Przejdź do głównej zawartości

NUT CRACKER od DEER BEAR i WHISKER.BEER



Tak jak obiecałem jedziemy dalej z mocarzami. Dziś na wokandzie Nut Cracker, będący wynikiem kooperacji Whisker.beer i Deer Bear, a uwarzono go oczywiście „tuż za moją stodołą”, czyli w Wąsoszu. Jak wiecie jest to Imperial Coffee Milk Stout.
W styczniu, gdy piwo to wespół z Crackerem, ujrzało światło dzienne, w sieci rozpętał się niezły shitstorm. Niby dwa takie same piwa, a jednak różne. Otóż Nut Crackera nafaszerowano naturalnymi aromatami! Czaicie kurna?! Aromaty w piwie rzemieślniczym od dwóch cieszących się uznaniem piwnych inicjatyw. Duch Kraftu w momencie dostał białej gorączki, niemalże zszedł na zawał. Piwna gawiedź zaczęła wrzucać autorom tego piwa, że tak nie można, że tak się nie robi, że to nie fair, że Duch Kraftu się na was zemści, że to, że tamto. Oczywiście znalazła się część osób, którym to zupełnie nie przeszkadzało, a jakie jest moje zdanie? Mi to zwisa koło ch…. Nie no, żarcik oczywiście ;p Wg mnie o ile są to aromaty naturalne (a są), o ile browar się do tego jawnie przyznaje (a przyznaje) i o ile dodatku tego nie jest zbyt dużo, ani za mało, to ja nie mam nic przeciwko. Chodzi o to, żeby dodatek ten dobrze się komponował z charakterem całego napitku, żeby nie dominował i nie przykrywał zanadto piwa bazowego. No właśnie. Niestety Nut Cracker z tą tezą nie nic wspólnego. 


Do wyglądu nie sposób się przyczepić. Czarne jak noc piwo okryło się bardzo obfitą, drobną i puszystą czapą ciemno beżowej piany. Rzeczona pierzynka trzyma się nad wyraz dzielnie i  opada w naprawdę iście ślimaczym tempie. Lacing obecny, ale nie jakiś strasznie oszałamiający.
Kogo, by jednak obchodził lejsing, gdy ma przed sobą takie piwo? Piwo na wskroś przeszyte orzechem! Naturalny aromat zdominował ów napitek, że głowa boli. Dominantą jest orzech laskowy, ale gdzieś z tyłu majaczy także włoski, a nawet odrobina orzeszków ziemnych, czyli popularnych fistaszków. Dopiero w posmaku można wyczuć solidne czekoladowe ciało, podszyte lekką, ale słodką kawą oraz akcentami palonych słodów i karmelu. Całość smakuje wyraźnie słodko, może nawet nieco muląco. Kawowa goryczka jest raczej nikła. Z pewnością nie jest w stanie sobie poradzić z tak opasłym ekstraktem (25Blg). Wysycenie jest niskie, czyli pasuje. Całość mimo nadmiaru rzeczonego dodatku smakuje dość naturalnie, ale nie zmienia to faktu, że komuś się ręka omskła podczas przyprawiania tego piwa.

