Przejdź do głównej zawartości

NAFCIARZ DUKIELSKI


Są takie piwa, dla których jestem w stanie zrobić wiele. Może nie wszystko, ale naprawdę dużo. Mogę na przykład wymusić okup, ściągnąć haracz i jebnąć ze łba ;) Mogę też zabić komara albo muchę bez mrugnięcia okiem, zjeść dwie duże pizze na raz, albo oglądać tv przez 20 godzin na dobę. Mogę jeszcze....
Oczywiście zazwyczaj te najbardziej pożądane trunki są najmniej dostępne. Podobnie było z Nafciarzem Dukielskim – efektem kooperacji Browaru Dukla i Brokreacji. Wiem, strasznie zaniedbuję te browary. Z Dukli póki co jedno piwo na blogu, a z Brokreacji okrągłe.... zero! Ale to głównie przez dostępność, w Czewie ich po prostu nie majo.
Dobra, wróćmy do piwa, które jego twórcy opisali jako Whisky Rye Double Brown Porter. Brzmi naprawdę groźnie, ale tylko dla piwnych Januszy ;p Napitek powstał niejako na cześć polskiego chemika Ignacego Łukasiewicza, który w 1853 roku wynalazł lampę naftową, a także jako pierwszy „wyekstrahował” z ropy naftowej naftę. Pociągnęło to za sobą powstanie na Podkarpaciu pierwszej na świecie kopalni ropy naftowej, a później polskiego zagłębia naftowego w okolicach Krosna, a to już przecie rzut gumowcem od Dukli...
Rzeczone piwo z założenia ma przypominać ropę naftową! Zarówno wyglądem, jak i zapachem. W tym celu użyto tu ogromnych ilości słodu wędzonego torfem. W składzie słód whisky jest wymieniony jako pierwszy, więc musi być coś na rzeczy. Chodzą słuchy, że jest to najbardziej torfowe polskie piwo ever


Nafciarz prezentuje się bardzo dostojnie. Piwo jest bardzo czarne, czarne jak dupa nietoperza. Co jedynie w specjalnym przewężeniu na dole barwa wydaje się być brunatna, lekko opalizująca. Na powierzchni pojawia się niezbyt obfita, ale bardzo ładna czapeczka piany. Jest beżowa w barwie, drobna i puszysta. Opada nieprzyzwoicie wolno w cudowny sposób brudząc szkło! Szkoda, że nie widzicie tej zwartej koronki na ściankach – wygląda bardzo efektownie.
Czas na wąchanko :D To piwo pachnie obłędnie! Pod warunkiem, że lubisz słody whisky. W rzeczy samej nie miałem nigdy do czynienia z bardziej torfowym trunkiem. Zupełnie jakbym wąchał podkłady kolejowe polane gorącym asfaltem (za dziecka włóczyłem się po starym torze kolejowym). Masa bitumiczna, bakelit, spalone przewody elektryczne – takie klimaty i to w eksportowym wydaniu! Do tego dochodzi wyraźna orzechowość, sporo gorzkiej czekolady oraz trochę palonych słodów. W tle natomiast buszuje lekki powiew łagodnej kawy, dymu i wędzonki ogniskowej. Całość mega, mega wyrazista. Dojebana na maksa! Zapach klasy światowej. Nic, tylko wąchać.

W smaku jest bardzo podobnie, czyli równie zajebiście! Piwo jest wyraźnie gładkie i lekko oleiste. Jego aksamitnej teksturze sprzyja bardzo niskie nagazowanie. Tu również słód wędzony torfem gra pierwsze skrzypce. Pierwsze, drugie, a nawet trzecie i dziesiąte! Super sprawa. Nigdy nie piłem czegoś podobnego. Czuję się jakbym szamał podkład kolejowy nasączony asfaltem. Na deser zaś trafił mi się do schrupania stary telefon bakelitowy oraz zjarane kable elektryczne z zabytkowego tramwaju, co to miał spięcie przy rozruchu. Ale spokojnie – obecne są tutaj również bardziej tradycyjne smaczki. Tłem płynie sobie nad wyraz smaczna czekolada gorzkiej odmiany, a tuż za nią biegnie niczym pies na łańcuchu swoista mieszanka orzechów, palonych słodów, spalonych grzanek, łagodnej kawy oraz szczątkowego chmielu typu ziołowego. Na finiszu natomiast dopada mnie krótka, ale dość mocna i wyraźna goryczka o przyjemnym palono-kawowo-ziołowym sznycie. Świetnie to cholerstwo smakuje!
Kooperacyjny specjał z Dukli i Brokreacji ma niebotyczną pełnię smaku, przy stosunkowo dużej wytrawności. Przyjemnie goryczkowy finisz robi świetną robotę i doskonale równoważy słodową podbudowę. Pijalnośc także wzięta z kosmosu. Mimo odjechanych i rzadko spotykanych w piwie klimatów ciecz pije się w oka mgnieniu! Piwo jest sakrucko smaczne i zbalansowane. Jego gładka, a zarazem nieco oleista konsystencja faktycznie przywodzi na myśl naftę. Zwłaszcza bacząc na odtorfowe aspekty.
Nafciarz Dukielski to bardzo udana interpretacja piwa na słodzie whisky. W zasadzie wszystko gra i hula tutaj jak w szwajcarskim zegarku. Wiecie, taki Rolex wśród piw ;) Polecam wszystkim fanom craftu i mocnych wrażeń! Amatorom Harnasiów i Żubrów zdecydowanie odradzam. Piwo i tak wylejesz do kanału, a przy okazji będziesz miał uraz do końca życia i po co Ci to?
OCENA: 9/10
CENA: nieznana
ALK.6,3%
BROWAR DUKLA, BROWAR BROKREACJA//SZCZYRZYCKI BROWAR CYSTERSÓW „GRYF”

