Chcieliście, to macie. Lud się domagał i lud dostał.
W związku z fejsbukowym głosowaniem z trójki przedstawionych przeze mnie
kandydatów do degustacji, najbardziej ciekawił Was najnowszy wypust BeeRJotu. Co
nie ukrywam – jest dla mnie niemałym zaskoczeniem, no ale cóż. Nie pozostaje mi
nic innego, jak się podporządkować.
Bojan Muscovado, to w ostatnich tygodniach jedna z
najgłośniejszych piwnych premier. Internety dość mocno huczały na jego temat, a
materiały propagandowe same pchały się do skrzynek pocztowych ;) Rzeczona
nowość to lekki Stout z dodatkiem
kakao i cukru trzcinowego Muscovado, używanego m.in. do wyrobu rumu (Jack
Sparrow byłby wniebowzięty). Oczywistą oczywistością jest, że to właśnie owe
dodatki są magnesem dla tych wszystkich beergeeków
i innych popaprańców. Poza tym aspektem, na papierze piwo niczym się nie
wyróżnia. No może jeszcze bardzo płytkim odfermentowaniem, zwiastującym rzecz
jasna wysoką ulepkowatość (słodycz, treściwość). To trochę kłóci się z tym, co
twierdzi sam browar, który wciska nam, że nowy Bojan jest wytrawny w smaku. Nie
lubię dzielić skóry na niedźwiedziu, więc werdykt wydam w trakcie degustacji, a
nie teraz. Tymczasem…. do boju!
Mój dzisiejszy gość w szkle wygląda całkiem
apetycznie. Piwo jest klarowne i niemalże idealnie czarne (w wąskim szkle
wyglądałoby na ciemno brunatne). Piana tworzy się niechętnie, ale coś tam udało
mi się wymusić. Beżowa, drobna, umiarkowanie trwała kołderka w fajny sposób
zdobi mi szkiełko. Lacing też niczego
sobie. Pianka dziarsko trzyma się ścianek.
Smakujemy. Pierwsze zaskoczenie – piwo wcale nie
jest ulepkiem! No, ale oczywiście do wszelakiej wytrawności daleko mu jak mnie
do bycia Księciem Walii. Umówmy się, że jest półsłodkie w smaku, a będzie ok.
Strasznie zajeżdża w nim kakałkiem. Kakao porządnie zdominowało ów napitek. Nie
to, żebym nie lubił sypanego Puchatka. Ja tylko stwierdzam fakt. Dalej mamy
sporo mlecznej czekolady, nieco łagodnej posłodzonej kawy oraz trochę przypalonego
karmelu. Palone słody też coś dają tutaj od siebie, ale umówmy się – RIS to to
nie jest, więc paloność została tu dość oszczędnie wtrącona. Podobnie jak
szlachetna i krótka, palono-kawowa goryczka. Niby jest obecna, ale jej profil
sprawia totalnie nieinwazyjne wrażenie. Daleko w głębi majaczy słodka nutka
cukru trzcinowego, choć skojarzeń z samym rumem raczej nie mam. Piwo jest
gładkie, półpełne w smaku. Finiszuje długo lekkim kawowo-kakaowym sznytem.
Wysycenie prawilne, czy stosunkowo niskie. Smaczne to jest muszę przyznać, choć
do picia wiadrami niezbyt się nadaje.
Czas zapuścić kinola do szkła. Piwo się już
porządnie ogrzało, więc nie będzie już miało nic do ukrycia. Aromat jest silny
i zdecydowany (coś jak Chuck Norris przed wymierzeniem kolejnego ciosu z
półobrotu). Niebywale kakaowy z domieszką mlecznej czekolady, toffi, melasy
oraz karmelu. No kurde jest słodko… tutaj już można nazwać to ulepkiem.
Akcentów kawy jest raczej niewiele, podobnie jak samej paloności. Pałętają się
za to niuanse prażonych słodów i oczywiście cukru brązowego o wiadomej nazwie. Z
rumem byłbym dosyć ostrożny, ale może i faktycznie coś rumowego tu pobrzmiewa. Całkiem
zgrabnie to pachnie. Ładnie i nader naturalnie, a to duży plus.
Bojan Muscovado zaskoczył mnie w pozytywny sposób.
Piwo jest dosyć treściwe i wyraźnie słodkawe, ale na szczęście nie zamulająco
ulepkowate. Balans można by tu trochę podciągnąć w stronę goryczy, choć z
drugiej strony ciężko jest walczyć z dodatkiem typu kakao. Półpełne w smaku
piwo pozostawia na podniebieniu całkiem zgrabną i przyjemna goryczkę, lecz jak
podkreślam – chyba odrobinę za słabą. Ciecz pije się w umiarkowanym tempie,
głównie z powyższego faktu właśnie. Jedną flaszkę jeszcze obalić mogę, ale na
drugą już nie mam zwyczajnie ochoty. Generalnie słodsze stałty, to niekoniecznie moja bajka, więc może to dlatego.
OCENA: 7/10
CENA: nieznana
ALK. 4,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 05.03.2018
BROWAR BOJANOWO (BRJ)
Komentarze
Prześlij komentarz