Przejdź do głównej zawartości

KOMES BARLEY WINE. Czy hype jest słuszny?



Nie powiem, bo Fortuna narobiła trochę szumu swoim najnowszym Komesem. Bardzo przystępna cena, stosunkowo niewielka ilość piwa na rynku (seria limitowana), potężne parametry oraz poczciwy skład – to wszystko zebrane do kupy przełożyło się na spory hype i stanowiło główny motor napędowy wysokiego pozycjonowania tego napitku w sieci oraz w realu (nie chodzi o sklep rzecz jasna). Odrębną jeszcze rzeczą są nader pozytywne opinie o tym barli łajnie. Piwo zasmakowało większości birgikom , co w sumie specjalnie mnie nie dziwi. Seria Komesów (z kilkoma wyjątkami) to naprawdę ciekawe i dość smaczne trunki.
Co zatem takiego ciekawego oferuje Komes Barley Wine? Panie, po pierwsze 12 voltów alko. To już nie są przelewki. Po drugie Panie – aż 27 ballingów ekstraktu! Co prawda wyciągnięte nie po Bożemu, bo z pomocą ekstraktu słodowego, no ale szacun na mieście będą mieć za to. Co jeszcze Panie? Ano jeszcze amerykańskie chmiele się tu odmeldowały! Mamy tu więc American Barley Wine :) No i Panie na tym niby koniec, ale czy do wyśmienitego ‘wina jęczmiennego’ potrzeba nam czegoś więcej? Przekonajmy się na własnej skórze, czy cały ten hype jest słuszny i jest co zachwalać. 


Czy nudzić Was wyglądem? Ponudzę troszkę, bo piwo wygląda naprawdę zacnie. Jest klarowne, a jego kolor jest przepiękny. Rubinowo-miedziany (zdjęcie przekłamane), choć trzeba zaznaczyć, że firmowy kielich jest bardzo szeroki, co oczywiście wpływa na odbiór barwy. Jeśli mogę Wam ten odcień do czegoś przybliżyć, to chyba najlepszym porównaniem będą dojrzałe, takie bordowe wiśnie. Piwo zwieńczone jest średniej wielkością pianą o beżowej barwie, ale niestety nieciekawej budowie. Piana jest dosyć grubo ziarnista, rzadka i raczej nietrwała. Lacing obecny, ale nie jakiś szałowy.
Teraz smak. Pierwsze co można zauważyć to alkohol. Tak, piwo dość wyraźnie zajeżdża etanolem i to niezbyt przyjemnym, takim wódczanym jeśli mam być szczery. Ciecz wyraźnie piecze w gardle oraz mocno grzeje w przełyku i żołądku. Piwo jest gęste i dosyć lepkie, choć jeszcze nie wyklejające. Dominantą są tutaj akcenty słodowe podchodzące pod lekko opiekane zboża, dobrze wypieczone ciastka, skórkę chleba oraz karmel i cukier kandyzowany. W drugim akordzie na wierzch wypływają nuty suszonych śliwek, suszonych daktyli i rodzynek. Jankeskie chmiele są mało widoczne, choć skłamałbym twierdząc, że nie czuję tu odrobiny żywicy i subtelnego powiewu owoców tropikalnych. Nie można też zapominać o nieźle zaznaczonej goryczce, która jest dosyć krótka, ale konkretna. Chmielowo-żywiczna goryczka doskonale kontruje olbrzymią skądinąd słodowość. Wysycenie jak dla mnie jest optymalne, czyli średnie w kierunku niskiego. Sumarycznie nie najgorzej to smakuje. W sumie byłoby bardzo dobrze, lecz wspomniany alkohol skutecznie psuje odbiór tego piwa.
Czy zapach potwierdzi tą tezę? Ciężko się wącha z tak szerokiego szkła, ale muszę przyznać, że jakiegoś mocno gryzącego alkoholu to ja tu nie czuję. Owszem, coś tam smyra w nozdrza, ale przy takim woltażu nie oczekuję kojącego balsamu pokroju Hefeweizena. Poziom alko w aromacie jest moim zdaniem jak najbardziej na miejscu (czyt. nie przeszkadza). W tym elemencie także zaznacza się wyraźna przewaga niuansów słodowych – jest sporo karmelu, opiekanego zboża, tostów, cukru trzcinowego i przypieczonej skórki chleba. Suszonych owoców jest jakbym mniej niźli w smaku, ale ich obecność jest bezsprzeczna i niepodważalna. Daleko w tle natomiast pobrzmiewa sobie cichutko echo żywicy, słodkawych owoców tropikalnych i czegoś co przypomina migdały, marcepan, a nawet słynne amaretto. W tym momencie muszę dać małą erratę, bowiem z biegiem czasu i w miarę ogrzewania się piwa, alkohol niestety staje się coraz bardziej wyczuwalny i przeszkadzający. Teraz bardziej kojarzy się z likierem niż z piwem. Z początku byłem w stanie go zaakceptować, lecz po pewnym czasie stał się on zbyt nachalny i gryzący (sorki za początkowe wprowadzenie w błąd). Nasunęła mi się w tym momencie mała dygresja – piwo najlepiej oceniać pod koniec, gdy się już go trochę wypije, a nie po pierwszych kilku łykach ;)
Komes Barley Wine to zajebiście pełne w smaku piwo o sporej gęstości, bardzo dobrym balansie i odpowiedniej do stylu treściwości. Jak na barli łajn nie jest jakieś przesadnie słodkie, co oczywiście jest niewątpliwym plusem. Goryczka w rzeczy samej stoi tutaj na straży i robi, co do niej należy. Amerykańskie chmiele są obecne, choć nie ukrywam, że mogłyby być nieco bardziej aktywne. Ich intensywność nie umywa się do najlepszych reprezentantów stylu ABW. Choć to akurat jestem w stanie jeszcze zaakceptować w przeciwieństwie do największego grzechu tego napitku, jakim jest nadmiernie wyeksponowany alkohol, a co za tym idzie nieułożenie. Nie bójmy się użyć tego słowa – jest to piwo kompletnie nieułożone, świeże, gryzące, alkoholowe. Zdaje sobie sprawę, że dwanaście procent to nie kaszka z mleczkiem, ale piłem już niejednego mocarza o takim woltażu i wiem co mówię. Piwo ewidentnie wymaga leżakowania! Owszem, jest w nim potencjał i to duży, ale w obecnej formie nie ma się czym zachwycać.
Dobrze, że kupiłem dwie butelki, więc za kilka lat się zobaczy, czy Amator Piwa miał rację ;D
OCENA: 6/10
CENA: 5ZŁ (Fresh Market)
ALK. 12%
TERMIN WAŻNOŚCI: 04.09.2020
BROWAR FORTUNA

