Przejdź do głównej zawartości

RACIBORSKIE DYNIOWE


ALK.6,5%. Już od dłuższego czasu nie mam ochoty na piwa z Raciborza. Sami wiecie, częste wady, metal, czasem kwach, albo ulepkowata słodycz i ogólnie niezbyt ciekawe style, że się tak wyrażę. Ostatnio jednak Browar Zamkowy Racibórz ni stąd, ni zowąd wysupłał – niczym magik z kapelusza – dwa nowe piwa. I to jakie! Porter bałtycki oraz piwo dyniowe. Zaraz, zaraz – piwo dyniowe w grudniu? A ja głupi myślałem, że sezon dyniowy przypada na przełomie października i listopada....
Może nie jest to szczyt piwnego hipsteryzmu, ale bądźmy szczerzy – jak na Racibórz to brzmi dumnie, a nawet bardzo dumnie. Jednakże po chwilowej euforii i emocjonalnym uniesieniu przychodzi w końcu zdrowy rozsądek i pyta: czy te piwa faktycznie są warte zachodu?
O porterka jestem raczej spokojny, bo to nasza chluba narodowa i w Polsce raczej nie spotyka się kiepskich przedstawicieli tego stylu. Po prostu ciężko go spieprzyć (choć z pewnością się da). Co do pumpkin ale’a to mam już pewne obawy. Nie jestem prorokiem, ale wydaje mi się, że to w ogóle nie jest ejl, tylko lager (pewny jednak nie jestem). Po drugie w składzie nie ma podanych żadnych przypraw, które to zazwyczaj towarzyszą piwom dyniowym. Jest tylko wzmianka o pestkach dyni, które same w sobie wnoszą bardzo mało do piwa. Co ciekawe, ostatnio trochę się u nas namnożyło tego typu wynalazków, jednakże prawie wszyscy z uporem maniaka robią piwa z miąższu dyni, a nie z samych pestek. Wyjątkiem jest tu jedynie Charon z Olimpu i teraz dołączyło do niego ichnie Raciborskie Dyniowe. No, ale dosyć ględzenia, bo piwo stygnie...., znaczy ociepla się. 


Otwieram i przelewam. Tak jak się spodziewałem piana jest niska i brzydka, zbudowana z mieszanej wielkości pęcherzy. Opada dość szybko, nie pozostawiając po sobie nawet śladu.
Kolor za to jest przepiękny – jasny bursztynek z tzw. iskrą uśmiecha się do mnie, niczym zalotna blondynka.
Wysycenie – o dziwo – jest stosunkowo niskie. Spodziewałem się hordy musujących bąbelków gazu, a tymczasem piwo jest nad wyraz spokojne pod tym względem.
W zapachu nie ma nic szczególnego. Dominuje solidna słodowa baza wspierana przez słodkawe biszkopty oraz lekkie niuanse chlebowe. Nieco w głębi błąka się bezczynnie opieszała nuta herbatnikowa oraz subtelna zbożowość pochodzenia słodowego. W tle majaczy minimalna pestkowość, choć równie dobrze może to być autosugestia, bowiem piwo pachnie niemal jak zwyczajny jasny lager, tyle że o podwyższonym ekstrakcie. Aha, po ogrzaniu na wierzch wychodzi nieznaczny mokry karton. Całość pachnie dość monotonnie i jednoznacznie. Za mało się tu dzieje.

