Przejdź do głównej zawartości

KOMES BELGIAN IPA




Jaka piękna polska złota jesień za oknami! Co niektórym chce się rzygać z tego powodu, ale ja nie o tym oczywiście, tylko o piwie. Jak wiecie trwa u mnie właśnie ‘wiadomo jaki tydzień, wiadomo z jakim browarem’. Dzisiaj na warsztat biorę kolejnego Komesa. Nie będzie jednak RISów, ani porterów. Piwem tym jest bowiem Belgian IPA. Jest to też nowy trunek, jakich wiele ostatnimi czasy w Fortunie. Wszak nazwę mają chyba nie od parady – zapewne chcą zbić fortunę na tych nowościach ;)
Aj-pi-ej na belgijskich drożdżach. Piłem już kilka takich wynalazków, ale niezbyt podchodzą mi takie połączenia. Tak się składa, że miałem już okazję próbować już tego Komesa na Częstochowskim Festiwalu Piwa i też mi nie podszedł. Co prawda piłem tylko małą próbkę, więc może to za mało, by wyrobić sobie opinię? W każdym bądź razie dzisiaj mam dużą próbkę, całe pół litra na mnie czeka. Z pewnością wystarczy do zlustrowania tego piwa wzdłuż i wszerz, od góry do dołu i od lewej do prawej (lub na odwrót). Szklanki w dłoń lub pokale jak w tym przypadku ;p


Komes Belgian IPA ładnie wygląda w szkle. Jest obfita, biała piana, może niekoniecznie jakaś sztywna i zwarta, ale nie jest źle. Pierzynka długo się utrzymuje i dzielnie zdobi szkło. Kolor piwa też jest ładny, złocisty, klarowny. Naprawdę zachęca do konsumpcji.
No to czas już zatem na tą konsumpcję - to jest to, co tygrysy lubią najbardziej :> Wysokie nasycenie daje w kość już od pierwszych łyków. Bąbelki gazu dość wyraźnie smagają język i podniebienie, co chwila je podszczypując. Jak dla mnie jest ich tu trochę za dużo jak na ten styl. Jedźmy dalej. W smaku pojawia się bardzo wyrazista belgijska przyprawowość, która jak wiadomo nie wnosi zbyt wiele świeżości. Są też owoce (brzoskwinia, gruszka, morela), biszkoptowo-zbożowa słodowość, nieco chmielu, trawy oraz ziół. Ale powiem szczerze, że jankesów to ja tu raczej nie czuję. Żadnego cytrusa, czy innej żywicy, o których tak namiętnie pisali na kontrze. Poeci jedni. Chyba troszkę ich wyobraźnia poniosła. W tle odnalazłem jeszcze odrobinkę ziemistości oraz kapkę tytoniu. Finisz został okraszony lekką i krótką goryczką o ziołowo-ziemistym profilu.

W aromacie w zasadzie jest dosyć podobnie. Jest on nader  intensywny i przynajmniej nie trzeba wkładać całego nochala do szkła, by coś poczuć. Mam duży nos, więc mogłyby być problemy ;p Są tu fajne i przyjemne owoce – ponownie gruszka, brzoskwinia i morela, do tego dochodzi szczypta ananasa i gotowanego jabłka. Drugi plan to mieszanina przypraw (belgijskie drożdże się kłaniają), drożdży oraz ciasteczkowo-herbatnikowego słodu. Z tła natomiast pobrzmiewa lekkie muśnięcie gumy balonowej, kwiatów oraz chmielu. Ziemistość na szczęście na minimalnym poziomie, co mnie bardzo cieszy. Generalnie fajny i złożony to zapaszek, choć nieco daleki od moich oczekiwać, wędrujących nieco bardziej wokół amerykańskich lupulin.
Piwo ma niezłą pełnię, przyjemny aromat oraz wyraźną treściwość. Goryczka jest raczej niewielka, dzięki czemu balans został zepchnięty w kierunku słodowej słodyczy. Troszkę zbyt słodkie jest to piwo, choć nie sprawia to jakiegoś wielkiego problemu. Pijalność jest dobra, choć nie jakaś kosmiczna. Ta ziemistość i wyraźnie przyprawowy charakter z biegiem czasu jednak stają się nieco męczące. Mimo to Belgian IPA z Browaru Fortuna spokojnie daje się wypić. Nie potrzeba na to Bóg wie ile czasu.
Snując konkluzję stwierdzam jednak, że piwo wyraźnie odbiega od „stylu” za który się podaje. Amerykańskiej ipy jest tutaj tyle, co kot napłakał, albo nawet pół kota. Wg mnie piwo stoi gdzieś pośrodku między Belgian Blond i Belgian Golden Strong Ale. Koło prawdziwej ipy to to nawet nie stało, bo jakby stało, to by choć trochę przesiąkło tymi jankesami.
Sumarycznie jednak nie jest źle. Piwo nie ma wad sensu stricto, tyle że udaje kogoś innego niż jest w rzeczywistości. Na zachętę daje dość wysoką oceną i czekam na poprawę sytuacji.
OCENA: 7/10
CENA: ok 6Zł
ALK.8%
TERMIN WAŻNOŚCI: 16.02.2018
BROWAR FORTUNA

Komentarze

  1. dlaczego ma być amerykańskie,skoro to india pale ale ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo są amerykańskie chmiele w składzie wymienione w pierwszej kolejności, więc jest ich najwięcej.
    Generalnie w dobie piwnej rewolucji mówiąc IPA zazwyczaj ma się na myśli AIPA. A jeśli mowa o klasycznej wersji IPA, to wówczas używa się sformułowania English IPA.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

Mentor III Bourbon Oak & Cedar Wood Chips

  Piwo Mentor w bardzo charakterystycznym opakowaniu, to jedna z legend polskiego piwnego rzemiosła. Swego czasu, ten imperialny porter bałtycki był obiektem pożądania niejednego beergeeka . Kilka lat później pojawił się Mentor II, a pod koniec tej zimy Browar ReCraft uraczył nas Mentorem III. „Trójeczka” ukazała się, aż w trzech wersjach – podstawce i dwóch wersjach z dodatkami. Podstawki nie udało mi się zakupić, ale mam dwie pozostałe nowości ze Świętochłowic.   Na pierwszy ogień idzie wersja leżakowana z płatkami dębowymi z beczek po Bourbonie oraz z płatkami drewna cedrowego. Bourbon to już mega oklepana sprawa, ale nie mam pojęcia jak pachnie drewno cedrowe. Poza tym, nie kojarzę tego dodatku w piwie, więc trochę się jaram. Zobaczmy, co wyszło z tego eksperymentu.  Piwo jest przyjemnie gładkie i gęste, rozlewające się po podniebieniu. Dużo tu czekolady deserowej, wspomaganej przez praliny i akcenty kakao. Tuż za nimi na scenę wchodzi drewno – czuć klepkę dębową oraz coś, cz