperialną pszenicę, imperialne Gose, więc czemu by  miało zabraknąć imperialnej amerykańskiej pszenicy? Kto komu zabroni z typowo lekkiego piwa zrobić solidną „dziewiętnastkę” z 100 IBU na pokładzie? No nikt. W tym kraju wszystko jest dozwolone. Demokracja Panie, demokracja. Rządy ludu, strajki i inne manifestacje. Ostatnio gdzieś czytałem, że Radom żąda dostępu do morza! ;p


Przelewam ci ja tego pszenicznego mastodonta do szkła. Pieni się to cholerstwa jak na pszenicę przystało. Pierzynka jest obfita, drobna i zwarta. Opada w żółwim tempie, pięknie przy tym krążkując. Lejsing jest trwały i bardzo cieszy źrenice. Piwko samo w sobie też piknie wygląda – pomarańczowo-miodowy odcień cudnie się prezentuje w szkle. 
Wygląd, wyglądem, ale przecież od patrzenia procenty nie wejdą. Trzeba się napić. Piwo przez pierwszą sekundę wnosi pewne pokłady słodowej słodyczy, jednak szybko jej miejsce zastępują amerykańce z mango i grejpfrutem na czele. I nie chodzi tu bynajmniej o sok, lecz o skórkę, a dokładniej albedo. Samych cytrusów poza grejpfrutem jest tutaj tyle, co kot napłakał i to taki mizerny kot, któremu już dawno właścicielka whiskasa nie dała (nie mylić z Tomaszem Kotem lub tym znanym skoczkiem). Dalej jest już tylko słodka pszenica, jakieś zioła oraz całkiem sporo żywicy. O tak, żywicę wyczuje tu nawet amator Tatry w puszce. Finisz został zaznaczony w postaci dość mocnej (ale nie jakoś strasznie) goryczki o umiarkowanie przyjemnym, ziołowo-grejpfrutowym profilu. Goryczka jest wporzo, choć minimalnie zalega. Ale sorry, tych 100 IBU to ja tu nie czuję. Chyba kogoś wyobraźnia poniosła. To nie kraina OZ, czy jakaś Narnia, gdzie wszystko jest możliwe. Tu jest Polska (i tu się pije jak mawiał klasyk).

Poznęcałem się trochę nad aromatem, więc czas teraz wsadzić nochal do szklanki i powąchać. Wheatodon pachnie dość wyraźnie i przyjemnie, ale na pewno już nie tak rześko jak klasyczna wersja tego stylu. Mamy tu mariaż pszenicy, słodu i odchmielowych naleciałości wprost z ju-es-ej. Czerwone owoce tropikalne ochoczą buzują w szkle i mam wrażenie, że są bardziej wyraźne niż w smaku. Na dalszym planie do kadru załapała się też leśna żywica (świeża i pachnąca) oraz iglaki. Mhmmm… to rozumiem. O take krafty walczyłem – jak mawiał Kopyr ;) W tle czai się jeszcze odrobina karmelu i słodkawych, lekko opiekanych biszkoptów. Całość jest nawet zgrabna, z pewnością może się podobać.
Imperialnego amerikan łita z Fabryki Piwa pije się nawet nieźle. Piwo jest umiarkowanie rześkie, dość treściwe i bardzo pełne w smaku. Oczywiście przy takich parametrach nikt nie oczekuje, że zniknie ze szkła w pięć sekund, ale naprawdę pijalność jest w porządku. Balans też niczego sobie, choć z biegiem czasu trochę może męczyć nieco zalegająca goryczka.
Odnoszę też wrażenie, że sam aromat jest wyraźnie ciekawszy niż smak, no ale oczywiście piwo muszę ocenić jako całość. Tak więc podsumowując jest to niezły wywar, którego bez problemu i wstydu można się napić. Może nie do końca rozumiem jaką miałby w mym życiu pełnić funkcję, ale na pewno nie jest to zły trunek. Jednak osobiście wolę klasyczne podejście do tematu, choćby ichniejsze Summer Memories.
OCENA: 7/10
CENA: ok 8ZŁ
ALK. 7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 15.01.2017
FABRYKA PIWA//SZCZYRZYCKI BROWAR CYSTERSÓW „GRYF”

Komentarze

  1. Wheatodon zbiera dość dobre recenzje i w sumie się nie dziwię. Piwo jest intensywne i ciężkie, a mimo to dość dobrze zbalansowane. Powinno przypaść do gustu zarówno fanom goryczkowego IPA, jak i cytrusowego pszeniczniaka. Fakt, 100 IBU jest trochę przereklamowane, ale akurat taka goryczka całkowicie mi odpowiada. Z aromatem trochę gorzej, ale ogólnie piwo godne polecenia. Piłem z przyjemnością i chętnie sięgnąłbym po nie kolejny raz. No i plus za ciekawą etykietę : )

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz