Przejdź do głównej zawartości

MOJA PIWNICZKA: 5-LETNI CORNELIUS PORTER



 "Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porządnie wyleżakowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiają się na blogu mniej więcej raz na miesiąc w okresie jesienno-zimowym.

Let’s go! Poszły konie po betonie. Dziś drugie piwo drugiego sezonu „Mojej Piwniczki”. Jest to dzień szczególny, bowiem dzisiejszy egzemplarz jest jednym z najstarszych w moich zbiorach. Tak! Grubo ponad pięć lat. Tyle biedak czekał, aż go otworzę. Tyle czekał, aż się nim zainteresuję. Ja jednak byłem cierpliwy i nieugięty, niczym maratończyk w połowie dystansu, niczym Chuck Norris podczas kręcenia dziewiątego sezonu Strażnika Teksasu. Pod siekierę szły inne cymesy, a Cornelius Porter był omijany szerokim łukiem. Celowo i z premedytacją. Tak było, aż do dzisiaj…
Niewątpliwie jest to dość znany porter bałtycki. Może nie posiada renomy Komesa, czy Warmińskiego, ale są ludzie, którzy bardzo sobie cenią „czarne złoto” z Piotrkowa Trybunalskiego. Ja również do nich należę. Co jakiś czas pijam Corneliusa w nowej mniejszej butelce i smakuje mi ten porterek. No, ale kiedyś smakował mi zdecydowanie bardziej… Wyobraźcie sobie, że na blogu świeża wersja dostała ode mnie maksymalną notę! Tak! 10/10. Jak teraz na to patrzę, to też jestem w niemałym szoku, bo wychodzi na to, że jest to jedno z najlepszych piw, jakie kiedykolwiek przelały się przez moje gardło. Nie wiem, być może dzień wcześniej zażywałem silne środki psychoaktywne? A może powinienem to zwalić na karb mojego ówczesnego niewielkiego doświadczenia, gdyż Corneliusa oceniałem w początkowych miesiącach działalności bloga. Naprawdę nie wiem, czemu to piwo mnie tak zachwyciło. Może po otwarciu butelki znajdę odpowiedź?

Producent
Browar Cornelius
Termin ważności
04.05.2013
Wiek (miesiące)
64
Zawartość alkoholu (%)
8
Ekstrakt (°Blg)
22









Zapewne dziwicie się dlaczego butelka jest oklejona taśmą klejącą? Ano dlatego, że w piwnicy jest bardzo wilgotno i z biegiem czasu etykieta zaczęła się zwyczajnie w świecie odklejać. Po prostu sama odpadła. *ujowy klej jak widać.
Piwo nosi ciemnobrązowe, niemal czarne szaty. Jest klarowne, co mnie wcale nie dziwi po tylu latach. Ładna, beżowa, z początku drobna piana dość szybko się dziurawi i opada do postaci niewielkiego pierścienia. Kilka minut i jest już po zawodach…




Biorę do dzioba. Kurde, siakieś takie trochę nijakie to jest :/ Owszem, wciąż jest to porter bałtycki, ale wydaje mi się, że jak na 22 ballingi trochę brakuje mi tu pełni. Czy możliwe zatem, żeby z biegiem lat ubyło ciała? A może po kilku sztosach rzędu 30Blg zwyczajne piwo smakuje jak jakiś niedorobieniec? Jest bardzo słodko w ustach, jak to zwykle w przypadku Corneliusa. Dominuje mleczna czekolada, wspierana przez przyjemne nuty rozpuszczalnego kakao, tony karmelu i prażonych słodów. W tle majaczy odrobina lukrecji, kawy zbożówki oraz niespodziewanej orzechowości, która całkiem fajnie się tu wkomponowała. Wysycenie niskie, zupełnie nieinwazyjne. Goryczka znikoma, w zasadzie można by o niej wcale nie wspominać. Smakuje to całkiem dobrze, pomijając stosunkowo niską pełnię. Jednak najbardziej mi tu brakuje suszonych owoców, które tak pięknie zagrały w świeżym egzemplarzu.
Czas na małe wąchanko. Ponad pięcioletni Cornelius Porter pachnie nader intensywnie, o czym przekonałem się już na etapie przelewania, czy też robienia fotki. Ze szkła bucha solidna dawka czekoladowych klimatów, takich z wyższej półki rzecz jasna. W dalszej kolejności na piedestał pchają się akcenty pralinek, kawy zbożowej oraz nienachalnego karmelu z aspiracjami w kierunku toffi. Tuż nad horyzontem pobrzmiewa ulotna nutka suszonych owoców (w końcu!), wanilii (nie wiadomo skąd), ciemnych słodów i znanej już ze smaku orzechowości. Naprawdę intrygujący jest ten element :) Gdy się dobrze sztachnę, to jestem w stanie wyczuć lekkie alkoholowe smyranie w nozdrzach. Po tylu latach! Dziwne to, ale prawdziwe. Oczywiście ów etanol jest bardzo szlachetny i totalnie nieprzeszkadzający, choć po cichu miałem nadzieję, że w ogóle się nie ujawni. Tak, czy siak bardzo ładny to zapaszek. Lepiej się to wącha niż pije. Zdecydowanie.

Piwo jest przyjemnie gładkie i aksamitne w odczuciu. Może nie jakoś bardzo gęste, ale w końcu to nie jest żadna wymrażanka, tylko zwyczajny porter bałtycki. W podsumowaniu muszę jednak stwierdzić, że pełnia smaku wcale nie jest tak niska, jak mi się z początku wydawało. Chyba faktycznie podświadomie oczekiwałem gęstości kisielu i miażdżenia kubków smakowych ciałem jak z Buby Extreme. Tymczasem jest to zaledwie 22º Plato. Śmiesznie brzmi „zaledwie”, ale w dzisiejszych czasach taka jest prawda.
Słodyczy oraz treściwości natomiast tu nie brakuje. Porter od Corneliusa zresztą z tego słynie, więc nie dziwota. Mimo to nie narzekałbym tutaj na słabą pijalność. Piwo jest zajebiście ułożone, pije się je w miarę szybko i bez oporów.
Muszę jednak stwierdzić, że pierwszy raz w niedługiej, ale jednak historii „Mojej Piwniczki”, świeży egzemplarz okazał się lepszy niż wersja długo leżakowana. Faktycznie mogłem wtedy mieć co nieco z głową, ale biorąc pod uwagę mój obecny stan doświadczenia nie mogę dać wyżej niż ósemka. To i tak oczywiście wciąż bardzo dużo. Piwo sumarycznie wypada bardzo dobrze. Nie ma jednak tutaj takiego pierdyknięcia, które mogłoby wyrwać mnie z kapci.

OCENA: 8/10

Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły na temat wyleżakowanych piw – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>










Komentarze

  1. hehe mam pierwszego Portera Corneliusa z datą do 06.2011 =) leży i czeka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęściarz!!! :)
      Ale wydaje mi się, że niepotrzebnie tyle go trzymasz, bo już ten mój trochę stracił. No chyba, że jest to taka sztuka dla sztuki, to OK ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

WIELKI TEST PIW W ZIELONYCH BUTELKACH

Oj, dużo Harnasi musieli wyduldać osiedlowi żule przez czas, który minął od ostatniego Wielkiego Testu w gronie moich najlepszych znajomych. Prawie półtora roku trzeba było czekać na to, jakże fajne wydarzenie, ale jak to zwykle bywa nie zawsze każdemu pasowały terminy. No, ale jak już się spotkaliśmy to i się działo ;) Szesnaście różnych piw, ale o co najmniej jednym wspólnym mianowniku. Ilość bodajże rekordowa spośród naszych testów, ale przecież rynek pod tym względem nie zawodzi. Zielone butelki są wszędzie, bo przecież te piwa są takie chmielowe ;) Do sedna zatem. SPRAWY TECHNICZNE Tak jak było wcześniej, tak i teraz – anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i później średnia arytmetyczna naszych ocen. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki. No i oczywiście wady, które niekiedy też miały miejsce. Przy okazji wyjaśniłem testerom czym jest ”zapach skunksa

WIELKI TEST PIW TYPU DESPERADOS

Wielki Test Piw Typu Desperados, Wielki Test Piw Aromatyzowanych Tequilą, Wielki Test Piw o Smaku Tequili. To chyba wystarczające zajawki, by każdy piwny Janusz się pokapował o co mi chodzi. Wspólną ich cechą jest dodany aromat tequili, a przy okazji cały szereg różnych substancji chemicznych. Bazą jak sądzę jest tu zwykły jasny lager, który i tak finalnie nie odgrywa praktycznie żadnej roli. Tequila to słynna meksykańska wódka produkowana ze sfermentowanego soku agawy niebieskiej. Istnieje wiele jej odmian, a niektóre z nich są nawet przez kilka lat leżakowane w dębowych beczkach po bourbonie, whisky, sherry , czy koniaku. Przymierzałem się do tego tematu jak pies do jeża, czy saper do bomby. Plan był prosty, ale z wykonaniem jak zwykle spore problemy. Główny problem jak zwykle tkwił w zapewnieniu sobie odpowiedniego materiału do testu. Zebranie wszystkich tego typu piw jakie przyszły mi do głowy, okazało się oczywiście niewykonalne z bardzo prostego powodu – niektóre po pros

OKO W OKO - Namysłów Pils vs Browarne Pils

  Jakiś czas temu wrzuciłem na fanpejdża fotkę dwóch piw. Były to Namysłów Pils i Browarne Pils. Pamiętacie? Chodziło mi o uderzające podobieństwo (zapewne nie przypadkowe) szat graficznych tychże napitków. Puszki są jeszcze bardziej zbliżone wizualnie niż butelki, ale ja zakupiłem akurat flaszki i postanowiłem sprawdzić, czy w smaku i aromacie również będą podobne. Browarne Pils to wyrób od Ambera, którego raz miałem okazję spożywać, ale recenzji na blogu nie ma. Nie spotkałem go nigdzie poza Dino, co może sugerować jakąś współpracę. Natomiast Namysłowa z pewnością przedstawiać nie trzeba. Jako ciekawostkę dodam tylko, że kiedy Grupa Żywiec przejęła Browar Namysłów, to owe piwo delikatnie zjechało z woltażem. Rzecz jasna jest to dobrze znany i niezmienny od lat proceder pośród koncernów.  Namysłów Pils Złociste piwo, oczywiście idealnie klarowne. Piana raczej niska, ale dość drobna, puszysta, średnio trwała. Mimo wszystko trunek wygląda apetycznie. W smaku namysłowska klasyk