Tak, to już dziś. Pierwsza edycja Święta Porteru
Bałtyckiego! W tym dniu koniecznie musisz napić się jakiegoś Baltic Portera
i nie waż mi się brać od ust żadnego Żubra, czy innego Tyskacza! ;p Do całej
akcji przyłączyło się kilkadziesiąt knajp w całym kraju (tu masz listę),
oferując większą niż zazwyczaj liczbę porterów bałtyckich lanych z kija jak i z
butelki.
Ja jako wielki fanatyk i piewca tego stylu piwa jestem z
tego faktu niezmiernie dumny i cholernie podekscytowany. Nasz piwowarski skarb
polski, czarne złoto piwowarstwa w końcu ma swoje święto! :D
Długo się zastanawiałem jak uczcić ten szczególny dzień.
Koniec końców namówiłem paru znajomych na wspólną degustację krajowych
porterków w domowym zaciszu wraz z ich punktową oceną i wyborem najlepszego.
No, ale co wrzucę na bloga? – myślałem. Mam w zanadrzu prawdziwą petardę, piwo
absolutnie genialne, ale chyba jeszcze trochę pozwlekam z jego wypiciem.
Tymczasem na wokandzie ląduje Komes Porter, czyli jeden z najbardziej znanych i
cenionych porterów na rynku. Tuż obok Porteru Warmińskiego jest to najczęściej
nagradzany medalami polski porter bałtycki, który zdobywa wiele wyróżnień w
kraju i za granicą. Zatem, do dzieła! :)
Otwieram i przelewam. Brązowa piana rośnie jak oszalała,
zostawiając mi bardzo mało miejsca na samo piwo. Niezwykle drobna i puszysta
pierzynka opada nader wolno i niespiesznie, zostawiając niezbyt wielki, acz
wyraźny osad na szkle.
Skłamałbym mówiąc, że ów trunek nie jest czarny. W zasadzie
to jeden z najczarniejszych porterów bałtyckich jakie widziałem.
Piwo jest umiarkowanie wysycone, a jego konsystencja jest
gładka i likierowata. W pierwszym akordzie atakuje mnie sympatyczna gorzka
czekolada, która po chwili zostaje zastępowana przez wyraźne nuty świeżo
parzonej kawy (takiej mocnej, bez mleka). Nieco dalej pobrzmiewa przyjemna,
średnio mocna paloność, którą wnoszą spore pokłady palonych słodów i prażonego
jęczmienia. W tle natomiast egzystuje odrobina karmelu, toffi, tostów, chleba
razowego i prażonego słonecznika. Posmak został naznaczony niewielkimi
niuansami alkoholu, jednakże należy on do szlachetnej rodziny i w ogóle nie
przeszkadza. Finisz zakończony jest lekką paloną goryczką, która jest krótka,
ale doskonale kontruje słodową bazę. Niezwykle barwny to smak, jednakże brakuje
mi tutaj owocowych estrów, które wniosłyby lekki powiew świeżości i dodałyby
sporo elegancji.
W zapachu dominuje czekolada deserowa, bezsprzecznie
kojarząca się z pralinkami. Tuż za nią pędzi łagodna kawusia, doprawiona mocnym
kakao i prażonymi słodami. Reszta jest tylko tłem, ale czego tu nie ma? –
przypieczona skórka chleba, łagodny karmel, tosty, rodzynki, odrobina suszonych
śliwek, likier kawowy... Nadzwyczaj urodziwy i bogaty to aromat. Aż chce się
wąchać! W tle majaczy bardzo subtelny alkohol, który podobnie jak w smaku jest
tylko i wyłącznie naszym sprzymierzeńcem.
Komes Porter to półsłodkie piwo zakończone półwytrawnym i
gładkim finiszem. Głębi smaku nie można mu odmówić, podobnie jak treściwości i
charakteru. Jest to bardzo złożone piwo o odpowiedniej gęstości i likierowatej
teksturze. Balans także niczego sobie i to nawet pomimo stosunkowo niedużej
goryczki. Pijalność jak to bywa w tym stylu – nie jest jakaś kosmiczna,
ponieważ porter bałtycki to wybitnie degustacyjne piwo, które należy pić powoli,
racząc się każdym łykiem.
Jedyne czego mi tu brakuje to owoców (suszonych) w smaku,
które dla mnie są bardzo ważnym elementem każdego wbijającego w fotel porteru
bałtyckiego. Poza tym jest wszystko na tip top.
OCENA: 8/10
CENA: ok. 5.50ZŁ
ALK.9%
TERMIN WAŻNOŚCI: 17.01.2017
TERMIN WAŻNOŚCI: 17.01.2017
BROWAR FORTUNA
Komentarze
Prześlij komentarz