Przejdź do głównej zawartości

MOJA PIWNICZKA: 4-LETNI CIECHAN PORTER 22°

   "Moja Piwniczka" to regularny cykl degustacji porządnie wyleżakowanych piw (minimum 4-letnich), które pojawiają się na blogu mniej więcej raz na miesiąc w okresie jesienno-zimowym.


Drugi sezon cyklu  „Moja Piwniczka” uważam za oficjalnie otwarty! Jak wiecie latem odpuszczam tą zabawę, ale gdy tylko przychodzi jesień i robi się chłodno od razu sięgam w głąb mojej piwnicy po wyleżakowane cymesy. Dla nowych, a także nieco mniej kumatych czytelników z tego miejsca polecam mój artykuł „Wszystko co powinieneś wiedzieć o leżakowaniu piwa”, który to stanowi swoiste preludium do tego działu. Zawarłem w nim wszystkie niezbędne informacje odnośnie zagadnienia leżakowania piwa. Naprawdę warto się z nim zaznajomić, by nie zadawać zbędnych i niekiedy mało sensownych pytań :)
Jak widzicie dziś zabieram się za ponad czteroletniego porterka z Ciechanowa. Początkowo Browar Ciechan produkował tylko portera 18-tkę, ale szybko poszedł po rozum do głowy, warząc cięższą ‘dwudziestkę dwójkę’ i tym samym dając beergeekom powód do zbiorowej masturbacji, czy innych osobistych uniesień. Nie ulega wątpliwości, że Ciechan Porter 22° to jeden z bardziej cenionych krajowych ‘bałtyków’. Żaden entuzjasta ciemnych klimatów nie przejdzie obojętnie obok takiego specjału. Obejrzy się choćby na moment ;p
Już świeże egzemplarze uwodzą głębią smaku i złożonym aromatem. Jak zatem wypada ponad czteroletni okaz, starzony w odmętach chłodnej i ciemnej piwnicy?

Producent
Browar Ciechan
Termin ważności
08.01.2014
Wiek (miesiące)
52
Zawartość alkoholu (%)
9
Ekstrakt (°Blg)
22


Ciechan Porter 22° to jeden z ciemniejszych porterów bałtyckich. W zasadzie jest niemal zupełnie czarny i totalnie nieprzejrzysty. Generuje niezbyt wysoką, acz ładnie zbudowaną pianę o puszystej, drobnej strukturze i zacnym beżowym odcieniu. Całość prezentuje się niezwykle dostojnie i elegancko. 


Smak… mhmmm… jest dość pełny, na pewno bogaty, niebywale ułożony i taki strasznie gładki. Alkoholu nie czuć tu absolutnie wcale. Nic, a nic! Czekolada deserowa w taki fajny sposób miesza się tutaj z wyraźnymi i jakże przyjemnymi akcentami kakao, drogich pralinek i łagodnej kawy ze śmietanką. Na dalszym planie dopiero koncert dają nuty winne, prażone słody, melasa, karmel oraz opiekane ciemne pieczywo a’la pumpernikiel. Akompaniują im rodzynki, suszone śliweczki oraz wiśnie. Mam wrażenie jakbym przed chwilą zjadł czekoladkę wypełnioną sokiem z tychże owoców. Wysycenie jest oczywiście niskie, ale to przecież standard. Goryczka niewielka, a całość kieruje się bardziej w te słodsze rejony, co zresztą nie jest żadnym zaskoczeniem. Cholernie smaczne to jest. Smaczne, bogate i złożone! Pychotka :D
W aromacie także na bogato. Przepych, dobrobyt oraz luksus na najwyższym poziomie. Piwo pachnie nad wyraz intensywnie i wielowątkowo. Od razu czuć, że ma już swoje lata. Jest w kompletny sposób ułożone i takie zharmonizowane można rzec. W tym elemencie aspekty słodowe są jakby silniejsze i wywołują mocne skojarzenia z lekko palonością, słodko-gorzką czekoladą, ciemnym pieczywem, melasą oraz delikatną kawą. Drugi plan to niezbyt odkrywcza, ale dość przyjemna nuta karmelu, suszonych owoców i coś jakby toffi i/lub cukru kandyzowanego. Owszem, jest słodko, ale bez wszelakich przesadyzmów. Nie jest chyba możliwe, aby porter bałtycki z biegiem czasu stawał się bardziej wytrawny i gorzki Zawsze przybędzie mu nieco słodyczy, poza tym generalnie styl ten już z definicji jest poniekąd słodkawy. Całość pachnie naprawdę cudownie, onieśmielająco. Wprost przepięknie! Żadnego alkoholu nawet ze świecą tu nie znajdziesz ;p
Porządnie wyleżakowany okaz tego porteru smakuje i pachnie cholernie bogato. Piwo jest bardzo pełne w smaku, bardzo treściwe i strasznie złożone. Upływ czasu widać tutaj dość wyraźnie – przybyło mu trochę słodyczy i suszonych owoców, goryczka stała się prawie, że niezauważalna, a alkohol zniknął w zasadzie całkowicie. Całość stała nie niespotykanie gładka, miękka i zaokrąglona. Trunek w przyjemny sposób lepi się do podniebienia, długo i powoli sunie w dół przełyku, osadzając się na ściankach. Co ciekawe, jego gęstość wcale nie jest jakaś olbrzymia. On po prostu jest niebywale aksamitny, taki kremowy i puszysty. No generalnie pije się go nadzwyczaj przyjemnie!
Świeża wersja smakowała doskonale. Ów czterolatek również zasługuje na piedestał, ale które jest lepsze? Żadne. W tym konkretnym przypadku ocena pozostaje taka sama, czyli równie wysoka. Wyleżakowany egzemplarz smakuje po prostu inaczej. Żeby zrozumieć, trzeba tego doświadczyć.

OCENA: 9/10

Jeśli ten tekst Ci się spodobał i nie chcesz, by w przyszłości ominęły Cię kolejne, ciekawe artykuły na temat wyleżakowanych piw – już teraz zapisz się do newslettera, dołącz mnie do swoich kręgów Google+ lub polub mój profil na fejsie ;>


Komentarze

  1. Bardzo długo Cię obserwuję i muszę przyznać, że podobają mi się twoje posty jak i styl ich pisania. Rzadko piję piwo (bo wole wino) ale czytając Twoje posty mam ochotę na spróbowanie większości z nich.
    Pozdrawiam, Marta K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję. Bardzo fajnie czyta się takie słowa :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki