Przejdź do głównej zawartości

FORTUNA WILD SOUR PIGWA - co to właściwie jest?



W zasadzie to nie wiem od czego zacząć, tak więc wybaczcie moje jąkanie i urwane zdania. Dziś na tapecie Fortuna Wild Sour Pigwa. Niektórzy zapewne słyszeli już o tym piwie, niektórzy być może nie. W każdym razie o „dzikusie” z Miłosławia było dosyć głośno. Najnowsze dziecko spod szyldu Fortuna światło dzienne ujrzało już jakiś czas temu (jeszcze było ciepło). Ja jak zwykle spóźniony sięgam po nie dopiero teraz. Refleks leniwca jak zawsze bardzo skutecznie dał o sobie znać ;p
Piwo tuż po premierze wywołało spore oburzenie wśród piwnej gawiedzi. Ponoć miał być to prawdziwy Lambic, kooperacja ze słynnym belgijskim browarem Boon Brouwerij, cuda wianki, spojlery i inne szmery bajery. Fakt – kooperacja jest, ale Lambic stanowi zaledwie 28% nowej Fortuny. Miny zrzedły, co nie? Pozostała część to sok jabłkowy, sok z pigwy oraz… cukier i aromat naturalny (pigwowy jak mniemam). Aha, mimo sporej listy dodatków, oczywiście lwią część tego, co jest w butelce zajmuje jasny lager, ponoć Fortuna Wiśniowa (tyle, że bez soku z wiśni rzecz jasna). Taka kurde sytuacja. Dosyć to popaprane, ale cóż począć? Może lepiej po prostu nie czytać etykiety i się tego wszystkiego nie dowiadywać?




Kontrowersyjne na papierze piwo w rzeczywistości smakuje szalenie rozsądnie, a do tego wygląda niezwykle zachęcająco. Jasno złocista barwa, której towarzyszy lekkie zmętnienie. No i ta cholernie bujna i urodziwa piana – biała, drobna, zbita, sztywna, trwała, po prostu betonowa! Lacing też niczego sobie. Takie piwka to, aż chce się przelewać ;)
Lambikowa Fortuna smakuje niebywale lekko i rześko. Ciała jest tu niewiele, a kwasek sprawia przyjemnie kwaskowe i cholernie świeże wrażenie. Nut typowo funky czy wild to ja tu nie czuję, za to sour jak najbardziej. Nie jest to typowo lambikowa kwaśność, bo jak dla mnie to niewiele ona różni się od zakwaszenia bakteriami Lacto. Tak, czy siak kwasek jest i to wyraźnie wyczuwalny (choć bez żadnej przeginki). Co my tu jeszcze mamy? Nieco białych winogron i wyraźną pigwę, kojarząco się trochę z sokiem cytrynowym, a nawet z limonką. Słodowość jest mocno wycofana, majaczy gdzieś z tyłu wnosząc delikatne chlebkowe cienie. Przez chwilę pojawia się też taka nieco sztuczna słodycz, może to ten cukier? Na szczęście całościowo piwo wypada umiarkowanie kwaskowo, a nie umiarkowanie słodkawo. Goryczki w zasadzie nie ma, więc ten akapit pomijamy. Bąbelków jest tu natomiast całkiem sporo, co już było widać przy nalewaniu. Wysycenie jest dosyć wysokie, ale drobne, gładkie i perliste. Podoba mi się :)

Czas na małe wąchanko, a może nawet duże… Powiem wprost – piwo pachnie genialnie! Baaaardzo świeżo, bardzo rześko, naturalnie i meeega owocowo. Dzikości ponownie tu nie wyłapuje, jeśli już to dodatek lambika poszedł właśnie w tą owocową stronę. Sporo tu cytrusowych klimatów, jest też pigwa, a nawet odrobina soku jabłkowego. Generalnie już na etapie wąchania dałoby się zauważyć, że jest to kwach. Są też białe owoce (winogrono, agrest, żółta porzeczka) oraz akcenty białego wina, szampana, nafty oraz cydru. No kurcze nie spodziewałem się, aż takiej złożoności. Zapach mocno daje po nosie. Jest strasznie intensywny i taki czysty, rześki. Subtelne echa słodu oraz jasnego pieczywa pełnią tutaj rolę statystów, niczego więcej. Naprawdę bardzo podoba mi się ten aromat.
Fortuna Wild Sour Pigwa to nader ciekawy eksperyment. Piwo jest bardzo lekkie w smaku, przyjemnie kwaskowe, sakrucko pijalne, półwytrawne, świeże i mega fajnie owocowe. Sam kwasek – mimo, że dość wyraźny – nie jest oczywiście żadnym ekstremum, ale doskonale człeka orzeźwia. Podczas letnich upałów taki napitek będzie błogosławieństwem z Niebios! Balans także robi robotę. Piwo jest doskonale wyważone. Chwilowa słodycz niemal natychmiast jest kontrowana przez zajefajne kwaskowe akcenty. Piłbym wiadrami, naprawdę! :)
Na wszelkie malkontenctwo odnoście tego trunku trzeba natychmiastowo reagować. Fani dzikusów znad rzeki Zenne zapewne będą niezadowoleni, ale przecież ludzie kochani nigdzie nie jest tu napisane, że jest to Lambic! I Broń Boże nie wolno tego piwa traktować w tych kategoriach. Oczywiście ból dupy jest bólem dupy i niektórym ciężko będzie się pogodzić z faktem, że zbezczeszczono ich „święty” trunek. Ja natomiast oceniam to piwo w formie jakiej jest, czyli jako mariaż Lambica i jasnego lagera zaprawionego sokami owocowymi. Przy takich założeniach jest to niezwykle udane dzieło. Sorry, że się powtarzam, ale piłbym wiadrami. Albo nie – cysternami! :D
OCENA: 8/10
CENA: 4.99ZŁ (Lidl)
ALK. 5,3%
TERMIN WAŻNOŚCI: 26.02.2019
BROWAR FORTUNA & BOON BROUWERIJ

