Październik niezłego psikusa nam sprawił. Myślałem,
że już w tym roku nie pokażę się na mieście w krótkim rękawku, a tu proszę – 21
kresek na termometrze :) Żyć nie umierać! W związku z powyższym
natchnęło mnie na jakieś fajne piwko. Pogrzebałem trochę w swoich zapasach i
wymacałem sarenkę…
Hop! Sarenka jest w moim posiadaniu dzięki
uprzejmości Krzysztofa Śmiglaka, który to razem ze swoim bratem urzęduje w Browarze
Pałacyk Łąkomin. BTW Łąkomin to naprawdę magiczna okolica. Cisza, spokój, przyroda,
zasięg telefonu znikomy. Wokół pełno lasów, zwierząt i nic więcej. Jest to
świetne miejsce na weekendowy wypad. Byłem tam w maju tego roku, zwiedziłem browar, a przy okazji poznałem Adama Śmiglaka (to on właśnie miesza w garach w
browarze).
Nie mam pojęcia, czy Hop! Sarenka to jakaś nowość,
ale w sumie nie ma to żadnego znaczenia. Człek się cieszy, że jak mu podsyłają
piwo, którego nigdzie nie idzie kupić. Coś tam ponoć wysyłają w Polskę z tego
Łąkomina, ale wciąż piwa stamtąd traktowane są jak białe kruki.
Co my tu mamy? Belgian
Blond IPA. Brzmi rozsądnie muszę przyznać. Koniec pierdolenia. Biorę się za
tą sarenkę ;)
Co, jak co, ale piana w tym piwie jest niepojęta!
Ciecz pieni się jak szalona. Nad niewielką ilością piwa w szkle góruje
olbrzymia warstwa białej, drobnej i zbitej piany, która jest trwała jak
szwajcarskie zegarki. Pierzynka trzyma się cholernie długo, do tego porządnie
oblepia ścianki. No naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem. By móc dolać piwo
upływa tyle czasu, że spokojnie można korzenie zapuścić i to dwukrotnie!
Wyglądem można by się jeszcze długo jarać, ale
przecież Krzychu nie po to wysłał mi
piwo, żebym się tu spuszczał nad pianą. Chcąc nie chcąc, trza się napić… Co ja
gadam – oczywiście, że chcąc! Smakujemy. Pełnia smaku wysoka. Brzoskwinka,
morela i gruszka huczą aż miło. Dalej mamy słodowy trzon o typowo
zbożowo-biszkoptowym profilu. Tuż za nim do gry włącza się solidna porcja
wyrazistej, chmielowej goryczki o lekko ziołowym charakterze. Niestety goryczka
odrobinę zalega, sprawia też delikatnie taninowe (ściągające) wrażenie, co nie
jest zbyt miłe. Oczywiście da się z tym żyć, no ale jak to się mówi – wolę bez.
Tłem sunie lekka doza żywicy, cytrusów, przypraw i subtelnego karmelu. Całość
jest umiarkowanie rześka, średnio treściwa, półwytrawna na finiszu. Sumarycznie
nieźle to smakuje i to nawet pomimo tej niezbyt sprzyjającej goryczki.
W aromacie natomiast jest jeszcze lepiej, bo
przecież goryczka sama w sobie nie pachnie, więc mamy problem z głowy. Specjał
z Łąkomina nad wyraz intensywnie i wielowątkowo bucha ze szkła. Przede
wszystkim strasznie owocowo. Są to owoce znane już ze smaku, czyli typowo
belgijskie klimaty można rzec. Ponadto przyprawy są jakby wyraźniejsze, więc
Belgia pełną parą moi mili! Drugi plan to kwiaty, guma balonowa oraz jankeskie
chmiele w postaci słodkich i dojrzałych owoców tropikalnych (mango, liczi,
marakuja, ananas). Piwo pachnie naprawdę słodko i soczyście. Delikatna
słodowość się tu w żadnym stopniu nie narzuca. Siedzi cicho w kącie, a za
towarzysza ma cukier kandyzowany oraz karmel, zmieszany z niewielką ilością
żywicy. Całość jest okrutnie wyrazista, słodka, ale niebywale przyjemna. Mordka
sama się uśmiecha :)
Hop! Sarenka z Łąkomina to dobre piwo. Belgia dobrze
tutaj zagrała z nowofalowym chmieleniem. Czuć belgijskie owoce, jak i te
tropikalne pochodzące od lupulin. Poniekąd treściwy napitek fajnie finiszuje
wyraźną wytrawnością i całkiem sporą goryczką. Niestety troszkę ściągającą i
zalegającą, co w sumie jest jedynym mankamentem tego napitku. Pełnia oraz
balans bez zarzutu. Piwo jest odpowiednio złożone, rześkie i takie soczyste, że
się tak wyrażę. Pije się je dość szybko, choć przy sprzyjającej goryczce
wchodziłoby jeszcze szybciej.
OCENA: 7/10
CENA: nieznana
ALK. 7%
TERMIN WAŻNOŚCI: 11.2017
BROWAR PAŁACYK ŁĄKOMIN
Komentarze
Prześlij komentarz