Chyba każdy z nas lubi dostawać podarki lub mówiąc
żargonem – dary losu. Czasem są to rzeczy przyjemne, czasem nie. Ot, na
przykład taki mandacik z fotoradaru, albo list polecony z Urzędu Skarbowego o
niezapłaconym podatku. O rzeczach nieprzyjemnych jednak nie będziemy dzisiaj
mówić, bo dzisiaj dzień jest niezwykle przyjemny. To znaczy przedwczoraj był,
kiedy to mój kochany listonosz wręczał mi paczuszkę. Moje serduszko od razu
jakby szybciej zabiło. Patrzę na nadawcę – Browar Spółdzielczy z Pucka. Wery najs, fenk ju wery macz. Otake dary
losu walczyłem można rzec ;)
W środku oczywiście dwa najnowsze wywary z tegoż
przybytku, a więc Królowa Lodu oraz Lodołamacz. Skojarzenia z lodem są jak
najbardziej na miejscu, bo obydwa specjały to piwa wymrażane! I to nie byle
jakie. Jeden to RIS (!), a drugi to Double
IPA. Tym samym sezon na wymrażane piwa uważam za otwarty :)
O ile jeszcze wymrażanie ruskiego stałtu
wydaje się zabiegiem nad wyraz zrozumiałym i rozsądnym, o tyle wymrażanie
nowofalowego stylu, to zabieg iście nowatorski, pomysłowy i bardzo śmiały. Dzisiaj
jednak zajmę się tym bliższym memu sercu, a więc RISem.
Spójrzcie tylko na to opakowanie. Zazwyczaj
przemilczam ten wątek opowieści, ale tym razem nie sposób mi przejść obojętnie.
Etykieta została zrobiona z materiału! Jest szmaciana, żebyście mnie dobrze
zrozumieli! A cała grafika została jakby wyhaftowana piękną srebrną nitką,
która błyszczy się jak psu jajca, tym samym z pewnej odległości imituje brokat.
Genialny i bardzo oryginalny sposób na przystrojenie butelki. Zdjęcie w pełni
tego nie oddaje, ale na żywo butelka wygląda po prostu świetnie, niesamowicie.
Daje nam poczucie obcowania z czymś niezwykłym, wytwornym i eleganckim. Cudo po
prostu! :D
W szkle też cudo. Ciecz czarna. Pianka beżowa, niebywale
drobna i puszysta niczym bita śmietana. Do tego długowieczna jak najstarsi
Japończycy. Lacing także z pierwszej
ligi. Świetna robota. Aż chce się oglądać.
No, ale napić też się w końcu trzeba. Ło qrwa! Ależ to mocne, ależ zadziorne,
ależ charakterne. Fest paloność, fest goryczka, alkohol też niestety fest.
Wszystko jest tu na fest. Piwo jest bardzo gęste i cholernie pełne w smaku. Na
butelce nie napisali ile to ma Plato, ale wiem ze źródła, że po wymrożeniu
wartość ta kształtuje się na poziomie 28-29° Blg. I w rzeczy samej czuć ten
balling. Głębia smaku jest niesamowita. Pełno tu gorzkiej czekolady, ogrom
palonych słodów, do tego cała masa mocnej, świeżo parzonej kawy i popiołu.
Daleko w tle majaczą subtelne suszone owoce oraz nieśmiałe niuanse chmielu i w
sumie to by było na tyle, ale czy trzeba nam czegoś więcej? Palona goryczka
jest mocna i zadziorna jak Szpilka w ringu. Chwyta za gardło żelaznym
uściskiem, ale nie jest jakoś nadmiernie zalegająca. Mija po kilku minutach,
zostawiając na języku mieszaninę spalenizny i popiołu. Zdecydowanie największym
minusem jest tutaj nieco zbyt ordynarny poziom alkoholu, który chwilami piecze
w przełyku, dołączając się do mega wytrawnego, goryczkowego finiszu. Troszkę mi
to piwo przypomina swoich charakterem Lilith od Golema, tylko że to mi bardziej
podchodzi.
W aromacie szaleństwa nie ma jeśli chodzi o
intensywność, ale i tak jest wporzo. Gra gitara, jak to się mówi. Tu także
grasuje mnóstwo czekoladowych klimatów – gorzka czekolada, mleczna czekolada, łagodna
kawusia, pralinki, słodkawa lukrecja, palone słody, przyjemny karmel, szczypta
suszonych owoców, jest tego sporo. Całość oczywiście podana jak na wykwintnym
talerzu. Wszystko jest pięknie przystrojone, świetnie ze sobą spasowane. Co
ciekawe, zapach jest dużo bardziej ułożony i mniej zadziorny niż smak, Trochę
to dziwne, ale jak widać wymrażanie rządzi się swoimi sprawami. Tutaj także
czuć alko, ale w zdecydowanie mniejszym natężeniu i dużo bardziej
przyjemniejszym wydaniu. Całość mile łechce moje nozdrza, wywołują konotacje z
kawowo-czekoladowym likierem. Naprawdę fajnie to pachnie.
Królowa Lodu to arcyciekawy napitek. Gęsty jak dobry
syrop na kaszel, fest palony, sakrucko gorzki, strasznie pełny w smaku, nieźle
złożony i okropelnie wytrawny. Goryczka nie zna litości. Jest mocna i
zadziorna. Co prawda nieco zalega i łączy się z alkoholem na finiszu, ale w
tego typu piwie to dopuszczalne dla mnie zjawisko. Strasznie degustacyjny jest
to specjał. Pije się go powoli i z rozwagą, wszak woltaż może sporo namieszać w
główce. Dobrze, że to tylko mała butelka, bo ciężko by mi było wstać zza
klawiatury ;p
Piwo jak najbardziej do polecenia, ale tylko dla
zaprawionych w boju smakoszy. Nie każdy będzie w stanie go docenić.
OCENA: 8/10
CENA: nieznana
ALK. 11,5%
TERMIN WAŻNOŚCI: 14.02.2018
BROWAR SPÓŁDZIELCZY
Komentarze
Prześlij komentarz