ALK.7,5%. W przedświątecznym zakupowo-sprzątaniowym
szaleństwie znalazłem chwilę czasu, by skonsumować jedną z kilku tegorocznych
nowości dedykowanych na święta właśnie.
Od kilku już lat okres świąteczno-noworoczny zostaje
zdominowany przez piwa określane nieformalnym mianem Christmas Ale, w
których to piwowarzy nie szczędzą różnego rodzaju przypraw. W stosunku do
poprzedniego roku zniknęły dwie pozycje, ale w ich miejsce jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki, pojawiło się co najmniej pięć nowych ‘piw
świątecznych’.
Dzisiaj wrzucam na ruszt żytniego iksmas elja od
„doktorków”, który został doprawiony klasyczną mieszanką świątecznych przypraw
(cynamon, goździki, kardamon, anyż, gałka muszkatałowa oraz skórka gorzkiej
pomarańczy curaçao). Do chmielenia
użyto dwóch australijskich chmielu: Ella i Galaxy.
By the way istnieją dwie wersje tego piwa, gdzie
jedna od drugiej różni się chmieleniem na zimno, a rozróżnić to można tylko i
wyłącznie po dacie ważności, ponieważ na ecie nie ma o tym żadnej wzmianki. Mój
egzemplarz to klasyczna wersja, bez chmielenia na zimno, a szkoda, bo bardziej
chciałem spróbować tej drugiej. Cóż, wyboru jednak nie miałem.
Xmas Rye jest okrutnie mętnym piwem, a jego ciemno brunatna
barwa przypomina wodę w kałuży tuż po intensywnej ulewie.
Drobno pęcherzykowa piana o beżowym odcieniu nie jest jakoś
strasznie obfita, lecz tworzy miłą dla oka koronkę na szkle, do tego opada w
przyzwoicie średnim tempie.
W miarę intensywny aromat został wyraźnie zdominowany przez
piernikowe przyprawy. Główne role w tym spektaklu odgrywa kardamon, cynamon i
garść goździków. Co ciekawe czuje tu również szczyptę imbiru, którego przecież
nie dodano do piwa (?). W tle pojawia się minimalna pikantność – to zapewne
zasługa gałki muszkatałowej. Spod sporej ilości przypraw nieśmiało wynurza się
słodowe ciało o lekko opiekanym charakterze oraz subtelna nuta
czekoladowo-karmelowa. Na samym dole tej aromatycznej drabinki wyczuwam ciężki
do zdefiniowania i niezbyt przyjemny zapaszek. Coś jakby stęchłe drożdże, czy inne
pieroństwo. Szczególnie mocno czuć to z pustej butelki.
W smaku czuć lekką pikantność gałki muszkatałowej, ale mam
także skojarzenia z czerwonym pieprzem. Poza tym ponownie daje o sobie znać
cynamon, wyraźny goździk oraz sporo kardamonu. Tuż za nimi podąża stonowana
czekolada, prażony słód, a także odrobina chmielu w czystej postaci. Niestety w
posmaku znowuż odwiedza mnie ten nieprzyjemny wtręt (kojarzący mi się z gęstwą
drożdżową), który skutecznie uprzykrza mi konsumpcję. Nadzwyczaj intensywnie czuję
to retronosowo, przy każdym beknięciu. Finisz obfituje w średnio mocną
goryczkę, która dobrze kontruje słodowo-czekoladową słodycz.
W piwie bez problemu odnajdziemy wpływ słodu żytniego,
objawiający się nad wyraz gęstą i lepką konsystencją. Niesie to też ze sobą
pewną dozę gładkości i aksamitności, którą czuć przy każdym przełknięciu.
Świąteczny specyfik od Doctora Brew cechuje się dużą
treściwością i niebagatelną pełnią smaku. Niestety za sprawą bliżej
nieokreślonego czynnika, którego ja nazwałem stęchłymi drożdżami, piwo jak dla
mnie jest średnio pijalne, co jest niewątpliwym minusem - jestem lekko rozczarowany. Z pewnością nie jest to trunek przełomowy, piłem wiele
lepszych piw świątecznych.
Sumarycznie jednak nie jest tak źle - wyraźny,
przyprawowo-piernikowy profil jest jak najbardziej na miejscu, a odpowiednio
silna goryczka sprawia, że piwo nie jest ulepkowato słodkie i posiada
odpowiedni balans.
OCENA: 6/10
CENA: ok. 8ZŁ
DOCTOR BREW//BROWAR BARTEK
Komentarze
Prześlij komentarz