Biorę łyk i jestem już pewien, że znowu zrobili mnie w bambuko! Tak jak Raciborskie Świąteczne nie jest piwem świątecznym, tak samo Raciborskie Dyniowe nie jest piwem dyniowym (mówiąc piwo dyniowe mam na myśli zazwyczaj ciemnego elja obsypanego garścią różnego rodzaju przypraw). Mój dzisiejszy „gwóźdź programu” smakuje jak przeciętny lagerek o nieco podwyższonej pełni. Pełno tu słodu i biszkoptów, nieco mniej chleba i zboża. W głębi można spotkać nieśmiałe akcenty piwniczne oraz symboliczną wręcz chmielowość. Finisz został muśnięty niewielką goryczką, która jest mdła i nieco tępa zarazem.
Piwo jest przeciętnie treściwe, choć początkowo wydawało mi się, że będzie dosyć słodkie od nadmiaru słodu. Pełnia również jest średnia, ale nie ukrywam, że chwilami czuć pewną wodnistość i pustkę. Całość jest za bardzo jednowymiarowa i płaska w smaku, co skutkuje niedużą pijalnością.
Jeśli nawet faktycznie piwo zrobiono na pestkach dyni, to w zasadzie ich tutaj nie czuć. Wcale mnie to nie dziwi, bowiem właśnie z tego powodu do pumpkin ale’a dodaje się sporo przypraw, które przynajmniej coś wnoszą. Tutaj oczywiście ich nie ma. 
Jeśli chcesz się napić prawdziwego piwa dyniowego, to nie polecam, ale jeśli jesteś fanem przeciętnego i dość monotonnego jasnego lagera z Raciborza to OK.
OCENA: 5/10
CENA: ok. 5ZŁ
BROWAR ZAMKOWY RACIBÓRZ

Komentarze

  1. Hola, hola. Nikt nie mówił że to jest pumpkin ale i że mają w nim być przyprawy. W moim egzemplarzu wyraźnie czuć paloną pestkę dyni w bazie z oktoberfestbier. Goryczka jak na Racibórz na prawdę dobra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie mówił, bo Racibórz nie był łaskaw nigdzie napisać, ale teraz już wiadomo, że jest to lager, a nie ale.
      Wielka szkoda, że nie ma tu przyprawa, bo w obecnej postaci to piwo nie różni się niczym od innych jasnych lagerów.

      Usuń
    2. Do tego w smaku i zapachu czuć kilogram gwoździ...

      Usuń
    3. Nie czuć gwoździ bo browar wymienił wszystkie tanki na piwo. Więc jakbyś się trochę zainteresował albo chociaż raczył tego piwa skosztować to byś nie pisał takich rzeczy tłuku.
      A co do dyniowego, bazą jest coś pomiędzy lagerem wiedeńskim a marzenem z paloną pestką dyni na drugim planie.

      Usuń
    4. Faktycznie nie czuć nic metalu :)

      Usuń
  2. W Raciborzu mamy hodowcę gigantycznych warzyw, działkowicz ten wyhodował 3 ogromne dynie o wadze 1 tony, może to z jego dyń zrobiono piwa. Jeśli tak, to niech promują Racibórz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to te dynie, które jakis czas temu były na terenie chempestu zaraz za płotem?

      Usuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

WIELKI TEST PIW NIEPASTERYZOWANYCH

Był wieczór. Była zima. Był luty i było zimno, ale nie było śniegu. Na kwadrat wjechało mi kilkoro znajomych z tortem, szampanem i „czymś mocniejszym”. Tak, dwa dni wcześniej miałem urodziny. Nie powiem które, bo i tak zabrakłoby Wam palców do liczenia. Podpowiem tylko, że „trójka” z przodu już jakiś czas temu wskoczyła ;) Przyjąłem gości z wielką uciechą, no ale przecież w gościach nie można siedzieć o suchym pysku. No to tak na rozgrzewkę żeśmy zrobili test – Wielki Test Piw Niepasteryzowanych! A co było dalej, to już pozostanie naszą słodką tajemnicą ;p Planowałem to już od bardzo dawna, ale Bóg mi świadkiem, naprawdę ciężko jest zebrać odpowiednią ekipę. Moja ekipa do Wielkich Testów oczywiście nie jest stała jak możecie zobaczyć po zdjęciach, ale można powiedzieć, że trzon „testerów” pozostaje raczej niezmienny. Cóż ciekawego jest w piwach niepasteryzowanych? W sumie to nic. Wydaje mi się, że boom na tego typu napitki już dawno minął. Obecnie chyba już mało kto daje się ...

