Przejdź do głównej zawartości

DR OCTOPUS


Mówiłem ostatnio, że jeszcze sporo mocarzy błąka mi się po piwnicznych kątach (nie mam wcale na myśli wielkich szczurów). Niektóre z nich mogą leżeć przez długie lata, ale niektóre lepiej wypić zawczasu. Takim właśnie napitkiem jest nowość od Kraftwerka, czyli Dr Octopus. W sumie, czy to jest taka zupełna nowość, to nie wiem. Znając potencjał wydawniczy tego kontraktowca, jedyne czego możesz być pewien to to, że nigdy nie będziesz na bieżąco z ich piwami. Nowość goni nowość i nowością pogania. Zresztą żadne to odkrycie – 90% rzemieślników tak ma. Prawie wszyscy cierpią na biegunkę nowości. Sraczkę wydawniczą znaczy się.
No dobra, wróćmy do tej niby-nowości. Dr Octopus to piwo konkret. Barley Wine się zwie. W dodatku chmielone po amerykańsku! Bardzo lubię ten styl. Zawsze i wszędzie z wielką ochotą wychylę szklaneczkę barli łajna. Napisałem łajna? Nie, nie chodzi o gówno ;p Lubię wino jęczmienne. Taki styl piwa, wiecie.
Co ciekawe i warto odnotowania Dr Octopus powstał we współpracy z Marcinem Ostajewskim, znanym niegdyś z Browaru Olimp. 


Otwieram i przelewam. Piwo nie wygląda zbyt apetycznie. Brązowo-brunatna ciecz spogląda na mnie złowrogo i pod żadnym pozorem nie zachęca do wypicia. Do tego ta okrutna mętność! Ciecz jest mętna jak woda w kałuży po burzy (ale mi się rymło). Na powierzchni formuje się umiarkowanych rozmiarów piana o kremowej barwie i dość drobnej strukturze. Oblepia trochę ścianki, ale jej żywotność jest raczej krótka.
Czas na pierwszy kontakt. Piwo nie smakuje jakość ekstremalnie intensywnie, ale źle też na pewno nie. Jest słodko, słodowo, nieco karmelowo, biszkoptowo i ciasteczkowo. Nieźle jest. Idźmy dalej i głębiej w ten las, bo im dalej w las, tym więcej butelek (z piwem ma się rozumieć). W drugim akordzie na wierzch wyłażą – niczym dżdżownice po deszczu – tropikalne owoce, okraszone szczyptą rodzynek, ziół oraz chmielu. Takiego zwykłego polskiego chmielu jak Iunga i Sybilla, które w rzeczy samej znalazły się w tym napitku. Samych owoców tropikalnych jest niewiele, a szkoda. Pojawia się za to odrobina tostów, skórki od chleba, żywicy, a na finiszu umiarkowanie mocna goryczka. Na pewno nie powalająca, ale dosyć wyraźna o ziołowo-grejpfrutowym zacięciu. Dosyć fajnie to smakuje, ale trochę brakuje mi tu powera. Wszystko jest nieco stonowane, jakby ktoś celowo ograniczał możliwości poszczególnych składowych.

W aromacie króluje delikatnie opiekana słodowość oraz nieco podpalany karmel. Słód nie wiedzieć czemu jest lekko tępy, mdły, jakby zleżały, czy cuś. Tuż za nim biegną tropiki. Trochę wyraźniejsze i fajniejsze niż w smaku. Są także rodzynki, daktyle i suszone figi. W tle cykają bardzo subtelne cienie alkoholu, typu winnego. W żadnym wypadku one nie przeszkadzają. Stanowią raczej szlachetne urozmaicenie aromatu. Kurde staram się jak mogę wyniuchać coś więcej. Skupiam się jak tylko mogę, mało „kleksa” nie popuszczę, ale nic z tego! Nie wyczuwam nic więcej. Co jedynie mdłe słodowe klimaty chyba się gdzieś ulotniły. Dobre i to.
Piwo jest dość gęste, treściwe i bardzo pełne w smaku. Wyraźnie oblepia każdy milimetr kwadratowy mojej jamy ustnej, przez żonę nazywanej paszczą ;) Niezbyt mocarna goryczka chyba nie do końca ogarnia temat. Nie daje rady w pełni skontrować olbrzymiej słodowej podbudowy.
Ale bez obaw. Nie jest to jakieś świństwo odbierające radość z picia. Smak jest nad wyraz rozbudowany. To piwo naprawdę smakuje pomimo średnio wyrazistej wymowy. Wielowątkowość doznań smakowych naprawdę może się podobać. Gdyby tylko każdy aspekt był lepiej uwypuklony byłaby prawdziwa petarda w gębie. Byłoby naprawdę super, a tak jest tylko dobrze. Aromat to inna historia. Stary, zleżały słód szybko się ulotnił, więc generalnie można mu tylko zarzucić małą złożoność. Poza tym gitara.
Summa summarum American Barley Wine od Kraftwerka to niezłe piwo. Ma kilka nieszkodliwych ułomności, ale pije się w miarę szybko i bezboleśnie. Wypite szybko w większych ilościach gwarantuje ból głowy, tzw. syndrom dnia następnego. Ostrożnie! ;)
OCENA: 7/10
CENA: ok. 10ZŁ
ALK.9,2%
TERMIN WAŻNOŚCI: 01.04.2017
BROWAR KRAFTWERK//BROWARY REGIONALNE WĄSOSZ

Komentarze

  1. Piwo jak piwo. Dupy nie urwało :D

    Do jakich piw odnosi się stwierdzenie : "Niektóre z nich mogą leżeć przez długie lata..." ??

    OdpowiedzUsuń
  2. RIS, Porter Bałtycki, English Barley Wine, Doppelbock, Wee Heavy, Tripel, Quadrupel :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem czemu ale doczytalem ze to polski kraft mozna tak leżakować :D

      Usuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

Chimney - Sztos Alert!

  Czas na kolejny debiut na łamach Piwa Naszego Powszedniego – przed wami Browar Moon Lark (a raczej tylko jego piwo). Jest mi niezmiernie miło zapoznać się z nowym przybytkiem. Moon Lark (po naszemu: księżycowy skowronek) wystartował w 2022 roku i jest to browar stacjonarny, mieszczący się w miasteczku Poręba, rzut krowim plackiem od Zawiercia. Głównym piwowarem, a zarazem jednym z dwóch właścicieli jest znany w środowisku Paweł Masłowski. Tak, ten sam, który przez wiele lat warzył piwa dla Browaru Pinta. Między innymi jeszcze w Zawierciu, a później w Wieprzu. Jego wspólnikiem jest Michał Bartosik. Co ciekawe, Moon Lark to nie tylko browar, ale również miodosytnia i seltzerownia. Ich kolejnym wyróżnikiem jest to, że leją tylko w puchy. Piwem, które u mnie debiutuje jest Chimney – Smoked Baltic Porter wędzony dymem z drewna bukowego. Trunek ten został uwarzony specjalnie na tegoroczne Święto Porteru Bałtyckiego. No i super. Polska porterem bałtyckim stoi i już! Piwo w szkle wyg

Bojanowo Porter Pomarańczowy

  Przedstawiam wam pierwszy w Polsce porter bałtycki z pomarańczą! Piwo ukazało się tuż przed tegorocznym Baltic Porter Day, więc wciąż możemy uważać je na nowość. Być może gdzieś już o nim słyszeliście, ale poznajcie też moje zdanie. Przyznam się, że strach jest. Może nie bardzo duży, ale jednak. Wszak to Bojanowo, ale z drugiej strony klimaty pomarańczowe uwielbiam. Poza tym myślę, że z ciemnymi, porterowymi klimatami może to nieźle zagrać. Gwoli ścisłości - w składzie nowinki od Bojanowa znalazł się sok pomarańczowy, jak również skórki z pomarańczy. Bazą tego napitku jest oczywiście regularny Bojanowo Porter , który sam w sobie jest całkiem niezłym piwem. Zobaczmy co wyszło z tego eksperymentu. Piwo wygląda zwyczajnie – jest praktycznie czarne i nieprzejrzyste. Na wierzchu mieni się niewysoka, acz drobna i puszysta pianka koloru beżowego. Smak jest… na pewno niespotykany. Wyraźnie czuć skórkę pomarańczy (nieco mniej sam sok), ale są też nuty porterowe, tj. ciemne słody, pie

Miłosław & Makłowicz - ArcyLager

  Jak „płodny” jest Browar Fortuna każdy widzi. Co rusz jakieś nowe wymrażanki, a to współpraca z Makłowiczem, a to nowe wcielenie porteru bałtyckiego. Czasem jakaś nowa Fortuna też się pojawi. Naprawdę jest tego sporo. W tym tygodniu jednak „Ostajewski i spółka” przeszli samych siebie, serwując nam, aż trzy nowości. Praktycznie na raz! Jedną z nich jest kolejna kucharska kooperacja. Miłosław & Makłowicz – ArcyLager. Jak głosi dopisek „warzony z ryżem”. Cóż, zbytnio odkrywcze to to nie jest. Od razu ciśnie mi się na usta: nie lepiej było uwarzyć ArcyStouta, ArcyBocka lub ArcyWeizena? Jednakże po przeczytaniu składu wiemy o wiele więcej. Do piwa tak naprawdę dodano płatki ryżowe, a także zieloną herbatę Genmaicha z prażonym ryżem, sok z imbiru oraz sok z cytryny. Tak, skojarzenia z Dalekim Wschodem są jak najbardziej na miejscu.  ArcyLager pieni się jak oszalały. Bielutka pierzynka jest nader puszysta, średnio pęcherzykowa i dosyć trwała. Zostawia wyraźne zacieki na ściankach.