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

OKO W OKO - Łomża Jasne vs Łomża Pils

  W swojej blogerskiej karierze piłem już nie jedną Łomżę. W zasadzie to chyba wszystkie jakie były przez ten czas na rynku. Wiadomo, że jedne piwa znikają, a w ich miejsce pojawiają się inne i mam tu na myśli tylko w obrębie jednej marki. Tak więc tych Łomż/Łomżów trochę już na blogu było. Ostatnio wpadłem jednak na pomysł, aby porównać dwa chyba najbardziej popularne piwa z tej marki – Łomża Jasne i Łomża Pils . To pierwsze jest mi bardzo dobrze znane i lubiane. Można rzec, iż ostatnio regularnie zasila ono moje gardło. Jest piwem szeroko dostępnym, względnie niedrogim, dosyć smacznym i po prostu pijalnym. Łomża Pils natomiast pojawiła się na rynku jakieś dwa lata temu, a na blogu dostała taką samą notę, jak jej starsza siostra. Jednakże piłem to piwo łącznie może trzy razy. Złych wspomnień nie mam, więc uważam je za godnego rywala dzisiejszego „pojedynku”. Łomża Jasne Piwo ubrane jest w jasno złoty odcień o idealnej klarowności. Piana jest całkiem słusznych rozmiarów, śre

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Miłosław IPA od Fortuny

  Idziemy za ciosem, dlatego dzisiaj druga marcowa nowość od Fortuny – Miłosław IPA. Piwo to jest alkoholową wersją piwa Miłosław Bezalkoholowe IPA , które to jest jednym z lepszych ‘bezalkusów’. Prawie zawsze najpierw powstaje wersja alkoholowa, a dopiero później bezalkoholowa (ewentualnie), ale tu mamy odwrotną sytuację. Dziwne to. W sumie nie wiem, dlaczego ta nowinka zowie się IPA? Przecież mamy tu zaledwie 4,6% alko oraz tylko 11,5º Blg! To nawet na Session IPA są niskie parametry. Trochę ich poniosło w tym Miłosławiu. Jako ciekawostka dodam jeszcze, że w składzie tego piwa znajduje się pszenica niesłodowana, słód żytni oraz zielona herbata Sencha Earl Grey. Użyte chmiele to Citra, Amarillo, Chinook, Lubelski i Cascade.  Piwo jest lekko zmętnione, złocistej barwy. Góruje nad nim ogrom białej piany, która jest dość drobna, bardzo puszysta i trwała. Opadając zostawia wyraźne zacieki na szkle. Piję. Od razu dolatuje do mnie spora dawka Sencha Earl Grey, dzięki czemu moje skoj

WIELKI TEST PIW TYPU DESPERADOS

Wielki Test Piw Typu Desperados, Wielki Test Piw Aromatyzowanych Tequilą, Wielki Test Piw o Smaku Tequili. To chyba wystarczające zajawki, by każdy piwny Janusz się pokapował o co mi chodzi. Wspólną ich cechą jest dodany aromat tequili, a przy okazji cały szereg różnych substancji chemicznych. Bazą jak sądzę jest tu zwykły jasny lager, który i tak finalnie nie odgrywa praktycznie żadnej roli. Tequila to słynna meksykańska wódka produkowana ze sfermentowanego soku agawy niebieskiej. Istnieje wiele jej odmian, a niektóre z nich są nawet przez kilka lat leżakowane w dębowych beczkach po bourbonie, whisky, sherry , czy koniaku. Przymierzałem się do tego tematu jak pies do jeża, czy saper do bomby. Plan był prosty, ale z wykonaniem jak zwykle spore problemy. Główny problem jak zwykle tkwił w zapewnieniu sobie odpowiedniego materiału do testu. Zebranie wszystkich tego typu piw jakie przyszły mi do głowy, okazało się oczywiście niewykonalne z bardzo prostego powodu – niektóre po pros