Powiem Wam tyle – to jak mocno orzechy czuć w smaku, to pikuś przy tym, jak pachnie ten specjał! Na pierwszym planie orzechy, na drugim planie orzechy,  na trzecim też orzechy, na dziesiątym także i na dwudziestym siódmym też kurna jego mać! Gdzie tu w ogóle jest piwo, gdzie RIS nie mam pojęcia. Gdybym zamknął oczy i nie wiedział co mi pod nos podstawiają, to przysiągłbym, że to czekolada orzechowa roztopiona do płynnej postaci, albo może jakiś likier orzechowy. Aromat wali po nosie, że prawie oddychać się nie da. No przegięli chłopaki, przegięli pałę po całości. Jak się już kichawa trochę przyzwyczai do tej orzechowości, to gdzieś daleko w tyle można wyłapać nieśmiałe nutki mlecznej czekolady, łagodnej kawy, karmelu oraz toffi. Jednak wciąż piwo jest ostatnią rzeczą, z którą kojarzy mi się ten wynalazek. Co tu się wyprawia pytam?!
Nut Cracker to dosyć gęste, strasznie treściwe i bardzo wyraziste piwo. Ciała na pewno tu nie brakuje. Mocno za to szwankuje balans. Goryczka jest słaba jak Pudzian po trzech rundach MMA. Dzięki temu #teamslodyczka urządza tu sobie niezłą imprezkę ;) Aha, czy wspominałem już może o nadmiernej ilości aromatu orzechowego? Pewnie tak. Smak to jeszcze pół biedy, ale zapach to już totalny orzechowy rozpierdol! Pijalność też jest niskich lotów i nie chodzi tu wcale o woltaż, bo w rzeczy samej alkoholu to w tym piwie w zasadzie nie czuć. Mimo to sorki, ale wolę bardziej tradycyjne ruskie stałty. Może nie byłoby tak źle, gdyby dali jedną trzecią, albo nawet jedną czwartą tego aromatu. W obecnej formie ja tego po prostu nie kupuję. Piwo jest zdecydowanie za słodkie i za bardzo jednowymiarowe.
OCENA: 5/10
CENA: ok 13ZŁ
ALK. 10%
TERMIN WAŻNOŚCI: 03.01.2019
BROWAR DEER BEAR & BROWAR WHISKER.BEER//BROWARY REGIONALNE WĄSOSZ

Komentarze

NAJCHĘTNIEJ CZYTANE

10,5 DZIESIĘĆ I PÓŁ

ALK.4,7%. Góra dwa tygodnie temu, bez żadnego szumu medialnego w sklepach pojawiło się piwo Dziesięć i Pół . Kultowa marka z lat 90-tych została reaktywowana!!! Każdy obywatel naszego kraju w wieku 30+ z pewnością pamięta to piwo – ogromne kampanie reklamowe w radiu, tv i prasie, plakaty, billboardy, gadżety z logo 10,5. To piwo było po prostu wszędzie, to było coś, to była moda, styl życia... Pojawiło się dokładnie w 1995 roku i z miejsca stało się głównym konkurentem dla mega popularnego wówczas EB. Jednak z upływem lat marka powoli zaczęła upadać, aż w końcu zupełnie zniknęła z rynku, podobnie zresztą jak EB. Dziś Kompania Piwowarska postanowiła zrobić reedycję marki, wypuszczając na razie bardzo limitowaną ilość piwa. Jest to swego rodzaju test konsumencki, KP liczy na ‘powrót do przeszłości’ wśród konsumentów, sentymentalną podróż do czasów młodości pewnej grupy klientów. A jeśli piwo „się przyjmie” zagości w sklepach na stałe. Niecny plan.  Ja z racji swojego wiek

COOLER LEMON BEER

ALK.4%. Radlerowa bitwa, która rozpętała się na dobre na początku lata, powoli słabnie na swojej sile. Ja tym czasem wprowadzam do gry kolejnego zawodnika. Nie jest to co prawda radler, lecz zwykłe piwo smakowe/aromatyzowane. Piwo Cooler było kiedyś dobrze znane i nawet cenione, gdyż w owym czasie po prostu nie było innych tego typu krajowych piw. Dzisiaj można dostać oczopląsu niemal w każdym sklepie, patrząc na asortyment tego typu napitków. Dobra, dosyć gadania... Po nalaniu ujrzałem złocisty trunek, w pełni klarowny, a także tysiące bąbelków, normalnie burza w szklance! Solidne wysycenie daje nam gwarancję (niczym Poxipol ;>) dużego orzeźwienia. Piwo pokrywa symboliczna, biała piana o drobnej strukturze. Nie dość, że nie ma jej zbyt wiele, to jeszcze szybko się redukuje do milimetrowego kożuszka. No, ale w końcu to nie weissbier. W zapachu batutę dzierży chemiczna cytrynka, która dyryguje namiastką słodu oraz substancjami słodzącymi (aspartam i acesulfam K). Piw

Niby "małpka", a jednak w środku piwo 18% vol.!!!

  Ostatnio będąc w Dino wyczaiłem przedziwne piwo. Początkowo nawet nie byłem pewny, czy jest to piwo. Stało jednak na półce obok innych piw, więc moja ciekawość zwyciężyła. Mamy tu napitek o woltażu, aż 18%! Nie czyni go to rzecz jasna najmocniejszym polskim piwem, ale szacun i tak się należy. Zwłaszcza, że możemy to kupić w dyskoncie. Swoją drogą bardzo jestem ciekawy jakim sposobem udało się otrzymać taki woltaż. Banderoli nie ma, więc opcja z dolewaniem spirytusu odpada. Wymrażanie natomiast to cholernie drogi interes, więc cena byłaby zapewne dużo większa. Poza tym, jeśli już coś wymrażać, to z pewnością jakieś mocne już piwa i obowiązkowo trzeba się tym chwalić na lewo i prawo. Ta opcja też na bank odpada. Bardzo ciekawą rzeczą jest też dziwnie znajome opakowanie, które zna chyba każdy domorosły obywatel tego kraju :D Niby „małpka”, a w środku zonk…, to znaczy piwo. Najbardziej jednak absurdalną rzeczą jest wg mnie idiotyczna nazwa. W sumie to nawet nie wiadomo jak to wymawiać.

OKO W OKO - Perła Chmielowa vs Perła Export

  Było już porównanie Perły Chmielowej Pils w brązowej i zielonej butelce ( tutaj ), no więc w końcu przyszedł czas rozstrzygnąć, która Perełka jest lepsza – Chmielowa, czy Export. Obydwie z pewnością mają swoich zwolenników, jak i przeciwników. Ja raczej opowiadam się za tymi pierwszymi, choć z pewną rezerwą. A tak osobiście i prywatnie, to wolę Chmielową, ale w brązowej flaszce. Co ciekawe, Perła Export pojawiła się na blogu, jako jedna z pierwszych recenzji, a było to równo dziesięć lat temu… To, że są to te same piwa już na wstępie trzeba wykluczyć, bowiem woltaż aż nadto się różni. Producent w obydwu przypadkach nie podaje składu, więc nie wiemy tak naprawdę, jakie różnice są na papierze, ale za chwilę przekonam się, jakie będą w ocenie organoleptycznej. Perła Chmielowa Pils Ładne piwko, złociste, klarowne. Piana średnio obfita, dość rzadka i szybko się dziurawi. Kilka minut i już jej nie było. Lacingu brak. W smaku znajome nuty trawiastego chmielu, ziół oraz jasnego s

OKO W OKO - Perła Chmielowa (brązowa butelka) vs Perła Chmielowa (zielona butelka)

Zgodnie z zapowiedziami teksty ukazujące się na blogu, gdzie porównuję ze sobą dwa piwa noszą od teraz nazwę „Oko w Oko” i stanowią niejako odrębny dział. Oczywiście wciąż są to recenzje, ale w moim odczuciu chyba nieco bardziej interesujące niż tradycyjne posty. Piwa tu opisywane są w jakimś stopniu do siebie podobne, może nawet niekiedy identyczne (przynajmniej w teorii). W każdym razie zawsze coś ich ze sobą łączy, ale też jednocześnie niekiedy dzieli. Moim zadaniem jest wskazać różnice i podobieństwa oraz rozstrzygnąć, które z nich jest lepsze i dlaczego. Jak widzicie dziś zajmę się piwem Perła Chmielowa Pils, bo tak brzmi pełna nazwa najbardziej popularnego „piwa regionalnego” z Lubelszczyzny. Nie zamierzam tutaj wchodzić w dysputy, czy Perła Browary Lubelskie to browar regionalny, czy już koncernowy. Faktem jest, że to moloch, a jego piwa można bez problemu kupić w całej Polsce. Kto nie był nigdy na Lubelszczyźnie zapewne nie wie, że w tamtych stronach słynna Perełka wyst

Nowe Tyskie Pilzner

Nie tak dawno temu w największej sieci handlowej w Polsce pojawiło się nowe piwo Tyskie Pilzner. Ekskluzywna złota puszka z pewnością ma sugerować obcowanie z produktem premium . Na opakowaniu znajdziemy szumne zapowiedzi wyraźnej goryczki, obfitej piany i klarownej złocistej barwy. To w sumie standardowe „Opowieści z Narni”, które znajdziemy niemal na każdym koncernowym (i nie tylko) piwie. Przy warzeniu użyto jednak tradycyjną metodę dekokcji, którą koncerny raczej już dawno zapomniały. Tutaj nie powiem, ale Tyskie mi zaimponowało. Trzeba jednak wspomnieć, że ledwie kilka lat temu, przez krótki okres czasu istniało piwo Tyskie Pilzne, które było bardzo słabe. Piłem go, choć recenzji na blogu próżno szukać. Może więc teraz uda się uratować honor Kompanii Piwowarskiej? Piwo faktycznie jest złociste i nie to, że jakieś blade, niczym siuśki maratończyka po czterdziestym kilometrze. Piany jest ogrom, ale zbyt drobna to ona nie jest. Poza tym, jak to w koncerniakach bywa – szybko opada

Imperator. Niech moc będzie z tobą!

Jest takie piwo jak Imperator Bałtycki od Pinty. Jest także Imperator z Browaru Jabłonowo, ale jedno z drugim nie ma nic wspólnego prócz częściowej nazwy. Nawet woltaż raczej nie jest wspólny, bo w piwie z Jabłonowa jest on dużo wyższy. Ale po kolei. Było sobie kiedyś takie piwo jak Imperator – strong lager, czyli typowy mózgotrzep. Taki artykuł pierwszej potrzeby każdego żula, można rzec. Współczynnik „spejsona” był tutaj nad wyraz korzystny. Nie mniej jednak, piwo pewnego roku zniknęło z rynku, bo jak pewnie wiecie, od kilkunastu lat piwa mocne sprzedają się w Polsce coraz gorzej. Browar Jabłonowo jak widać poszedł mocno pod prąd i jakiś czas temu wskrzesił Imperatora. Tyle, że teraz jest jeszcze mocniejszy. Zamiast 10% ma, aż 12% alko! Nie w kij dmuchał. Nawet Karpackie Super Mocne mu nie podskoczy. Takiego woltażu może pozazdrościć niejeden RIS, czy Barley Wine . Toż to prawdziwy potwór, nawet wśród mocnych piw. Lęk jednak mi nie straszny, ja żadnego piwa się nie boję. Szklanki

PO GODZINACH - India Pale Lager

  Podczas, gdy wszyscy recenzują bezalkoholowego portera bałtyckiego od Ambera, czy urodzinowe Herbal Barley Wine, ja na pełnym luzie odgrzewam sobie „starego kotleta”, jakim jest Po Godzinach – India Pale Lager. Tak, to nie jest żadna nowość, a jedynie reaktywacja piwa, które na rynek wskoczyło… 9 lat temu. Mam na blogu opisane bodajże wszystkie piwa z serii Po Godzinach, prócz właśnie tego. Dlatego jego reaktywacja ucieszyła mnie dosyć znacząco. Ale co to właściwie jest India Pale Lager ? Otóż to piwo dolnej fermentacji, ale chmielone jak ipka , czyli nową falą. W przypadku Ambera jest tutaj chmiel Chinook, Citra, Cascade oraz polska Marynka i Sybilla. Nie brzmi to jakoś odkrywczo, ale chętnie spróbuje, bo Browar Amber to ja bardzo szanuję. Złocisto-żółte piwo pieni się dosyć obficie. Piana posiada mieszanej wielkości pęcherzyki, ale jest puszysta i trwała. Sowicie oblepia ścianki. W smaku czuć lekkość tego napitku, a także sporą świeżość. Chmiele poszły głównie w cytrusy, jak