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

SHORT TEST: Dojlidy Classic powraca

  Prolog: Kompania Piwowarska wskrzesiła markę Dojlidy. To fakt, a nie żaden ponury żart. Nie znam dokładnie historii tej marki (Dojlidy to nie było tylko jedno piwo), ale Kompania Piwowarska szybko się jej pozbyła, gdy stała się właścicielem browaru w Białymstoku. O co kaman: Dojlidy Classic, to oczywiście „jasne pełne”. To nie jest identyczne piwo, jak było kiedyś. Jest po prostu „inspirowane oryginalną recepturą” i powraca w odświeżonej formie jako hołd dla wielowiekowego dziedzictwa marki. Znaczy się – gówno z tego będzie. Wdzianko: Ładne, głęboko złociste, nie takie blade, jak typowy koncerniak. Piana średnio ziarnista, nader obfita, umiarkowanie trwała. Kichawa mówi: Dosyć ładny, świeży, głównie chlebowy zapaszek. Do tego dochodzą jakieś ciastka, słód oraz subtelny chmiel w oddali. Całość pachnie rześko i naprawdę solidnie. Jadaczka mówi: Dużo słodu, herbatników, chlebka i zboża. Ciała to tu nie brakuje. W tle biszkopty oraz delikatna chmielowość. Goryczka jakaś tam...

Argus IPA z Lidla

Chyba pierwszy raz w historii moje zdjęcie wrzucone do sieci wywołało jakąś „gównoburzę”, a przynajmniej mikro „gównoburzę”. Chodzi o fotkę Argusa IPA sprzed sześciu tygodni. Na tym Argusie nie ma, ani słowa po polsku. W zamian są węgierskie napisy i adres siedziby Lidla z Węgier. No co sobie wówczas człowiek mógł pomyśleć? Że piwo wyprodukowano nad Dunajem, ale jakimś dziwnym przypadkiem trafiło do Polski. Otóż, okazało się raczej coś odwrotnego, bowiem uwarzono je w Browarze Jędrzejów, należącym do Van Pura. Wydaje mi się, że jest to wersja eksportowa, która miała właśnie trafić na Węgry, ale przez jakąś pomyłkę część partii trafiła do „polskich” Lidlów. Po pewnym czasie, do tego samego Lidla dotarło już właściwe opakowanie z polskimi oznaczeniami. Jednakże różniące się kolorem przewodnim. Ja dzisiaj degustuję ‘wersję węgierską’. Nie wiadomo jaki tu jest ekstrakt, ani właściwie jaki to rodzaj ipki. Na pewno session , a co więcej, to zaraz się okaże.   Piwo jest takie trochę ci...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...

V.I.P. MOCNE Z BIEDRONKI - RÓŻNICE MIĘDZY PUSZKĄ A BUTELKĄ

Ludzie ratunku! „Bieda-piwo” z biedry wkracza na salony! Kto nigdy w życiu nie pił V.I.P.a z Biedronki niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Żadnych chętnych? Tak myślałem.  V.I.P. Mocne to piwo kultowe . Jest bezczelnie tanie, mocne (nieźle dmucha w kaszkiet) i można je kupić w każdym z tysięcy sklepów największej sieci handlowej w tym kraju. Stosunek ceny do procentów jest w V.I.P.ie tak korzystny, że wywołuje spazmy i inne orgazmy wśród głodnej alkoholu klienteli. Zna je każdy, a kto nie zna, ten musi poznać . Mi też kilka razy zdarzyło się mieć z nim kontakt. W czasach liceum człowiek nie miał zbyt wiele hajsu, więc musiał sobie jakoś radzić… Ale nie o tym miało być, nie o tym. Odkąd pamiętam na biedronkowej półce zawsze dumnie stały puszki z V.I.P.em. Jednak ku mojemu zdziwieniu jakiś czas temu obok puszek pojawiły się także butelki! Biorę jedną do łapy i czytam: „Wyprodukowano przez – Zakłady Piwowarskie Głubczyce S.A.”. O żesz w mordę – pomyślałem. Przecież p...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...