Komentarze

  1. Do tej pory najbardziej ceniłem Porter Komesa. "Stety" trafiłem na jeszcze bardziej wartościowy skarb z Fortuny.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw...

Okocim IPA z Mango i Pigwą

  Książęce IPA jest z nami od początku 2018 roku. Żywiec IPA dwa miesiące krócej. Okocim IPA natomiast dopiero od kilku dni. Jestem w ciężkim szoku, że to tak długo trwało. Z „wielkiej trójcy” koncernów to właśnie Carlsberg Polska miał i wciąż ma najsłabszą ofertę piwną. Przynajmniej dla beergeeka , tudzież szanującego się piwosza. W zasadzie oprócz niezłej pszenicy i dobrego portera, to wieje nudą jak cholera. Niby mieli kiedyś serię „Piwo Sezonowe”, czy „Kasztelan Specjały”, ale to trwało chwilę i poza koźlakiem i świątecznym nic bym nie polecił. No i mamy 2025 rok i oto w końcu - niemal na białym koniu - pojawia się IPA marki Okocim. Oczywiście z „wkładką” owocową, bo jakże to mieli zrobić uczciwą ipkę opartą tylko na chmielach? Przecież tego nikt by się chwycił ;> W składzie mamy sok z mango, z pigwy oraz z jabłek. Niestety na samym końcu składników znalazły się… aromaty! Jakże by inaczej. W sumie to nawet się nie zdziwiłem tym faktem. Z chmieli do kotła dali polską S...

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów,...

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasne...

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada...

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymaw...

WIELKI TEST PIW W ZIELONYCH BUTELKACH

Oj, dużo Harnasi musieli wyduldać osiedlowi żule przez czas, który minął od ostatniego Wielkiego Testu w gronie moich najlepszych znajomych. Prawie półtora roku trzeba było czekać na to, jakże fajne wydarzenie, ale jak to zwykle bywa nie zawsze każdemu pasowały terminy. No, ale jak już się spotkaliśmy to i się działo ;) Szesnaście różnych piw, ale o co najmniej jednym wspólnym mianowniku. Ilość bodajże rekordowa spośród naszych testów, ale przecież rynek pod tym względem nie zawodzi. Zielone butelki są wszędzie, bo przecież te piwa są takie chmielowe ;) Do sedna zatem. SPRAWY TECHNICZNE Tak jak było wcześniej, tak i teraz – anonimowe próbki, piwa odpowiednio schłodzone, dziesięciopunktowa skala i później średnia arytmetyczna naszych ocen. Pod uwagę braliśmy przede wszystkim poziom nachmielenia, jak również rześkość, pijalność oraz poziom i jakość goryczki. No i oczywiście wady, które niekiedy też miały miejsce. Przy okazji wyjaśniłem testerom czym jest ”zapach skunksa...

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst...