Przejdź do głównej zawartości

BLACK GOLD od KRAFTWERKA



Mój niedzielny poranek – ledwo, ledwo podnoszę się z wyra odrobinę po 9 rano (późno, ale jak się poszło spać o 3.30, no to sorry). Nie, kaca nie mam. W sobotni wieczór o dziwo nie było żadnych melanżów. Praca była, ale to raczej temat na oddzielny wpis. Jak już wstałem, to na szybko ogarniam siebie, a potem Nastkę (niecałe dwa i pół roku ma szkrab jeden). Poranne mleko (nie dla mnie, dla niej), zmiana pieluszki, odświętne ubranko i heyah…. jestem wolny. Lukam na cyferblat – już prawie dziesiąta. Ostatnia chwila, by na szybko napić się piwa, napisać reckę, potem chwilę odsapnąć i coś przekąsić, by ksiądz nie wyczuł alko ;)
Piwko odpowiednio schłodzone czeka już na mnie za kanapą (zimą w kącie pokoju panuje idealna temperatura 14-16°C). Aha, zaraz po porannym szczaniu umyłem szkło, by chociaż troszkę obeschło. Ciepła woda, miękka gąbeczka i kropelka Fairy od Bieleninika zdają egzamin.
Wychodzę na dwór lub na pole jak kto woli. Piździ jak diabli, pewnie jest koło zera. Przez pół godziny szukam odpowiedniego miejsca, kadru. Wszędzie już byłem, całe podwórko już obstrykałem. Podwórka dwóch sąsiadów też. Cholera. Ręce grabieją, czas ucieka, więc wybieram pierwsze lepsze krzaki. Cykam kilka tragicznych fotek i biegusiem czmycham na chatę.
Po drodze zauważyłem, że piwo jest czarne. Tak przynajmniej myślałem – szkło zrobiło mnie w konia. Niedobry tulip. Patrzę pod światło i widzę, że to bardzo ciemny brąz. Ty głupku, przecież to nie Stout, nie może być czarne! Jest też  i piana. Dość wysoka, drobna i puszysta. Opada wolno, a jej część zostaje ze mną już do końca. Beżowa pianka opadając zostawia tak gęste i śliczne firany na szkle, że mógłbym je zawiesić w oknie zamiast tych co są, a moja stara  kochana żona na bank, by się nie pokapowała ;p


Dobra, wróciłem. Żona już od progu śle mi soczystą wiązankę widząc mnie z piwem w ręce. Jak zwykle zlewam to ciepłym moczem i idę do dużego pokoju. Otwieram Worda i piszę, to co teraz czytacie, co chwila popijając Black Golda – CDA od Kraftwerka. No dobra, może są tu też mniej kumaci, więc wyjaśniam. CDA, to nie jest kolejny państwowy urząd powołany do zwalczania korupcji, terroryzmu, czy mobbingu w wielkich korpo. To skrót od Cascadian Dark Ale - inaczej Black IPA. A ta czarna, tudzież brunatna IPA od Kraftwerka to naprawdę jest dobre piwo. Gęste, gładkie, pełne w smaku i aksamitne jak pupa niemowlęcia. Po każdym łyku w ustach zostaje mi wyraźny posmak mocnej kawy, palonych słodów i gorzkiej czekolady. Mniam! Chmiel też tu jest, a jakże. Prócz tego panoszy się tu sporo nut żywicznych i sosnowych (wiem, bo las mam po drugiej stronie ulicy). Na etykiecie piszą też coś o cytrusach, ale ich to jest akurat najmniej w tym piwie. Miast nich dostajemy jeszcze ociupinkę prażonego słonecznika i popiołu, który płynnie przechodzi w szlachetną goryczkę o przyjemnym ziołowo-kawowo-palonym rodowodzie. Skubana mocna jest ta goryczka. Mocna, ale zarazem dość krótka i ułożona. Świetnie równoważy słodową bazę.

Po kilku(nastu) głębszych łyczkach już miałem skupić się na wąchaniu, gdy wtem moja druga połówka zaczyna mi tu psikać lakierem włosy córce (tej starszej, bo ta dwu-i-pół letnia ma jeszcze za małe kędziorki). A kysz mi stąd! Zgiń, przepadnij zarazo nieczysta! Ja tu piwo wącham. Black ipę rozkładam na czynniki pierwsze, a ty mi tu tą chemią napierdzielasz pod nosem? Wygoniłem obydwie płcie piękne do sąsiedniego pokoju. W końcu mogę się skupić na tej czekoladzie deserowej, palonym słodzie, kawie zbożowej i prażonym słoneczniku, którego jest tu od cholery. Z tła wyłapałem jeszcze przypieczoną skórkę chleba, niewielkie pokłady żywicy i owoców tropikalnych. Samych kwaskowych cytrusów raczej tu niewiele, ale czerwone tropikalne frukty też są wporzo. Wszystko byłoby dobrze, gitara by grała, gdyby ten zapach był trochę silniejszy. Tymczasem ze szkła nic mi tu nie bucha, nosa nie urywa ani przez moment. Jakiś taki przygaszony i stonowany to aromat, a zwłaszcza jego odchmielowe naleciałości.
Black Gold generalnie to nawet dobry i smaczny napitek. Pije się go dość żwawo, bo smak naprawdę jest fajny i wielowątkowy. Co prawda brakuje mu trochę pazura w aromacie, ale da się z tym żyć.
Godzina 11.30 właśnie wybiła (mam jeszcze niecałą godzinę, by zdążyć na mszę o 12.30). Piwko wypite, post prawie napisany, spodnie oblane… Rzadko mi się to zdarza, ale akurat dzisiaj zdarzyć się musiało! Jak teraz się księdzu pokaże? Dobra, zmienię gacie, umyję zęby i się nie kapnie, że coś chlapnąłem ;>
⃰ Przedstawione wydarzenia są prawdziwe w 90-ciu procentach.
OCENA: 7/10
CENA: 7ZŁ (CZĘSTOCHOWSKI FESTIWAL PIWA)
ALK. 6,4%
TERMIN WAŻNOŚCI: 25.01.2017
BROWAR KRAFTWERK//BROWARY REGIONALNE WĄSOSZ

Komentarze

  1. Noo i od razu lepiej ale przychamuj z tymi brzydkim słowami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził ;)

      Usuń
  2. Tylko,że Pan dogadza tym,którzy na 4 słowa mówią 3 niecenzuralne.Czy to zamierzone,czy taki styl?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ktoś z Was nigdy nie zaklął niech pierwszy rzuci we mnie kamieniem. Jacyś chętni? ;p

      Usuń
  3. Ten wpis to osobistej, prywatnej małżonce muszę pokazać. Ja to, jak po całodziennej orce chcę małe piwo wypić wieczorem to zaczyna się armagedon. A tu proszę! Superman! W niedzielę rano wlewać na oficjalu piwko w siebie :) Jesteś moim idolem :)

    Co do zarzutów ze strony purystów językowych to chciałbym zauważyć że, też nie jestem fanem. Wspominałem o tym wcześniej. Autor ma czasami język zbyt sugestywny i obrazowy. Ostatni wpis jedna wyraźnie dowodzi zmiany. W porównaniu z wcześniejszymi to jest naprawdę ugrzeczniony :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na taką długą reckę tylko trzy wrzuty - to raczej niewiele.
      Łaciny używam po to, by nadać nieco ekspresji wydarzeniom/sytuacjom o których piszę, a także dla rozluźnienia czytelnika. Nic więcej :)
      Poza tym jak pisałem 90% tego tekstu to wydarzenia autentyczne, podczas których też kląłem, więc jak niby mogłoby ich zabraknąć w tekście??
      Wincyj luzu ludziska ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

OKO W OKO - Namysłów Pils vs Browarne Pils

  Jakiś czas temu wrzuciłem na fanpejdża fotkę dwóch piw. Były to Namysłów Pils i Browarne Pils. Pamiętacie? Chodziło mi o uderzające podobieństwo (zapewne nie przypadkowe) szat graficznych tychże napitków. Puszki są jeszcze bardziej zbliżone wizualnie niż butelki, ale ja zakupiłem akurat flaszki i postanowiłem sprawdzić, czy w smaku i aromacie również będą podobne. Browarne Pils to wyrób od Ambera, którego raz miałem okazję spożywać, ale recenzji na blogu nie ma. Nie spotkałem go nigdzie poza Dino, co może sugerować jakąś współpracę. Natomiast Namysłowa z pewnością przedstawiać nie trzeba. Jako ciekawostkę dodam tylko, że kiedy Grupa Żywiec przejęła Browar Namysłów, to owe piwo delikatnie zjechało z woltażem. Rzecz jasna jest to dobrze znany i niezmienny od lat proceder pośród koncernów.  Namysłów Pils Złociste piwo, oczywiście idealnie klarowne. Piana raczej niska, ale dość drobna, puszysta, średnio trwała. Mimo wszystko trunek wygląda apetycznie. W smaku namysłowska klasyk

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

WIELKI TEST PIW W ZIELONYCH BUTELKACH

Oj, dużo Harnasi musieli wyduldać osiedlowi żule przez czas, który minął od ostatniego Wielkiego Testu w gronie moich najlepszych znajomych. Prawie półtora roku trzeba było czekać na to, jakże fajne wydarzenie, ale jak to zwykle bywa nie zawsze każdemu pasowały terminy. No, ale jak już się spotkaliśmy to i się działo ;) Szesnaście różnych piw, ale o co najmniej jednym wspólnym mianowniku. Ilość bodajże rekordowa spośród naszych testów, ale przecież rynek pod tym względem nie zawodzi. Zielone butelki są wszędzie, bo przecież te piwa są takie chmielowe ;) Do sedna zatem. SPRAWY TECHNICZNE Tak jak było wcześniej, tak i teraz – anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i później średnia arytmetyczna naszych ocen. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki. No i oczywiście wady, które niekiedy też miały miejsce. Przy okazji wyjaśniłem testerom czym jest ”zapach skunksa

WIELKI TEST PIW TYPU DESPERADOS

Wielki Test Piw Typu Desperados, Wielki Test Piw Aromatyzowanych Tequilą, Wielki Test Piw o Smaku Tequili. To chyba wystarczające zajawki, by każdy piwny Janusz się pokapował o co mi chodzi. Wspólną ich cechą jest dodany aromat tequili, a przy okazji cały szereg różnych substancji chemicznych. Bazą jak sądzę jest tu zwykły jasny lager, który i tak finalnie nie odgrywa praktycznie żadnej roli. Tequila to słynna meksykańska wódka produkowana ze sfermentowanego soku agawy niebieskiej. Istnieje wiele jej odmian, a niektóre z nich są nawet przez kilka lat leżakowane w dębowych beczkach po bourbonie, whisky, sherry , czy koniaku. Przymierzałem się do tego tematu jak pies do jeża, czy saper do bomby. Plan był prosty, ale z wykonaniem jak zwykle spore problemy. Główny problem jak zwykle tkwił w zapewnieniu sobie odpowiedniego materiału do testu. Zebranie wszystkich tego typu piw jakie przyszły mi do głowy, okazało się oczywiście niewykonalne z bardzo prostego powodu – niektóre po pros