Komentarze

  1. Piszesz o piwach, o których nawet nie słyszałem. Gdzie je mogę kupić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam ten artykuł do poczytania http://amatorpiwa.blogspot.com/2013/09/gdzie-kupic-ciekawe-piwo.html

      Usuń
  2. Obecnie pojawił się imperialny nafciarz dukielski. Trafiłem butlę 0,33 w cenie 22zł. Posługując się cytatem z bloga: mi "urwało dupę przy samych jajach"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Majster" mam już ten specjał. Za kilkanaście dni pojawi się stosowny post ;)
      Ps. też liczę na urywanie pewnych części ciała ;D

      Usuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

Chimney - Sztos Alert!

  Czas na kolejny debiut na łamach Piwa Naszego Powszedniego – przed wami Browar Moon Lark (a raczej tylko jego piwo). Jest mi niezmiernie miło zapoznać się z nowym przybytkiem. Moon Lark (po naszemu: księżycowy skowronek) wystartował w 2022 roku i jest to browar stacjonarny, mieszczący się w miasteczku Poręba, rzut krowim plackiem od Zawiercia. Głównym piwowarem, a zarazem jednym z dwóch właścicieli jest znany w środowisku Paweł Masłowski. Tak, ten sam, który przez wiele lat warzył piwa dla Browaru Pinta. Między innymi jeszcze w Zawierciu, a później w Wieprzu. Jego wspólnikiem jest Michał Bartosik. Co ciekawe, Moon Lark to nie tylko browar, ale również miodosytnia i seltzerownia. Ich kolejnym wyróżnikiem jest to, że leją tylko w puchy. Piwem, które u mnie debiutuje jest Chimney – Smoked Baltic Porter wędzony dymem z drewna bukowego. Trunek ten został uwarzony specjalnie na tegoroczne Święto Porteru Bałtyckiego. No i super. Polska porterem bałtyckim stoi i już! Piwo w szkle wyg

Bojanowo Porter Pomarańczowy

  Przedstawiam wam pierwszy w Polsce porter bałtycki z pomarańczą! Piwo ukazało się tuż przed tegorocznym Baltic Porter Day, więc wciąż możemy uważać je na nowość. Być może gdzieś już o nim słyszeliście, ale poznajcie też moje zdanie. Przyznam się, że strach jest. Może nie bardzo duży, ale jednak. Wszak to Bojanowo, ale z drugiej strony klimaty pomarańczowe uwielbiam. Poza tym myślę, że z ciemnymi, porterowymi klimatami może to nieźle zagrać. Gwoli ścisłości - w składzie nowinki od Bojanowa znalazł się sok pomarańczowy, jak również skórki z pomarańczy. Bazą tego napitku jest oczywiście regularny Bojanowo Porter , który sam w sobie jest całkiem niezłym piwem. Zobaczmy co wyszło z tego eksperymentu. Piwo wygląda zwyczajnie – jest praktycznie czarne i nieprzejrzyste. Na wierzchu mieni się niewysoka, acz drobna i puszysta pianka koloru beżowego. Smak jest… na pewno niespotykany. Wyraźnie czuć skórkę pomarańczy (nieco mniej sam sok), ale są też nuty porterowe, tj. ciemne słody, pie

Miłosław & Makłowicz - ArcyLager

  Jak „płodny” jest Browar Fortuna każdy widzi. Co rusz jakieś nowe wymrażanki, a to współpraca z Makłowiczem, a to nowe wcielenie porteru bałtyckiego. Czasem jakaś nowa Fortuna też się pojawi. Naprawdę jest tego sporo. W tym tygodniu jednak „Ostajewski i spółka” przeszli samych siebie, serwując nam, aż trzy nowości. Praktycznie na raz! Jedną z nich jest kolejna kucharska kooperacja. Miłosław & Makłowicz – ArcyLager. Jak głosi dopisek „warzony z ryżem”. Cóż, zbytnio odkrywcze to to nie jest. Od razu ciśnie mi się na usta: nie lepiej było uwarzyć ArcyStouta, ArcyBocka lub ArcyWeizena? Jednakże po przeczytaniu składu wiemy o wiele więcej. Do piwa tak naprawdę dodano płatki ryżowe, a także zieloną herbatę Genmaicha z prażonym ryżem, sok z imbiru oraz sok z cytryny. Tak, skojarzenia z Dalekim Wschodem są jak najbardziej na miejscu.  ArcyLager pieni się jak oszalały. Bielutka pierzynka jest nader puszysta, średnio pęcherzykowa i dosyć trwała. Zostawia wyraźne zacieki na ściankach.